Reklama

Seks po polsku czyli... zmieńmy temat

A teraz porozmawiajmy o tym, o czym na ogół mówimy szeptem i z pąsem na twarzy: o życiu intymnym Polaków.

Dlaczego wstydzimy się rozmawiać o seksie?

Adam "Nergal" Darski, muzyk: - Kulturowo jesteśmy ubezwłasnowolnieni. Pochodzimy z kręgu cywilizacyjnego, którym od tysiąca lat rządzi religia chrześcijańska. W krajach takich jak Polska czy Włochy, a w dalszej kolejności Trzeci Świat, sprawy wiary są na tyle mocno zakorzenione w obyczajowości, że odbierają nam swobodę w mowie i czynie. I choć w fantazjach możemy wskrzeszać legendarną Sodomę, to fajnie byłoby przekładać te fantazje również na praktykę. Przecież seks jest pięknym darem i stanowi cudowne narzędzie do zabawy i komunikacji z drugim człowiekiem.

Reklama

Sylwia Chutnik, pisarka, szefowa fundacji MaMa: - Rozmawiamy o seksie szeptem, z rumieńcem, w stresie i poczuciu winy. A jak się napijemy, to popadamy dla odmiany w jurność ocierającą się o wulgaryzm. W większości przypadków problem polega na doborze słów. "Cipka" i "fiutek", te zdrobnienia brzmią trochę infantylnie, a trochę jak imiona postaci z kreskówki. Dopóki nie znajdziemy języka seksu, to będziemy tak "poszeptywać".

Magda Mielcarz, aktorka, modelka: - Dorastamy w przeświadczeniu, że to coś wstydliwego. Przez lata nikt nie potrafił rozmawiać na tematy intymne w sposób naturalny, elegancki. Kościół mówi, że seks jest "be", w przeciętnej rodzinie nie prowadzi się na ten temat żadnych rozmów. Skoro dorastamy, obserwując takie postawy, nie ma od kogo się uczyć.

Janusz L. Wiśniewski, pisarz i chemik: - Polacy są - statystycznie rzecz biorąc - skromni i wstydliwi. O seksie oralnym, nie wspominając analnego, z reguły się nie mówi, ale także się go nie uprawia. A dezaprobata wobec tych, którzy jednak go uprawiają, jest jak najbardziej szczera.

Agata Passent, dziennikarka, prezeska Okularników - Fundacji im. Agnieszki Osieckiej: - Polacy rozmawiają o seksie namiętnie! Ale w sieci. Wszyscy sobie tam randkują, rozbierają się do kamer, robią sesje etc. Bo tam mało słychać, a dużo widać. Mówienie na głos ludzi krępuje, a pisanie, gapienie się i czytanie przychodzi łatwiej. Książki Gretkowskiej czy o Greyu były u nas hitami czytanymi przez nastolatki, dziadków i babcie. Słowa "seks", "stosunek", "kochanie się", "p...e" łatwiej Polakom napisać w internecie albo przeczytać, niż wypowiedzieć na głos przy herbacie z koleżanką.

Marcin Prokop, dziennikarz: - Swobodnie i rubasznie żartujemy z seksu. Śmieszą nas pikantne kabaretowe skecze, często nadawane w mediach publicznych. W towarzyskich dyskusjach gramy rolę wyedukowanych i postępowych. Tymczasem to tylko wentyl dla naszych prawdziwych seksualnych frustracji, bo w domowym zaciszu czterech ścian nie potrafimy normalnie rozmawiać o "tych sprawach". Nie tylko z dziećmi, ale i z własnym partnerem. Drzemie w nas duszny duch dulszczyzny.

Magdalena Mielcarz: - Seks to taka sama biologiczna czynność jak jedzenie. Kiedy przyjdzie pora, chciałabym umieć porozmawiać na tematy intymne z moimi córkami. Młody człowiek często nie wie, co o tym myśleć i po prostu nie ma się do kogo zwrócić.

Marcin Prokop: - Nasza codzienna erotyczna komunikacja to mowa przemocy. Nieprzypadkowo tymi samymi wulgaryzmami określa się chęć współżycia z kimś oraz zrobienia komuś krzywdy. Tymczasem ojczysty język jest cudownym narzędziem, za pomocą którego o seksie można rozmawiać na tysiąc pięknych i smacznych sposobów. Tylko żeby to umieć, trzeba było w młodości czytać wiersze Apollinaire’a, zamiast oglądać niemieckie pornosy.

Sylwia Chutnik: - Wcale nie jestem za tym, żeby się na każdym spotkaniu omawiało swoje życie erotyczne. Ale gdyby temat ten był traktowany normalnie, jako element życia, to poruszalibyśmy go wtedy, kiedy mielibyśmy coś do powiedzenia. Mam wrażenie, że na razie kwestia seksu pojawia się głównie w chwili zakupu "zabawnego" gadżetu w sex shopie. I to nie dla siebie, a dla koleżanki na wieczór panieński.

Jak oceniasz sejmowy pomysł zablokowania w Polsce stron pornograficznych?

Magdalena Mielcarz: - Nie wiem, czemu miałoby to służyć. Myślę jednak, że lepiej skoncentrować się na edukacji seksualnej w szkołach. Takie zajęcia powinny być prowadzone przez przygotowanych psychologów.

Agata Passent: - W Sejmie mają wiele pomysłów rodem z epoki analogowej. Czasy, gdy kazano paniom z kiosku chować "Playboya" na dno sterty gazet, a z wystawy kusił "Młody Technik", minęły. Nastolatki same robią sobie nagie sesje i czekają na lajki na fejsie. My grywaliśmy w butelkę po lekcjach.

Sylwia Chutnik: - Ten pomysł ma służyć desperackiej próbie kontroli internetu oraz tego, co ludzie robią w wolnym czasie. Po raz kolejny widać słabość legislacyjną w kontekście nowych mediów. Blokady internetowe to najgorsza forma reżimu. Przykładem tego są choćby Chiny.

Adam "Nergal" Darski: - To dla mnie jakiś surrealizm, kolejna bzdura i, mam nadzieję, chwilowa fanaberia rządzących. Nie dziwią mnie tego rodzaju zabiegi, jeśli stosują je władze Korei Północnej czy Chin. Może mentalnie również zbliżamy się do totalitaryzmu, tyle że duchowego. Gdyby osadzić tę sytuację w realiach PRL-u, powiedzmy w 1980 roku, to pomysł ten miałby swoje uzasadnienie. W dzisiejszych czasach - absolutnie nie. Pornografię lubię i jej potrzebuję. Przyznawanie się do tego publicznie może zrobić ze mnie w oczach niektórych dewianta, ja jednak na pohybel sądzę, że jestem STOSUNKOWO zdrowym człowiekiem :). Tak jak zdrowy jest seks i zdrowa jest pornografia. Dewiacją jest ograniczenie.

Marcin Prokop: - Jedyne, co będzie efektem takiego zakazu, to rozkwit pornograficznego podziemia. Jak za czasów alkoholowej prohibicji w USA - rząd nie tylko straci kontrolę nad tym rynkiem, ale też pozwoli nie płacić podatków osobom, które będą się tym nielegalnie zajmować.

Agata Passent: - Zabranianie nic nie da. Rodzice, opiekunowie, rabin, ksiądz, trener, ginekolog, psycholog muszą edukować podopiecznych od dziecka, aby czuli granicę między dobrym a złym dotykiem. Każdy zakaz da się obejść, a owoc zakazany kusi bardziej, niczym whisky w czasach prohibicji.

Magdalena Mielcarz: - A może to jednak świetny pomysł? Przeraża mnie to, że dziś dzieci mogą być bombardowane pornograficznymi treściami zbyt wcześnie i często wbrew swojej woli. Dorosły człowiek, jeśli ma ochotę, może sobie odpowiednie materiały zorganizować. Dziecko zaś, które ma na przykład 13 lat, idzie do szkoły, a koledzy na telefonie fundują mu tam przyspieszoną edukację pornograficzną.

Janusz L. Wiśniewski: - Intencja pomysłodawców jest szlachetna. Budowanie wiedzy o seksualności, szczególnie przez młodzież, na podstawie pornografii martwi nie tylko Lwa-Starowicza. Ale moim zdaniem jest to projekt służący, paradoksalnie, rozpowszechnianiu pornografii. Ponadto jako informatyk wiem, że to się i tak nie powiedzie...

Marcin Prokop: - Zamiast zakazywać, trzeba edukować. I na każdym kroku walczyć o jak najlepszy kontakt z własnymi dziećmi, żeby wiedzieć, co właściwie robią, kiedy siedzą same przez kilka godzin przed komputerem.

Skąd czerpaliście wiedzę na temat życia seksualnego?

Magdalena Mielcarz: - Skąd? Z autopsji...

Janusz L. Wiśniewski: - Głównie z książek. Pamiętam, jak z wypiekami na twarzy i przepływami krwi z mózgu do podbrzusza - miałem kilkanaście lat - czytałem "tę książkę": "Małżeństwo doskonałe" T.H. van de Velde. Potem, w połowie lat 70., pojawiła się nasza Wisłocka ze swoją "Sztuką kochania". To była inna książka, bo pierwsza, która mówiła o seksie Polaków. Młodzież teraz ma dylemat, bo na półkach w empikach stoi tyle książek, że aż strach się bać. Poza tym są Google i Wikipedia.

Adam "Nergal" Darski: - Gdzieś w domu stała na półce "Sztuka kochania" Wisłockiej, ale ja miałem inny incydent, który zaważył na mojej edukacji. Kiedy byłem sześcio-, siedmioletnim dzieciakiem, który niespecjalnie miał pojęcie o seksie, starszy o osiem lat brat i jego kolega pożyczyli mi na kilka miesięcy bardzo ostrego pornosa. Usłyszałem tylko radę: "Adam, zapoznaj się z tematem, a z oddawaniem się nie spiesz". To był w pewnym sensie mój podręcznik życia :).

Marcin Prokop: - Miałem to szczęście, że wcześniej od "świerszczyków" wpadła mi w ręce książka "Seks partnerski" Zbigniewa Lwa-Starowicza, a później "Sztuka kochania" Michaliny Wisłockiej. Podejrzewam nawet, że moi rodzice celowo trzymali te pozycje na widoku, żebym się na nie natknął. To był mądry ruch, bo zanim usłyszałem seksualne mądrości starszych kolegów, byłem już solidnie przygotowany, żeby z dystansem traktować podwórkową mitologię.

Sylwia Chutnik: - Pamiętam niebieską broszurę "Mamo i tato, opowiedzcie mi, skąd się wziąłem?". Musiałam czekać do 11. roku życia na przeczytanie tej poglądówki, ale podglądałam ją wcześniej. Te wszystkie rysunki ukształtowały mi pewnie obraz seksu na lata. Dlatego ważna jest nie tylko treść, ale i te sławne "ryciny". Bo jak się narysuje bohomazy w stylu "przytulamy się w łóżku", to ja nie wiem, jak będą wyglądały prawdziwe fantazje erotyczne.

Agata Passent: - Wiedzę o seksie? Ależ proszę pana! Fuj, fuj! Ja jestem przecież dziewicą! Mówiąc poważnie: z praktyki. Czyli szkolne toalety, domowe imprezki, obozowe, kolonijne wieczorynki. Z mamą sporo rozmawiałyśmy o czułości, namiętności, przyjemności z seksu. Ojciec głównie pilnował, by młodzież była uświadomiona. Antykoncepcja to nie jest dziedzina trudna jak chemia kwantowa. Wystarczą dwie pogadanki i wizyta u ginekologa.

Sylwia Chutnik: - Obecnie pornosy pełnią funkcję edukacyjną. Wygolone dziewczyny z silikonowymi cyckami i kolesie z długimi... Tak właśnie wygląda edukacja seksualna. Nie ma jej w szkołach, bo to przecież byłby okropny grzech w świętoszkowatym i zastraszonym moralnie kraju, ale PornTube szaleje z milionami filmów.

Dlaczego rodzice wciąż nie mają odwagi rozmawiać z dziećmi o seksie?

Agata Passent: - Rodzice w ogóle nie rozmawiają o sprawach istotnych z dziećmi. Czy rozprawiają o ruchu planet? O jedzeniu zwierząt? O tym, co czuje ich zakochane dziecko, kogo darzy uczuciem, kogo pożąda? O przemijaniu? O poezji? Zwykle tzw. rozmowy dotyczą spraw bieżących: "Odrobiłeś lekcje, byłaś na piłce, co u Waldka, pograliście sobie na PlayStation, czemu wydałaś całe kieszonkowe na fryzjera zamiast na kółko szachowe, ręce umyj, pokój wysprzątaj". Albo każdy w domu gapi się w swój ekran i to oznacza "rozmowę". Tatuś komputera, mama tabletu i tak sobie gaworzą.

Adam "Nergal" Darski: - Jeżeli będę miał dzieci, a kiedyś bardzo chciałbym je mieć, to mam nadzieję, że odpowiednio wcześnie zauważę zainteresowanie syna lub córki "tymi sprawami" i bez oporu wytłumaczę, zacznę dialog. Nie schowam głowy w piasek i nie powiem sobie: "Sami sobie jakoś dadzą radę" . Chciałbym mieć jak największy udział w wychowaniu swojego dziecka. Dbajmy więc o świadomość i zwracajmy uwagę na potrzeby naszych bliskich, a wtedy wszystko będzie cudownie się układać.

Marcin Prokop: - Zgadzam się, że wokół seksu powinna istnieć zdecydowana zasłona intymności, bo zdarcie jej zrównuje seks z fizjologią, a na to nie ma u mnie zgody. Jednak jestem zdecydowanym zwolennikiem mądrej edukacji seksualnej, prowadzonej przede wszystkim w domu. Aby to jednak mogło się udać, najpierw trzeba wyedukować samych rodziców, którzy wyrośli bez pozytywnych wzorców mówienia o seksie. Nie ma co oczekiwać, że szkoła ich w tym wyręczy. Nie bardzo wierzę w edukację seksualną prowadzoną w zorganizowany i zbiorowy sposób.

Janusz L. Wiśniewski: - Bardzo wielu rodziców oczekuje, że to zadanie wykona za nich szkoła. Przyznam, że ja także nie rozmawiałem ze swoimi córkami o seksie. Ale przeglądałem ich podręczniki (w niemieckiej szkole), więc wiedziałem, że i tak nic nowego nie mógłbym im powiedzieć. A o swoim życiu seksualnym, w ramach pogłębienia ich wiedzy, nie chciałem im opowiadać.

Dlaczego dziś istnieje obyczajowe przyzwolenie na seks bez miłości?

Agata Passent: - Seks od tysięcy lat miewał niewiele wspólnego z miłością. Trudno mi sobie wyobrazić, że dziewczęta na siłę swatane z wybranymi przez tatusia mężami kochały się z miłości... Albo że Ludwik XV miłował, poza królową, wszystkie swe damy.

Janusz L. Wiśniewski: - Takie przyzwolenie to w żadnym wypadku nie jakiś znak dzisiejszych czasów! Jest mało prawdopodobne, aby Mieszko kochał Dobrawę. Gdyby tego przyzwolenia nie było, nie istniałyby ustawiane rodowe małżeństwa, a prostytucja nie miałaby się przez tysiąclecia tak dobrze. Ponadto ostatnio mieliśmy dwie seksualne rewolucje: wprowadzenie ponad 50 lat temu tabletki antykoncepcyjnej oraz "make love, not war" końca lat 60. z całym hipisowskim ruchem wolnej miłości.

Marcin Prokop: - Nie odczuwam w sobie takiego przyzwolenia i znam wiele osób o podobnym, nazwijmy to konserwatywnym, podejściu. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że taki problem istnieje i winy upatrywałbym w splocie różnych czynników. Po pierwsze - wspominany brak edukacji, brak kontaktu z dziećmi w tym temacie. Po drugie - brak przeciwwagi wobec masowej promocji nieskrępowanej seksualnej swobody w mediach, także skierowanej do młodzieży. Po trzecie - skompromitowanie konserwatywnego modelu życia w Polsce w wyniku medialnego zawłaszczenia go przez grupę agresywnych ludzi w źle skrojonych marynarkach, z faryzejskimi, bogoojczyźnianymi hasłami na ustach.

Sylwia Chutnik: - Seks jest przedstawiany jako element spędzania wolnego czasu w stylu "telewizja, pisemko, p...e". Jednak kobiety szukają czegoś jeszcze i stary kawał o tym, że oczekują pod koniec pornosa ślubu głównych bohaterów, jest, w większości przypadków, prawdą.

Magdalena Mielcarz: - Nie wiem. Myślę, że dziś nie jest cool być romantycznym i łączyć seks z miłością. Janusz L. Wiśniewski: Seks dostarcza przyjemności. Odkąd oddzielono go od prokreacji i stał się źródłem radości także dla kobiet, zaczęto z tego korzystać. Dzisiaj nie jest to informacja przekazywana z ust do ust. Od tego są media i internet. Ponadto szczególnie mężczyźni uważają, że seks i miłość to dwa różne wydarzenia w życiu.

Adam "Nergal" Darski: - Ze swojego doświadczenia wiem, że seks z osobą, której się nie kocha, może być bardzo fajny. Ale dla mnie ważne są emocje. Może najważniejsze. Wczoraj dla przykładu rozmawiałem z koleżanką o sprawach intymnych. Powiedziała, że czasami budzi się rano po przygodnym seksie, patrzy w bok i myśli: "Katastrofa! Zabierzcie mnie stąd!". Kiedy zdarzy mi się spontaniczna sytuacja damsko-męska, to chciałbym przynajmniej taką osobę lubić. Tak po prostu. Choćby po to, żeby poranki nie okazywały się kłopotliwe. Lepiej obudzić się, porozmawiać, pośmiać, włączyć muzykę, która nas cieszy. Dla mnie to jest megaistotne. Przeżyłem wiele razy seks uduchowiony i jestem za niego bardzo wdzięczny, ale doświadczyłem też tzw. seksu sportowego, który też dawał mi sporo satysfakcji.

Marcin Prokop: - Uważam się za konserwatystę, ale nie czuję w sobie żadnej łączności z hucpą "niepokornych", czy jak oni tam chcą siebie nazywać. I chyba nie jestem w tym osamotniony.

Agata Passent: - Dziś mylą się chyba ludziom znaczenia, bo dorośli stali się infantylni. Namiętność plącze im się z miłością. Zamiast mówić, że ktoś jest playboyem, bo miał już np. dziesięć kobiet, mówi się, że jest kochliwy albo że nie może znaleźć "tej jedynej". Seks jest rozpatrywany w kategoriach konsumpcji ("miałam dobry seks") i uczuć, natomiast oddzielił się od odpowiedzialności. Dziś studenci mogą kochać się z koleżankami, ile wlezie. Gdy pojawi się seksowniejsza, z tamtą można zerwać SMS-em.

Papież Franciszek powiedział: kim ja jestem, żeby oceniać czy potępiać homoseksualistów. A my, Polacy?

Agata Passent: - W Berlinie prezydentem miasta jest gej. Już sobie wyobrażam, co by się działo, gdyby na prezydenta Krakowa wystartował gej. Janusz L. Wiśniewski: W Polakach istnieje przekonanie, że związki jednopłciowe to rodzaj patologicznej perwersji. Dotyczy to wierzących, ale także ateistów i gnostyków. Niektórzy ignoranci wierzą nawet w kosmiczną bzdurę, że należy TO leczyć. Wypowiedź papieża oznacza mocny, jak na Watykan, sygnał dla kleru, aby zaprzestał używać ambon do rozpowszechniania paszkwili na temat homoseksualizmu.

Marcin Prokop: - Słowa papieża można odczytywać dwojako. Przy założeniu złych intencji jako eleganckie umycie rąk od tematu, który od dawna jest bardzo kłopotliwy dla Kościoła. Ja jednak chciałbym w tym widzieć jakiś pozytywny przełom w polityce Watykanu, który do tej pory dość jednoznacznie piętnował seksualną inność.

Sylwia Chutnik: - Co ma papież do seksu? Co ma ksiądz do płodności? Wiem - jesteśmy "katokrajem", ale bez przesady. Dla środowisk nieheteroseksualnych pewnie takie słowa wiele znaczą, ale chciałabym kiedyś porozmawiać o seksie bez ludzi, którzy znają tylko teorię, i to pewnie niedokładnie. No, chyba że przestaną udawać, że żyją w celibacie, i zaczną otwarcie mówić o swoich doświadczeniach. Tematem tabu w Polsce może być cokolwiek, to naród wiecznych "oburzaczy", który jak nie podpisze jakiejś petycji, to mu się ręce trzęsą. Homofobia ma się dobrze...

Magdalena Mielcarz: - Dziewięćdziesiąt procent ludzi w Polsce uważa za święte to, co powie głowa Kościoła. To, że po raz pierwszy w historii papież powiedział coś takiego, jest niezwykle ważne. Jestem bardzo szczęśliwa, że tak się stało. To początek zmian w świadomości ludzi. Taka wypowiedź to również ulga dla tych, którzy muszą swoją orientację ukrywać. Ci wszyscy w małych miejscowościach, małych społecznościach, gdzie nie ma opcji "coming out". Może wreszcie niektórzy pomyślą, że jeśli sam papież tak mówi, to w rzeczywistości Bóg nie kocha ich mniej.

Adam "Nergal" Darski: - To chyba ostatnia rzecz, jaką spodziewałbym się usłyszeć z ust głowy Kościoła. Ale OK, ocena zdecydowanie in plus. Homoseksualiści są wciąż dyskryminowani. Wydawałoby się, że w Warszawie, która cywilizacyjnie prowadzi wśród polskich miast, geje nie muszą się kamuflować. Jednak to tylko fasada. Dużo wody w Wiśle upłynie, zanim inność seksualną zaczniemy traktować normalnie, z uśmiechem i tolerancją. Mam wśród przyjaciół wielu gejów, przyjaźnię się też z kilkoma lesbijkami. To fantastyczni ludzie. Ale chyba nie mają lekko - współczuję im.

Agata Passent: - Homoseksualiści są wciąż postrzegani jako osoby odbiegające od "normy", wstyd dla matki i ojca itd. Gej, choćby był przykładnym mężem swego męża i trzydzieści lat wierny jak pies, i tak będzie miał trudniej niż seryjny heteryk monogamista czy facet sypiający jednocześnie z trzema kobietami. Kiedy lesbijki całują się na przystanku albo siadają sobie na kolanach na ławce kampusu studenckiego, to wciąż traktuje się to jako obnoszenie z seksem, a gdy to samo robią heterycy, to jest to takie romantyczne i słodkie :).

Magdalena Mielcarz: - Homoseksualizm to ciągle temat tabu w Polsce. Mimo dość odważnych deklaracji i opinii. Cały czas słyszę o tym, że jakiś znajomy gej został pobity. Mój kolega Michał Piróg często dostaje. Na szczęście jesteśmy ambitnym narodem. Zachód idzie do przodu, więc my nie chcemy zostać w tyle. Może doczekam czasów, gdy w Polsce będą zawierane małżeństwa homoseksualne.

Maciej Gajewski

PANI 9/2013



Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy