Reklama

Przetrwali chude lata

Zagrożona ciąża, uraz kręgosłupa Halinki w "TzG", kłopoty finansowe. Pokonali wiele przeszkód, bo mieli siebie.

Scena prawie jak w filmie

Kraków wieczorową porą. Miasto stworzone do miłości. Na czerwonych światłach zatrzymują się obok siebie dwie taksówki. W jednej siedzi Łukasz Nowicki (41), w drugiej Halinka Mlynkova (33). Dzielą ich tylko drzwi. Wracają do domów po pierwszej randce. Mimo że rozdzielili się przed chwilą, nie mogą od siebie oderwać wzroku. - Niech Pan wsiada do samochodu tej Pani - odzywa się kierowca. Taksówkarz Halinki proponuje to samo. Żartuje nawet, że nie policzy za ten kurs.

Do tej randki przed 8 laty mogłoby nie dojść, gdyby nie kompozytor Zbigniew Preisner. Gdy pojawił się w Piwnicy pod Baranami na prezentacji książki swojego przyjaciela Jana Nowickiego, ujrzał go w towarzystwie smukłej kobiety o pięknych brązowych oczach. Gdy przyjrzał się jej bliżej, uznał, że to idealna partnerka. Ale dla syna Nowickiego! Ten zaś tego dnia był w Piwnicy, wspierał ojca.

- Zbyszek zaczął nas swatać. Tak przekonująco, że obecny tam jezuita, za jego namową, udzielił nam ślubu. Włożyliśmy na palce obrączki ze sreberka - wspominała Halinka. 9. miesięcy później na dłoniach Łukasza i Halinki pojawiły się już prawdziwe obrączki.

Pierwsze przeszkody

- Decyzję o tym, że chcemy mieć dzieci podjęliśmy po 2-3 miesiącach od poznania. Ryzykowne, ale czy kiedykolwiek wiemy o tej drugie osobie już wszystko? - tłumaczył pośpiech aktor. Gdy dowiedzieli się, że wkrótce na świecie pojawi się owoc ich miłości, szaleli ze szczęścia. Niestety koledzy z zespołu "Brathanki" zamiast gratulacji złożyli Halince propozycję... odejścia. To nie był koniec złych wiadomości. Okazało się, że ciąża jest zagrożona.

- Pojawienie się na świecie Piotra (7) było dla mnie cudem, ale i wielkim wstrząsem - wyznała potem artystka, wspominając poród. W tak trudnych chwilach to Łukasz był dla niej największym wsparciem. I to nie tylko jako partner życiowy, ale i zawodowy. To on napisał część tekstów na jej solową płytę. Czuł, że piosenkarka zamknięta z synkiem w czterech ścianach, potrzebuje powrotu na scenę.

Los ich nie szczędził

Furtką do show-biznesu miał być jej udział w "Tańcu z gwiazdami". Nie udało się. Groźna kontuzja kręgosłupa wykluczyła Halinkę z konkursu. Gdy wkrótce po tym Łukasz stracił etat w teatrze "Ateneum", do problemów z jej zdrowiem dołączyły finansowe. I choć w wielu związkach mówiłoby się wtedy o kryzysie, u nich wręcz przeciwnie, nastąpiła pełna mobilizacja sił!- Mój mąż to dżentelmen, niezwykle męski. Wiem, że cokolwiek by się działo, zawsze stanie po mojej stronie - tłumaczyła Halinka swój stoicki spokój w obliczu tylu kłopotów. - Wierzę, że musi być dobrze - puentowała pytania o ich przyszłość. I miała rację.

Nowe szanse

Wkrótce będzie można ją zobaczyć w nowym show TVP2 "Bitwa o głosy", zaś on, odchudzony o kilkanaście kilogramów, poprowadziprogram "Postaw na milion". Też w TVP2. Nie ma jednak powodów do obaw, że przewróci im to w głowie. Priorytety są niezmienne.

Reklama

- To Halina wyznacza sens wszystkiego co robię. Wszystko jest dla niej i dla Piotra. Bo jaką bez nich miałbym satysfakcję, że mam pieniądze, że coś dobrze zagrałem... - deklaruje aktor. To jego definicja bycia ojcem i głową rodziny.

Musiał się tego nauczyć sam, bo wychowała go matka. Ojciec wpadał z rzadka. Kilkuletni wówczas Łukasz czekał na niego przy oknie. Chowając się za firanką, żeby ojciec nie zauważył, jak bardzo na niego czeka... - Nie da się być wybitnym aktorem i fenomenalnym ojcem - tłumaczył po latach Jana Nowickiego. Dziś najważniejsze dla niego jest to, żeby jego 7-letni synek Piotrek nie miał tak traumatycznych wspomnień.

Ewa Bik

Na żywo 7/2011

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Łukasz Nowicki | miłość | małżeństwa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy