Reklama

Pułapki niedopowiedzeń. Po co nam zgoda w relacjach intymnych?

O seksie dużo mówimy, ale wciąż mało rozmawiamy. Z trudnością przychodzi nam nie tylko artykułowanie własnych potrzeb i wymiana doświadczeń, ale również pytanie o zgodę. A ta jest kluczowa dla budowania zdrowej, bezpiecznej, pozbawionej przemocy relacji. O lękach, stereotypach i o tym, jak fatalne w skutkach potrafią być niedopowiedzenia, opowiada Aleksandra Perczyńska, managerka ds. zdrowia i bezpieczeństwa kobiet w Care International in Poland, organizacji współtworzącej kampanię edukacyjną „Ciąg dalszy po zgodzie”*.

Aleksandra Suława: Zmienia się model randkowania, zmienia podział obowiązków w parach, zmieniają role w związkach, a wraz z tymi zmianami, ewolucji ulega to, co nazywamy zasadami dobrego wychowania.  Może więc i seksualny savoir-vivre trzeba by było napisać na nowo?

Aleksandra Perczyńska: - Powiedziałabym nawet, że on już się pisze. Jeszcze kilka lat temu popularne były, oparte na stereotypach wypowiedzi,  sugerujące,  że regulowanie zachowań w obszarze intymności jest niepotrzebne, sztuczne, a nawet więcej: zabija spontaniczność i psuje nastrój. Krążyły żarty w rodzaju "teraz przed pójściem do łóżka trzeba będzie iść do notariusza". Dzisiaj komentarzy o takim charakterze jest coraz mniej, a w zachodnim świecie zachodzi zmiana, która uświadamia nam, że nie tylko warto bronić swoich granic, ale też uczyć się, jak nie przekraczać cudzych.

Reklama

Jaka jest rola zgody w tym nowym kodeksie dobrych obyczajów?

- Kluczowa, i to dla obu uczestników relacji intymnej. Z jednej strony mamy bowiem osobę, która zgadza się lub odmawia. Fakt, że może to zrobić, daje jej poczucie komfortu, stanowi gwarancję, że nie dojdzie do nadużycia wobec jej ciała. Dzięki temu całe doświadczenie może być przyjemniejsze. Z drugiej strony, z perspektywy osoby, która zadaje pytanie "czy chcesz?",  jest to nie mniej istotne. Myślę, że zdecydowana większość osób zainteresowanych zdrową relacją nie chce naruszać granic partnera czy partnerki. Dodatkowo, wyraźnie postawione pytanie o zgodę chroni nas też przed mimowolnym staniem się sprawcą nadużycia czy w skrajnych wypadkach  - przestępstwa.

Kandydaci do szkół teatralnych na egzaminie wstępnym otrzymują czasem zadanie, polegające na wypowiadaniu tego samego sformułowania na kilkanaście różnych sposobów, np. z entuzjazmem, ze złością, ze smutkiem, z irytacją. W życiu jest podobnie. "Zgadzam się" można powiedzieć na dziesiątki odmiennych sposobów. Jak musi brzmieć, żeby było prawdziwe?

 - Niekoniecznie musi brzmieć, czasem zgodę werbalną może zastąpić mowa ciała. Jest jednak kilka warunków, które trzeba spełnić, by owo "zgadzam się", czy to wypowiedziane, czy wyrażone gestem, było prawdziwe. Po pierwsze, musi być to komunikat dobrowolny - odpadają więc sytuacje, w których ktoś zgadza się, ponieważ jest zależny od pytającego. Po drugie, komunikat powinien być świadomy - osoba mówiąca "tak" musi wiedzieć nie tylko na co się zgadza, ale też, że w ogóle wyraża zgodę. Oznacza to, że musi być w pełni władz umysłowych, nie odurzona, nie śpiąca, nie osłabiona chorobą. Zgodę można też odwołać, nie jest ona dana raz na zawsze. To, że rano powiemy "tak", nie zawsze oznacza, że wieczorem również mamy ochotę na seks.  To istotne zwłaszcza w parach z długim stażem. To, że ktoś jest moim mężem od 20 lat nie oznacza, że muszę mieć ochotę uprawiać z nim seks.  Po więcej informacji jak pytać o i udzielać zgody zapraszam na stronę naszej kampanii: pozgodzie.pl.

Od rana do wieczora - całkiem sporo czasu. A przecież zdanie można zmieniać w dużo bardziej dynamiczny sposób. "Ja jednak nie chcę", "to przestaje mi się podobać", "to zmierza w kierunku, którego sobie nie życzę" - takie myśli w sypialni chyba nie należą do rzadkości.

 - Tego rodzaju refleksje są jak lampki ostrzegawcze, pojawiają się w momencie, w którym należy powiedzieć "stop". Tyle, że nie każdy ma w sobie dość siły, by zdecydowanie zareagować. Dlatego tak ważne jest, żeby druga osoba była wyczulona na sygnały wysyłane przez partnera czy partnerkę. Jeśli zauważymy, że ona czy on nagle spina się, odsuwa, to warto zapytać, czy wszystko w porządku, czy mam przestać, czy to nie sprawia jemu/jej przyjemności. Dobrym zwyczajem jest upewnianie się, czy nasz partner/partnerka cały czas znajdują się w komfortowej sytuacji.

Zobacz również: Joanna Garnier: Współczesne niewolnictwo nadal istnieje

Zgoda to deklaracja, a deklarację można próbować wymusić. Istnieją związki czy sytuacje szczególnie podatne na manipulacje na tym polu?

 - Pierwszy przykład, który przychodzi mi do głowy, to przypadki aktorek, ujawnione podczas akcji "#metoo". Osoby, które stereotypowo mogłyby wydawać się uprzywilejowane, bo są znane, zamożne, z koneksjami, padały ofiarą nadużyć, gdy znajdowały się w sytuacji zależności, a otrzymanie roli w filmie było uzależnione od, mówiąc kolokwialnie, pójścia do łóżka z producentem.

 - Odpowiednik tych hollywoodzkich opowieści możemy znaleźć w bliższej nam rzeczywistości. Mamy z nimi do czynienia, gdy np. przełożony w firmie wywiera presję na swoją podwładną, sugerując że awans czy podwyżka są uzależnione od wejścia z nim w relację intymną. Szczególnie podatni na manipulację są też migranci, osoby umieszczone w placówkach opiekuńczych, zakładach karnych, w kryzysie bezdomności - wszyscy, których sprawczość jest niewielka, a zależność od innych - ogromna.

Kiedy mowa o seksie w zamian za "coś", przychodzą mi do głowy i inne sytuacje, te w których mamy wrażenie, że musimy powiedzieć "tak", bo ktoś zainwestował w relację, np. zabrał na kolację, wycieczkę, kupił drogi upominek.

 - Przede wszystkim: nic nie musimy. A z poczuciem zobowiązania, konieczności "odwdzięczenia się" można radzić sobie z wyprzedzeniem, unikając sytuacji braku równowagi. Kolacja? Tak, ale zapłacimy po połowie i pamiętaj, że wspólny posiłek nie musi prowadzić do czegoś więcej. Granie w otwarte karty jest bardzo ważne, nawet jeśli nie do końca koresponduje z tradycyjnym obrazem romantycznej relacji, w której mężczyzna za wszystko płaci, wszystko organizuje...

... ale też o wszystkim decyduje.

 - A kobieta domyślnie na wszystko się zgadza, nie musi nawet nic mówić. Z mediów znamy przypadki, w których taka rzekoma milcząca zgoda okazywała się bardzo zwodnicza. Oskarżany o nadużycia mówił wtedy: ale ja nie miałem, pojęcia, ona nic nie mówiła. Przed chwilą wymieniałyśmy warunki, jakie powinna spełniać prawdziwa zgoda. Do tej wyliczanki należałoby też dodać "entuzjastyczna". Jeśli ktoś nic nie mówi, to nie znaczy że się daje przyzwolenie.

Kiedyś w kampaniach antyprzemocowych popularne było hasło "nie znaczy nie", może należałoby je zastąpić frazą "tylko tak znaczy tak"?

 - Pojawiają się już kampanie z takim czy podobnym sloganem.  Bardzo dobrze, bo milczenie to reakcja, którą łatwo błędnie odczytać. Mówiąc o najpoważniejszych nadużyciach warto przywołać badania, które zostały przeprowadzone w Szwecji. Wynika z nich, że w 70 proc. gwałtów reakcją kobiet na przemoc było zmrożenie. W odpowiedzi na agresję ich ciało "zamarzało", a one nie były w stanie wyrazić protestu w jakiejkolwiek formie. Po prostu milczały i czekały, aż to się skończy.

Tyle teoria, a teraz praktyka. Widziała pani kiedyś film, w którym dwie osoby udzielają sobie zgody na seks i nie jest to scena ani edukacyjna, ani komediowa, tylko naturalna, niewymuszona, może nawet romantyczna?

 - Rzadko, ale się zdarzało mi się trafić na takie obrazy. Kreowanie tego rodzaju scen nieźle idzie twórcom seriali, na przykład lżejszemu "Sex Education", czy  mroczniejszej "Euforii". Reżyserzy i scenarzyści tych tytułów przedstawiają nadużycia, ale pokazują też rozmowy, w których pytania o zgodę stawiane są w sposób czuły, swobodny i naturalny.

Pytam o filmy, bo są dobrym papierkiem lakmusowym. Jeśli pojawiają się w nich jakieś zachowania, to z dużym prawdopodobieństwem za jakiś czas pojawią się one lub upowszechnią również w społeczeństwie.

 - W tym przypadku serialowe sceny wyprzedzają rzeczywistość. W realnym życiu o zgodę otwarcie wciąż pytamy rzadko, często nie wiemy jak zrobić to naturalnie. Może właśnie z uwagi na ten rozdźwięk miedzy ekranem, a prawdziwym życiem, niektórzy postrzegają te tytuły jako kontrowersyjne, przeseksualizowane. Tymczasem ja uważam, że takie teksty kultury posuwają nas do przodu w normalizacji pytania o zgodę. Dostarczają skryptów zachowań, które można zastosować w realnym życiu.

Przed naszą rozmową zaczęłam wpisywać w wyszukiwarkę frazy "jeśli mężczyzna proponuje kolację/wizytę u niego/wspólny wyjazd..." itp. Wyników na forach było wiele, a za każdym razem owemu "jeśli" towarzyszyło pytanie: "czy chodzi mu o seks". Za każdym razem również dało się wyczuć, że jest to pytanie podszyte lękiem. Skąd ten strach?

 - Może z poczucia, że uwikłamy się w sytuację, która będzie dla nas niekomfortowa i z której nie będziemy potrafiły się wyplątać. To wrażenie bezsilności jest zaś prawdopodobnie pochodną modelu, w jakim jesteśmy socjalizowane. Kobietom wpaja się, że powinny być grzeczne, nie drażnić otoczenia, nie odmawiać, nie stawiać trudnych pytań. Nawet jeśli czują się niekomfortowo, próbują zacisnąć zęby, obrócić całą sytuację w żart, robić dobrą minę do złej gry. Myślę, że właśnie dlatego tak trudno jest zapytać im wprost np. co oznacza taki wspólny wyjazd? Czy to, że będziemy dzielić sypialnię? Socjalizacja wpływa również na zachowania mężczyzn. W ich przypadku często  punktowane jest przejmowanie inicjatywy, aktywna postawa. Może więc ewentualna presja, którą próbują wywrzeć na kobietę, w ich oczach stanowi przejaw męskości.

Powinniśmy rozmawiać otwarcie, chociaż nie bardzo potrafimy  to robić - to już wiemy. Stwórzmy wiec krótki poradnik. Jak zapytać "czy masz ochotę na seks?", by nie brzmiało to niezręcznie? By, posługując się stereotypowym językiem, "nie popsuć atmosfery"?

 - Sposobów jest wiele, ale najważniejsze, by pytanie postawić w sposób nie pozostawiający miejsca na domysły. Tak, żeby druga strona wiedziała dokładnie, o co nam chodzi. Myślę, że nawet przed pierwszym pocałunkiem warto zapytać "czy mogę cię pocałować?"; to daje czytelny sygnał, że szanujemy granice partnera czy partnerki, a on/ona może czuć się przy nas bezpieczny/a. Gdy relacja staje się bliższa, przychodzi moment na pytania takie jak:  "Czy chcesz się kochać?", "czy podoba ci się to, co robimy?", "czy jest ci dobrze?" - istnieje cała gama zwrotów, które, mówiąc kolowialnie, mogą nawet podkręcić atmosferę.

Jeśli nasze pragnienia i oczekiwania wychodzą sobie naprzeciw - świetnie. Gorzej, jeśli rozmijamy się w potrzebach. Jak odmówić, żeby nie zranić?

 - Jeśli to świeża relacja, możemy powiedzieć po prostu: nie jestem na to gotowa/gotowy na następny krok. "Nie dzisiaj", "to nie jest dobry moment", "w tej chwili nie mam ochoty" - to dobre komunikaty, niezależnie od stażu relacji. W delikatnych rozmowach zawsze warto pamiętać o tym, by traktować drugą osobę z empatią, szanując fakt, że nas zapytała.

Zobacz również: Piekło rozgrywa się niemal co 40 sekund. Polki cierpią w milczeniu

A jak na odmowę zareagować? Jak się zachować, żeby partner, który powiedział "nie" nie miał wyrzutów sumienia czy poczucia winy?

 - Stawiam się teraz w sytuacji osoby, która usłyszała taką odmowę, wyrażoną nie w sposób brutalny, ale właśnie empatyczny. Pomyślałabym wtedy, że to dobrze że nie doszło do nadużycia, że nie skrzywdziłam kogoś, kto jest dla mnie ważny. Że czułabym się strasznie wiedząc, że ktoś brał udział w seksie, na który nie miał ochoty, tylko dlatego, że wywarłam presję, nie zapytałam, czy źle odczytałam sygnały. Myślę, że dla wielu osób świadomość, że zrobiły komuś krzywdę, byłaby dużo gorsza niż fakt, że usłyszał słowa "to nie jest dobry moment".

A co jeśli godzimy się świadomie, dobrowolnie, ale w pewnym stopniu wbrew sobie? Bo na przykład nie chcemy po raz kolejny odmawiać partnerowi czy partnerce?  Jakie to ma konsekwencje dla nas samych?

 - To  trudne pytanie. Takiej sytuacji zawsze powinna towarzyszyć rozmowa i refleksja. Zadanie sobie pytania: dlaczego nasze potrzeby są rozbieżne i co możemy zrobić, żeby zbliżyły się do siebie? Czy potrafimy uporać się z tym sami, czy może warto porozmawiać z seksuologiem czy edukatorką seksualną? Dobrze byłoby zaopiekować się taką sytuacją nawet o krok wcześniej, w momencie w którym czujemy, że pojawia się presja.

Instynktownie pomyślałabym, że najlepiej z pytaniem o zgodę radzi sobie pokolenie Z, wyczulone na emocje i własny dobrostan, nieco gorzej millenialsi, a najsłabiej sytuacja wygląda wśród boomerów. Intuicja dobrze mi podpowiada?

 - I tak, i nie. Z jednej strony rzeczywiście - świadomość roli stawiania granic jest w generacji Z wysoka. Z drugiej, badania pokazują, że osoby młode, te do 30 roku życia, są jedną z grup najbardziej narażonych na przemoc seksualną. Dlaczego? Dlatego, że ich sprawczość jest stosunkowo niska - zwykle niewiele zarabiają, często są zależne finansowo i mieszkaniowo, dopiero budują swoją społeczną pozycję. Dodatkowo, osoby w tym wieku chętnie eksperymentują i bywa, że nawet jeśli zgadzają się na jakieś działanie, nie do końca wiedzą, na co wyraziły zgodę. Że powiedzieli "tak" czemuś, co nie było ani fajne ani przyjemne, za to mocno odbiegało od ich wyobrażeń.

Albo zgodzili się, bo "wszyscy się godzą" i nie chcieli być uznani za innych.

 -  "Mam chłopaka, bo każdy ma", "zgadzam się na seks, bo wszystkie koleżanki są po pierwszym razie", "zrobię to i to, bo nie chcę być uznana za sztywną"  - tutaj mamy do czynienia z naciskiem tym silniejszym, że wywieranym nie przez jedną osobę, a przez całe środowisko. To presja rówieśnicza, na którą młodzi ludzie są bardzo podatni.

Skoro młodzi ludzie to i internet, a w nim komunikacja, której elementem jest np. wysyłanie śmiałych zdjęć . Cały czas rozmawiamy o relacjach w świecie realnym, a co z wirtualnym?  Może tutaj też warto pamiętać o zgodzie?

 - Absolutnie tak.  Wysyłanie komuś intymnego zdjęcia bez pytania o to, czy ktoś ma ochotę patrzeć na takie treści, jest nadużyciem i przed wykonaniem takiego ruchu też zdecydowanie należy się dopytać o zgodę.

A drugi generacyjny biegun? Jak ze zgodą radzą sobie boomerzy?

 - Kiepsko. Dzisiejsi 50-60-latkowie dorastali w rzeczywistości zupełnie innej niż współczesna. Bez internetu, bez progresywnych treści,  a za to w kulturze, która normalizowała  przekraczanie granic innych osób.

"Kiedy kobieta mówi nie, myśli tak".

 - Dokładnie. Wiele osób wciąż uważa, że jeśli dwie osoby są razem, to mężczyźnie regularny seks po prostu się należy. W myśl tego poglądu współmałżonkowie są sobie winni relację seksualną, niezależnie od własnych potrzeb i upodobań. To prosta droga do frustracji, napięć, bywa, że traum. W tym pokoleniu pojęcie "gwałtu małżeńskiego" często nie istnieje.

Zobacz również: Tak, proszę księdza. Nie, proszę księdza. Jak Irlandia uwolniła się spod władzy Kościoła

Każdy seks bez wyraźnej zgody to gwałt?

 - Zależy z jakiej perspektywy patrzeć.  Z perspektywy psychiki często tak. Z perspektywy polskiego prawa -  już nie. Wedle jego zapisów do gwałtu dochodzi, gdy ktoś "przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego". By dany czyn został uznany za gwałt, jego ofiara musi w zdecydowany, wyraźny sposób manifestować sprzeciw. To, jakie konsekwencje mają powyższe zapisy, doskonale widać w statystykach: 92 proc. przypadków nie jest zgłaszanych (dane fundacji Ster z 2016 roku - przyp. red.), a spośród zgłaszanych 67 proc. zostaje umorzonych w prokuraturze. Te, które trafiają na wokandę, często kończą się uniewinnieniem lub wyrokiem w zawieszeniu. Obecny kształt przepisów sprzyja też wtórnej wiktymizacji.

I procesom, które - jak zauważają organizacje kobiece - koncentrują się nie na udowadnianiu winy, a na ocenie wyglądu ofiary, jej zachowania i intensywności protestów.

 - To wszystkie uwagi o "zbyt krótkiej spódnicy", "wyzywającym zachowaniu", "jednym drinku za dużo", które można zamknąć w haśle "sama się prosiła". Nie ma innego przepisu, w którym ciężar dowodowy przeniesiony byłby na osobę, która doświadczyła przestępstwa. To tak, jakby okradzioną kobietę pytać, czy aby nie za bardzo wymachiwała torebką i nie sprowokowała złodzieja,  a w trakcie rabunku  z przekonaniem wzywała pomocy.

Jakiś czas temu głośno było o sprawie 14-latki, którą podczas rodzinnego spotkania miał wykorzystać seksualnie krewny. Mężczyzna otrzymał łagodny wyrok. W opinii sądu apelacyjnego dziewczynka "nie została zgwałcona, bo nie krzyczała, kiedy 26-letni mężczyzna dobierał się do niej". Zamiast tego tylko płakała i mówiła "nie chcę tego".

 - Jeśli płacz, powszechnie uznawany za sygnał cierpienia, wyraźny znak, że dzieje się coś złego, w sądach nie jest uznawany za stanowczy protest, to chyba nie ulega wątpliwości, że konieczne są zmiany w prawie.

Jak miałyby brzmieć nowe przepisy?  

 - Przykładowe sformułowanie można znaleźć  w petycji, która kilka lat temu skierowały do władz organizacje kobiece, m.in. Feminoteka. Czytamy w nich, że "do gwałtu dochodzi, gdy ktoś doprowadza do obcowania płciowego bez wcześniejszego wyrażenia świadomej i dobrowolnej zgody". To krótka, czytelna definicja,  nie pozostawiające miejsca na niedopowiedzenia i wątpliwości interpretacyjne.

 - Zmianę w przepisach wymuszają na nas zresztą zapisy Konwencji Stambulskiej. Swoje prawo do nich dostosowało już wiele krajów, m.in. w Szwecja, Niemcy, Hiszpania, Belgia, Irlandia czy Grecja.

A Polska znów w równościowym ogonie.

 - Problemy ze zmianą definicji gwałtu pojawiają się i w innych krajach, które zwykło się postrzegać jako bardzo postępowe w kwestiach obyczajowych. Ostatnio bezskutecznie o legislacyjne zmiany walczyli Francuzi.

W Polsce przeciwko zmianom definicji gwałtu głośno protestują politycy prawicy, nazywając propozycje "złamaniem zasady domniemania niewinności" i "barbarzyńskim, godzącym w mężczyzn przepisem". Tego rodzaju wypowiedzi można oczywiście uznać za populizm. Nie zmienia to jednak faktu, że części społeczeństwa towarzyszą obawy o to, że np. regulacje uczynią seks mniej spontanicznym, romantycznym albo zablokują drogę do relacji intymnych tym, którzy wstydzą się o nich otwarcie rozmawiać. Jak na te lęki odpowiadać?

 - Edukując. Uważam, że jeśli ktoś boi się otwartych rozmów, odrzucenia, nie wie jak w naturalny sposób postawić pytanie o zgodę, powinien spróbować wyposażyć się w wiedzę, która da mu większą swobodę w relacjach intymnych. Zasobów w sieci nie brakuje, po pomoc można zwrócić się np. do edukatorów grupy Ponton. Mam nadzieję, że i nasza kampania okaże się pomocna. Taka samorozwojowa zmiana może być trudna, ale jest wykonalna. Gdybym ja znalazła się w takiej sytuacji, starałabym czerpać z niej motywację do tego, by się dokształcić. Skupiłabym się nie na własnych lękach, ale na tym, co mogę zrobić, by nie skrzywdzić drugiej osoby, by w relacji intymnej zapewnić jej komfort. Bo przecież właśnie na tym - na uważności i dbaniu o dobrostan drugiej osoby, powinny bazować nasze związki.

***

*Od 25 listopada do 10 grudnia, w ramach 16 Dni Akcji Przeciw Przemocy ze Względu na Płeć CARE International in Poland i pięć organizacji partnerskich - Autonomia, FEDERY, Fundacji W Stronę Dialogu, Polskiego Forum Migracyjnego oraz SEXEDPL przeprowadziło akcję edukacyjną "Ciąg dalszy po zgodzie". Celem akcji było uświadomienie młodym osobom, że w relacjach intymnych mają możliwość wyrażenia zgody lub odmowy na kontakt seksualny z drugą osobą. W ramach akcji powstał spot, uruchomiona została również edukacyjna strona pozgodzie.pl z podstawowymi informacjami na temat zgody w relacjach intymnych, uzupełnionymi o kontakty pomocowe.

***

Aleksandra Perczyńska - Managerka ds. zdrowia i bezpieczeństwa kobiet w CARE International in Poland, ekspertka ds. pomocy humanitarnej z ponad dziesięcioletnim doświadczeniem w projektowaniu i wdrażaniu programów w sektorach ochrony, przeciwdziałaniu przemocy, i edukacji. Działając z różnymi organizacjami pozarządowymi, pracowała ze społecznościami dotkniętymi klęskami żywiołowymi i konfliktami zbrojnymi, z osobami wewnętrznie przesiedlonymi oraz w sytuacjach przedłużającego się konfliktu. Zajmowała się badaniami i programami dotyczącymi wczesnych małżeństw w Azji Południowej. W Nepalu założyła program edukacyjny dla młodzieży i przyczyniła się do powstania lokalnej organizacji, Her Turn. Lubi też psy, zwłaszcza swojego. 

 

 

 

Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: seks | intymność | związek | miłość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy