Reklama

Plastikowy problem

Narzekamy na smog, efekt cieplarniany i brudną wodę w rzekach. Tymczasem korzystając z opakowań z tworzyw sztucznych, butelek pet, niektórych kosmetyków, sami narażamy się na działanie groźnych mikrozanieczyszczeń, które zaburzają równowagę hormonalną, prowokują nowotwory, zaburzenia seksualne. O tym, jak wyeliminować je ze swojego otoczenia, mówi biotechnolog dr Aleksandra Rutkowska.


 PANI: Co kryje się pod złowrogo brzmiącym pojęciem dysruptory endokrynne?

Dr Aleksandra Rutkowska: - Bardziej przystępnie brzmi nazwa związki endokrynnie czynne. Do tych substancji zalicza się m.in. ftalany, pestycydy, bisfenole, czyli związki o budowie bardzo zbliżonej do ludzkich hormonów, najczęściej kobiecych estrogenów. Podobieństwo sprawia, że organizm traktuje je jak naturalne hormony. Ich obecność zaburza równowagę hormonalną i powoduje komplikacje zdrowotne. Hormony mają ogromy wpływ na rozwój człowieka i jego zdrowie, aktywują wzrost, dojrzewanie, sen, trawienie, funkcje rozrodcze.

Reklama

Liczne badania na zwierzętach, a także obserwacje u ludzi potwierdzają, że u osobników, w których ślinie, moczu, krwi, nasieniu czy tkance tłuszczowej są obecne związki endokrynnie czynne, częściej dochodzi do zaburzeń hormonalnych. Ich konsekwencją jest większa podatność na choroby cywilizacyjne, takie jak: otyłość, zaburzenia płodności, problemy z cerą, nowotwory - w szczególności piersi, prostaty, jądra - skłonność do choroby Hashimoto i niedoczynności tarczycy. Skutki zdrowotne zależą od tego, na jakie konkretnie substancje jesteśmy narażeni, w jakich ilościach i kombinacjach. Obecność różnych związków endokrynnie czynnych wzajemnie potęguje ich działanie.

Co jest ich źródłem?

- Są obecne niemal wszędzie. Do wód i żywności przedostają się wraz z resztkami pestycydów, do powietrza jako składowe farb, rozpuszczalników czy środków czystości. Są także w plastikowych opakowaniach i puszkach, z których przenikają do przechowywanej w nich żywności. Drobiny wykryto również w wodzie i napojach przechowywanych w butelkach PET. Ich źródłem są też kosmetyki i środki piorące, z których przez skórę przedostają się do krwi.

Jak długa jest lista szkodliwych związków endokrynnie czynnych?

- Dotychczas udowodniono szkodliwe działanie ponad tysiąca związków, ale na liście podejrzanych są już dziesiątki tysięcy. Wykazanie ich negatywnego wpływu to tylko kwestia czasu, ponieważ mają prawie identyczną budowę jak te już uznane za szkodliwe.

W jaki sposób odkryto, że nam szkodzą?

- W latach 60. minionego wieku naukowców zaniepokoiły zaburzenia płodności u aligatorów żyjących w amerykańskich jeziorach. Okazało się, że ma z tym związek znacząco podwyższone stężenie pestycydów wykrywanych w zbiornikach wodnych. Później zauważono, że z podobnego powodu ptaki drapieżne miały problem ze składaniem jaj, a niedźwiedzie polarne i foki z rozrodem. Obserwacje w świecie zwierząt skłoniły naukowców do tego, aby zaczęli analizować wpływ pestycydów i innych podobnych substancji na układ hormonalny ludzi. Jednym z najbardziej spektakularnych niepożądanych działań związków endokrynnie czynnych w historii opisano dla DES, czyli dietylstilbestrolu. To sztuczny estrogen stosowany jako lek na podtrzymanie ciąży. W latach 70. zaobserwowano, że u dzieci kobiet stosujących w czasie ciąży DES niepokojąco często występowały zaburzenia płodności oraz nowotwory. I zakazano jego stosowania. Nie zabroniono natomiast używania bisfenolu A, którego znacznie wcześniej niż DES używano jako syntetycznego estrogenu. DES wyparł go z farmakologii, bo miał lepsze właściwości medyczne. Bisfenol A znalazł zastosowanie jako plastyfikator używany do wytwarzania sztucznych opakowań do żywności, puszek, zabawek, gadżetów elektronicznych.

W supermarketach prawie wszystkie owoce, warzywa i mięso sprzedaje się w postaci ofoliowanej na styropianowych tackach. Czy to znaczy, że w pakiecie z nimi dostajemy związki endokrynnie czynne?

- Prawdopodobieństwo jest bardzo duże. Im dłużej produkt przebywa w takim opakowaniu, tym jest ono większe. Przenikanie szkodliwych substancji z opakowań do żywności zwiększa obecność tłuszczu, soli i cukru, dlatego żywność wysoko przetworzona, w której znajduje się ich dużo, jest pod tym względem szczególnie niebezpieczna. To dotyczy także mleka i jego przetworów oraz kosmetyków. Ponadto musimy być świadomi, że w skórkach owoców i warzyw kumulują się resztki pestycydów. Nawet dokładne mycie nie zawsze wystarcza, aby je usunąć. Dlatego jeśli nie mamy pewności, że pochodzą z bezpiecznego źródła, lepiej jeść je bez skórki.

Może chociaż produkty bio są wolne od dysruptorów endokrynnych?

- Etykieta bio nie zawsze to gwarantuje. Nawet jeżeli przy ich produkcji nie używano niebezpiecznych dla zdrowia substancji, to pozostaje kwestia transportu i przechowywania. Bywają wtedy spryskiwane środkami, dzięki którym dłużej zachowują świeżość i lepiej wyglądają.

Można to jakoś sprawdzić?

- W supermarkecie trzeba patrzeć na etykiety na kartonach lub skrzynkach. Powinna być na nich informacja o środkach, których używano podczas składowania i transportu.

Czy każde opakowanie plastikowe jest niebezpieczne dla zdrowia?

- Na szczęście nie każde. W zorientowaniu się, z jakiego typu opakowaniem mamy do czynienia, mogą nam pomóc oznaczenia dotyczące recyklingu. Chodzi o trójkąty, wewnątrz których znajdują się cyfry. Takie liczby jak: 2, 4, 5 oznaczają bezpieczne dla zdrowia opakowania wykonane z polietylenu albo polipropylenu. Trójkąty z liczbami: 1, 3, 6 i 7 mogą zawierać ftalany i bisfenole.

Skąd związki endokrynnie czynne w puszkowanej żywności?

- Puszki od wewnątrz są wyściełane żywicą epoksydową, która chroni je przed korozją, ale zawiera bisfenol A. Przykładem najbardziej niezdrowej konserwy jest tuńczyk w oleju. Sam w sobie jako ryba długo żyjąca i kumulująca zanieczyszczenia zawiera często toksyczne związki rtęci. Ponieważ jest tłustą rybą, w dodatku zanurzoną w oleju, wyjątkowo chętnie chłonie bisfenol A. To dotyczy także pozostałych konserw, także warzywnych. Dlatego zdecydowanie bezpieczniej jest kupować takie produkty w słoikach lub w postaci mrożonek.

Wiele osób kupuje jedzenie na wynos zapakowane w plastik lub styropian i podgrzewa je w kuchence mikrofalowej. Czy to bezpieczne?

- Absolutnie nie! W styropianowych opakowaniach mogą być obecne bisfenole. Ponadto zmiany temperatury zwiększają migrację niebezpiecznych substancji z opakowania do jedzenia. Podobnie dzieje się wtedy, gdy podgrzewamy butelkę z mlekiem dla niemowlęcia. Zanim coś takiego zrobimy, sprawdźmy dokładnie, czy nie zawiera ona niebezpiecznych substancji. Wprawdzie od 2011 r. do produkcji butelek dziecięcych nie można stosować bisfenolu A, ale w składzie mogą być inne niebezpieczne substancje, np. bisfenol F lub S, które jeszcze nie są zakazane. Niestety, dotychczas nie ma jasnych regulacji dotyczących oznaczania składu produktów. Dlatego polecam butelki szklane. Choć są pozornie mniej wygodne w użyciu, bo nieco cięższe, można się do nich szybko przyzwyczaić, a jednak są bezpieczniejsze.

Jak kupić mięso, aby nie zafundować sobie dawki dysruptorów endokrynnych?

- Najlepiej kupować to niepaczkowane. Ale nawet jeśli na czas transportu zapakujemy je w foliową torebkę, zwłaszcza z polietylenu, nic się nie stanie. Jednak w domu trzeba je jak najszybciej przełożyć do szklanego lub stalowego pojemnika.

Na co zwrócić uwagę, wybierając kosmetyki?

- Prostą wskazówką jest długość listy składników: im krótsza, tym lepiej. Bezpieczniejsze są kosmetyki niekolorowe i bezzapachowe, bo ftalany są wykorzystywane jako nośnik zapachu. Na szczęście można coraz częściej już takie kupić nie tylko w sklepach eko, ale także w drogeriach i supermarketach.

Mam nadzieję, że przynajmniej produkty przeznaczone dla małych dzieci są bezpieczne pod tym względem.

- Niestety, nie ma takiej gwarancji. A właśnie rodzice małych dzieci i kobiety w ciąży powinni szczególnie wystrzegać się substancji endokrynnie czynnych, bo przenikają przez łożysko do płodu i mogą zaburzyć jego rozwój, np. spowodować niezstąpienie jąder u płodów płci męskiej. Dzieje się tak dlatego, że takie substancje naśladują najczęściej kobiece estrogeny, które zakłócają działanie hormonów męskich. Ponieważ świadomi konsumenci zaczynają się domagać informacji o tym, czy produkt zawiera substancje endokrynnie czynne, coraz więcej firm kosmetycznych zaczyna zlecać niezależnym laboratoriom badanie swoich produktów pod tym kątem.

Czy to prawda, że związki endokrynnie czynne często są składnikiem kosmetyków przeciwsłonecznych?

- To dotyczy w szczególności filtrów chemicznych, które blokują dostęp do skóry promieniowania UV. One także mogą przenikać przez skórę i zachowywać się w organizmie jak estrogeny. Co więcej, wykazują działanie synergistyczne z innymi tego typu związkami, co nasila efekt ich działania. Na dzień dzisiejszy najbezpieczniejszymi kosmetykami do opalania są te zawierające filtry mineralne, które fizycznie odbijają promienie UV.

A co z proszkami do prania?

- Mogą zawierać substancje endokrynnie czynne opisane ogólnie w składzie jako środki powierzchniowo czynne lub kompozycje zapachowe. Dlatego brak zapachu jest dobrą wskazówką. Dodatkowo podczas prania warto zastosować kilkakrotne płukanie.

Obawiam się, że wyeliminowanie plastikowych opakowań oraz butelek PET i zastąpienie ich znacznie droższymi i mniej wygodnymi opakowaniami szklanymi byłoby trudne...

- To nie jest łatwe, lecz możliwe. Sami jesteśmy tego przykładem. Moja rodzina szybko przestawiła się na nowy tryb życia. Nie chodzi o to, aby ich w ogóle nie używać, ale zredukować korzystanie z nich wszędzie tam, gdzie to możliwe. Bardzo trudno z dnia na dzień rezygnować z butelek PET, plastikowych opakowań i torebek, przestać kupować zabawki, farby do włosów, zamiast w proszku prać w orzechach i nauczyć się "prześwietlać" kosmetyki i środki czystości.

Dlatego w kampanii na Facebooku Detoxed Lifestyle Challenge radzimy wprowadzać zmiany stopniowo, krok po kroku, na miarę swoich możliwości. Zresztą opakowania szklane też nie są wcale dużo droższe, a ich koszt szybko się zwraca przy wielokrotnym stosowaniu. A przy okazji gdy chronimy nasze zdrowie, chronimy też naszą planetę przed zalewem śmieci.

W 2017 r. dziewięć rodzin z Gdańska uczestniczyło w międzynarodowym projekcie "Miasto na detoksie" realizowanym w ramach międzynarodowego programu NonHazCity (Non Hazardous City) w 17 miastach krajów nadbałtyckich. Każda z nich na warsztatach zdobyła niezbędną wiedzę, jak rozważnie robić zakupy, czym zastąpić niebezpieczne produkty. I wprowadziła w swoim gospodarstwie domowym zmiany w takim zakresie, na jaki była gotowa. Na początku i na końcu eksperymentu zbadaliśmy zawartość związków endokrynnie czynnych w moczu oraz kurzu domowym uczestników eksperymentu. Okazało się, że wystarczyło wyeliminować z domowego środowiska plastikowe opakowania, zwracać uwagę na skład kosmetyków i środków czystości, by zredukować stężenie niebezpiecznych związków w organizmie.

Czy takie badanie może sobie zrobić każdy?

- Na razie takie szybkie testy nie są powszechnie dostępne, opracowujemy je w ramach projektu DetoxED. Badań zawartości substancji endokrynnie czynnych we krwi, moczu czy kurzu nie oferują też laboratoria medyczne. Robimy to komercyjnie, jako jedyni w Polsce. Na życzenie pobieramy próbki krwi i moczu od mieszkańców, analizujemy obecność dysruptorów hormonalnych w otoczeniu, jedzeniu, opakowaniach i przygotowujemy indywidualny raport. Mówi on nie tylko o skali narażenia, ale także wskazuje źródła substancji endokrynnie czynnych w domu.

Badany otrzymuje zalecenia, jak to zmienić, modyfikując styl życia. Do tej pory u niemal wszystkich przebadanych osób wykryliśmy niepokojąco wysokie stężenie substancji endokrynnie czynnych. Dlatego nie ma się co łudzić, że ten problem nas nie dotyczy. Im szybciej zaczniemy wprowadzać u siebie zmiany zmierzające do ograniczenia ekspozycji na nie, tym lepiej dla nas i naszych dzieci.

Rozmawia Katarzyna Koper

 PANI 10/2018


Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy