Reklama

Bądź czujna!

Rak piersi jest najczęstszym nowotworem złośliwym u kobiet. Na szczęście możesz z nim wygrać, bo wcześnie wykryty daje ogromne szanse na wyleczenie. Październik to dobry moment, by pomyśleć o profilaktyce.

W statystykach dotyczących częstości zachorowań na raka piersi jesteśmy poniżej średniej europejskiej - pojawia się u jednej na 16 Polek (u co 12. Europejki). Chorują głównie kobiety po 50. roku życia, ale coraz częściej także młodsze, nawet dwudziestokilkulatki. Najczęściej białe mieszkanki Ameryki Północnej i Europy Zachodniej, najrzadziej Chinki i Japonki. Jednak na całym świecie, także w Polsce, z roku na rok przybywa pacjentek. - I to jest raczej tendencja nieodwracalna - mówi dr n. med. Jerzy Giermek, kierownik Centrum Profilaktyki Nowotworów w Centrum Onkologii w Warszawie. - To cena, jaką kobiety płacą za postęp cywilizacyjny, zmianę stylu życia, diety, spadek aktywności fizycznej. Kluczem do wygranej walki z rakiem jest wykrycie choroby we wczesnym stadium. Wtedy nasze szanse są naprawdę duże.

Reklama

Mamy rozmawiać o profilaktyce, ale nie mogę nie zapytać o zmarłą niedawno Magdalenę Prokopowicz, założycielkę fundacji Rak’n’roll, która była pańską pacjentką.

Dr n. med. Jerzy Giermek: -  Rzeczywiście, pani Magda przez pewien czas była moją pacjentką. Jestem jej ogromnie wdzięczny za to, że pokazała Polkom, iż kobieta w ciąży mająca raka piersi może być leczona i urodzić zdrowe dziecko. Także za jej walkę o przyjazne otoczenie w przychodniach onkologicznych, o dostępność leków. Ale jestem na nią zły za jej niepoważne podejście do leczenia na początku choroby. Trafiła do mnie, będąc w ciąży. Przyznała się, że wie o raku piersi od dwóch lat, ale nie zdecydowała się zaufać lekarzom, tylko specjalistom od medycyny niekonwencjonalnej. Niestety, przez ten czas choroba bardzo się rozwinęła, zmiany nowotworowe pojawiły się także w drugiej piersi. Te dwa stracone lata znacznie pogorszyły rokowania, ale to był wybór pani Magdy. Mimo wszystko urodziła zdrowego synka i od momentu diagnozy żyła osiem lat. Być może zabrzmi to bezdusznie, ale myślę, że w tej konkretnej sytuacji to sukces.

Istnieje przekonanie, że chorą na raka kobietę ciąża jednak osłabia, spowalnia leczenie, przyspiesza postęp choroby. Czy to prawda?

- Nie. Statystyki medyczne mówią, że ciąża nie pogarsza rokowania u kobiety z rakiem piersi, a przerwanie jej nie poprawia tego rokowania. Jeśli porównamy wyniki leczenia młodych ciężarnych i niebędących w ciąży o podobnym stopniu zaawansowania choroby, to rezultaty terapii są bardzo zbliżone.

Jaki wpływ na rozwój choroby ma burza hormonalna związana z ciążą?

- Biorąc pod uwagę fakt, że poziom niektórych hormonów w czasie ciąży jest nawet tysiąc razy większy niż normalnie, to gdyby nie było pewnych mechanizmów obronnych, właściwie każda ciężarna zachorowałaby na raka. Zwłaszcza po kilku porodach. Podczas ciąży najbardziej wzrasta poziom tego estrogenu, który nie powoduje proliferacji, czyli namnażania komórek rakowych. Co więcej, uważa się, że ten konkretny estrogen przyczepia się do receptorów komórek nowotworowych, blokując tym samym dostęp do nich innym estrogenom, które mają działanie proliferacyjne.

Coraz więcej młodych kobiet choruje na raka piersi. Dlaczego?

- Obserwujemy taką tendencję, chociaż ponad 70 proc. przypadków dotyczy ciągle pań po pięćdziesiątce. Myślę, że przyczyną jest styl życia. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat zmieniły się nasze nawyki żywieniowo- wysiłkowe. Jeszcze 30-40 lat temu mało kto jeździł swoim samochodem i jadał mięso codziennie. Podstawą diety były niskotłuszczowe pokarmy, dominowała praca fizyczna, dużo było ruchu. Ludzie umierali na choroby zakaźne, nie było antybiotyków. Ale za to ci, którzy przetrwali, żyli zdecydowanie zdrowiej.

Co zrobić, żeby nie zachorować?

- W przeciwieństwie do innych nowotworów, choćby raka szyjki macicy, w wypadku raka piersi nie można mówić o profilaktyce, ale o wczesnym wykrywaniu. Guzki zlokalizowane we wczesnym stadium są uleczalne prawie w 100 proc. Niestety, nie potrafi my zapobiegać ich powstawaniu.

To oznacza, że nie mamy wpływu na to, czy zachorujemy, czy nie?

- Na pewne czynniki zwiększające ryzyko pojawienia się raka piersi nie mamy wpływu, np. rozpoczęcie miesiączkowania przed 12. rokiem życia czy menopauza po 55. Ale są obszary życia, na które możemy oddziaływać, choćby waga. Kobiety o tej prawidłowej, chorują na raka piersi znacznie rzadziej niż otyłe. Pamiętajmy, że nadwaga jest groźna już w dzieciństwie. Jeśli dziewczyna w okresie pokwitania waży za dużo, to ryzyko wystąpienia u niej w przyszłości raka piersi jest dużo wyższe niż u jej szczupłej rówieśnicy. Komórki tłuszczowe powstają już u małych dzieci i są z nami do końca życia. Potem tylko się obkurczają albo "pompują", ale ich ilość nie ulega zmniejszeniu. Dlatego otyła nastolatka ma niewielkie szanse wyrosnąć na szczupłą kobietę. Tymczasem estrogeny są syntetyzowane również w tkance tłuszczowej. Im więcej ich, tym dłuższa aktywność hormonalna i większe ryzyko zachorowania na raka piersi.

Czy są jakieś konkretne zalecenia żywieniowe zmniejszające ryzyko zachorowania?

- Na pewno niewskazane są tłuszcze zwierzęce i tzw. trans obecne w słodyczach i ciasteczkach. Lepiej ograniczyć też czerwone mięso. Natomiast im więcej warzyw i owoców w diecie, szczególnie tych z dużą zawartością antyoksydantów, czyli jagód, malin, tym lepiej.

Palaczki chorują częściej?

- W tej chwili nie ma na to jasnych dowodów. Toczy się dyskusja na ten temat, ciągle przybywa nowych prac. Są i takie, które mówią, że wśród kobiet palących rak piersi występuje rzadziej. Być może to jest skutek obkurczania naczyń przez nikotynę, a przez to mniejszego stymulowania dopływu hormonów.

Alkohol?

- Zwłaszcza w dawce powyżej dwóch drinków dziennie zwiększa ryzyko.

Co jeszcze możemy zrobić, aby je zminimalizować?

- Prowadzić aktywny tryb życia. Biegać, chodzić do siłowni lub na zajęcia fitness 2-3 razy w tygodniu. Badania potwierdzają, że kobiety, które nie uprawiają żadnego sportu, chorują częściej. I nie należy odkładać zbyt długo planów macierzyńskich. Pierwsze dziecko lepiej urodzić przed trzydziestką.

Czy to prawda, że karmienie piersią obniża ryzyko?

- Są badania potwierdzające, że kobiety, które karmiły w ciągu swojego życia dłużej niż dwa lata, rzadziej chorują na raka piersi. Nie chodzi o to, by koniecznie karmić dziecko do drugiego roku życia, lecz o łączny czas karmienia piersią wszystkich dzieci.

Wiele kobiet rezygnuje z pigułek antykoncepcyjnych w obawie przed rakiem piersi. Ten lęk jest uzasadniony?

- Według wcześniejszych badań kobiety długotrwale stosujące antykoncepcję hormonalną chorowały częściej. Ale one zażywały pigułki, które zawierały znacznie większe dawki hormonów niż te stosowane obecnie. Uważa się, że nowoczesne pigułki antykoncepcyjne nie mają wpływu na występowanie raka piersi. Chociaż są pewne wątpliwości co do słuszności tego stwierdzenia w odniesieniu do młodych kobiet w wieku 18-25 lat. Ta kwestia jest przedmiotem intensywnych badań.

Czy hormonalna terapia zastępcza (HTZ) jest bezpieczna?

- Im więcej cykli miesiączkowych w życiu kobiety, tym większe ryzyko zachorowania. Są dowody na to, że HTZ stosowana powyżej 5-7 lat zwiększa podatność na wystąpienie raka piersi.

Skłonności do zachorowania można odziedziczyć w genach.

- Tak. Chodzi o mutacje w genach BRCA 1, BRCA 2. Jeżeli kobieta ma w rodzinie bliskie krewne, które chorowały na raka piersi: matkę, siostrę, babkę, siostrę mamy, to ona też może być nosicielką tych mutacji. Jeśli choruje siostra ojca, to możliwość przekazania uszkodzonych genów jest wprawdzie mniejsza, ale ciągle istnieje. Gdy rak piersi występował zarówno w rodzinie matki, jak i ojca, to zagrożenie jest jeszcze większe. Im młodsze były w momencie wykrycia choroby krewne, tym większe prawdopodobieństwo, że przyczyną zachorowania jest właśnie mutacja genetyczna.

Kiedy kobieta powinna się zgłosić na badanie genetyczne?

- Wskazaniem są dwa przypadki zachorowań na raka piersi w najbliższym otoczeniu kobiety. Natomiast lekarz, który wykryje raka piersi u kobiety poniżej 35. roku życia, powinien zlecić badanie pod kątem obecności mutacji genetycznych. Jeśli badanie potwierdzi ich obecność, do poradni genetycznej powinno się skierować całą jej rodzinę. Jeżeli zostanie wykryta mutacja u którejś z jej krewnych, to wcale nie oznacza, że ta osoba na pewno zachoruje. Jedynie ma ku temu genetyczne predyspozycje, dlatego powinna się częściej badać.

Mammografia czy USG? I jak często?

- Dla kobiet po pięćdziesiątce mammografia, co dwa lata. To badanie pozwala wykryć raka piersi w tzw. stadium subklinicznym, czyli takim, kiedy nie da się go wymacać. Wtedy szanse wyleczenia sięgają prawie 100 proc.

NFZ refunduje mammografię u kobiet pomiędzy 50. a 69. rokiem życia, a co z młodszymi?

- Jeżeli nie mają żadnych objawów, powinny co roku robić USG piersi. Dopiero gdy wynik tego badania lub inne symptomy zaniepokoją lekarza, powinien skierować pacjentkę na mammografię nacelowaną na tę zmianę. Często idzie w parze z biopsją.

Dlaczego młoda kobieta profilaktycznie ma robić USG, a nie mammografię, skoro jest dokładniejsza?

- Obecnie na całym świecie dominuje pogląd, że w grupie 40-50 lat profilaktyczna mammografia nie wpływa na obniżenie umieralności z powodu raka piersi. Natomiast u pań w wieku 50-69 lat obniżyła ją o 30, a nawet 40 proc. Poza tym piersi miesiączkujących kobiet składają się głównie z tkanki gruczołowej, podczas gdy u starszych - z tłuszczowej. Na zdjęciach mammograficznych obraz takich gruczołowych piersi jest trudny do oceny, małe zmiany, których szukamy, są prawie nie do uchwycenia. Jeśli kobieta stosuje antykoncepcję hormonalną, jej piersi są jeszcze gęściej utkane. USG ma jeszcze jedną olbrzymią zaletę: pozwala odróżnić guzki od torbieli. W mammografii wyglądają podobnie.

Dlaczego USG trzeba robić co roku, a mammografię co dwa lata?

- Rak piersi u młodych kobiet zazwyczaj rozwija się bardziej dynamicznie niż u starszych, dlatego czas pomiędzy badaniami powinien być krótszy. Warto pamiętać, że badanie ma sens tylko wtedy, gdy wykonuje je doświadczony lekarz dobrym aparatem. O ile w przypadku mammografii mamy utrwalony obraz, który w razie wątpliwości możemy pokazać innemu lekarzowi, o tyle przy USG takiej szansy już nie ma. Lekarz ocenia to, co widzi. Jeżeli nawet zrobi zdjęcie, musi mieć doświadczenie, żeby wiedzieć, który moment badania uwiecznić. Dlatego USG powinno być robione przez taką osobę, która wykonała wiele badań, widziała dużo nowotworów, dużo podejrzanych zmian, takich, które okazały się zarówno łagodne, jak i złośliwe.

Jak znaleźć gabinet godny zaufania?

- Trzeba szukać specjalisty, który przez wiele lat zajmował się głównie USG piersi. Mniej doświadczeni lekarze znacznie częściej kierują pacjentki na biopsję. Bardziej doświadczeni robią to tylko wtedy, kiedy są pewni, że inaczej nie będą w stanie rozstrzygnąć, czy zmiana jest podejrzana, czy nie.

Kobiety w czasie badania USG dość często dowiadują się, że mają w piersi torbiele. Czy to jest powód do niepokoju?

- Rzeczywiście, torbiele są bardzo częste. Zwykła torbiel bez wypustki w środku nie jest powodem do lęku, ale trzeba ją obserwować, robić USG co pół roku albo nawet częściej. Jeśli po kilkakrotnym badaniu USG lekarz stwierdzi, że zmiana jest stabilna, może wydłużyć czas między kolejnymi badaniami. Trzeba również samodzielnie raz w miesiącu kontrolować piersi, najlepiej zaraz po miesiączce. Nie wolno bagatelizować powiększenia się torbieli albo pojawienia się następnych! Warto jednak wiedzieć, że torbiel potrafi zmieniać się w trakcie cyklu, np. w pierwszej jego części jest niewyczuwalna, a pojawia się w drugiej połowie. Jeżeli te zmiany są okresowe, to wszystko jest w porządku.

Spotkałam się ze stwierdzeniem, że samobadanie to przeżytek, bo małego guzka same i tak nie wymacamy.

- Kobieta, która regularnie bada swoje piersi, zna je bardzo dobrze, i jeżeli pojawi się w nich coś niepokojącego, dostrzeże to szybciej niż lekarz. Jeśli są to nieduże piersi, z przewagą tkanki tłuszczowej, a np. guzek położony jest powierzchownie, to półcentymetrową zmianę bardzo łatwo wymacać. Centymetrowy guzek da się wyczuć prawie zawsze. Mamy na to sporo czasu, bo do takiego rozmiaru guzek rośnie przez 6-8 lat.

Jeszcze nie tak dawno rak piersi był wyrokiem. Co taka diagnoza oznacza przy obecnym stanie wiedzy?

- Wszystko zależy od stopnia zaawansowania choroby, wielkości i rodzaju guza. Jeśli jest mały, powiedzmy półcentymetrowy, szanse wyleczenia są ogromne.

Od wycięcia guza do wyleczenia raka droga daleka. Dlaczego lepiej zdecydować się na leczenie w dużej klinice, a nie w małym szpitalu?

- Najlepsze efekty leczenia raka piersi osiągają ośrodki, w których współpracują ze sobą lekarze kilku specjalności, tworzący tzw. Breast Unit. W jego skład wchodzą: chirurg, radioterapeuta, onkolog kliniczny, patomorfolog i radiolog mammografista. Spotykają się i dyskutują, czy w przypadku danej kobiety lepiej usunąć fragment piersi, czy całą, czy trzeba zacząć od leczenia chirurgicznego, czy może lepiej od chemioterapii. A po operacji - wystarczy sama radioterapia czy hormonoterapia? Potrzebna jest biopsja węzła wartowniczego, czy od razu usuwamy wszystkie węzły pachy? Ten zespół powinien pracować pod jednym dachem i na bieżąco konsultować ze sobą decyzje, a nie porozumiewać się korespondencyjnie. Pierwszy certyfikowany Breast Unit powstał w Szczecinie. Ale Klinika Nowotworów Piersi i Chirurgii Rekonstrukcyjnej w Centrum Onkologii w Warszawie, która oczekuje na certyfikat, działa w ten sposób od 1995 r. Są takie miejsca w Polsce, gdzie leczy się lepiej. Warto ich poszukać, popytać inne kobiety, które mają to już za sobą.

Rozmawiała Katarzyna Koper

Pani 10/2012

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Dowiedz się więcej na temat: nowotwór | rak piersi | choroby | zdrowie | piersi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy