Reklama

Wywęszą zapach człowieka pod kilkumetrową zaspą. Jak pracują psy lawinowe?

To Björn odnalazł mężczyznę przysypanego przez lawinę pod Przełęczą Kondracką. To była pierwsza akcja lawinowa trzyletniego owczarka holenderskiego. – Pies pracował 1,5 godziny, to bardzo długo, ale spisał się świetnie – mówi przewodnik Björna, ratownik TOPR Tomek Kamiński. – W takich chwilach wiem, że wszystkie szkolenia, treningi, cała praca, jaką wykonujemy w Sekcji Psów Lawinowych, jest bezcenna.

 Psy lawinowe to pełnoprawni ratownicy w Tatrzańskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym. Podczas akcji są niezastąpione. Na sygnał swojego przewodnika pracują bez wytchnienia, przeszukując i kopiąc aż natrafią na osobę poszukiwaną. Pies jest w stanie przeszukać hektarowe lawinisko w kilka minut, ratownikom z sondami lawinowymi zajmuje to zdecydowanie więcej czasu.

1,5 godziny szukał człowieka, przysypanego przez lawinę

Lawina pod Przełęczą Kondracką porwała w sumie siedem osób. Dwie spośród nich zostały przysypane przez śnieg. Jednej z pomocą pozostałych turystów udało się wydostać spod śniegu, druga została całkowicie przysypana. - Pies lawinowy leci na akcję ratunkową w pierwszej kolejności - opowiada Tomek Kamiński, ratownik TOPR i przewodnik psa lawinowego, Björna. - Tak było i tym razem. Po otrzymaniu zgłoszenia o zejściu lawiny, zostaliśmy przetransportowani śmigłowcem i desantowani na miejsce wypadku. To było rozległe lawinisko, bardzo dużo zapachów. Björn przeszukiwał lawinisko przez 1,5 godziny. Dokopał się do rzeczy, która była najbliżej powierzchni, w tym przypadku do plecaka osoby poszukiwanej - relacjonuje ratownik TOPR.

Reklama

Zobacz również: Gadżet z Zakopanego robi furorę. "Sprzedaję nawet 200 sztuk dziennie"

Szokujące zachowanie turystów

Psy lawinowe potrafią wywęszyć zapach człowieka przysypanego kilkumetrową warstwą śniegu. Człowiek emituje bukiet zapachowy, który jest przenoszony przez cząstki powietrza zawarte w śniegu coraz bliżej powierzchni. Z upływem czasu wokół zasypanej osoby tworzy się skorupa lodowa, która ogranicza lub całkiem nie przepuszcza zapachu. Dlatego podczas akcji lawinowych liczy się każda sekunda. Według relacji ratowników TOPR pod Przełęczą Kondracką turyści przebywający w pobliżu przeszkadzali i stwarzali kolejne zagrożenie zejścia tzw. lawiny wtórnej. Mimo apeli ratowników nagrywali telefonami akcję i podchodzili zbyt blisko lawiniska. - To jest trudne też dla psa, otacza go więcej zapachów i opóźnia znalezienie osoby poszkodowanej - mówi Tomek Kamiński. - Poza tym każdy dodatkowy telefon komórkowy w pobliżu zakłóca pracę sprzętu elektronicznego, którym posługują się ratownicy - dodaje.

Zobacz również: Podróże osobiste: Dawny klejnot Galicji odsunięty na boczny tor. "Co tu tak pusto"?

W TOPR pracuje siedem psów lawinowych

W TOPR pracuje obecnie siedem psów lawinowych: Björn, Blaki, Piksel, Has, Krom, Grej i Bob. Służbę zaczynają w wieku około dwóch lat. Wcześniej przechodzą szereg szkoleń, ćwiczeń, poznają się z swoim przewodnikiem, uczą pracy z ludźmi. Björn trafił do Tomka Kamińskiego jak miał siedem tygodni. Wybór psa lawinowego nie jest przypadkowy. To rasy średniej wielkości, niezbyt ciężkie. Charakteryzują się odwagą, inteligencją, nie mogą być lękliwe, wycofane. Ważniejsza od siły fizycznej jest tu siła psychiczna. To z reguły owczarki holenderskie, belgijskie, niemieckie, border collie lub labradory.

Wychowanie psa lawinowego to długi i żmudny proces. Przez pierwsze półtora roku odbywa się socjalizacja psa, czyli nauka prawidłowych relacji z człowiekiem, oswajanie z otoczeniem, w którym będzie w przyszłości pracował. Z czasem dochodzą specjalistyczne szkolenia i codzienne treningi. Psy dopuszczane są do akcji ratunkowych dopiero jak zdadzą egzamin. Każdego roku ta procedura jest powtarzana, aby mieć pewność, że zwierzę jest w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej.

Zobacz również: Oto najdłuższy hotel w Polsce. Wiemy, kiedy zostanie otwarty

- Björn ostatnio brał udział w dwóch akcjach. Pierwsza pod Przełęczą Kondracką, druga w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Tam na szczęście turysta nie został całkowicie przysypany, zdołał się sam wydostać, ale zgodnie z procedurami musieliśmy przeszukać całe lawinisko - opowiada Tomek Kamiński. - Takie sytuacje pokazują jak ważna jest Sekcja Psów Lawinowych i czas poświęcony na szkolenia, treningi. To jest praca zespołowa. Bez wsparcia kolegów z sekcji, ich doświadczenia nie wyobrażam sobie, jak można by było tak dobrze wyszkolić psa. Dzięki temu Björn tak dobrze sprawdził się podczas akcji ratunkowej - przyznaje ratownik TOPR.

Aby wesprzeć Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe można przekazać 1,5% podatku na Fundację TOPR. Liczy się każda, nawet najmniejsza kwota.


Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: TOPR | Tatry
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy