Reklama

Zakochanie drugi raz

Już wiesz, co on powie, gdy zgubisz rękawiczkę. Dobrze znasz tę minę, którą skwituje kolejny telefon od twojej mamy. Na imieniny dostaniesz, jak zwykle, bukiet herbacianych róż, a życzenia usłyszysz te same co rok temu. Rutyna. Nuda? To nie oznacza końca miłości, ale jest sygnałem ostrzegawczym. Pora na remont związku.

Przychodzą do mnie kilka, czasami kilkanaście lat po pierwszej randce. Mówią: "Oddaliliśmy się jedno od drugiego. Nie spędzamy wspólnie czasu. Wkurzamy się na siebie. Radość z bycia razem wyparowała". Od podobnej rozmowy zaczęła się też terapia Patrycji i Miłosza. Związek z ośmioletnim stażem. Fajne mieszkanie, labrador, wakacje w Portugalii. "Wspaniałe życie" można by powiedzieć, patrząc na nich z boku. Ale Patrycja i Miłosz wcale tak nie uważali.

"Funkcjonujemy jak dwa roboty. Przychodzimy z pracy, jemy coś, potem zakupy, sprzątanie i każde siada do swojego laptopa" - stwierdził on na początku naszego pierwszego spotkania. Czy to już koniec? Moim zdaniem nie. Nuda to sygnał świadczący o tym, że pora przejść z automatycznego pilota na tryb manualny. Bo "miłość" robi się sama tylko przez pierwsze lata. Potem trzeba ją troskliwie pielęgnować. Jak? Oto mój przepis.

Reklama

"Dziękuję" na początek

Zaproponowałam na rozgrzewkę ćwiczenie, które nazywam "odwróceniem reflektora uwagi". W ramach zadania domowego mieli zauważać (i zanotować w zeszycie lub telefonie) dobre uczynki partnera. Może ona zrobiła mu herbatę, kupiła koszulę albo pogłaskała po ramieniu. Może on zaproponował kino, uśmiechnął się rano lub uzupełnił płyn do spryskiwaczy w jej samochodzie. Cała sztuka polega na tym, żeby dostrzec to, na co wcześniej nie zwracaliśmy uwagi. Nawet jeśli to drobiazgi.

Na kolejnej sesji poprosiłam Patrycję i Miłosza o odczytanie na głos tych "obserwacji". Każde z nich mówiło o tym, co zauważyło, zaczynając zdanie od: "Dziękuję Ci za to...", "To było miłe...", "Podobało mi się...". Oboje byli zaskoczeni dobrymi słowami, rozpromienieni. Zmiana optyki pomaga spojrzeć na partnera łaskawszym okiem. I rośnie motywacja do pracy nad związkiem.

Porozmawiaj z nią

Jednym z głównych problemów w związku moich pacjentów było to, że przestali ze sobą rozmawiać. Mijał dzień za dniem, a oni więcej pisali znajomym na Facebooku, niż mówili sobie nawzajem. Zaproponowałam, żeby wyrobili sobie nawyk regularnego spotykania się. Na początek bez szaleństw: kwadrans, co najwyżej godzina - za to raz w tygodniu. Najlepiej ustalić stały dzień i porę. Patrycja i Miłosz uzgodnili, że będzie to każdy piątek o 21. Usiądą przy stole, otworzą wino, włączą muzykę. I porozmawiają.

Z początku dobrze jest z góry ustalić temat. Można omawiać bieżące wydarzenia z pracy, życia towarzyskiego, opowiadać sobie kawały, planować wakacje. Sugeruję, żeby na pierwszy ogień poszły sprawy neutralne, niewzbudzające silnych emocji. Dlaczego? Bo czasami, gdy ludzie długo ze sobą nie rozmawiają, jest między nimi tyle nawarstwionych emocji, że wystarczy drobiazg, by wybuchła sprzeczka. Zdaje się, że raz w tygodniu to mało, ale wiele par tak naprawdę w ogóle nie rozmawia, bo zdania rzucone w biegu albo przed telewizorem trudno nazwać rozmową. Takie cotygodniowe spotkanie sprzyja intymności między partnerami. To rytuał. Dzięki temu możemy na bieżąco sprawdzać, co się u partnera dzieje: co go martwi, czym się pasjonuje, o czym myśli... Miłoszowi i Patrycji bardzo się to spodobało!

Kod pomarańczowy

Nie chcieli, by piątkowe spotkania kończyły się kłótniami, a ostatnio prawie każda wymiana zdań przeradzała się w sprzeczkę. Poradziłam im: przerwijcie dyskusję, gdy zaczyna się robić gorąco. Jak to rozpoznać? Wielu osobom pomaga posługiwanie się kodem kolorów. Niebieski oznacza: jestem spokojna/y, możemy rozmawiać. Pomarańczowy - czuję zdenerwowanie. Najwyższy czas, żeby się rozejść. Czerwony - dalsza dyskusja nie ma sensu, niczego nie rozwiążemy, będziemy tylko krzyczeć na siebie nawzajem.

Umawiamy się więc, że gdy jedno z partnerów zaczyna się czuć "na pomarańczowo", robimy stop-klatkę. Podczas piątkowej rozmowy Patrycja poruszyła temat kupna nowych mebli do kuchni - to jej marzenie, ale Miłosz boi się kryzysu i uważa, że powinni oszczędzać. Rozmawiali o tym już wiele razy i Miłosz poczuł, że się irytuje, powiedział więc "pomarańczowy" i wyszedł do drugiego pokoju (można też wybrać się na spacer). Kiedy wrócił, poprosił, by pogadali o czymś innym, a kwestię mebli zostawili do następnego tygodnia. Obyło się bez kłótni!

Dobre słowa

Kolejne ćwiczenie znów wymagało robienia notatek. Poprosiłam Patrycję i Miłosza, żeby wypisali po pięć cech partnera, które podziwiają. Nie chodziło mi o hasła, ale raczej o przywołanie konkretnych sytuacji, w których partner mógł się daną cechą wykazać. Patrycja powiedziała na przykład, że imponuje jej u Miłosza umiejętność działania w stresie. Przypomniała, jak po jej wypadku na nartach zachował zimną krew, otoczył ją opieką. On z kolei podkreślił, że docenia lojalność i dyskrecję Patrycji. Gdy miał niedawno kłopoty z pracą, zgodnie z jego prośbą nikomu o tym nie powiedziała. Mogłoby się wydawać, że to rzeczy oczywiste. Wcale nie. Warto mówić je na głos. W ten sposób nie tylko wzmacniamy dobre cechy partnera, ale i podsycamy w sobie podziw i ekscytację jego osobą.

Powrót do przeszłości

Tym ćwiczeniem zajrzeliśmy w przeszłość. Chciałam, żeby Patrycja i Miłosz do niej wrócili. Mieli sięgnąć pamięcią do początków znajomości. Zaproponowałam, żeby któregoś wieczoru wyjęli stare albumy ze zdjęciami. Niech sobie przypomną, jak to było, gdy się w sobie zakochali. Co ich do siebie przyciągnęło? Jak się ze sobą czuli? Opowiedzieli mi potem, że ze wzruszeniem wspominali bal, na którym oficjalnie wystąpili jako para, wakacje spędzone w niewygodnych wagonach Kolei Transsyberyjskiej w drodze do Pekinu... Wróciły silne emocje, jakie im wtedy towarzyszyły. Wieczór wspomnień zakończył się... w sypialni. Po raz pierwszy od miesięcy oboje mieli na to ochotę.

Co nas łączy?

W związkach, do których wdarła się nuda, panuje przekonanie, że partnerów nic już nie łączy. Tacy pacjenci zapewniają mnie, że ich drogi kompletnie się rozeszły. Niekiedy tak się zdarza. Jednak znacznie częściej to złudzenie. Można to sprawdzić za pomocą prostego ćwiczenia, które dałam do zrobienia także Patrycji i Miłoszowi. Poprosiłam, żeby każde z nich wypisało - samodzielnie - po 10 wartości, które są ważne w życiu. Czym się kierują? Jakie są ich priorytety? Długo nad tym pracowali. Potem czytali na przemian wypisane punkty i je szczegółowo omawiali. I cóż się okazało? Że... kolejne pozycje na ich listach były podobne. Oboje cenią wierność, przyjaźń, uczciwość. Chcą mieć rodzinę, dzieci, trochę podróżować po Azji.

Przekonali się w ten prosty sposób, że idą w tę samą stronę. "To chyba nie jest zły związek. Może nie bez powodu tak się dobraliśmy?" - zdawały się mówić ich miny. Choć bywa, że właśnie w ten sposób dwoje ludzi dowiaduje się, że ich drogi się jednak rozeszły, a być może nigdy nie biegły równolegle. On chce pięciorga dzieci i małego białego domku, ona włóczenia się po świecie. Trudno to pogodzić.

Przyjemność obustronna

Nic tak nie buduje dobrej atmosfery w związku jak robienie sobie nawzajem miłych rzeczy. Zaproponowałam więc mojej parze przygotowanie list przyjemności. Zachęcałam, żeby było to raczej coś do zrobienia niż do kupienia. W spisie Patrycji znalazł się: masaż stóp, kawa do łóżka rano. Miłosz z kolei ucieszyłby się z maila z erotyczną propozycją od Patrycji, kanapki do pracy. A potem każde z nich miało raz w tygodniu wybrać jedną rzecz z listy partnera i zrealizować ją. Kartki z pomysłami do dzisiaj wiszą w ich domu!

Magia poza gabinetem

Jaki jest sens tych list, "godzin zwierzeń"? Na początku mogą wydawać się wydumane. Z czasem jednak stają się naturalne. Zależy mi, żeby podczas sesji wypracować nowe sposoby funkcjonowania w parze: bycia ze sobą, rozmawiania, rozwiązywania problemów, utrwalić je, by weszły w nawyk, trwały nawet wtedy, gdy terapia się kończy. Dzięki temu jest duża szansa, że ona i on sami sobie poradzą. Tak jak Patrycja i Miłosz.

Karolina Oponowicz - Żylik

Sylwia Sitkowska, psycholożka, psychoterapeutka, szefowa Przystani Psychologicznej. Prowadzi terapię osób dorosłych, jej pasja to praca z parami w kryzysie.


Twój Styl
Dowiedz się więcej na temat: kochać | związek | kryzys
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy