Reklama

Na zdrowie! Czyżby? O tym, kiedy toast nie jest dobrym pomysłem

Okolicznościowe picie alkoholu w celach rekreacyjnych znane jest od tysiącleci. Biesiadujący Grecy wznosili puchary wina celem uczczenia imienia swoich bogów. W Odysei Ulisses wzniósł toast za zdrowie Achillesa. Toasty wznosimy za zdrowie jubilatów, nowożeńców czy podczas witania Nowego Roku. Toasty wznosić mogą też dzieci - popularnymi napojami w butelkach przypominających te od szampana. Rozważ, czy warto je im serwować i dowiedz się, czemu w niektórych krajach zabroniono sprzedaży napojów imitujących alkohol.

Wznoszenie toastów to tradycja licząca tysiące lat.  Termin "sympozjum", od greckiego sympinein: "pić razem" wywodzi się z tradycji starożytnej Grecji, gdy wino serwowane było w dużym dzbanie, z którego uczestnicy biesiady nabierali porcje do swoich pucharów. Następnie uczestnicy biesiady wznosili toast na cześć bogów.

Na przełomie pierwszego wieku przed naszą erą i pierwszego wieku naszej ery rzymski Senat uchwalił obowiązek wznoszenia toastu przed każdym posiłkiem w imię Cesarza Augusta. Zwyczaj czczenia w ten sposób władców utrwalił się w późniejszych wiekach w całej Europie i niejako zobowiązywał wszystkich uczestników spotkania do używania alkoholu, przy czym stanowiło to wyraźną deklarację poprawności politycznej.

Reklama

Picie za zdrowie współbiesiadników pochodzi prawdopodobnie ze starożytnego Rzymu. Pierwszych utrwalonych zwyczajów towarzyszących wznoszeniu toastów można doszukać się w zarządzanych w XVIII wieku przez Jerzego IV zwyczaju stukania się pucharem wina, jego strzepnięciem i stuknięciem w stół jako dowodu na to, że całkowicie pełny puchar został do końca opróżniony.

Są interpretacje,  że zwyczaj "stukania się" kielichami powstał na skutek obaw o to, że porcja napoju mogłaby być zatruta, a po stuknięciu dbać miano o to, by płyny częściowo się wymieszały. Nigdy jednak nie potwierdzono tej teorii. W kulturze wschodnioeuropejskiej zwyczaj ten był wyrazem przekazania serdeczności, pozdrowienia lub składania życzeń. Sama zdolność utrzymania kieliszka w dłoni kojarzona była z siłą, męstwem i odpornością na alkohol, a postawa stojąca z wyciągniętym ramieniem z pucharem zapraszała do wygłaszania toastów lub przemówień.

Anglojęzyczne “cheers" pochodzi ze starofrancuskiego słowa chiere, które znaczy "twarz" lub "głowa". Zawołanie "cheers" od XVIII wieku podczas podnoszenia toastu "radość" i było używane jako sposób wyrażania zachęty. Współcześnie odgrywa rolę symboliczną, pije się za pomyślność i zdrowie osób współbiesiadujących (Francja - "Sante!", Południowa Afryka - "Gesondheid!", Niemcy - "Prost!", Szkocja - "Sláinte!", Japonia - "Kanpai!" ("Do dna!) i Polska - "Na zdrowie!").

Pierwsze ukonstytuowane ruchy abstynenckie datuje się na początek XVI wieku, a niemiecki Zakon Wstrzemięźliwości prowadził usilne działania na rzecz... zdelegalizowania wznoszenia toastów. Podobne zarządzenie wydał Ludwik XIV. Wysiłki te jednak spełzły na niczym. Do dzisiaj zwyczaj podnoszenia toastów ma głębokie osadzenie w kulturowej lub lokalnej tradycji, jest stałym elementem wydarzeń szczególnych, m.in. spotkania głów państw, a także bardziej rodzinnie, jak np. podczas wesel czy urodzin.

Alkoholowa pandemia w Polsce

Wszelkie dane ostatnich lat donoszą o dramatycznym zwiększeniu się sprzedaży alkoholu w Polsce. W latach 2002-2017 roczne spożycie czystego alkoholu (przelicznik jednostek alkoholu na ekwiwalent 100 proc. spirytusu) zwiększyło się z 6,5 litra do nieco ponad 10 litrów na mieszkańca kraju.

Doniesienia z pierwszych badań świadczące o istotnym ryzyku zwiększenia picia w czasie pandemii - zmuszają do podjęcia pilnych kroków celowanych w profilaktykę i identyfikację grup ryzyka.

Zagrożenia? Przymus społeczny

Tradycyjny zwyczaj grupowego wznoszenia toastu jest tak poważnie traktowany, że w grupie osób pijących, ta, która nie podniesie do ust kieliszka, uważana jest lub sama się obawia bycia postrzeganą jako niegrzeczna, nieuprzejma, a nawet wrogo nastawiona do współbiesiadników lub adresata toastu.

Ogłoszenie toastu staje się zatem zewnętrznym przymusem o silnym podłożu środowiskowym. Stwarza to istotnie niebezpieczne okoliczności dla osób abstynenckich, budując okoliczności wykluczenia społecznego. Również dla osób pijących w sposób umiarkowany może stanowić ryzyko poważnego upicia się (intoksykacji, czyli zatrucia). Niejednokrotnie odmowa wzniesienia toastu może doprowadzić do kłótni, a nawet bójki.

Zagrożenia? Dzieci i młodzież! Od lat dyskutuje się o roli alkoholu jako zakazanego owocu i jego znaczenia w tym kontekście w rozwoju młodych umysłów. Czy to, co zakazane, jak rajskie jabłko, kusi, czy ochrania? Rolę rozsądzających o tym co dobre, a co złe, przejęły nad dziećmi państwo i rodzice. Co do zasady dzieci i młodzież mają zakaz picia alkoholu, stawiany tak przez państwo, jak i rodziców.

Ale bywa i tak, że państwo i/lub rodzice granic nie stawiają lub wodzą na pokuszenie. Oto przykłady:

- Możesz spróbować tylko pianę z piwa"

- "Do osiemnastki nie wolno ci pić alkoholu, ale jak się urodziłeś, zrobiłem wino, które w dniu twoich urodzin będzie miało tyle co ty, to wtedy je otworzymy!",

- "Na zdrowie! Dzieci mogą soczkiem!". 

A trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że na to, jak dzieci i młodzież w dorosłym życiu będą używać alkoholu, wpływ ma międzypokoleniowy przekaz kultury picia, czyli  typowe dla danej subpopulacji zachowania i zwyczaje, normy moralne i wzorce postępowania. Przekaz ten jest zaś subtelny, zaś dzieci, będąc świadkami biesiad osób dorosłych, starają się w swoich zabawach ich naśladować.

Typowym przykładem są przyjęcia weselne, gdzie podnosi się toasty prezentując cały zestaw zachowań towarzyszących toastowaniu. Jednocześnie współczesnym młodym rodzicom trudno jest, choć to na nich ciąży ten obowiązek, przeciwstawiać się w czasie przyjęć przyjętym od pokoleń swoich rodziców i dziadków zwyczajom wznoszenia toastów przy dzieciach, lub - co gorsza -  razem z nimi. 

Mało tego. Jest oferta "alkoholi" dla dzieci, przy czym do niedawna sprzedaż tzw. szampanów dla dzieci, czyli słodzonych napojów mocno gazowanych, oferowanych w butelkach podobnych do popularnych win musujących, nie budziła większych kontrowersji. Na rynku pojawiały się zatem, obok "szampanów" dla dzieci, piwa kremowe, spopularyzowane wtórnie przez jedną z serii książek dla dzieci i młodzieży, czy wody w butelkach wódko-podobnych.

Etykiety butelek kusiły nie tylko swoją atrakcyjnością, dając bliskie skojarzenia z produktami alkoholowymi. Producenci często ozdabiali je popularnymi motywami ówcześnie granych w kinach kreskówek lub filmów dla dzieci.

Wraz z dojrzewaniem społeczeństw do bardziej odpowiedzialnego picia alkoholu oraz pracą na rzecz kultury trzeźwości i profilaktyki uzależnień pojawiało się coraz więcej głosów potępiających proponowanie przez producentów produktów imitujących piwo, wino a nawet wódki, wcześniej często postrzeganych jako zabawne i bezpieczne dla dzieci. W końcu nie zawierają nawet grama alkoholu! Ale...

Jako pierwsi z głosem rozsądku wystąpili reprezentanci środowiska terapeutów uzależnień. Podobnie było w przypadku oferowania plastikowych kieliszków-zabawek. W sukurs głosom ekspertów coraz częściej idzie inicjatywa ustawodawcza wprowadzając prawne narzędzia umożliwiające prowadzenie oddziaływań profilaktycznych od najmłodszych lat dzieci. I tak w niektórych krajach, np. na Litwie, sprzedaż i produkcja napojów imitujących alkohol od ponad roku jest zakazana.

Nie wystarczy bowiem zadekretować, że alkohol dziecko może pić wtedy, gdy skończy 18 lat. Jeśli chcemy, by w dorosłości w mądry sposób korzystało z alkoholu, istotny jest także znacznie subtelniejszy przekaz, m.in. dotyczący napojów, jakie serwujemy dziecku, jak i toastów. Ich wznoszenie jest obecne niemal w każdej kulturze.

Jeśli jesteśmy świadomymi konsumentami alkoholu, używającymi go w sposób postrzegany jako bezpieczny i adekwatny do norm kulturowych, warto do tych norm dopisać, by toastowanie nie odbywało się w obecności młodych, podatnych na bodźce, a jeszcze niedoświadczonych życiowo umysłów, zaś możliwość picia alkoholu nie powinna być kojarzona z bonusem za dorosłość. Picie alkoholu w wieku starszym jest mniej zagrażające niż w dzieciństwie i okresie dojrzewania, ale nadal może być niebezpieczne i szkodzi zdrowiu. A - wypada to powtórzyć - właśnie w tych wczesnych okresach kształtują się fundamenty pod nasze sposoby zachowania w dorosłości.

Dr Andrzej Silczuk - psychiatra, Członek Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego oraz Polskiego Towarzystwa Badań nad Uzależnieniami. Kieruje Zakładem  Profilaktyki i Leczenia Uzależnień w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Współpracował z warszawskim Ośrodkiem Interwencji Kryzysowej, Grupą Synapsis, zespołem terapeutycznym współtworzącym Ośrodek Zdrowia Psychicznego i Problemów Rodzinnych. Obecnie prowadzi praktykę prywatną w Centrum Psychiatrii i Psychoterapii Mała Łąka w Warszawie, oferując leczenie psychiatryczne. Współpracował z Polską Akademią Nauk, Polsko-Niemieckim Instytutem Terapii Uzależnień, Państwową Agencją Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, Krajowym Biurem Przeciwdziałania Narkomanii, Centrum Medycznym Kształcenia Podyplomowego.

Zobacz także:


www.zdrowie.pap.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy