Reklama

M jak miłość, O jak obsesja

Marta chciałaby być chipem w mózgu męża - wiedziałaby, co myśli, widząc inną kobietę. Kinga marzy, by dziewczyny chodziły w czadorach. Narzeczony nie mógłby patrzeć, jak faluje im biust. Maciek po prostu wie, że Ewa go zdradza. Więc szuka śladów: w telefonie, w komputerze, na jej ubraniu. Zazdrość, choć podobno płynie z miłości, może ją zniszczyć.

Marta: Żeby zniknęły kelnerki, ekspedientki, aktorki...

- "Byłabyś zazdrosna o Catherinę Zetę-Jones? - Marta zagaduje przyjaciółkę. - A co, Maks ma robić z nią wywiad? - pyta Gośka. - Nie, ale miał ją na wygaszaczu ekranu. Koleżanka żartuje: - Na wygaszaczu to tylko Angelina Jolie mogłaby mi zagrozić!".

Ale Marcie nie jest do śmiechu. Minęło pół roku, a tamto zdjęcie wciąż ją boli. Zobaczyła je przypadkiem - odwiedziła męża, redaktora w jednym z tygodników. Zeta miała w ustach cygaro. "To jednoznaczny, erotyczny podtekst", pomyślała. - "Ślinisz się przed monitorem?", wyszeptała do męża. - Popatrzył na mnie z niepokojem. Zaskoczył go ten prymitywny tekst. To nie był mój styl - wspomina Marta.

Reklama

Maks kwadrans tłumaczył, że na komputerze pracowało kilka osób, że wygaszacz był tam od zawsze. Na oczach żony zmienił zdjęcie na widoczek z Wielkim Kanionem Kolorado. Marta: - W takich chwilach przypominałam sobie garaż ojca. Jego obrzydliwa świątynia, do której ja i mama nie miałyśmy wstępu. Raz weszłam, szukałam pompki do roweru. Ze ścian patrzyły "te panie". Z monstrualnymi biustami na harleyach, jachtach, koniach, w nienaturalnych pozach. Mama i ja miałyśmy małe, drobne biusty - opowiada.

I dodaje: - Wolałam sobie nie wyobrażać, co ojciec tam robił. A potem się wyprowadził do innej kobiety. Trzydziestoletniej. Mama miała wtedy 56 lat. Pamiętam, poczułam ulgę, że już nie będzie znosić upokorzeń. Nie, nie chodzi o romans, bo o tym nikt nie wiedział. Tylko o to, że ojciec miał oczy "dookoła głowy". Potrafił obejrzeć się za kobietą na ulicy. Nienawidziłam go. Solidaryzowałam się z mamą.

Marta zawsze miała wielu adoratorów. Wyszła jednak za Maksa także dlatego, że on jeden nigdy nie zerknął, nawet ukradkiem, na inną dziewczynę. Od tamtego dnia, gdy zobaczyła w redakcji zdjęcie Zety, zaczęła ją prześladować dziwna myśli. Starają się o dziecko. - Nagle "zobaczyłam", jak Maks towarzyszy mi przy porodzie. Położna jest piękną, młodą kobietą. Ja zmasakrowana, cierpiąca, rodzę nasze, JEGO dziecko, a on zerka na pielęgniarkę...

To ma być miłość, związek, bliskość? - zastanawia się Marta. Pielęgniarki, stewardesy - wie przecież, że mężczyzn kręcą kobiety w uniformach, brat jej mówił. Każdy lot samolotem jest więc okupiony niepokojem. Obserwuje męża, gdy stewardesy pokazują, jak wkładać kamizelki ratunkowe. I potem, czy zamówi drinka albo kanapkę z serem. A jeśli tak, to dlaczego. Jest głodny? Przecież nie lubi kanapek z serem! Może dlatego, że proponuje mu ją ta ładna pani. "Daj spokój. Nie znam drugiego takiego gościa jak twój Maks. Pamiętasz jego wieczór kawalerski? Wypił dwa piwa, a gdy zjawiła się striptizerka, zostawił kumpli. I pojechał do ciebie" - to brat Marty, który lubi jej męża. - Może.

A może Maks zostawił kolegów, bo był tam mój brat? Gdyby nie to, poszedłby na całość? - zastanawia się ona. W takich chwilach chciałaby dostać się do głowy męża. Być jego mózgiem, oczami. Wreszcie poznałaby prawdę. Tamtego dnia, gdy zobaczyła Zetę-Jones, po powrocie do domu wyprostowała włosy, by były identyczne jak tamtej. Włożyła biały podkoszulek - taki miała aktorka na fotografii. Jeszcze czerwona szminka, w ustach papieros. "A to co za cyrk?! " rzucił Maks po powrocie. I włączył telewizor, TVN Meteo.

Marta zagaduje: "Jesteś rolnikiem? Nie. Wybierasz się na narty? Nie. To po cholerę chcesz wiedzieć, jaka będzie jutro pogoda?!". - Wyć mi się chciało. Spędziłam pół godziny przed lustrem, myślałam, że jak wróci, od progu zaczniemy się kochać, a on poszedł oglądać Omenę. Dziś mogę z nią rywalizować, też jestem atrakcyjna. Co będzie za dziesięć lat? Za dwadzieścia, trzydzieści? Wolę nie myśleć o przyszłości - tłumaczy Marta.

- "Jesteś zazdrosna o pogodynkę?! Myślisz, że zaczai się na nią przed budynkiem telewizji?! To absurd!", śmieje się Gośka. - A ja czuję się zagrożona przez inne kobiety. Nie chodzi o to, że Maks mnie zdradza. Wiem, że nie. I myślę, że tego nie zrobi nawet w przyszłości. Ma katolickie zasady, których się trzyma. Z litości. A miłość? Nie wiem, czy ją do mnie czuje. Zresztą prawdziwa byłaby wtedy, gdyby tak mnie kochał, pożądał, że inne kobiety byłyby dla niego przezroczyste, aseksualne. I brzydkie - tylko dlatego, że nie są mną - opowiada Marta.

Próbuje zgadnąć, która kobieta jest "przezroczysta", a która nie. Jest czujna, obserwuje Maksa. "Podobała ci się pani? To się umów", prowokuje, gdy mąż składa zamówienie u kelnerki. Trochę za długo. Tak czuje ona. "Oszalałaś? Po prostu się waham", odpowiada. A Marta widzi, że odwzajemnił uśmiech hostessie, która częstuje ich jogurtem w hipermarkecie. "Przecież nie lubisz truskawkowego", krzyczy Marta.

- Zdarza mi się kopnąć wózek albo rzucić siatki na ziemię i wyjść ze sklepu. Kasjerka na pewno myśli, że gdyby mnie tu nie było, Maks poprosiłby ją o numer telefonu. Czuję się upokorzona. Jak zachowuje się mąż? Wybiega za mną z supermarketu. Choć boję się, że kiedyś przestanie - opowiada. Już nie pamięta, kiedy pokazała mu się bez makijażu. Przed snem też nigdy do końca go nie zmywa.

Naprawdę piękna czuła się rok temu na wakacjach. Pojechali z Maksem na turecką prowincję. Włożyła najkrótszą sukienkę z odkrytymi plecami. - Z ogrodów zerkały kobiety skrywające się w burkach. Widziałam, jak ich mężowie pożerali mnie wzrokiem - wspomina. Potem wróciła z Maksem do hotelu. Poszli na plażę. To był "koniec" wakacji. Kilka kobiet opalało się toples. - "Sztuczny biust. Dlatego tak sterczy. Widzisz? Świeże blizny", tłumaczyłam, gdy kobieta miała kształtniejsze piersi od moich. "Ale po co to mówisz? Mnie to nie obchodzi", śmiał się Maks.

- A ja nie jestem głupia. Widzę, jak inni mężczyźni na plaży zerkają na kobiety opalające się toples. Mój Maks odwraca głowę. W tym też jest coś nienaturalnego. "Popatrz sobie, boisz się, że się podniecisz?", powiedziałam raz w Turcji. "Masz paranoję. Marta, zrób coś z tym, bo mam dosyć", usłyszałam wieczorem. Wcześniej był obiad i kolacja w kompletnym milczeniu. Przeraziłam się nie na żarty, że on odejdzie. Postanowiłam się leczyć - wspomina Marta.

"Pani chce być kochana jak dziecko - bezwarunkowo! - mówi terapeutka. - Tak, właśnie tak chcę być kochana, wierzę, że są pary, które łączy takie uczucie" - mówi Marta. Nie chce słuchać, że taki układ też jest toksyczny i nikomu nie służy. Na drugie spotkanie nie idzie. Po co, skoro ta baba jej nie rozumie, trzyma stronę męża?

Od wyprawy do Turcji jest pewna, że przyjęłaby z ulgą, gdyby kraje zachodnie wprowadziły zakrywające ciało stroje. Ona, feministka, która zawsze współczuła kobietom w krajach islamskich! - Czasem płakać mi się chce, gdy idę z mężem Krakowskim Przedmieściem i mija nas grupa roześmianych dziewczyn w krótkich sukienkach, z dużymi dekoltami, rozpuszczonymi włosami. Jakby wszystkie kobiety zmówiły się, by kusić Maksa. Czuję ich perfumy i zastanawiam się, czy on jest wrażliwy na zapachy - opowiada.

Czasem w takim charakterystycznym geście Maks wtula nos we włosy Marty, w szyję i pomrukuje. Czy teraz chciałby pójść za zapachem tamtej kobiety? Spacer staje się udręką. - W Łazienkach, gdy widzę, że z oddali zbliża się atrakcyjna dziewczyna, skręcam w boczną alejkę. Oddycham z ulgą, kiedy nas mija. Nie chcę, żeby on widział, jak tamta kołysze biodrami, faluje jej biust. Nie mogę też patrzeć na dziewczyny, które uprawiają jogging. Obcisłe trykoty, w rękach butelka wody mineralnej, czapeczka z daszkiem i skaczące piersi...

Marta chciałaby, żeby park był pełen starców z psami, emerytek z kijami do nordic walkingu. Ma znajomą - ona dobiega sześćdziesiątki, razem z mężem pracuje na uniwersytecie w Lublinie. Kupili apartament na terenie miasteczka studenckiego. - Zwariowałabym na jej miejscu. A gdyby mój mąż był wykładowcą? - zastanawia się Marta. - To byłoby nie do zniesienia. Znam przecież Konające zwierzę Philipa Rotha. Wiem, co dzieje się w głowie mężczyzn w średnim wieku. Dobrze wiem... - tłumaczy.

Czasem chce, żeby nadeszła starość, żeby Maks stracił zainteresowanie seksem. Choć przecież ją też by to dotknęło. Tylko że wolałabym zrezygnować z tej sfery życia, niż... A potem czyta, że Picasso został ojcem Palomy, gdy był po osiemdziesiątce. I widzi na ulicy starców, którzy z trudem odwracają głowy za młodymi dziewczynami, jednak odwracają... Wczoraj szła ulicą i usłyszała za sobą głos: "Uwaga! Szkoda, żeby taka piękna kobieta zginęła pod kołami!". - Odwróciłam się. Za mną dreptał mężczyzna wsparty na balkoniku. Przechylał ciało w lewą stronę - może był po wylewie?

Mama powtarzała, że facetom tylko jedno w głowie... Miała rację - opowiada. Czasem myśli, że Maks umrze wcześniej, przecież jest starszy, a mężczyźni wcześniej odchodzą. Wtedy ona będzie wdową - to będzie czas spokoju. Zamiast zazdrości, rywalizacji poczuje wreszcie więź z innymi kobietami. "Czy ty go naprawdę kochasz?", zapytała niedawno mama. Myślę, że tak, ale wiem też, że wolałabym go widzieć martwego niż w objęciach innej kobiety.

Kinga: Facebookowi śmierć!

- To był służbowy bankiet. Tańczyliśmy. Do Wojtka od tyłu podeszła blondynka z włosami spiętymi w koński ogon i charakterystyczną krótką grzywką. To była nasza szefowa - opowiada Kinga. - Przywarła do Wojtka biodrami. Zanim się odsunął, tańczyli tak dłuższą chwilę. Zeszłam z parkietu. Wróciliśmy do domu. Dopiero wtedy zrobiłam awanturę - opowiada Kinga.

Ona i Wojtek, jej chłopak, pracują w jednej agencji reklamowej. Wtedy, po tym bankiecie on przepraszał, tłumaczył, że nie wiedział, jak zareagować, że to przecież szefowa. W dodatku nie wie, że Kinga jest jego dziewczyną. W firmie jest zasada, że pary nie mogą pracować razem, więc się ukrywają. - Myślę, że i tak wszyscy wiedzieli - mówi Kinga. Nie wiedzieli tylko, że Wojtek Kingę zdradził.

- Dwa lata temu na plenerze, na który pojechał cały ostatni rok ASP. Ja nie, mama miała operację. Może nigdy bym się nie dowiedziała, ale jedna z koleżanek zrobiła zdjęcie telefonem. Wojtek całował na nim jakąś dziewczynę - wspomina ona. Potem płakał, przepraszał, wybaczyła. Tylko że od tej pory, gdy Kinga widzi blondynkę, która ma grzywkę jak tamta, czuje niepokój. - Powinnam była odejść. Nie umiałam. Wciąż nie umiem. Bo kocham - mówi.

Od czasu firmowej imprezy, gdy jest w pracy, nie może się skupić. Obserwuje szefową, Wojtka. - Gdy tylko ona pojawi się w pobliżu, przyglądam się, jak jest ubrana, porównuję jej biodra i moje, wielkość jej biustu i mojego. Makijaż, dłonie, paznokcie. Wojtek się pilnuje, ale co dzieje się w jego głowie? Nie wiem. Zawsze mówił, że lubi ambitne kobiety. Ja też taka jestem, a właściwie byłam, bo kariera mi się zatrzymała. A ona jest moim dyrektorem. Może to go kręci? Że ta kobieta wydaje polecenia jego dziewczynie? Niby nic się nie działo, ale czasem myślałam, że dłużej nie wytrzymam, że powinnam zmienić agencję - wspomina Kinga.

Na szczęście wszystko się uspokoiło. I nagle przychodzi sms : "To było niesamowite!" - do Wojtka od szefowej. Kinga właśnie testuje jego komórkę, chce kupić nowy telefon. - "Co to ma być?! Masz romans! - krzyknęłam, podając mu telefon. - Zwariowałaś. Chodziło jej o wystąpienie na spotkaniu z klientem. Dzięki mnie podpisaliśmy kontrakt na 80 tysięcy - tłumaczy Wojtek. I dodaje: - Skoro daję ci telefon, to chyba jasne, że nie mam nic do ukrycia?". - Znów poczułam nienawiść do szefowej. Kiedy wchodziłam do firmy, czułam, że ściska mnie w gardle. Na zebraniach nie byłam w stanie się odezwać, to był paraliż - opowiada Kinga.

Kupuje poradnik dla zdradzanych. Analizuje "sygnały zdrady": twój facet się odchudza, kupił nowe perfumy? Rzadziej się z tobą kocha? Nie odbiera od razu telefonów? Wychodzi z komórką do toalety? Nie umie wytłumaczyć niektórych wydatków na wyciągu z karty? Rozmyśla: "Komórki nie chowa, bo potrafi wyprzeć się w żywe oczy. Nie ma wydatków, bo ta baba zarabia więcej niż my oboje razem wzięci". Zaczyna podpatrywać Wojtka i szefową. Udaje, że nie idzie na kawę albo na lunch. Czeka, aż on pójdzie, a potem ich śledzi. Obserwuje zza filara, czy stoi w kolejce razem z tamtą. Czasami tak, czasami nie. Potem zaczyna się ubierać podobnie jak ona - swetry, sukienki, kozaki na koturnie. Ciekawe, jaką tamta nosi bieliznę.

- Tylko że wtedy seks przestał mnie cieszyć. Gdy byliśmy w łóżku, zaciskałam oczy, żeby nie "widzieć", jak robi to z nią, ale obrazy wciskały się pod powieki. Każdej nocy byliśmy we trójkę - opowiada. Wtedy szefowa Kingę awansowała i zaczęła zwierzać się z problemów z mężem. - Nawet się polubiłyśmy. A ja przestałam o niej myśleć: femme fatale. Odetchnęłam - opowiada Kinga. Niedługo po awansie musi iść na zwolnienie, ma anginę. Biuro mieści się blisko ich domu, więc w porze lunchu Wojtek wpada do domu z obiadem. Pierwszego dnia, drugiego. Trzeciego nie.

- Coś mnie tknęło. Poczułam, że nie przyszedł, bo romansuje z szefową, że to z nią jada teraz obiadki - opowiada Marta. Po powrocie Wojtka robi mu dziką awanturę. On przysięga, że nie był z szefową na obiedzie. Kinga dzwoni do koleżanki z firmy. Wypytuje. Wstyd. Przy okazji słyszy, że tamtej nie ma od dwóch dni w pracy, jest na szkoleniu. - "Co za kompromitacja" - pomyślałam. Starałam się wynagrodzić Wojtkowi mój wybuch. Wreszcie poczułam się pewnie. Myślałam: mogę mu ufać, czas skończyć z paranoją - wspomina.

Gdy wraca do pracy po chorobie, w porze obiadu do Wojtka podchodzi młoda dziewczyna. "Idziemy?", pyta takim głosem, jakby od roku jadali razem. To nowa stażystka. Kinga robi dochodzenie: "Dlaczego wczoraj nie przyniosłeś mi obiadu? - Kończyłem prezentację, nie dałem rady. - Kinga blefuje: - Słyszałam, że opiekowałeś się stażystką. - Słyszy: - No coś ty! Podszedłem tylko i powiedziałem: Jestem Wojtek, jakbyś potrzebowała pomocy, to mów. Zwykła kultura".

Kinga nie ma pewności, czy Wojtek mówi prawdę, czy żartuje. Zaczyna płakać... Potem jest wieczór panieński koleżanki z pracy, na który ktoś zaprosił wróżkę. - Nie wierzę w takie rzeczy, ale wtedy zapytałam: "Czy mój chłopak mnie zdradza z naszą szefową?" - opowiada Kinga. Wróżka mówi, że tego nie widzi, ale że na przełomie kwietnia i maja pojawi się jakaś kobiet poznana przez internet. Na szczęście do niczego nie dojdzie...

Koniec kwietnia za miesiąc, ale Kinga natychmiast zakłada konta na wszystkich możliwych portalach randkowych. Ustawia wyszukiwarkę na parametry Wojtka: mężczyzna, Warszawa, wzrost 180, wiek 28, wykształcenie wyższe. "Pojawiło się czterech nowych użytkowników spełniających twoje kryteria", ten komunikat sprawia, że robi jej się ciemno przed oczami. Na szczęście to nikt, kto mógłby uchodzić za Wojtka.

- Wtedy pomyślałam, że może poznają się na Facebooku, albo na Naszej-klasie. Wróżka mogła przecież widzieć przyszłość niezbyt dokładnie - opowiada Kinga. Zakłada tam ukryte konta. "Zakłada" też notes, w którym co dzień spisuje liczbę znajomych Wojtka. W nawiasie notuje liczbę kobiet. - Gdy do jego znajomych dołączała nowa, zasychało mi w gardle, trzęsły się ręce, kiedy szukałam jej profilu. Pamiętam każdą twarz. Blondynka z drobnym biustem, w obcisłej koszuli. Ruda na tle rododendronów i jeszcze brunetka z demonicznym makijażem i wielkim, krzywym nosem. Nawet przez tą ostatnią czułam się zagrożona.

Myślałam: "Oryginalna uroda, jak z filmów Almodóvara". Byłam chora z zazdrości, ale niczego nie znalazłam - opowiada Kinga. Wojtek po pracy wraca do domu, nigdzie nie wychodzi. Często siedzi jednak przy laptopie. Nie na Facebooku, tylko na Gadu-Gadu. Kinga odkrywa, że nie ma hasła, więc bez problemu czyta całe archiwum. Nie ma niczego podejrzanego. Wojtek zapowiada, że na tydzień jedzie do pracowni pod Warszawą. Musi skończyć ważny projekt.

Kinga bierze urlop i udaje, że wyjeżdża do mamy. Naprawdę postanawia wyśledzić jego niewierność. Na tydzień wynajmuje taksówkę. Siedem nocy spędza w zaparkowanym samochodzie. Tak, Wojtek wychodzi, ale po papierosy i jedzenie. Ta wiedza kosztuje ją trzy tysiące. Na szczęście Wojtek kończy projekt. Spokój trwa dwa miesiące. Potem pojawia się jego nowy pomysł - wspinaczka na skałkach. Zupełnie nie w jego stylu, przecież Wojtka trudno wyciągnąć na rower! Kinga wietrzy podstęp.

Dokładnie ogląda zdjęcia z weekendowych wypadów w góry. Na niektórych są kobiety. - Co za jedne? - pyta niby mimochodem. Wojtek nie robi wrażenia "przyłapanego". - Przypadkowe znajome. Kinga już wie, koniec samotnych wypadów. Ona wspinać się nie będzie, ma lęk wysokości, ale może posiedzieć na dole, obserwować... - Szczęście, że na skałkach nic się nie ukryje - opowiada. - Widać faceta, jak się wspina, widać, jak schodzi. Dwa wspólne wyjazdy są udane, ale potem Wojtek zaczyna się niecierpliwić.

- Mówił, że go tłamszę, zabieram powietrze. Że jeśli tak bardzo mu nie ufam, to może lepiej pomyśleć o rozstaniu. Struchlałam, jednak kogoś ma - wspomina Kinga. Rzeczy zaczynają się nagle układać w logiczną całość. Nie przez przypadek Wojtek założył hasło na GG, na pewno ukrywa listy od tamtej. Kinga jest jednak przygotowana, ma przecież swój "zeszyt", a w nim numery kobiet, z którymi jej facet rozmawiał na Gadu-Gadu. Pisze wiadomość: "Jestem dziewczyną Wojtka. Wiem, że łączy cię z nim zażyłość. On stara się być miły, każdej kobiecie daje poczucie wyjątkowości. Nie chciałabym, żebyś na coś liczyła. Nie chcę, żebyś cierpiała". Przed wysłaniem kasuje.

Wpada na inny pomysł. - Koniec z histeryzowaniem, postanowiłam go przechytrzyć, działać na zimno - opowiada. Zakłada jeszcze jedno konto na Facebooku. Zaprasza Wojtka do znajomych jako Grażyna. Kupuje zdjęcie w agencji fotograficznej. Blondynka z grzywką, w sukience z dekoltem. W jego typie - ewidentnie. "Czy my się znamy?", on odpisuje tego samego dnia. "Osiem lat temu, kurs angielskiego, nie pamiętasz?", to Kinga. - Zablefowałam, ale wiedziałam, że Wojtek rzeczywiście chodził wtedy na angielski - tłumaczy.

Wojtek dołącza ją do znajomych. "Wspinasz się?! Ależ cię podziwiam! To niebezpieczne!", zagaduje ona. - Zaczęłam z nim flirtować. Podchwycił. Błyskawicznie. Raz umówiliśmy się na rozmowę na Skypie. Miała być kamera i mikrofon - żadnego pisania. On zaproponował czwartek, kiedy jego dziewczyna będzie u mamy. Tak mu wcześniej zapowiedziałam. Rzeczywiście wyjechałam, tylko że spędziłam wieczór przy laptopie. Do ostatniej chwili udawałam, że mam problem techniczny, że zepsuła się kamera, a słuchawki pożyczył sąsiad. Został nam czat. Jego zapis wydrukowałam. Rozmowa zakończyła się propozycją seksu. Z jego strony.

Tak, trochę go sprowokowałam, ale nie powiedział: "sorry, mam narzeczoną", tylko: "może z soboty na niedzielę?". Opracowałam plan. Dam mu na tym spotkaniu zapis czatu. Szkoda, że nie jesteśmy małżeństwem. Wtedy to byłoby bardziej spektakularne. Wręczyłabym mu ten wydruk razem z pozwem rozwodowym.

Maciek: Podejrzewasz, że żona cię zdradza? To znaczy, że tak jest.

- Siedem kaw, trzy red bulle, dwie paczki papierosów - ten zestaw pomaga mi przetrwać noc, gdy Ewa ma dyżur w szpitalu. Muszę widzieć jej twarz, gdy staje w progu. Szukam na niej śladów zdrady - opowiada Maciek. Jego żona jest farmaceutką, pracuje w szpitalnej aptece. Pół roku temu wróciła z rozpuszczonymi włosami. Maciek dałby głowę, że gdy wychodziła do pracy, były upięte w kok. - W lewym uchu nie miała kolczyka. Może zgubiła w trakcie seksu z Damianem, zmiennikiem z pracy? Tak często o nim wspominała - tłumaczy Maciek.

- "Zgubiłaś kolczyk", zapytał wtedy. I dodał: "Dobrze ci było?", ale tylko w myślach. - Zabrzmiało dziwnie, więc nie powiedziałem nic. Zazdrosna kobieta budzi współczucie, mężczyzna jest żałosny. Przed laty Ewa rzuciła dla niego męża. - Zanim to zrobiła, zdradzała go ze mną pół roku. W motelu pod Krakowem kochaliśmy się sześć godzin. Zgubiła kolczyk w pościeli - wspomina Maciek. Myśli: "Z taką łatwością zdradzała męża, dlaczego miałaby mnie tego nie robić?".

Gdy Ewa czasem wspomni coś o zmienniku z apteki, on czuje, jak cały się spina. - Widzę ich w łóżku albo w aptece, nocą. Ona oparta o ladę, on podchodzi od tyłu, podnosi jej fartuch. A może inaczej - jak na tym zdjęciu Lennona i Yoko Ono: on przywiera do niej nagim ciałem, a ona leży nieruchoma. Ubrana - opowiada Maciek. Czasem w drodze do pracy albo w pracy, nawet na zebraniu lub w czasie prezentacji widzi te obrazy. Czasem słyszy jej szept: "Z nikim nie było mi tak dobrze". - Banalne? Tak, ale właśnie mnie to mówiła. A potem wracała do byłego męża - opowiada Maciek. I jeszcze śmiała się, że on masuje jej stopy, skoro taka jest zmęczona. Nie domyślał się, z jakiego powodu...

- Dziś, gdy widzę, jak Ewa zrzuca szpilki w przedpokoju i pyta: "Pomasujesz mi stopy? Miałam cholernie ciężki dyżur" , mam ochotę ją uderzyć - mówi Maciek. W ich domu to Ewa pierwsza zasypia. Śpi, on zapala papierosa. - Palę, patrzę w sufit. Palę, patrzę w sufit - w kółko. "Widzę" ich. Apteka. Tam nie ma łóżka. Jest krzesło, biurko, parapet, ściana, metalowe regały na zapleczu. Teraz wiem, dlaczego Ewa kocha się ze mną tylko w łóżku. Kiedyś tak nie było. W wyobraźni porównuję ciało Damiana z moim. Co ona mu mówi? Bo Ewa dużo mówi podczas seksu. A potem?

Może: "Mój mąż ma zerowe libido. Bo ja tego wysłuchiwałem o jej byłym - opowiada. Nikt nie wie o tej sytuacji. Maciek czasem myśli: "Może mam paranoję". A potem wspomina cytat z Allena: "Jeśli podejrzewasz, że żona cię zdradza, to znaczy, że cię zdradza". Sprawdzić? Śledzić? Zobaczyć, z kim wychodzi z apteki? - To niegodne faceta - uznałem. Kosmetyczka, fryzjer, biblioteka, spotkanie z koleżankami, wizyta u babci - samotne wyjścia Ewy działają na wyobraźnię. Wtedy są telefony, sms -y. Jego. I brak odpowiedzi - jej. A potem: "Miałam klientów".

"Jesteś z jakimś mężczyzną, że nie możesz odpisać?!" - raz on nie wytrzymuje. Błąd. Wie, Ewa będzie lepiej zacierać ślady. Tak jak wtedy, gdy się uparła, że odda samochód do przeglądu. I nie odbierała jego telefonów. Pojechał do warsztatu, zastał samochód żony, ale jej już nie. "Mechanik dzwonił. Śledzisz mnie?", zapytała, gdy Maciek wrócił do domu. Bąknął, że zgubił klucze, nie mógł dostać się do domu, więc jej szukał. - Znalazła w internecie numer telefonu do ślusarza. Zadzwoniła: "Proszę przyjechać, zmienić zamki", powiedziała, badawczo mi się przyglądając - wspomina Maciek.

Niedługo potem wpada na nowe pomysły: kupi żonie telefon zarejestrowany na siebie. Będzie mógł sprawdzać jej bilingi. Pod fotelem w samochodzie montuje dyktafon. Potem daje jej zestaw głośnomówiący, bo nagrania z dyktafonu to sporadyczne rozmowy. Może Ewa mało mówi, bo podczas jazdy nie ma podzielnej uwagi? A może się ukrywa? Maciek zakłada teczkę w komputerze. Zabezpiecza hasłem. Dla niepoznaki nazywa "praca".

- Właściwie to nie było dalekie od prawdy. Ewa to moja druga "praca" - mówi. Do teczki wrzuca nagrania z samochodu, zapisuje podejrzane połączenia, sms -y z billingu. I idzie do apteki, gdy Ewa odsypia dyżur. - "Facet z irokezem na głowie, zegarkiem dla płetwonurków. Ten koleś jest moim rywalem?", myślałem po wyjściu - wspomina. Chce spróbować konfrontacji. Jak ten facet zachowuje się przy Ewie? Może czymś się zdradzą? Od żony wie, że Damian jest fanem ścigaczy, więc wymyśla podstęp.

Przy kolacji mówi: "Marzę o kupnie motocykla. Może twój kolega z pracy mógłby coś doradzić? - Po co ci motocykl?! Masz kryzys wieku średniego?!", roześmiała się żona. - Zabolało. Właśnie skończyłem 48 lat. Koledzy zmieniali kobiety na młodsze, ja byłem chory od podejrzeń, że moja mnie zdradza - opowiada. Potem są ciche dni. I średni seks - "dowód", że Ewa ma romans. Albo superseks - "dowód", że chce odwrócić uwagę od romansu.

Do spotkania z Damianem jednak i tak dochodzi na urodzinach znajomych w pubie. - Zobaczyłem żonę w czerwonej sukience. Wpadłem w amok. Kobieta w czerwieni wysyła sygnał: "jestem chętna". Włożyłem jej rękę pod sukienkę - miała pończochy. A przecież była zima. Ewa od jesieni do wiosny nie rozstaje się z rajstopami, marznie - mówi Maciek. Na imprezie wciąż zerka na żonę, to na jej kolegę. Ewa podpytuje go o motocykl, bo "mąż też chciałby".

- Mówiła to takim tonem, że... wziąłem ją na bok. Powiedziałem: "Szkoda, że nie zaproponowałaś mu łóżka". Ewa uderzyła mnie w twarz. Przeprosiłem - wspomina Maciek. Potem ona idzie do toalety. On sprawdza, czy Damian jest w zasięgu wzroku. Raz znika, więc czatuje przed wejściem do toalet. Wreszcie nie wytrzymuje, wchodzi do damskiej. Pub jest niski, okna z łazienek wychodzą na podwórko, więc łatwo wyjść niepostrzeżenie. - "To damska!", krzyknęła jakaś dziewczyna. Inne kabiny były puste - wspomina Maciek.

Wychodzi i widzi Ewę, jak pije z tamtym piwo przy barze. - "Byli w męskiej!", przemknęło mi przez myśl. Pierwszy raz od czasu dzieciństwa poczułem taką bezradność, rozpacz, że chciało mi się płakać - wspomina. Damian prosi Ewę do tańca, prowadzi na parkiet. - Obejmował ją w talii, ale przyciągał blisko - tłumaczy Maciek. - "Jak zatańczysz z tym palantem, to go zabiję albo wyjdę!" - powiedziałem. Ewa: "Przepraszam, Damian, on za dużo wypił". Atmosfera się popsuła - opowiada Maciek. - Wkrótce wyszliśmy. Dobiegł mnie czyjś śmiech. Pomyślałem, że wszyscy odprowadzają nas wzrokiem i widzą moje rogi zawadzające o framugę.

W kolejnym tygodniu w bilingu Ewy 15 połączeń do i od Damiana. Także 12 sms -ów. Tylko że nie zna treści. Komórkę żona zawsze chowa w torebce. Jest szósta po południu, Ewa jak zwykle położy się koło 23. Pięć godzin - chyba najdłuższych w jego życiu. Wreszcie Ewa zasypia. On wyjmuje telefon. Wyłączony. Trzeba wpisać hasło. Wklepuje kod na chybił trafił. Raz, drugi. Blokuje telefon, więc przeszukuje szuflady, żeby znaleźć umowę kupna. Jest numer puk , po jego wprowadzeniu telefon działa.

Od Damiana tylko jedna wiadomość: "Lady in red...". - Otworzyłem wino. Poszedłem obudzić Ewę. Popatrzyłem na jej śpiącą twarz. Wydawała się taka niewinna... Wyszedłem do salonu W połowie drugiej butelki wina o trzeciej w nocy Maciek dzwoni do faceta z apteki. Nie panuje nad głosem. Jest kompromitująca propozycja "pojedynku" na pięści w parku. Słyszy, że jak chce pogadać, może wpaść, że: "Adres zna Ewa. Była parę razy". Maciek się rozłącza. Idzie do sypialni. - Przyszło mi do głowy, żeby nakryć Ewę poduszką. Trzymać, aż przestanie tak spokojnie oddychać. Przeraziłem się siebie - opowiada.

Budzi żonę krzykiem, szarpaniem. Ona idzie w zaparte, płacze. On pokazuje sms . Słyszy, że nie mogła sobie przypomnieć tytułu piosenki Chrisa de Burgha, o to pytała Damiana. I że to nie ma nic wspólnego z sukienką, którą miała na sobie na imprezie. Zaproponowała wizytę u terapeuty, mówiła, że to chyba kompleks Otella. - Nie mógłbym zwierzać się obcej osobie. Zresztą "widziałem", jak po nocy z kochankiem opowiada mu ze śmiechem, że "pracujemy" nad moją zazdrością - tłumaczy Maciek.

Odtąd co noc czeka, aż ona zaśnie. - Wyciągam z kosza na pranie majtki, rajstopy. Wącham, szukając zapachu faceta. Zamykam się z tymi rzeczami w łazience i pod lampą oglądam każdą plamę. Szukam dowodu jak ten, który znaleźli na sukience Moniki Lewinsky - opowiada. - Nie wiem, czy mnie zdradza, ale na pewno to zrobi. Już mnie nie szanuje. Ja siebie też nie.

Agnieszka Sztyler

Twój STYL 3/2011

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy