Reklama

Dlaczego warto być pesymistką?

​Trzeba być optymistą, myśleć pozytywnie, wtedy wszystko się udaje - koleżanka tłumaczy sens wykładu, na jakim była w weekend. - A jeśli jednak się nie uda, to co wtedy? - wzdycha siedzący obok kolega, znany z pesymistycznego stosunku do życia. - No to kiepsko - kiwasz głową. - Może w takim razie najlepiej myśleć realistycznie?

Ludzie dzielą się na optymistów i pesymistów. Do tej pory panował pogląd, że to optymiści mają w życiu lepiej, bo dzięki swojej "radosnej" postawie nie są tak bardzo narażeni  na stresy i idą przez świat  z uśmiechem na ustach.

Okazuje się jednak, że bycie wiecznym optymistą nie jest receptą na długie i szczęśliwe życie. Dowiodły tego przeprowadzone w Niemczech i zakrojone na szeroką skalę badania. Ich wyniki zaskoczyły wszystkich. Pokazały mianowicie, że osoby starsze z pesymistycznym  spojrzeniem na przyszłość są zdrowsze niż ich rówieśnicy deklarujący optymizm. To dlatego, jak sądzą badacze, że pesymiści, przewidując negatywne aspekty przyszłości, częściej podejmują działania zapobiegawcze. Np. bojąc się raka, rzucają palenie. Albo zabierają płaszcz przeciwdeszczowy na wycieczkę do lasu, choć pogodę zapowiadano piękną. W razie czego optymiści zmokną,  a pesymista nie.

Reklama

Jak widać, przewidywanie złych zdarzeń to coś pozytywnego. O ile rozważanie pesymistycznych scenariuszy nas nie paraliżuje, nie wpędza w dół rozpaczy, nie czyni bezwolnymi wobec losu (no bo po co się starać, skoro i tak się nie uda). Ale przeciwnie - motywuje do działania. A konkretnie do przeciwdziałania wydarzeniom, które mogą nam pomieszać szyki i utrudnić realizację planów.

Ten pozytywny pesymizm, w odróżnieniu od zwykłego "i tak mi się nie uda", nosi nazwę pesymizmu defensywnego. Zatem pesymizm defensywny to nic innego jak strategia, która polega na określonym działaniu: dostrzegając przyszłe przeszkody, staramy się jednocześnie lepiej przygotować do ich
pokonania. A zatem akcent kładziemy nie na "najgorsze, co mnie może spotkać", ale na "bycie przygotowanym" na to, co zawsze może się zdarzyć.

Z takim podejściem do życia, zwanym niekiedy "pesymizacją", wiąże się prawo Feathera. Stanowi ono, że ludzie postrzegają pozytywne wydarzenia jako bardziej atrakcyjne wtedy, gdy są one nieoczekiwane, a nie wtedy, gdy ich oczekują. Natomiast negatywne zdarzenia postrzegają jako bar
dziej przykre wtedy, gdy są nieoczekiwane, niż wtedy, kiedy się ich spodziewają.

Zatem, jeśli nasza przyszłość okaże się niezbyt miła albo wręcz nieprzyjemna, i tak uznamy, że nie jest wcale tak źle, jak być mogło. W ten sposób nawet w porażce mamy szansę znaleźć powody do umiarkowanej satysfakcji.

Podejście pesymistyczne świetnie się sprawdza w życiu zawodowym. W niektórych zespołach projektowych wydziela się nawet specjalne stanowisko dla firmowego pesymisty, zwanego "sową", którego zadaniem jest zgłaszanie krytycznych opinii i negowanie powstających pomysłów. Okazuje się, że zespoły "z sową" funkcjonują lepiej niż bez niej.

Zatem nie przejmuj się, gdy bliscy czasem wytykają ci pesymizm. Zapytaj, czy naprawdę woleliby żyć z hurraoptymistą, który nigdy w niczym nie widzi żadnych problemów. Przez to nie ma pojęcia, jak je rozwiązywać, gdy się pojawią. Ty jesteś przygotowana na każdy scenariusz, dzięki temu poradzisz  sobie z każdym problemem.

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy