Reklama

Ludzie często nabierają się na mit tak zwanego "dobrego domu". Historia Antka jest tego dowodem

17-letni Antek pochodzący z zamożnego, dobrego domu zostaje przyłapany na kradzieży w sklepie. Jego matka jest w szoku, obiecuje policjantom, że porozmawia z synem. Chłopak twierdzi, że nie wie, co w niego wstąpiło i przyznaje, że głupio postąpił. Głupotą tłumaczy się też, kiedy jego dziewczyna dostrzega poważne obrażenia na jego plecach i zmienia temat, mówiąc, że potłukł się tak na parkourze. Zmiany w jego zachowaniu widzi też wychowawczyni - chłopak opuszcza lekcje i gorzej się uczy. Kiedy nauczycielka zauważa jego siniaki, Antkowi, przypartemu do muru, wyrywa się, że to wina jego ojca.

Wezwana do szkoły matka wszystkiemu zaprzecza i tłumaczy zachowanie syna buntem nastolatka. Kiedy dochodzi do kolejnej kradzieży, ojciec Antka przyprowadza go na policję. Wkrótce potem chłopak znika. Rodzice alarmują policję. Ojciec wynajmuje detektywa, matka jest zrozpaczona, ale nawet wówczas nie zdradza policji co naprawdę dzieje się w domu. Dopiero po pewnym czasie, policjantom udaje się ją namówić do powiedzenia prawdy o tym, że jej mąż, szanowany lekarz, od dawna katuje ją i syna...

To historia ukazana w jednym z odcinków serialu "Pomóż mi", emitowanego w Czwórce od poniedziałku do piątku o godz. 15:00, ale choć jej bohaterowie są fikcyjni, to całość inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami i problemami, jakie dotykają wielu młodych ludzi.

Reklama

Jak to możliwe, że dramat nastolatka tak długo pozostaje niezauważony przez otoczenie? Dlaczego ofiarom przemocy tak trudno zwrócić się do innych o pomoc? Jakie inne formy przemocy, oprócz przemocy fizycznej, mogą wywierać destrukcyjny wpływ na dzieci i całą rodzinę?

O problemach związanych z przemocą domową mówi psycholog, Maciej Frasunkiewicz, w rozmowie przeprowadzonej w ramach projektu Fundacji "Terytorium Neutralne".

O tym, że dziecko jest ofiarą przemocy domowej otoczenie dowiaduje się często bardzo późno. Czasem młodzi ludzie, jak siedemnastoletni Antek, którego historię można zobaczyć w serialu "Pomóż mi", ukrywają przed całym światem, że są katowani przez rodzica.

Maciej Frasunkiewicz: Charakterystyczne dla takich historii jest utrzymywanie pozorów za wszelką cenę. Antek zapewne od małego był uczony ukrywania prawdy o swojej rodzinie. Najlepiej by zrobił, gdyby się przełamał i porozmawiał o tym z kimś z zewnątrz, na przykład ze szkolnym psychologiem. Nie mógł oprzeć się na rodzicach, którzy byli źródłem problemu, ale wychowawczyni i policjanci dopytywali, co się dzieje.

Najwyraźniej było to dla niego zbyt trudne, a nauczycielka dopiero po przypadkowym dostrzeżeniu siniaków zaczęła podejrzewać, że coś jest nie tak.

Ludzie często nabierają się na mit tak zwanego "dobrego domu". Powszechnie "dobrym domem" nazywa się taki, w którym rodzice są majętni i wysoko postawieni na drabinie społecznej. Wcale to jednak nie oznacza, że dom jest dobry naprawdę.

Nauczycielka wezwała do szkoły matkę, która wszystkiemu zaprzeczyła.

Kiedy jeden rodzic jest sprawcą przemocy wobec dziecka, a drugi go kryje, zwrócenie się do rodziców może dać skutek odwrotny do pożądanego. Sytuacja w rodzinie Antka z serialu z pewnością trwała od dawna. Gdyby wychowawczyni była bardziej wnikliwa, mogłaby już wcześniej zauważyć inne charakterystyczne symptomy, niekoniecznie fizyczne. Przemocowi rodzice często są nadmiernie wymagający, a to dobrze widać po dziecku właśnie w szkole.

Masz na myśli wymuszanie na wysokiej średniej ocen?

Między innymi. Zdarza się, że dziecko pracuje ponad siły wbrew swojej woli. Najwyższa średnia czy nabywanie mnóstwa specjalnych umiejętności, jak gra w tenisa czy na pianinie, jest często spełnieniem ambicji rodziców, a nie samego dziecka. Edukacja jest ogromnie istotna, ale nie stanowi całego świata. Skupianie się wyłącznie na niej wcale nie gwarantuje życiowego sukcesu. Co komu po średniej sześć zero, jak się nie ma żadnego przyjaciela albo przyjaźnie marnej jakości.

Taki ojciec wie najlepiej, jak dziecko ma żyć i do czego dążyć. Ma bez dyskusji robić, co rodzic każe.

Narzucanie nastolatkowi drogi życiowej, edukacyjnej czy zawodowej bez jego chęci podążania w danym kierunku, jest także formą przemocy. Co innego, kiedy rodzic pomaga dziecku zorientować się w możliwościach i znaleźć to, co je interesuje. Rodzice są od tego, żeby wspierać. Jednak gdy młoda osoba tej pomocy nie chce, dorosły powinien to uszanować.

Wielu rodziców nie zgodzi się z tym, co mówisz, tłumacząc się dobrem dziecka.

Jeżeli rodzic nie przyjmuje sprzeciwu, nawet nie próbując zrozumieć punktu widzenia dziecka, raczej nie o jego dobro tu chodzi. Rodzice autorytarni nie słuchają swoich dzieci, bo nie interesuje ich, co one myślą. Narzucają swoją wolę siłą. Dziecko wykonuje rozkazy do pewnego momentu czyli dopóki jest słabsze. Kiedy poczuje się silniejsze, prawie na pewno się zbuntuje. To jakby z całej siły dociskać sprężynę. Jak nie utrzymasz, to już nad nią nie zapanujesz, a jeszcze oberwiesz, gdy wystrzeli. Jednak jeśli młoda osoba zostanie stłamszona odpowiednio mocno, może pozostać w tym układzie i ulegle poddawać się władzy. Wtedy wyrośnie na człowieka nieasertywnego, bojaźliwego, posłusznie wykonującego polecenia.

Gdzie w takim razie przebiega granica? Skąd wiadomo, jak bardzo ingerować w życie nastolatka?

Młody człowiek powinien poznawać świat po swojemu, a dorośli pilnować bezpieczeństwa i stanowić bazę, do której zawsze może wrócić. Jeżeli grozi mu niezdanie do następnej klasy, a rodzice zapisują go na korepetycje, nawet jeśli nie ma na to ochoty, zapewniają mu wsparcie, czyli świetnie wywiązują się ze swojej roli. Trzeba zachować zdrowy rozsądek i jednocześnie uważnie słuchać swojego dziecka.

***

Maciej Frasunkiewicz - psycholog z Wydziału Psychologii SWPS, związany m.in. z Fundacją AlterEdu. W codziennej pracy z młodzieżą i rodzicami zajmuje się relacjami rówieśniczymi, budowaniem szczęścia, poczucia pewności siebie, wychowaniem pozytywnym, a także relacjami i tworzeniem więzi pomiędzy członkami rodzin. 

Fundacja "Terytorium Neutralne" tworzy wspólną przestrzeń dla młodzieży z różnych kultur i środowisk, bez podziałów i dyskryminacji. Działa na rzecz integracji i przeciwdziałamy zjawiskom ksenofobii, rasizmu, przemocy i wykluczenia społecznego.

materiały prasowe/Polsat

Polsat
Dowiedz się więcej na temat: nastolatki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy