Reklama

Łapy, które leczą

Mruczenie kota wzmacnia kości i zapobiega osteoporozie. Regularne spacery z psem pomagają obniżyć poziom cholesterolu. A podglądanie złotych rybek poprawia apetyt. Zwierzęta domowe to nie tylko nasi przyjaciele, ale i terapeuci.

Piszę ten tekst, leżąc na brzuchu. To jedyna możliwa pozycja. Po upadku z konia mam pęknięte kości miednicy i zanim zacznę chodzić, upłynie kilka tygodni. Na szczęście przy prawym boku wyciągnął się Ryszard, a przy lewym Konstancja. Moje koty. Leżą i mruczą. Zmierzono, że w ten sposób produkują wibracje o częstotliwości między 25 a 125 Hz. A takie drgania przyspieszają regenerację kości, ścięgien, więzadeł i mięśni. Zwiększają też gęstość tkanek i poprawiają ruchomość stawów.

"Mruczenie jest najprawdopodobniej kocim sposobem na samoleczenie", uważa autor pionierskich badań w tym zakresie, prof. weterynarii Leslie A. Lyons z Uniwersytetu Kalifornijskiego. Rzeczywiście, te zwierzęta rzadko mają artretyzm, nie zdarzają się im skręcenia czy zwichnięcia stawów. Nawet w podeszłym wieku zachowują niezwykłą sprawność. Kocie wibracje działają też przeciwbólowo. Podobne drgania o niskich częstotliwościach wykorzystuje się w medycynie sportowej. Żeby wzmocnić mięśnie i zapobiegać ich skurczom, lekarze zalecają wyczynowcom ćwiczenia na specjalnych platformach wibrujących (typu Power Plate) lub z hantlami wytwarzającymi drgania.

Reklama

Jeszcze jeden argument na korzyść kota? Dziesięcioletnie badania przeprowadzone w Stroke Center na uniwersytecie w Minnesocie pokazały, że wśród właścicieli mruczków odnotowano o 40 proc. mniej zawałów serca. Przypadek? Nie. Autor analizy i specjalista od zwierzęcych zachowań Steven Dale przypuszcza, że to również wpływ kocich wibracji. Zwierzęta mruczą w różnych sytuacjach: kiedy są zadowolone, żeby porozumiewać się ze swoimi młodymi, ale także gdy się boją np. podczas wizyty u weterynarza. Prawdopodobnie jest to ich mechanizm uspokajający, który w podobny sposób działa na ludzi. Boli cię brzuch? Kot może też pełnić rolę naturalnego termofora. Temperatura jego ciała jest wyższa niż człowieka (wynosi 38-39 stopni). Dlatego kiedy ciepłe zwierzę leży ci na kolanach, rozluźniają się mięśnie i zmniejszają dolegliwości.

Na psa urok

Mogłoby się wydawać, że to kot będzie najlepszym towarzyszem dla starszych osób. Jednak zwłaszcza te samotne odniosą więcej korzyści z przyjaźni z psem. Zwierzę mobilizuje nas do większej aktywności ruchowej - a przynajmniej do codziennego spaceru. Badania wskazują, że nawet w podeszłym wieku właściciele psów są sprawniejsi fizycznie niż ich rówieśnicy, którzy czworonogów nie mają. Ale spacer z psem to nie tylko trening kondycyjny. Również okazja do zawierania nowych znajomości. Właściciele psów łatwiej nawiązują kontakty i mają więcej przyjaciół niż np. hodowcy kotów. Jakie to ma znaczenie dla zdrowia? Istotne! Kontakty towarzyskie m.in. poprawiają pracę mózgu i zwiększają odporność organizmu. I to lepiej niż suplementy diety. A badania wykazały, że samotne osoby chorują częściej - dwukrotnie wzrasta u nich ryzyko powstania wrzodów żołądka, a trzykrotnie - śmierci z powodu zawału serca. Dr Deborah Wells z Uniwersytetu Queen’s w Belfaście zaobserwowała, że właściciele czworonogów mają niższe ciśnienie i poziom cholesterolu we krwi. Prawdopodobnie to efekt "wymuszonej" aktywności fizycznej i łagodzącej stres obecności zwierzęcia.

To wszystko naturalne "właściwości" psów. Ale potrafią jeszcze więcej, jeśli poddać je odpowiedniej tresurze. Przykładowo: mogą z kilkunastominutowym wyprzedzeniem wyczuć zbliżające się omdlenie u osoby, która cierpi na nagłe utraty przytomności (występują m.in. w zaburzeniach neurologicznych i kardiologicznych). Pozwala to właścicielowi odpowiednio się przygotować, np. położyć na łóżku i uniknąć omdlenia lub przynajmniej urazu grożącego podczas upadku. W Polsce psich terapeutów i ratowników przygotowują m.in. fundacje DogIQ, Dogtor, Psi Ratownicy.

Czworonogi szkoli się również dla osób cierpiących na parkinsona. Chorzy doświadczają czasem tzw. zamrożenia. Na czym ono polega? Stopy na kilka, kilkanaście sekund mimowolnie "przyklejają się" do podłogi, podczas gdy reszta ciała automatycznie porusza się dalej. Nieuchronnie kończy się to upadkiem. Chyba że w pobliżu czuwa odpowiednio wytresowany asystent. Wystarczy, by dotknął łapą nogi chorego i ten od razu zaczyna się normalnie poruszać. Mechanizm tego działania nie jest znany, ale potwierdzono go w wielu obserwacjach. Superczuły węch psa pomaga także cukrzykom. Jak? Zwierzęta potrafi ą wyczuć po subtelnej zmianie zapachu niebezpieczne obniżenie poziomu glukozy we krwi u osoby cierpiącej na cukrzycę. Badania prowadzone na Uniwersytecie Queen’s w Belfaście i Uniwersytecie Lincoln w Anglii pokazują, że co trzeci pies mieszkający z cukrzykiem, nawet nieszkolony, szczeka zaniepokojony zmianą zapachu ciała właściciela, którą kojarzy z jego nietypowym zachowaniem. Działająca w Kalifornii organizacja D4D (Dogs for Diabetics) tresuje psy, wzmacniając u nich tę naturalną umiejętność. Xolo, bezwłose psy meksykańskie, są specjalnie trenowane, by przynosić ulgę cierpiącym na fibromialgię (bóle stawów i mięśni) i inne przewlekłe stany zapalne, którym towarzyszą dolegliwości ustępujące pod wpływem ciepła. Widząc cierpienie właściciela, przytulają się do obolałego miejsca.

Doktor Hau

Od kilkudziesięciu lat dogoterapia jest stosowana w rehabilitacji dzieci z ADHD, porażeniem mózgowym czy autyzmem. Obecność psów na szpitalnych oddziałach pediatrycznych sprawia, że najmłodsi pacjenci szybciej wracają do zdrowia i lepiej znoszą bolesne zabiegi. Również w Polsce czworonogi coraz częściej pojawiają się w szpitalach dziecięcych, zwłaszcza na oddziałach onkologii, neurochirurgii, neurologii i ortopedii. Okazuje się, że zwierzęta te mogą nawet pomagać w wykrywaniu chorób. Top klasa wśród psich diagnostów to psy, które zostały nauczone wyczuwania wczesnego stadium nowotworów, np.: raka prostaty (szkoli się je w odróżnianiu węchem próbek moczu osób zdrowych i chorych), płuc (u chorego zmienia się wtedy woń oddechu) i czerniaka (wytresowane zwierzę jest w stanie wywąchać nowotwór po zapachu skóry).

George, szary sznaucer "zatrudniony" przez dr. Armanda Cognetta, amerykańskiego dermatologa z Tallahassee na Florydzie, wykrywa tę chorobę w stadium niedostrzegalnym gołym okiem dla dermatologów. W Polsce podobne badania prowadzi m.in. prof. Tadeusz Jezierski z Instytutu Genetyki i Hodowli Zwierząt PAN. Uczy on czworonogi wykrywania markerów zapachowych raka płuca i piersi. Zwierzęta wskazują poprawne rozpoznanie nawet w 90 proc. przypadków.

Kici, kici, a psik!

Marzysz o czworonożnym przyjacielu, ale jesteś alergiczką? Hodowcy namawiają, by kupować koty i psy specjalnych ras: bezwłose albo o "nieuczulającym" futrze. Tymczasem czynnikiem najczęściej alergizującyn nie jest sierść, tylko białkowa wydzielina znajdująca się w ślinie oraz wydzielina gruczołów łojowych. Nie ma prostej zależności, że np. im krótsza sierść, tym mniej uczulające zwierzę. Alergię wywoływać mogą nawet bezwłose rasy. Owszem, jedne zwierzęta produkują więcej, a inne nieco mniej uczulającego białka, ale nie zależy to wcale od tego, czy i jakie mają futro. Jeśli rozważasz zakup zwierzaka, najlepiej wybierz się do hodowli i sprawdź, jak dana rasa na ciebie działa.

Za stosunkowo bezpieczne dla alergików uważa się koty rasy Devon, bezwłose sfinksy i rosyjskie niebieskie. Psy ras: kerry blue terrier, irlandzki spaniel wodny, grzywacz chiński, portugalski pies wodny, nagie psy meksykańskie. Jedyne zwierzęta, które naprawdę nie uczulają, to jaszczurki, węże i żółwie. Rybki wprawdzie też nie wywołują podobnych dolegliwości, za to silnie alergizujące są niektóre rodzaje suchej karmy, np. suszone dafnie. Jeśli masz już zwierzę, które cię uczula, jedyne wyjście to znalezienie mu nowego domu, przynajmniej na jakiś czas. W przeciwnym wypadku objawy zaczną się nasilać i mogą nawet doprowadzić do rozwoju astmy. Naturalnie, można - a nawet trzeba - poddać się zabiegom odczulania. Jednak zajmuje ono od kilku do kilkunastu miesięcy.

Co ciekawe, psy i koty mogą też chronić przed alergiami. Badania dr. Dennisa Ownby'ego z wydziału alergii i odporności Kolegium Medycznego w Georgii opublikowane w piśmie "Journal of the American Medical Association", dowodzą, że jeśli dziecko przez pierwsze lata życia wychowuje się z psem lub kotem, ma znacznie większe szanse na to, żeby nie być alergikiem (chyba że jeden lub oboje rodziców cierpią na uczulenia, co zwiększa predyspozycje dziecka nawet o 80 proc.). "Zapobiegawcze" działanie ma już jeden zwierzak, ale otrzymuje się najlepsze wyniki, jeśli w domu jest ich przynajmniej para - pies i kot, dwa koty lub dwa psy.

Jak działa taka profilaktyka? Naukowcy nie są zgodni co do mechanizmu. Niektórzy sugerują, że na kurzu w domach, w których są zwierzęta, rozwija się inna flora bakteryjna niż tam, gdzie mieszkają tylko ludzie. Drobnoustroje dostają się do przewodu pokarmowego, wywołują odpowiedź immunologiczną organizmu i wzmacniają jego odporność. Obecność kota zmniejsza ryzyko wystąpienia alergii u dziecka aż o połowę. Wpływ kontaktów z psem jest nieco bardziej skomplikowany. Stwierdzono, że to zwierzę chroni przed alergią równie skutecznie jak kot, ale... tylko chłopców. Dlaczego? Autorzy badań, naukowcy ze szpitala Henry'ego Forda w Detroit, jeszcze nie znają odpowiedzi.

Życzenie złotej rybki

Ten, kto nie ma czasu na codzienne spacery, często wyjeżdża i jest zapracowany, niech lepiej sprawi sobie akwarium. Ocean w skali mikro działa uspokajająco. Lekarze zalecają też ustawienie akwarium w miejscu, gdzie spożywają posiłki starsze osoby, zwłaszcza te cierpiące na alzheimera. Ten zespół otępienia starczego wiąże się m.in. z zaburzeniami apetytu i skłonnością do agresywnych zachowań. Badania przeprowadzone na Uniwersytecie Purdue w stanie Indiana wykazały: widok rybek sprawiał, że pacjenci zaczynali lepiej jeść i przybierali na wadze. W innych testach zarówno zestresowani dorośli, jak i dzieci cierpiące na nadpobudliwość ruchową (ADHD) na pojawienie się akwarium reagowali uspokojeniem i obniżeniem ciśnienia. Ba! Nawet pacjenci gabinetów dentystycznych łatwiej znosili zabiegi i wystarczała im mniejsza dawka środka znieczulającego, kiedy mogli przyglądać się rybkom. Żebyśmy mogli odnieść zdrowotne korzyści, specjaliści zalecają nam patrzenie na akwarium z rybkami przez 10-15 minut dziennie. Prawdopodobnie pobudza to wydzielanie serotoniny w mózgu, a w efekcie zwiększa produkcję endorfin, które obniżają ciśnienie, zmniejszają niepokój i nadpobudliwość.

Niekłopotliwe w obsłudze są również żółwie. Zapytacie, co za pożytek z wolno poruszającego się gada? Może dostarczyć motywacji palaczom, którzy chcą zerwać z nałogiem. Badania wykazały, że są bardziej skłonni do rzucenia papierosów, kiedy dowiadują się, że nałóg szkodzi również ich pupilom. A najwrażliwsze na dym tytoniowy są właśnie żółwie - chorują na nowotwory płuc!

Końskie zdrowie

Czy konia ktokolwiek - poza Fizią Pończoszanką, która zwykła trzymać go w kuchni i ewentualnie wyprowadzać na werandę - mógłby nazwać zwierzęciem domowym? Okazuje się, że jak najbardziej. Od kilkunastu lat w USA i Kanadzie na potrzeby niepełnosprawnych szkoli się kucyki najmniejszych ras. Są wielkości sporego psa, ale dużo silniejsze (pomagają wstać osobie upośledzonej ruchowo, można się na nich oprzeć). Sprawdzają się też jako przewodnicy niewidomych. Mają niezwykle czuły wzrok również w ciemnościach. Ich kąt widzenia jest bliski 360 stopni - bez trudu dostrzegają to, co się dzieje za ich plecami. W dodatku kucyki osiągają nawet wiek 50 lat. Mogą więc towarzyszyć człowiekowi niemal przez całe życie. A właścicieli psów co kilkanaście lat dotyka trauma pożegnania z przyjacielem. Wyszkolone koniki, podobnie jak psy, umieją korzystać z komunikacji miejskiej, wiedzą, jak zachować się w samochodzie, potrafią podawać przeróżne przedmioty.

A konie "pełnowymiarowe"? Hipoterapia potrafi zdziałać wiele w rehabilitacji osób z porażeniem mózgowym. Także zdrowym osobom jazda na koniu może przynieść wiele korzyści: poprawia koordynację ruchów, napięcie mięśni, równowagę i refleks. Trzeba jednak pamiętać, że to duże zwierzę jest wyjątkowo płochliwe i nieprzewidywalne. Często widzi niebezpieczeństwo tam, gdzie go nie ma. Tydzień temu mój koń próbował uratować nas przed "atakiem" kobiety z koszykiem. Nie zdążyłam przeciwstawić się jego spontanicznej akcji ratunkowej. Teraz leżę z nadłamanymi kośćmi, czekając, aż moje koty je naprawią.

Irena Cieślińska

-----------

Autorka ma dwa psy, dwa koty, miniświnkę, owce, żółwie, żaby i patyczaki. Hodowała legwany, wiewiórki, króliki i świnki morskie.



Twój Styl
Dowiedz się więcej na temat: alergia | zwierzęta | kot | pies | zwierzęta domowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy