Reklama

Co z ciebie wyrosło: Święta, syrena czy ladacznica?

Dlaczego tak rzadko córka może usłyszeć od matki, że jest dla niej ważniejsza od "niego", a przynajmniej tak samo ważna, kimkolwiek byłby ten "on" - bratem, ojcem, mężem, kochankiem czy nawet patriarchalnym Bogiem - rozważa Wojciech Eichelberger.

Zacznijmy od refleksji nad tym, w jakiej psychologicznej sytuacji kobiety pojawiają się na ogół na tym świecie. Przedstawię wam scenariusz opisujący - jak uczy mnie doświadczenie - losy wielu kobiet. Nie znaczy to oczywiście, że dotyczy każdej z nich, nie znaczy też, że jest najgorszym z możliwych. (...) 

Zaznaczmy tylko, że matka Małej Dziewczynki jest kobietą niezrealizowaną i nieszczęśliwą, choć może o tym jeszcze nie wiedzieć. Póki co, jest młoda i zakochana w swoim mężu. Pilnie przestrzega społecznych norm i oczekiwań. Chce być za wszelką cenę w porządku, bo w głębi serca podejrzewa, że coś jest z nią nie tak. Dlatego marzy o tym, aby urodzić syna.

Czuje przez skórę, że jest to dla niej szansa nobilitacji. Nie zdając sobie z tego sprawy, czuje się podobnie jak żona króla, która pragnie urodzić następcę tronu, aby zapewnić sobie przychylność męża i narodu. Los sprawia, że rodzi się jednak Dziewczynka.

Matka Dziewczynki czuje się zawstydzona, upokorzona i winna, gdy mąż daje jej do zrozumienia, że nie jest zadowolony z takiego obrotu sprawy i że będą musieli spróbować jeszcze raz. Matka - choć bardzo nie chce - nie potrafi nic poradzić na to, że jej upokorzenie, rozczarowanie sobą i poczucie winy przeistaczają się nieuchronnie w niechęć do jej narodzonego właśnie dziecka. Ta nieakceptowana niechęć pokrywana bywa często deklaracjami wielkiej miłości, radości i nadopiekuńczością.

Reklama

Mała Dziewczynka wkracza w trudny świat

Mała Dziewczynka zaś, od pierwszych chwil swego życia, a może nawet wcześniej - jeszcze w brzuchu matki - czuje, że atmosfera wokół niej nie jest zbyt przychylna. Przeczuwa, że wkracza w bardzo trudny świat i będzie musiała wynagrodzić swojej mamie, swojemu tacie i całemu światu rozczarowanie, jakim niechcący się stała. Wielkie pytanie "dlaczego?" i towarzyszące mu poczucie krzywdy pojawi się w jej umyśle dużo, dużo później.

I tak oto, od początku swojego istnienia, Mała Dziewczynka skazana jest na nieustanne staranie się o to, aby zostać zaakceptowaną. Tym bardziej, że zachowanie mamy wydaje się potwierdzać, że z Dziewczynką jest coś nie tak. Mama - wbrew temu co deklaruje - nie zajmuje się nią zbyt chętnie. Nie widać w niej zachwytu i entuzjazmu, którego kiedyś doświadczy młodszy brat Dziewczynki.

Mała Dziewczynka wyczuwa, że mama przełamuje coś w sobie, gdy karmi ją piersią. Karmi ją krócej, niż będzie kiedyś karmiła jej brata. Niezmierzone szczęście obcowania z piersią matki trwa tylko trzy-cztery miesiące. Potem okazuje się, że mama ma jakieś niezwykle ważne sprawy i Dziewczynka coraz rzadziej ją widuje, spędzając wiele czasu pod opieką innych kobiet. Często jest to babcia, mama mamy.

Podobnie rzecz się ma z troską o czystość Małej Dziewczynki. Mama odczuwa niechęć, a czasami z trudem ukrywany przed samą sobą odruch obrzydzenia, gdy musi zmieniać Małej Dziewczynce pieluszki i dbać o higienę jej genitaliów.

Ale dla Małej Dziewczynki miłość matki jest najważniejsza. W mozolnym trudzie starania się o matczyne uczucie gubi gdzieś na zawsze odczucie naturalności i niewinności swego ciała oraz niepowtarzalny klimat intymnej i oczywistej z nim więzi. Wkrótce solidaryzuje się w pełni z matką w niechęci do własnego krocza i wszystkiego, co się z nim wiąże. Dzięki temu czuje się bliżej mamy.

Dlatego też, gdy mama - chcąc pozbyć się kłopotu związanego z pieluchami - dąży do tego, aby jej córeczka jak najszybciej usiadła na nocniku, Dziewczynka z całych sił stara się jej pomóc, mimo że fizjologicznie nie jest w stanie kontrolować swoich zwieraczy. Cierpliwie i długo wysiaduje na nocniku, choć boli ją pupa i kręgosłup, bo jest jeszcze za słaba, aby siedzieć. Ale gdy słyszy jak mama opowiada sąsiadkom i rodzinie, że jej córeczka jest taka zdolna, że tak szybko nauczyła się siadać na nocniku, że jest grzeczna i nie sprawia kłopotu - gotowa jest znieść każdą torturę i z całych sił napina podbrzusze, pośladki i całe ciało, usiłując za wszelką cenę kontrolować to, czego kontrolować nie jest jeszcze w stanie.

Mama przejmuje kontrolę

W końcu mama przejmuje całą kontrolę nad jej wydalaniem. Dziewczynka słyszy wtedy, że ma zrobić teraz i natychmiast, żeby nie robić później, albo że teraz jej robić nie wolno, albo że będzie siedziała tak długo, aż zrobi. Mała Dziewczynka pomału dochodzi do wniosku, że ta "brzydka pupa", będąca powodem tak wielu przykrości i kłopotów mamy, z pewnością nie jest częścią jej ciała. Nie wie jeszcze, że odcina się od swojej płci i seksualności. (...)

Mama niechętnie słucha jej skarg, nie mówiąc już o płaczu czy krzyku. Żeby uniknąć gniewu mamy i zasłużyć na jej uznanie, Mała Dziewczynka zaciska gardło i napina przeponę. Po wielu latach odkryje, że nie potrafi krzyczeć ani głośno płakać i że jej głos jest zbyt wysoki i matowy, brzmi dziecinnie i nie wibruje w brzuchu.

W wyniku tego wszystkiego Mała Dziewczynka zaczyna mieć coraz większe wątpliwości, czy jej ciało w ogóle do niej należy. Dopiero wiele lat później zrozumie niewypowiedziany, okrutny matczyny przekaz: "Skoro już się urodziłaś, to przynajmniej nie sprawiaj żadnego kłopotu". Szybko uczy się tego, jak godzinami zajmować się sobą gdzieś w kąciku. Mama bardzo ją chwali za to, że ma córeczkę tak grzeczną, że często w ogóle zapomina o jej istnieniu.

Dziewczynka rozumie księżniczki

Gdy Mała Dziewczynka pójdzie już do szkoły, będzie się bardzo pilnie uczyć, ponieważ zobaczy, że sprawia tym przyjemność mamie i tacie. Przy okazji odkryje, że czytanie pozwala w fantazji przeżywać to wszystko, czego nie może przeżywać w rzeczywistości, pozwala wcielać się w różne postacie, wyobrażać sobie niedostępne światy. To, co czyta, często potwierdza jej przekonanie, że coś jest z nią nie tak i że niewiele jej się należy. Z poczuciem oczywistości czyta o losach Kopciuszka czy Śpiącej Królewny albo inne bajki o księżniczkach zamkniętych w wieżach przez swoich rodziców i o rycerzach, którzy - z niezrozumiałych dla niej powodów - starają się uwolnić te księżniczki, jakby były czymś niezwykle cennym.

Mijają lata. Dziewczynka pomału dorasta i jej ciało zaczyna się w zadziwiający sposób zmieniać. Dostrzega, że nieuchronnie staje się kobietą i bardzo ją to niepokoi. Nie chce być dorosłą, kimś podobnym do mamy czy innych kobiet, które zna, bo wydają się jej bardzo nieszczęśliwe. W dodatku mama nic nie mówi swojej dorastającej Dziewczynce o tym, że niedługo będzie miała miesiączkę. Więc gdy się to zdarza po raz pierwszy - Dziewczynka jest przerażona, upokorzona i zawstydzona. Tak się starała i znowu jest brudna. (...)

Nagle w wychowywanie Dziewczynki włącza się ojciec, który przede wszystkim zaczyna dbać o to, by Dziewczynka wracała wcześnie do domu i nie chodziła nie wiadomo gdzie. Gdyby nie to, co wydarzyło się wcześniej, Mała Dziewczynka mogłaby pomyśleć, że stała się nagle kimś ważnym. Ale w istocie czuje, że stała się kimś jeszcze bardziej niż dotąd podejrzanym. Jest traktowana jak ktoś, kto nie jest w stanie panować nad swoim zachowaniem i życiem. Dowiaduje się, że cały świat - a szczególnie chłopcy i mężczyźni - jest czymś bardzo groźnym, a opieka matki i ojca jest dla niej jedynym bezpiecznym schronieniem. Jednocześnie często słyszy, że jest duża i powinna wiedzieć, czego chce. (...)

W dodatku Dorastającej Dziewczynce przydarza się coś zdumiewającego. Okazuje się, że jej ciało staje się przedmiotem pożądania ze strony osób ważnych i dorosłych. Wujek, dziadek, starszy brat albo dobry znajomy rodziców zaczynają z niezrozumiałych dla Dziewczynki powodów najbardziej interesować się jej kroczem, czyli tym, co w jej odczuciu jest w niej najbardziej podejrzane, brudne i nieładne. Siła tych męskich uczuć i pragnień jest dla niej przerażająca, ale jednocześnie jest w tym coś bardzo pociągającego.

Być ważną, upragnioną, kochaną

Dziewczynka nie wie jeszcze, że poruszone w niej zostało odwieczne niespełnione pragnienie bycia ważną, upragnioną i kochaną. Często czuje się zupełnie bezbronna wobec siły tego pragnienia. Jeśli ma szczęście i ten, który pierwszy ją docenił, znajduje się poza murami ojcowskiego zamku, siła ta sprawi, że ucieknie z rodzicielskiej baszty. Ale, niestety, nie wyrwie się spod rodzicielskiej władzy. I choć nasza Dorastająca Dziewczynka przeżywa silną pokusę użycia swojej świeżo odkrytej seksualnej mocy w relacjach z męskim otoczeniem, to jednak lęk przed własnym, nieznanym ciałem i wypełnieniem się rodzicielskiej klątwy o upadku powstrzymuje ją przed podjęciem samodzielnego życia.

W takim właśnie stanie wkracza w swoją dorosłość. Odurzona niesłychanym doświadczeniem bycia ważną i upragnioną rzuca się w objęcia swojego pierwszego mężczyzny, który staje się jej legitymacją na życie. Nie wie jeszcze i być może nigdy się nie dowie, że zawsze będą jej towarzyszyć uczucia lęku, wstydu i winy, a jej ciało nie będzie do niej należeć. Natomiast mężczyzna, który ją pokocha, będzie w niej wzbudzał na wpół świadome uczucie zniecierpliwienia i pogardy, niełatwe do pogodzenia z silnie odczuwanym przywiązaniem. Kiedyś odkryje, że gardzi nim za to, że pokochał kogoś tak marnego i podejrzanego jak ona. Niedługo potem rodzi się kolejna Mała Dziewczynka. (...)

Święte, syreny, ladacznice

Spróbujmy się wczuć w sytuację dorastającej Dziewczynki. (...) W zależności od tego, w jakim społecznym i obyczajowym klimacie wzrastała, może stać się "świętą", czyli całkowicie zanegować swoją seksualność, albo wypełnić rodzicielskie proroctwo i stać się "kurwą". Tym, co stawia ją wobec tej - dramatycznej acz pozornej, jak to dalej wykażemy - alternatywy, jest lęk, który bierze się z poczucia braku kontroli nad własnym ciałem i jego potrzebami.

Brak kontaktu z własnym ciałem może sprawić, że nasza Dorosła Dziewczynka doświadcza go jako czegoś na kształt bestii - niezrozumiałej, nieobliczalnej i tajemniczej. Brakuje jej możliwości przejrzystego doświadczania wrażeń i sygnałów płynących z ciała, brakuje też kategorii do nazywania tego, co się z nią dzieje, nie mówiąc już o rozumieniu. Gdy nadchodzi czas, kiedy jej ciało dojrzewa, staje się ciałem kobiety i wzbudza zainteresowanie mężczyzn, pojawia się uzasadniony lęk, że nie będzie ona w stanie zapanować nad całym obszarem potrzeb związanych z seksem. Ten lęk czasami podpowiada jej, aby szukać trzeciej drogi i stać się "syreną" - rybą od pasa w dół, sprawić, by nogi zrosły się w ogon i definitywnie odciąć się od dolnej części ciała. (...)

Trzecim możliwym wyborem, wyrastającym z tego samego korzenia, jest stanie się "kurwą". Wtedy nasza Dorosła Dziewczynka wprawdzie w zasadniczo różny sposób używa swego ciała, ale nadal jest ono dla niej przedmiotem. Zorientowawszy się, że jej ciało budzi pożądanie, ale nie mając z nim kontaktu, swobodnie używa swego wyobcowanego organizmu po to, aby się jakoś w życiu urządzić. W dodatku prostytuowanie i poniżanie swego brudnego, nielubianego ciała staje się dla niej formą samokarania, robienia z ciałem tego, na co ono i tak zasługuje, traktowaniem go zgodnie z tym, jak było traktowane przez opiekunów i religię. W ten sposób prostytucja staje się praktykowaniem pseudo-cnoty samoponiżenia.

Dylemat: święta, syrena czy ladacznica w istocie nie jest dylematem. Są to jedynie trzy sposoby radzenia sobie z tym samym deficytem, z tym samym zranieniem. Nie jest to żaden wybór, choć może sprawiać wrażenie wyboru. W istocie święta, syrena i ladacznica są - psychologicznie rzecz biorąc - w identycznej sytuacji.

Prawdziwe rozwiązanie polega na tym, aby kobieta mogła odzyskać swoje ciało, stać się podmiotem swojego życia i dzięki temu odzyskać własną tożsamość. Wówczas nie będzie potrzeby stawania się ani świętą, ani kurwą z rodzicielskiej klątwy. Pojawi się możliwość realizowania całego zanegowanego potencjału kobiecości. (...)

Fragment książki "Kobieta bez winy i wstydu". Wojciech Eichelberger. Wydawnictwo Drzewo Babel. Premiera: luty 2015.

Skróty i śródtytuły pochodzą od redakcji.


Styl.pl/materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy