Reklama

Bakterie dyktują nastrój

Prawie każdy z nas przekonał się, że stres może wywołać biegunkę lub ból brzucha. Ale ten układ działa także w drugą stronę! O tym, jak zdrowie jelit wpływa na nastrój, z prof. Ewą Stachowską rozmawia Katarzyna Koper.

Co łączy ze sobą tak odległe organy jak jelita i mózg?

Prof. Ewa Stachowska: - Jelita są oplecione gęstą siecią komórek nerwowych, które komunikują się z mózgiem za pośrednictwem nerwu błędnego. Ta komunikacja jest bardzo ożywiona, przy czym aż 90 proc. sygnałów płynie z jelit do mózgu, a tylko 10 proc. w drugą stronę. O neuronach znajdujących się w układzie pokarmowym mówimy często, że to nasz drugi mózg albo mózg trzewny. Już wiele lat temu zauważono, że znaczna część pacjentów z chorobami psychicznymi cierpi także na rozmaite dolegliwości związane z trawieniem, w tym choroby zapalne jelit, zespół jelita drażliwego, ale nie rozumiano, co łączy te dwie kwestie. Badania przeprowadzone w ostatnich latach pokazują, że czynnikiem tym jest flora jelitowa.

Reklama

W jaki sposób bakterie żyjące w jelicie oddziałują na funkcjonowanie naszego mózgu?

- Bardzo aktywnie uczestniczą w trawieniu, syntetyzują witaminy z grupy B, witaminę K oraz krótkołańcuchowe kwasy tłuszczowe, które mają działanie antynowotworowe i immunomodulujące (wzmacniające odporność). Uczestniczą również w metabolizowaniu aminokwasów, z których powstają neurotransmitery, czyli peptydy przenoszące sygnały pomiędzy komórkami nerwowymi. Niektóre z nich, na przykład tworzące się z tryptofanu serotonina i melatonina, wpływają na funkcjonowanie mózgu. Jeśli flora jelitowa jest prawidłowa, to wszystko przebiega w porządku, ale gdy zostaje zaburzona, to metabolizm aminokwasów również ulega zakłóceniu. Wytwarza się za mało tryptofanu, który musi być z jelit transportowany do mózgu, aby tam mógł być przetworzony na serotoninę.

- Serotonina, potocznie zwana hormonem szczęścia, oddziałuje na nasze samopoczucie, działa przeciwdepresyjnie, rozluźniająco, uśmierza ból i pobudza libido. Jej niedobór może skutkować pojawieniem się drażliwości, depresji, stanów lękowych. Natomiast deficyt melatoniny, drugiego neurotransmitera powstającego z tryptofanu, powoduje rozstrojenie zegara biologicznego i może wywoływać zaburzenia snu. Jednak serotonina powstaje także w jelitach, gdzie jest niezbędna do regulacji perystaltyki i odczuwania bólu. Skutkiem naruszenia flory bakteryjnej bywa nie tylko deficyt tryptofanu i serotoniny oraz melatoniny, ale też powstawanie szkodliwych metabolitów tryptofanu, a także białek, na przykład kazeiny czy glutenu, które mają budowę podobną do morfiny. One również wpływają na nastrój, mogą powodować choćby drażliwość czy nadmierne pobudzenie.

Co w takim razie decyduje o składzie flory jelitowej?

- Szeroko rozumiany styl życia, i to już od momentu porodu. Prawdopodobnie w życiu płodowym jelita są jałowe, co znaczy, że nie ma w nich żadnych bakterii. Zostają zasiedlone dopiero w momencie porodu. Dziecko, przeciskając się przez kanał rodny, jest kolonizowane przez florę bakteryjną matki. Niestety, w przypadku cesarskiego cięcia jelita noworodka zostają skolonizowane przez bakterie obecne na sali operacyjnej. Teoretycznie nie powinno ich tam być, ale w rzeczywistości są, i to szczepy szpitalne, oporne na działanie wielu antybiotyków, które nie mają nic wspólnego z fizjologiczną florą jelitową.

- Badania potwierdzają, że dzieci urodzone w wyniku cesarskiego cięcia częściej są alergikami i chorują na choroby autoimmunologiczne, takie jak: astma, AZS (atopowe zapalenie skóry) czy RZS (reumatoidalne zapalenie stawów). Aby zapobiec kolonizacji bakteriami szpitalnymi, w wielu szpitalach w Stanach Zjednoczonych, a także niektórych w Polsce, noworodka wyjętego z macicy przed położeniem na brzuchu matki smaruje się wydzieliną z jej pochwy. Bardzo ważne jest też karmienie piersią, nie tylko ze względu na optymalny skład odżywczy mleka matki, ale i na obecność bakterii. Okazuje się, że ich skład w mleku matki zmienia się wraz z dojrzewaniem układu immunologicznego dziecka. Około trzeciego roku życia mikrobiom, czyli trzon flory jelitowej człowieka, zostaje już ukształtowany. W kolejnych latach ulega on oczywiście pewnym modyfikacjom związanym z wiekiem, chorobami, zażywaniem leków oraz dietą.

A co takiego może zaszkodzić "dobrym" bakteriom?

- Najbardziej szkodzi im niewłaściwa dieta, bogata w produkty przetworzone, uboga w warzywa i owoce. Jest w niej bowiem dużo cukrów prostych i problematycznych dla bakterii jelitowych substancji, takich jak barwniki, konserwanty, emulgatory, a mało błonnika, którym się żywią. Taka dieta sprzyja nadmiernemu namnażaniu patogennych grzybów i Gram-ujemnych bakterii beztlenowych, które wytwarzają toksyny stymulujące procesy zapalne. Najpierw dochodzi do stanu zapalnego w jelicie, prowadzącego do uszkodzenia jego śluzówki i naruszenia tzw. bariery jelitowej. Jelito, które ma przepuszczać tylko określone, dobrze strawione substancje, zaczyna "przeciekać".

- Substancje zapalne przedostają się więc do krwiobiegu i oddziałują na funkcjonowanie mózgu. W psychiatrii coraz popularniejsza jest tzw. zapalna koncepcja depresji. Do krwiobiegu trafiają również nie do końca strawione resztki pokarmowe, które uruchamiają alarm ze strony układu immunologicznego, a ten traktuje je jak wrogów i z nimi walczy. Przedłużający się stan nadmiernej aktywności układu odpornościowego może prowadzić do chorób autoimmunologicznych. Czynnikiem zaburzającym równowagę mikrobiomu jest także stres, szczególnie długotrwały.

Czy "śmieciowa" dieta wystarczy, żeby nabawić się depresji?

- Rzadko jest tak, że barierę jelitową uszkadza jakiś pojedynczy czynnik. Zwykle prowadzi do tego pewien charakterystyczny ciąg zdarzeń - narodziny przez cesarskie cięcie, karmienie sztucznym mlekiem, "śmieciowa" dieta, zgaga, stresująca praca, aż w końcu depresja, a nierzadko także choroba autoimmunologiczna. Warto wiedzieć, że niedobór tryptofanu może mieć związek nie tylko z nieprawidłową florą jelitową, ale też celiakią, nieceliakalną nietolerancją glutenu czy nietolerancją fruktozy.

A wszechobecne antybiotyki?

- Jak najbardziej. Sięgając po antybiotyk, myślimy tylko o tym, żeby pozbyć się bakterii powodujących anginę czy zapalenie zatok. Niestety, nie działa on tylko w miejscu, gdzie jest potrzebny, ale w całym organizmie, więc przy okazji niszczy fizjologiczną florę jelitową. Badania mówią, że jej odtwarzanie po kuracji antybiotykami może trwać nawet cztery lata. Jednak "dobrym" bakteriom szkodzą nie tylko antybiotyki, ale też leki z grupy NLPZ (niesteroidowych leków przeciwzapalnych) oraz IPP (inhibitorów pompy protonowej), czyli popularne preparaty na zgagę. Te ostatnie ograniczają wydzielanie kwasu solnego w żołądku, który stanowi naturalną barierę dla bakterii patogennych. Gdy żołądek wydziela go za mało, chorobotwórcze bakterie docierają do jelita bez przeszkód i zaburzają naturalny mikrobiom. Dlatego jeśli już musimy sięgnąć po antybiotyki albo leki z grupy NLPZ czy IPP, powinniśmy równolegle stosować probiotykoterapię oraz dbać o to, by w diecie znalazło się dużo błonnika. Bardzo niekorzystny wpływ na florę jelitową mają też leki o działaniu przeczyszczającym, które "wymiatają" bakterie jelitowe.

Wybór preparatów probiotycznych jest bardzo duży. Są takie, które kosztują kilka złotych za opakowanie, i takie za kilkadziesiąt. Czym się kierować przy wyborze?

- Probiotyk powinien zawierać szczepy bakterii o udokumentowanym działaniu klinicznym, które przeżyją kontakt z kwaśnym środowiskiem żołądka i będą w stanie zadomowić się w jelicie. Przy wyborze najlepiej kierować się radą lekarza lub dietetyka. Nie wystarczy jednak zażywać preparat probiotyczny, trzeba jeszcze zadbać, aby bakterie jelitowe, które zadomowią się w naszym organizmie, nie umarły tam z głodu. Dlatego warunkiem skuteczności probiotykoterapii jest odpowiednia dieta. Musi dostarczać błonnika, którym żywią się bakterie jelitowe. Bez niego nie przetrwają. W czasie antybiotykoterapii powinniśmy powrócić do diety naszych przodków, którzy żywili się głównie pokarmami roślinnymi bogatymi w błonnik, najczęściej surowymi. Jeśli więc chcemy zjeść ryż, to wybierzmy ciemny, niełuskany, a nie biały w torebkach czy płatki ryżowe.

Jak długo zażywać probiotyki? Lekarze mówią zwykle o tygodniu lub dwóch, czy to wystarczy?

- To stanowczo za krótko. Badania naukowe potwierdzają, że probiotykoterapia powinna trwać nawet sześć miesięcy. Należy wspomóc ją dietą bogatą w bakterie probiotyczne obecne w kiszonkach. W naszej tradycji są obecne przede wszystkim kiszone ogórki i kiszona kapusta, ale warto kisić także inne warzywa, takie jak: buraki, marchew, cebula, czosnek, brokuły, kalafior, rzepa. I sięgać po fermentowane produkty mleczne, które jednak - wbrew temu, co myślą niektórzy - nie zastąpią probiotykoterapii.

Pani profesor, czy można wyleczyć depresję probiotykami?

- Niedawno w Amsterdamie odbyła się międzynarodowa konferencja naukowa "Mind, Mood and Microbes" (Umysł, nastrój i mikroby - red.), w której miałam przyjemność uczestniczyć. Przedstawiono tam wyniki dotychczasowych badań. Nie ma ich jeszcze zbyt wielu, jednak są bardzo obiecujące. Dowodzą, że odpowiednia probiotykoterapia pozytywnie wpływa na nastrój pacjentów z depresją i zaburzeniami lękowymi. U osób przyjmujących wielobakteryjne preparaty probiotyczne zaobserwowano m.in.: obniżenie wydzielania kortyzolu, czyli hormonu stresu, zmniejszenie napięcia, lęku, agresji, złagodzenie objawów chronicznego zmęczenia charakterystycznego dla chorych na depresję.

O które konkretnie bakterie chodzi?

- Badania dotyczą głównie bakterii z rodzaju Bifidobacterium i Lactobacillus, na przykład Bifidobacterium lactis W52, Lactobacillus brevis W63, Lactobacillus helveticus R0052 i Bifidobacterium longum R0175, Lactobacillus casei Shirota.

Czy można je zalecić pacjentom z zaburzeniami nastroju?

- Nie ma jeszcze wytycznych dotyczących terapii, ale wielu psychiatrów zaleca probiotykoterapię jako metodę wspomagającą w leczeniu depresji i zaburzeń lękowych.

Z naszej rozmowy wynika, że modyfikacja flory bakteryjnej jelit to długotrwały proces, wymagający dodatkowo przestrzegania diety. Znacznie szybsze efekty uzyskuje się dzięki transplantacji bakterii jelitowych pobranych od zdrowego dawcy. Czy próbuje się wykorzystać tę metodę do leczenia depresji?

- To rzeczywiście szybsza droga, gwarantująca niemal natychmiastowy efekt, ale niestety obarczona ryzykiem przeniesienia rozmaitych chorób z dawcy na biorcę, pomimo szczegółowego badania dawców. Obecnie jedynym wskazaniem do transplantacji bakterii jelitowych jest ciężkie, niepoddające się leczeniu zakażenie bakterią Clostridium difficile powodujące wyniszczającą biegunkę. Dla tej grupy chorych transplantacja bakterii jelitowych jest jedyną szansą, dlatego ryzyko związane z ewentualnym zakażeniem schodzi na dalszy plan. W przypadku leczenia zaburzeń nastroju w grę wchodzi wyłącznie przyjmowanie doustnych preparatów probiotycznych.

Na koniec pytanie praktyczne: co jeść na co dzień w trosce o dobry nastrój?

- W takiej codziennej diecie powinno być pod dostatkiem tryptofanu, który jest budulcem dla serotoniny. Jego źródłem jest mleko i przetwory mleczne, także fermentowane - to ważne dla osób z nietolerancją laktozy, a także chude mięso, ryby, pestki dyni oraz słonecznika. Bardzo ważne jest dostarczanie kwasów omega-3, które zmniejszają wydzielanie prozapalnych cytokin i ryzyko rozwoju zarówno miażdżycy, jak i depresji. W Japonii lekarze przepisują je w dużych dawkach chorym na depresję. Kwasy omega-3 znajdziemy w tłustych rybach morskich, takich jak: halibut, śledź, łosoś, makrela. Aby pokryć zapotrzebowanie organizmu, trzeba zjadać co najmniej dwie 150-gramowe porcje ryb tygodniowo.

- Omega-3 występują także w wodorostach, nasionach lnianych, konopnych i chia oraz orzechach włoskich. Ważnym dla mózgu elementem diety są też warzywa zielonolistne, takie jak: sałata, szpinak, jarmuż, kapusta włoska, natka pietruszki, seler naciowy, a także brokuł, zielony groszek, burak czerwony oraz cytrusy, będące źródłem folianów (folacyny, kwasu foliowego). Foliany, jak również witamina B6 i B12 są niezbędne do neutralizacji toksycznego aminokwasu - homocysteiny. Jej wysoki poziom może indukować procesy zapalne i przyczyniać się w ten sposób do depresji. Najlepszym źródłem witaminy B6 są pełnoziarniste pieczywo, kasze i strączki, a B12 - mleko, mięso i jajka. Weganie muszą oczywiście te witaminy suplementować.

Katarzyna Koper

PANI 5/2017



Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy