Reklama

Gdy jedzenie szkodzi

Lekarze ordynują na alergię leki łagodzące dokuczliwe objawy uczulenia, a tymczasem warto zacząć od zmiany diety. Z dietetykiem Bożeną Kropką rozmawia Katarzyna Koper.

Mamy pełnię sezonu pylenia traw, bylicy, pokrzywy. To także ciężki czas dla uczulonych na pleśnie. Czy możemy sobie pomóc w jakiś inny sposób, niż tylko zażywając leki przeciwalergiczne?

Bożena Kropka: - Warto ograniczyć spożycie produktów, które zawierają histaminę lub stymulują jej wytwarzanie przez organizm. To substancja organiczna (amina biogenna), która pełni funkcję mediatora procesów zapalnych i alergicznych. Kontakt z alergenem powoduje jej uwolnienie z komórek tucznych, co skutkuje podrażnieniem błon śluzowych nosa, oskrzeli, płuc, oczu, skóry, ale i jelit. Im więcej jej w organizmie, tym silniejsze objawy reakcji alergicznej. Dlatego alergicy powinni unikać pokarmów, które są źródłem histaminy. To pomidory, ketchup, sery twarde, białko jaja kurzego, kakao i czekolada, konserwy rybne, czerwone wino, ostra papryka, curry, anyż, cynamon, gałka muszkatołowa. Oprócz nich dobrze jest ograniczyć spożycie produktów zwiększających wydzielanie histaminy przez komórki tuczne, m.in.: truskawek, skorupiaków, cytrusów i kiwi.

Reklama

Trzeba wyeliminować je na stałe czy tylko w okresie pylenia roślin, na które jesteśmy uczuleni?

- W czasie występowania nasilonych objawów alergii lepiej zupełnie wyeliminować te potrawy z diety. Osoby uczulone na alergeny całoroczne, np. kurz, powinny w ogóle zrezygnować z ich jedzenia. Z jadłospisu trzeba także wykreślić pokarmy zawierające konserwanty, sztuczne barwniki i ulepszacze, czyli przejść na dietę złożoną z produktów naturalnych, wolnych od tych dodatków. To dotyczy nie tylko alergii wziewnej, ale też skórnych reakcji alergicznych, atopowego zapalenia skóry i wszelkich sytuacji, kiedy podejrzewamy, że przyczyną złego samopoczucia jest uczulenie na jakiś pokarm. Zresztą wiele osób uczulonych na alergeny wziewne w czasie pylenia roślin odczuwa dolegliwości ze strony układu pokarmowego, takie jak zgaga, i instynktownie zmienia dietę. Są one związane z tzw. alergiami krzyżowymi.

Co mają wspólnego pyłki traw ze zgagą? 

- Otóż alergeny wziewne działają nie tylko miejscowo na błonę śluzową oczu czy nosa. Dostają się także do przewodu pokarmowego, który na całej długości jest wyściełany błoną śluzową. I niestety powodują stan zapalny tak samo jak w przypadku tamtych miejsc. Mogą być przyczyną dolegliwości żołądkowych, biegunek, kruczenia w brzuchu. Dieta bogata w histaminę lub produkty stymulujące jej wydzielanie nasila te objawy i wzmaga proces zapalny w jelitach.

Czy dieta antyhistaminowa może zastąpić leki przeciwalergiczne?

- Niektórzy pacjenci dzięki niej nie muszą stosować tego typu farmakoterapii. U innych dieta tylko łagodzi objawy i pozwala zmniejszyć ilość leków lub ich dawki. Gra jest warta świeczki, bo pamiętajmy, że leki przeciwhistaminowe nie leczą alergii, a jedynie tłumią jej objawy. Nie wystarczy jednak wykluczyć produktów bogatych w histaminę i nasilających jej wydzielanie przez komórki tuczne, trzeba jeszcze wziąć pod uwagę pokarmy, które mogą wywoływać krzyżowe reakcje alergiczne.

Co to dokładnie znaczy?

- Chodzi o to, że różne alergeny pod względem genetycznym bywają do siebie bardzo podobne, np. brzoza i jabłko, seler, pietruszka i pomidor. Dlatego osoby uczulone na pyłki brzozy nie mogą jeść w okresie pylenia tych produktów albo przynajmniej muszą je ograniczyć. Powinny zrezygnować też z innych pestkowców, jak: gruszki, morele, czereśnie czy wiśnie. Po ich zjedzeniu uczuleni na pyłki brzozy, szczególnie w okresie jej pylenia, mogą odczuwać mrowienie, swędzenie czy szczypanie języka albo całej jamy ustnej. Natomiast osoby nietolerujące lateksu (kauczuku) powinny unikać jedzenia bananów, ale też kiwi, mango, papai i melona. Jeśli pacjent jest uczulony na kilka alergenów, które krzyżują się z innymi, musi wyeliminować z diety mnóstwo rzeczy. Chyba że zastosuje tzw. dietę rotacyjną.

Na czym ona polega?

- Istotą jest podawanie co 72 godziny alergenu, który krzyżuje się z tym, na który jesteśmy uczuleni. Pacjent dostaje ode mnie dokładną rozpiskę, co i kiedy może zjeść. Sama dieta rotacyjna jednak nie wystarczy, należy jednocześnie zastosować zalecenia mojego programu "Sześć kroków wyjścia z alergii".

Jak powstał ten program?

- Aby alergik odczuł poprawę, trzeba zadbać o jego odporność, a coraz więcej prac naukowych potwierdza, że kluczem do tego jest regeneracja jelit. Pod koniec 2009 roku pracowałam z pacjentami onkologicznymi, u których na skutek chemio i radioterapii ujawniły się rozmaite nietolerancje pokarmowe. Borykali się oni z problemami trawiennymi, anemią. Było dla mnie jasne, że ich jelita wymagają regeneracji. Przetrząsałam literaturę naukową, by im pomóc, aż wreszcie natknęłam się na zalecenia prof. Jerzego Sochy, gastroenterologa z Centrum Zdrowia Dziecka, który w jednej ze swoich prac napisał, że u osób ze zniszczonymi jelitami pomaga wprowadzenie minimum na trzy miesiące diety bez glutenu, mleka i cukru oraz niskohistaminowej. Efekty były zaskakująco dobre. Moi pacjenci pozbyli się uciążliwych dolegliwości trawiennych. Wówczas wpadłam na pomysł, że ta dieta może pomóc także alergikom.

Czy to prawda, że zachętą do jej propagowania był fakt, że najpierw pomogła pani córce?

- Lekarze zdiagnozowali u niej atopowe zapalenie skóry, ale niestety proponowane przez nich terapie nie działały. Zaczęłam na własną rękę robić jej badania. Okazało się, że ma celiakię. Wykluczyłam z jej diety gluten, mleko oraz cukier i szybko zauważyłam poprawę. Po kilku tygodniach znowu przyszło pogorszenie. Metodą prób i błędów odkryłam, że winowajcą jest kwasek cytrynowy, który znalazłam na długiej liście składników chleba bezglutenowego. Od tamtej pory nie kupuję gotowych produktów bezglutenowych ze względu na dodatki, po które sięgają producenci, aby uzyskać akceptowalny dla nas smak czy strukturę produktu. Zwykły pszenny chleb zawdzięcza swój smak i sprężystość właśnie glutenowi. Uzyskanie takiego pieczywa z mąki bezglutenowej jest niemożliwe, dlatego stosuje się mnóstwo dodatków chemicznych w postaci konserwantów, barwników, stabilizatorów, emulgatorów, które często są przyczyną reakcji pseudoalergicznych.

Jaki jest mechanizm odbudowy kosmków jelitowych w zalecanej przez panią diecie?

- Kosmki jelitowe są wielkości ok. 1 mm i mają kształt palca. Na ich szczycie znajduje się rąbek szczoteczkowy odpowiedzialny za produkcję enzymów. Antybiotyki i inne leki, sztuczne dodatki do żywności oraz wirusy (na przykład odpowiedzialne za popularne jelitówki) uszkadzają go i upośledzają wytwarzanie enzymów. Dieta bez glutenu, mleka i cukru, trwająca co najmniej sześć tygodni, sprzyja ich regeneracji. Wielu lekarzy uważa, że grozi ona niedoborami żywieniowymi, a wskazaniem do wykluczenia glutenu jest wyłącznie celiakia. 

Jakie ma pani argumenty za tym, że gluten szkodzi? 

- Przecież nasi przodkowie od pokoleń jadali pszenicę. Jest coraz większa grupa lekarzy, którzy przekonali się do tej diety i widzą, że pomaga ich pacjentom. Przybywa także badań potwierdzających szkodliwe działanie glutenu. Przede wszystkim człowiek nie wytwarza swoistego enzymu odpowiedzialnego za jego trawienie. Zajmują się tym peptydazy, czyli enzymy odpowiadające za trawienie białka, które jednak nie dają rady strawić takiej ilości glutenu, jakiej dostarcza współczesna dieta. Być może nasi przodkowie nie mieli z tym problemu, ale pszenica, którą jadali, była zupełnie inna niż ta, którą uprawia się obecnie, bo miała w sobie nawet o połowę mniej glutenu. To przemysł spożywczy naciska na rolników, by uprawiali wysokoglutenowe odmiany zbóż, z których daje się wypiekać pulchne kajzerki i bagietki czy zrobić makarony o odpowiedniej strukturze. Niestety, nasze organizmy nie zdążyły się przystosować do trawienia tak dużej ilości glutenu. 

- Dlatego bardzo wielu amatorów pszennego pieczywa odczuwa dolegliwości trzewne, takie jak wzdęcia, biegunki, zgaga, ale nie wiąże tego z nietolerancją glutenu. Tymczasem jeśli nie zostanie strawiony, uszkadza śluzówkę jelit i może być odpowiedzialny za uruchomienie reakcji autoimmunologicznych, czyli chorobę Hashimoto. Nasi przodkowie mieli całkiem inną florę bakteryjną przewodu pokarmowego niż my. Jadali na co dzień kiszonki bogate w naturalne probiotyki i nie brali antybiotyków, które z jednej strony pomagają nam odzyskać zdrowie, ale z drugiej - sieją spustoszenie w jelitach. Flora bakteryjna wielu moich pacjentów jest zrujnowana przez leki i zanieczyszczenia środowiskowe, nadmiar cukru i stres. Mają oni "wyczerpane" nadnercza, nienadążające z produkcją kortyzolu, czyli hormonu stresu, który ma działanie przeciwzapalne. A przecież prawidłowa flora bakteryjna wytwarza szereg enzymów potrzebnych do trawienia.

Jak w takim razie odbudować przetrzebioną florę bakteryjną? Wystarczą apteczne probiotyki?

- Niestety, nie wszystkie preparaty probiotyczne są wartościowe. Dlatego powinniśmy sięgać po te sprawdzone, polecone przez lekarza lub dietetyka. Aby bakterie probiotyczne mogły skolonizować nasz przewód pokarmowy, musimy zapewnić im odpowiednie warunki bytowe. Przede wszystkim jelito powinno być zdrowe, więc kurację probiotykami warto połączyć z dietą regenerującą jelita, czyli bez glutenu, mleka i cukru. Należy unikać chemicznych dodatków do żywności i skupić się na produktach naturalnych. Niestety, nie wszystkim to wystarcza. Wówczas pozostaje przeszczep flory bakteryjnej od zdrowego dawcy. 

Nie od dziś wiadomo, że nadmiar cukru nie sprzyja zdrowiu. Pani wspomniała, że szkodzi też jelitom. W jaki sposób?

- Sprzyja namnażaniu niekorzystnie działających na zdrowie grzybów, co z kolei zaburza procesy trawienne. Ponadto nadmiar cukrów prostych, które powodują gwałtowny wzrost stężenia glukozy we krwi, a następnie gwałtowne jego obniżenie, wpływa bardzo niekorzystnie na metabolizm, ale też zaburza funkcjonowanie układu nerwowego. To nie przypadek, że osoby często sięgające po słodycze są impulsywne i nadpobudliwe, mają problemy z koncentracją i gorzej przyswajają wiedzę.

A co złego jest w mleku? 

- Większość dietetyków uważa, że to ciągle najbardziej wartościowe źródło wapnia. Z mlekiem jest podobnie jak z glutenem. Mnóstwo osób ma nietolerancję na laktozę, czyli cukier mleczny. Ponadto białko mleka krowiego należy do wielkiej ósemki najczęściej uczulających alergenów. Zarówno nietolerancja laktozy, jak i uczulenie na białko mleka krowiego objawia się złym samopoczuciem po wypiciu mleka lub zjedzeniu produktów mlecznych. Pojawiają się wzdęcia, bóle brzucha, słychać przelewanie się treści w jelitach. Nierzadko występuje też zgaga, bo choć mleko teoretycznie jest produktem zasadotwórczym, więc powinno zobojętniać kwasy żołądkowe, to rozluźnia dolny zwieracz przełyku i sprzyja cofaniu się kwaśnej treści pokarmowej w górę przewodu pokarmowego.

Jak w takim razie pokryć zapotrzebowanie organizmu na wapń?

- Mleko jest faktycznie dobrym źródłem wapnia, ale cóż nam z niego, skoro zdegenerowana śluzówka jelit nie jest go w stanie przyswoić? Jeśli zadbamy o poprawę kondycji jelit, poprawi się przyswajanie wapnia i niezbędnej do jego wchłaniania witaminy D, a wówczas wystarczą roślinne źródła tego pierwiastka, takie jak np. produkty strączkowe czy rośliny zielone, pestki. Warto sprawdzić, czy organizm toleruje zakwaszone produkty mleczne, które mają w sobie znacznie mniej laktozy niż słodkie mleko.

Jeśli wyeliminujemy z diety gluten, mleko i cukier, to niewiele nam zostanie. Co jedzą pani pacjenci?

- Wbrew pozorom wcale nie głodują. Na śniadanie czy kolację można zjeść kaszę jaglaną lub ryż naturalny z warzywami albo warzywami i mięsem. Można zrobić sobie bezglutenowe naleśniki, placki gryczane z owocami lub kanapki z domowego chleba bezglutenowego z pastą strączkową czy mięsną. Inną opcją jest jajecznica lub omlet z dodatkiem mąki kukurydzianej z warzywami. Przygotowując bezglutenowy obiad, unikamy panierek, mięso raczej dusimy, pieczemy lub gotujemy na parze. Serwujemy obowiązkowo z dużą ilością warzyw duszonych lub w postaci surówki. Podajemy ziemniaki, kaszę gryczaną, jaglaną, amarantus lub quinoę.

A przekąski?

- Mogą to być owoce, warzywa, nasiona, orzechy albo kanapkiz bezglutenowego chleba. Bez glutenu, mleka i cukru da się przygotować nawet deser, np. ciasteczka ryżowe, amarantusowe, domowe kisiele, musy owocowe. Pacjent, który dowiaduje się, że musi zrezygnować z gotowego pieczywa, makaronów, słodyczy, sosów, pasztetów czy wędlin i przestawić się na domowe jedzenie, wpada w panikę, bo uważa, że nie da rady. Specjalnie z myślą o tych osobach w mojej poprzedniej książce "Pokonaj alergię" umieściłam 250 przepisów na potrawy bezglutenu, mleka i cukru. Organizuję też dla nich warsztaty kulinarne, podczas których uczę, jak szybko i sprawnie przygotować zdrowe potrawy. Na tej diecie można normalnie żyć, choć na początku wydaje się to niewykonalne. Trzeba tylko wiedzieć, co czym zastąpić. 


7/2016 PANI

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy