Reklama

Migrena to nie fanaberia

Doświadczony migrenik zawsze ma przy sobie "ulubiony" lek przeciwbólowy. Sięga po niego, gdy tylko poczuje, że zbliża się atak. Jego nadejście może przepowiadać np. nagła zmiana nastroju, rozdrażnienie, przygnębienie, senność albo apetyt na coś słodkiego.
Co dziesiąty chory ma tzw. migrenę z aurą. To trwające od kilku do kilkudziesięciu minut wrażenia wzrokowe, np. widzenie mroczków, błysków, zaburzenia mowy lub czucia w kończynach bezpośrednio poprzedzające wystąpienie bólu. Błyskawiczna reakcja daje szansę na powstrzymanie ataku.

Odeprzeć atak

Gdy ból już się "rozkręci", trudniej go zatrzymać. Jest silny lub bardzo silny. Zwykle zaczyna się w skroni lub nad czołem. Tętni, rozpiera, promieniuje do gałki ocznej, powodując uczucie jej wysadzania. Może pojawić się o każdej porze dnia i nocy.

Reklama

Atakuje jedną połowę głowy, ale z czasem może rozlać się na całą. Nie ma rady, trzeba sięgnąć po kolejną tabletkę przeciwbólową, najlepiej zawierającą inną substancję czynną albo specjalistyczny lek przeciwmigrenowy. Tylko że nawet te leki (tryptany) nie są w stu procentach skuteczne. Przerywają ból migrenowy u 70 proc. chorych.

Co z pozostałymi? Jeśli leki nie pomagają, ulgę przynosi położenie się w ciemnym, cichym, wywietrzonym pokoju i przespanie ataku. Ale jeśli migrena dopada nas w pracy? Czasem ból jest tak straszny, że trzeba wezwać karetkę lub udać się na SOR. Osoby, które nigdy nie doświadczyły ataku migreny, tego nie rozumieją. Mówią: "Przecież każdego czasem boli głowa. Lepiej się czymś zająć, wtedy ból minie".

Innego zdania jest neurolog prof. dr hab. n. med. Adam Stępień, kierownik Kliniki Neurologii Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej, który na co dzień ma kontakt z chorymi na migrenę i doskonale zna ich problemy.

- W społeczeństwie migrena postrzegana jest jako choroba niegroźna, bo niezagrażająca życiu, ale to nie jest do końca prawda - uważa profesor. - Badania naukowe potwierdzają, że u chorych na migrenę z aurą ulega podwojeniu ryzyko zachorowania na udar niedokrwienny mózgu i aż trzykrotnie zwiększa się ryzyko wystąpienia depresji. Gdy objawy są bardzo nasilone i występują przez kilka dni w tygodniu, trudno mówić o normalnym funkcjonowaniu. Czasem napad migreny jest bardzo silny, a objawy przypominają do złudzenia te, jakie obserwujemy w krwotoku podpajęczynówkowym, który zagraża życiu. Chory nie jest w stanie chodzić, ma zaburzenia równowagi, słania się na nogach, wymiotuje. Nierzadko wymioty są tak intensywne, że szybko prowadzą do odwodnienia organizmu i chory wymaga podania kroplówki, a to jest możliwe tylko w warunkach szpitalnych. Często bólowi głowy towarzyszy nadwrażliwość na światło, zapachy, dźwięki, co powoduje, że przebywanie w zatłoczonych, głośnych pomieszczeniach staje się koszmarem - dodaje profesor.

Zwolnienie lekarskie na czas ataku uważa za jak najbardziej uzasadnione. Obliczono, że podczas migrenowego bólu głowy wydajność pracy obniża się nawet o połowę. To oznacza konieczność nadrabiania zaległości pomiędzy atakami. Ale nie zawsze jest to możliwe. Co zrobić, gdy jest się adwokatem, chirurgiem czy kontrolerem lotów?  W takiej pracy kiepska forma jest po prostu niedopuszczalna.

- Zdarza się, że pacjenci z powodu migreny zmieniają zawód - przyznaje prof. Stępień. - Zaczynają pracować na własny rachunek, by wreszcie nie tłumaczyć się wszystkim dookoła ze swojej niedyspozycji, zwalniać się i narażać na niezrozumienie i złośliwości ze strony współpracowników. W ten sposób firmy tracą doświadczonych specjalistów. Może udałoby się ich zatrzymać, gdyby pracodawca wykazał się zrozumieniem. Niestety, na razie to rzadkość.


- Nawet 80 proc. osób chorujących na migrenę twierdzi, że w miejscu pracy spotyka się z kompletnym brakiem zrozumienia i empatii. Zarówno ze strony szefów, jak i współpracowników - mówi Arkadiusz Pączka, koordynator kampanii "Razem pokonajmy migrenę zawodowo" prowadzonej przez Pracodawców RP.

Ten problem dotyczy szczególnie osób z migreną przewlekłą, które miewają kilka ataków w miesiącu i z ich powodu muszą brać 1-2-dniowe zwolnienia lekarskie albo urlopy. Wielu mówi wręcz o stygmatyzacji, blokowaniu awansu zawodowego czy wykluczaniu z udziału w prestiżowych projektach. Uwagi w rodzaju: "Przecież na ciebie nie można liczyć" są na porządku dziennym.

- Taki stosunek do pracownika z migreną dodatkowo pogarsza jego sytuację - przyznaje prof. Stępień. Stres jest jednym z czynników, które mogą prowokować ataki migreny i pogarszać ich przebieg. Cierpiący na migrenę mówią, że choroba odbiera im poczucie panowania nad własnym losem. W obawie przed kolejnym atakiem rezygnują z odpowiedzialnych zadań, a nawet wycofują się z życia towarzyskiego.

Być może to tłumaczy związek migreny ze zwiększonym ryzykiem depresji. Problem w tym, że rzadko który pracodawca traktuje poważnie zwolnienie lekarskie z powodu migreny. Nierzadko szefowie uznają, że widniejący na L4 kod, pod którym kryje się diagnoza "ból głowy", to wymówka od przyjścia do pracy.

- To bardzo krzywdzące - przyznaje Arkadiusz Pączka. - Celem kampanii jest uświadomienie pracodawcom i społeczeństwu, jak dużym problemem zdrowotnym jest migrena i że dotknięte nią osoby wymagają innego podejścia. Niektóre duże firmy już wprowadziły ułatwienia dla osób z migreną, np. elastyczny czas pracy, ciche stanowiska, możliwość odpracowania niedyspozycji zamiast brania zwolnień lekarskich.

Kampania ma za zadanie promować takie podejście wśród pracodawców, a także wiedzę o migrenie i możliwościach jej leczenia. Bo choć migrena jest nieuleczalna, to jednak dzięki odpowiedniej terapii można nad nią zapanować, ograniczając liczbę napadów i czas ich trwania.

Po pierwsze diagnoza

Polacy nadużywają terminu "migrena". Mylą ją z tzw. napięciowymi bólami głowy, które są następstwem niewłaściwej pozycji podczas pracy przy biurku czy nadmiernego stresu, wymagają więc innego leczenia. Osobę, która cierpi na nawracające bóle głowy, powinien zbadać neurolog. Żeby stwierdzić, czy ból głowy ma charakter migrenowy, zwykle wystarczają wywiad i rutynowe badanie neurologiczne.

W razie wątpliwości lekarz zleca tomografię komputerową lub rezonans magnetyczny głowy, badanie ciśnienia śródgałkowego i dna oka. Te badania wykluczają inne choroby, które mogą dawać podobne objawy, np. guz mózgu, tętniak, jaskra czy zapalenie tętnicy skroniowej. O zakresie badań dodatkowych powinien decydować neurolog i zaordynować odpowiednie leczenie, które potem chory może kontynuować pod okiem lekarza rodzinnego - uważa prof. Stępień.

Tymczasem w Polsce wielu chorych na migrenę nigdy nie było u neurologa. Leczą się na własną rękę, zażywając duże ilości leków przeciwbólowych dostępnych bez recepty. To błąd. Po pierwsze dlatego, że nie wszystkim pomagają, po drugie - mają wiele działań niepożądanych. Jeśli tego rodzaju środki nie przynoszą poprawy, trzeba sięgnąć po specjalistyczne leki przeciwmigrenowe. Problem w tym, że są one dostępne na receptę, a lekarze pierwszego kontaktu niezbyt chętnie je przepisują. Zamiast leczyć migrenę, wolą leczyć bóle głowy, omijając specjalistyczne leki przeciwmigrenowe. Dlaczego?

- Tryptany to bezpieczne leki i od dawna obecne na rynku. Ich działanie polega na obkurczeniu naczyń, dlatego mogą okazać się niebezpieczne dla osób z chorobą wieńcową - tłumaczy prof. Stępień. Zdarza się to jednak rzadko w grupie wiekowej 30-50 lat, do której zalicza się większość chorych na migrenę. Pacjenci z migreną przewlekłą, czyli tacy, którzy odczuwają ból głowy przez więcej niż 15 dni w miesiącu, powinni wypróbować leczenie profilaktyczne, do którego wykorzystuje się np. leki na nadciśnienie, przeciwdrgawkowe, przeciwdepresyjne.

Od roku na polskim rynku aptecznym jest dostępny lek blokujący białko CGRP, odpowiedzialne za inicjację ataku migrenowego, który redukuje liczbę ataków migreny nawet o połowę. Wygodny w użyciu, bo podaje się go raz w miesiącu w postaci zastrzyku. Niestety jest drogi i na razie nierefundowany. Zastrzyk kosztuje około 2 tys. złotych. W ograniczeniu liczby ataków migreny może pomóc także ostrzykiwanie skóry głowy toksyną botulinową (tego zabiegu też nie refunduje NFZ, jeden kosztuje ponad 2 tys. zł, a potrzeba 2-3). Efekt utrzymuje się przez kilka miesięcy. Potem kurację trzeba powtórzyć.

Niektóre poradnie leczenia bólu proponują pacjentom z migreną przewlekłą blokady nerwów, np. nerwu potylicznego, które łagodzą przebieg choroby. W zredukowaniu ataków migreny pomocna może być również terapia oparta na elektrostymulacji nerwu trójdzielnego przy użyciu specjalnej opaski, w którą wbudowane jest urządzenie generujące precyzyjne mikroimpulsy. Aby zapobiegać dolegliwościom, opaskę trzeba nosić codziennie przez 20 minut.

Neurolodzy podkreślają, że w walce z migreną istotny jest także uporządkowany tryb życia, unikanie czynników prowokujących napady i regularne odreagowywanie stresów poprzez relaks lub wysiłek fizyczny. Ponadto amerykańscy specjaliści zalecają migrenikom terapię TLC (Tender, Love, Care) opartą na dużej dawce czułości, miłości i opieki. Najlepiej, aby włączyli się w nią również członkowie rodziny, pracodawcy i współpracownicy osób cierpiących na migrenę.

Skąd się bierze migrena?

Prawdopodobnie predysponują do niej geny, a konkretnie wynikająca z nich niedostateczna elastyczność naczyń krwionośnych w obrębie głowy. Atak zaczyna się od pobudzenia nerwu trójdzielnego odpowiedzialnego za unerwienie dużej części twarzy, a także opon mózgowo-rdzeniowych i naczyń krwionośnych oplatających czaszkę. Pod wpływem impulsu nerwowego dochodzi do ich gwałtownego skurczu, a potem rozszerzenia naczyń mózgowych.

Nie prowokuj jej!

 Lista czynników, które mogą wywołać  atak migreny, jest długa. Należą do nich m.in.:

- emocje - takie jak stres, niepokój, złość. Napad często pojawia się wtedy, gdy mija długotrwałe napięcie, związane np. z wykonaniem ważnego projektu, po zdaniu egzaminu. 
- jedzenie - czekolada, sery dojrzewające, alkohol (szczególnie czerwone wino), wędzone ryby, kawa, herbata, orzeszki ziemne.
- głód - diety odchudzające, pominięcie posiłku.
- zmiany hormonalne - owulacja lub miesiączka. 
- nagła zmiana rytmu dnia - zbyt długi lub zbyt krótki sen, daleka podróż związana ze zmianą strefy czasowej.
- inne czynniki - kosmetyki, zapachy, jazda pociągiem.

Katarzyna Koper

PANI 11/2019

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy