Reklama

Jak osoby aseksualne walczą o swoje prawa? "Przemoc jest wielowymiarowa"

6 kwietnia obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Aseksualności. Z tej okazji rozmawiamy z Karoliną Kozakiewicz, aktywistką działającą na rzecz osób aseksualnych m.in. w Stowarzyszeniu Asfera. Działaczka opowiada o własnych doświadczeniach dotyczących aseksualności, problemach, których w Polsce doświadczają osoby aseksualne, języku inkluzywnym czy aktywizmie.

Julia Grabania, Interia: Jak to jest być osobą aseksualną w Polsce? 

Karolina Kozakiewicz:  - W Polsce trudno jest w ogóle być osobą queerową. Myślę, że to że jest się osobą aseksualną, nie różni się w dużej mierze od bycia osobą homoseksualną, biseksualną itd. Świadomość tego, że jest się osobą queer, jest pewnym ciężarem. Co prawda przyznaję, że osoby aseksualne mogą w pewnym sensie jeszcze przed wyoutowaniem czuć się bezpiecznie w takim sensie, że nasza polska kultura jest mocno osadzona w wartościach chrześcijańskich, np. tzw. czystości. Dlatego jeśli ktoś odczuwa zinternalizowaną queerfobię, to może próbować się tym zasłaniać i w ten sposób budować swoje poczucie wartości, jednak nie jest to rozwiązanie na dłużej.

Reklama

Czy pamiętasz taki moment, w którym zaczęłaś odkrywać, że aseksualność to coś, co do ciebie pasuje, co określa twoją tożsamość? 

 - To było dość wcześnie. Miałam wtedy 15 lat, kiedy zaczęłam interesować się, co to jest, czy inni ludzie też mają tak jak ja, że nie czują pociągu do nikogo. W tamtym czasie moi rówieśnicy/czki miały chłopaków/dziewczyny, rozmawiały o swoich preferencjach, a ja tego zupełnie nie rozumiałam. Wywoływało to we mnie silną frustrację i chęć zrozumienia, o co ze mną chodzi. Wtedy właśnie dowiedziałam się, po długim researchu na anglojezycznych stronach internetowych, o terminie aseksualność i od razu wiedziałam, że to jest o mnie.

Miałaś problemy z samoakceptacją? 

 - Tak, miałam takie problemy, tym bardziej, że środowisko w tym mi nie pomagało. Kiedy wychodziłam z taką informacją do moich bliskich, rodziny czy przyjaciółek, one często mówiły, żebym poczekała z taką "diagnozą", że może muszę się dopiero przekonać. Ja sobie to brałam do serca, że może faktycznie jeszcze jestem za młoda, żeby wiedzieć. W związku z tym miałam taki dylemat, że z jednej strony jestem "asem", ale może muszę to jeszcze sprawdzić. Jak już skończyłam liceum, to przestałam mieć takie wątpliwości.

Podobnie jest u większości osób LGBT+. Osoby homoseksualne też są często pytane, skąd mają pewność na temat swojej orientacji.  

 - Dokładnie. Heteronormatywość często jest przyjmowana za pewnik i punkt wyjścia do wszystkiego. Dlatego ja też chciałam się przekonać, że może jednak jestem hetero.

Jesteś także jednocześnie osobą aromantyczną. Na jakich płaszczyznach twoje orientacje: seksualna i romantyczna zbiegają się ze sobą? A w jakich obszarach można wskazać między nimi różnice? 

 - One się zbiegają na wielu płaszczyznach tak naprawdę, przynajmniej z mojego doświadczenia. Dla mnie wiele rzeczy jest wspólnych. Nie potrafię tego do końca rozróżnić. Po prostu się nie zakochuję i nie czuję pociągu seksualnego do żadnej płci. Natomiast myślę, że one się mogą rozbiegać w różnych sytuacjach. Kiedy spotykam kogoś po raz pierwszy, to wydaje mi się, ze to jest moment, kiedy niektóre osoby mogłyby poczuć pociąg romantyczny, bo ten ktoś jest w ich typie, to ja tak nie mam. Z kolei w sytuacjach bardziej intymnych wiele osób odczuwa pociąg seksualny, czego ja również nie czuję i nie rozumiem. Mówiąc o suchej teorii, osoby aromatyczne nie czują pociągu romantycznego, czyli tych motylków w brzuchu itd., a osoby aseksualne nie czują pociągu seksualnego, więc patrzenie na inne osoby nie sprawia, że chciałyby uprawiać z nimi seks.

Aczkolwiek myślę, że w tym miejscu warto podkreślić, bo wiele osób wciąż nie zdaje sobie z tego sprawy, że osoby aseksualne mogą uprawiać seks. 

 - Tak oczywiście, tylko nie czują pociągu w takim sensie, że widok kogoś nie sprawia, że chcą i potrzebują seksu. To jest ta różnica. 

O co walczysz jako aseksualna i aromantyczna aktywistka? 

 - Walczę o to, żeby aseksualność i aromantyczność zostały rozpoznane przez Polskie Towarzystwo Psychiatryczne jako kolejne orientacje: seksualna i romantyczna. Żeby osoby na studiach medycznych, psychologicznych miały odpowiednią wiedzę na temat tego, że nie muszą leczyć takich osób jak ja, a także dowiedziały się jak pomagać takim osobom. Walczę też o to, o co walczą wszystkie osoby LGBT+ w Polsce, o bezpieczeństwo dla naszego życia, o równość itd. Często walka osób aseksualnych i aromantycznych jest trochę umniejszana. Można spotkać się z komunikatami: "co ci się właściwie dzieje", "po co walczysz". Natomiast jako osoba aseksualna aromantyczna mogę być w związku platonicznym z kobietą. Walczę, żeby nikt nie diagnozował u ludzi aseksualnych, aromantycznych zaburzeń, których nie mają, żeby nie dostawali leków, których nie potrzebują. To jest bardzo ważne i nie powinno się bagatelizować naszych problemów.

Wymieniłaś kilka problemów, z jakimi ty i inne osoby aseksualne się mierzą. Jeśli miałabyś wskazać jeden najważniejszy problem, to co by to było? 

 - Uważam, że jest to przemoc seksualna. W raporcie "Sytuacja społeczna osób LGBTA" w Polsce przeprowadzonym przez Kampanię Przeciw Homofobii wykazano, że osoby aseksualne najczęściej doznają przemocy seksualnej. Wynika to z tego, że kiedy takie osoby wchodzą w bliższe relacje, to z czasem ich partnerzy/ki mogą zacząć odczuwać chęć "zmiany" ich orientacji. Sama chęć, mimo że jest czymś toksycznym, jest jeszcze możliwa do przepracowania. Jednak często ta chęć przechodzi do czynów i osoby aseksualne będące w związkach są molestowane i gwałcone. To ogólnie jest temat tabu w Polsce, że nie mówi się o przemocy seksualnej w związkach czy małżeństwach. Jeśli dochodzi do tego jeszcze aspekt aseksualności, to wtedy się robi to jeszcze trudniejsze, żeby z tym walczyć, żeby to wytłumaczyć, żeby pomagać takim osobom. Myślę, że jeśli ktoś poszedłby na policję i powiedziałby, że został zgwałcony, bo jest aseksualny, bo ich partner chciał ich "naprawić", to zostanie wyśmiany.

Czytaj także: Potrafią kochać, ale nie tworzą związków romantycznych. Doświadczenia osób aromantycznych

Dlaczego osoby aseksualne muszą się często mierzyć z wykluczeniem, stereotypizacją, niezrozumieniem? Z czego wynika uprzedzenie do nich? 

 - Myślę, że to wynika z heteronormatywnej kultury. Kiedy coś odbiega od tej normy zachowań, jest od razu traktowane jako zagrożenie, jako coś, co trzeba uporządkować jako coś niestabilnego, co trzeba "przywrócić do pionu". Aseksualność jest właśnie jedną z takich rzeczy, która odbiega od normy i trzeba coś z tym zrobić w mniemaniu niektórych ludzi. Myślę, że ludzie boją się aseksualności w takim sensie, że ktoś nie czuje pociągu seksualnego i to jest normalne. Do LGBT+ dochodzi kolejna literka i okazuje się, że osób nieheteronormatywnych jest jeszcze więcej. To jest taki strach przed tym, co obce.

Ważną sferą jest też język. Wiele mówi się o nim w kontekście osób LGBT+. Czy są jakieś inkluzywne określenia, które mogą włączać też osoby aseksualne w narrację? I z drugiej strony, czy istnieją obraźliwe sformułowania wobec osób aseksualnych?  

 - Na pewno słowo aseksualna/y powinno być używane w odpowiednim kontekście, ponieważ często mówi się tak o kimś, kto jest nieatrakcyjny dla kogoś. Również obraźliwe są określenia typu "cnotka", nawiązujące do częstego braku doświadczenia seksualnego. Oczywiście takich słów zawsze należy unikać, natomiast w stosunku do osób aseksualnych to częsty sposób na obrażenie. Jeśli chodzi o język inkluzywny,  powinno się dodawać "plus" do skrótu LGBT lub mówić LGBTQIA, że normalizować literkę "A" i podkreślać jej widoczność. Słowo asy/aski także powinno być normalizowane, podobnie jak ma to w przypadku słów gej czy lesbijka. Tak naprawdę nie potrzeba wiele, żebyśmy się poczuli włączeni.

Wspomniałaś też o włączaniu osób aseksualnych do samej społeczności LGBT+. Czy wszystkie osoby aseksualne czują przynależność właśnie do tej grupy? 

 - Znam kilka takich osób, aczkolwiek ich dystans i decyzja o niepostrzeganiu się jako osoba LGBT+ moim zdaniem wynika ze zinternalizowanej queerfobii, a nie z tego, że cele poszczególnych grup należących do społeczności bywają różne. Spotykałam się z takim tłumaczeniem, że asy to nie są osoby LGBT+, bo my nie potrzebujemy równości małżeńskiej i nikt nas nie pobije za to, że trzymamy osobę tej samej płci za rękę, co też nie jest prawdą, bo możemy tworzyć jednopłciowe związki. Z ostatniej ankiety przeprowadzonej na największej grupie facebookowej dla osób aseksualnych wynika, że 90 proc. z nich utożsamia się ze społecznością LGBT+. Część osób, które deklarują brak poczucia przynależności, może przejawiać homofobię, bo oczywiście asy mogą być homofobami, tak samo jak same osoby homoseksualne.

A jaka byłaby twoja ocena decyzji kogoś, kto jako np. osoba aseksualna heteromantyczna, która nie jest homofobiczna, nie chciałby utożsamiać ze społecznością LGBT+? 

 - Myślę, że to jest wtedy ok. Wcześniej mówiłam w kontekście osób aseksualnych aromantycznych. Oczywiście, jeśli osoby w swoim życiu mają doświadczenia wyłącznie heteroromantyczne i z tego wynika ich poczucie tego, że nie są częścią społeczności LGBT+, to jest to zrozumiałe. Natomiast w ankiecie, o której wspomniałam, brały udział osoby aseksualne o różnych orientacjach romantycznych i nie tylko osoby heteroromantyczne zaznaczały opcję braku przynależności.

Czasami można się spotkać ze stwierdzeniem, że osoby aseksualne mają “mniejsze" problemy niż osoby homoseksualne czy transpłciowe. Jak można odpowiadać na takie zarzuty? 

 - Ja zwykle odpowiadam, że nie ma sensu robić olimpiady dyskryminacji. Wiadomo, że zawsze ktoś będzie miał gorzej i dlatego właśnie stosujemy w naszych działaniach podejście intersekcjonalne. Oczywiście nie twierdzę, że osoby aseksualne mają trudniej niż osoby transpłciowe, bo nie muszą przechodzić przez tranzycję. Natomiast wciąż, my też doświadczamy dyskryminacji, przemocy i dlatego powinno się walczyć o to, żeby chronić nasze życie, bezpieczeństwo. To, że jedni mają gorzej, nie oznacza, że można zapomnieć o tych, którzy nie mają aż tak źle, ale wciąż nie mają dobrze.

Problemy osób aseksualnych bywają sprowadzane do aspektów prawnych, co może prowadzić z kolei do twierdzenia, że innych problemów nie ma.  

 - To jest nieprawda, chociażby dlatego, że tak jak już wspominałam osoby aseksualne mogą też żyć w związkach jednopłciowych i doświadczać tych samych problemów co osoby homoseksualne czy biseksualne, a także mogą być osobami transpłciowych i przechodzić przez prawny proces korekty płci. Kolejną rzeczą jest też przemoc seksualna, której doświadczają nie tylko osoby aseksualne, ale równie często osoby transpłciowe i lesbijki. Wszystkie te osoby mogą paść ofiarami gwałtów "naprawczych". Sprowadzanie problemów wyłącznie do kwestii prawnych jest według mnie bardzo płytkie. Przemoc jest wielowymiarowa, a nie tylko prawna

Działasz w kilku organizacjach, m.in. w Stowarzyszeniu Asfera, skupiającym się na aseksualności. Jak pomagacie osobom aseksualnym żyjącym w Polsce? 

 - Jako Stowarzyszenie prowadzimy szkolenia dla psychologów/żek oraz psychiatrów/ek na temat aseksualności. Taka wiedza nie jest przekazywana w czasie studiów, więc z nami mogą się doszkolić, żeby prowadzić odpowiednio swoje terapie. Prowadzimy też mapę bezpiecznych gabinetów na podstawie certyfikatów osób, które ukończyły nasze kursy. Można sprawdzić, czy jest w naszej okolicy ktoś, kto takie szkolenie odbył. Oprócz tego prowadzimy różne kampanie edukacyjne, uświadamiające ogólnie na temat aseksualności i normalizujące aseksualność.

Udzielasz się również w organizacji studenckiej działającej na rzecz społeczności LGBT+. Czy osoby aseksualne są w jakiś sposób widoczne w środowisku akademickim? 

 - Nie są widoczne. Dlatego też tak ważne moim zdaniem jest walczenie o widoczność asów na uczelni, o to, żeby aseksualność była tematem zainteresowań badawczych różnych osób. Wierzę, że odpowiednią ilością dowodów naukowych aseksualność zostanie uznana jako kolejna orientacja seksualna przez Polskie Towarzystwo Psychiatryczne. Ważne jest również, żeby podkreślać widoczność wszystkich osób LGBT+ na uczelniach, bo to też nie jest coś oczywistego, to też jest o coś codziennie musimy walczyć. Ciągle są jakieś przeszkody, bo z jednej strony uniwersytet to przestrzeń, którą łatwiej wykorzystać niż szkoła, jednak jest to bardzo hierarchiczna instytucja, która nie lubi zmian i jest konserwatywna. Zachęcam osoby, żeby działały na swoich uczelniach, bo to jest miejsce, które można wykorzystać w pracy na rzecz naszej lepszej przyszłości.

 - Sporo jest dni widoczności dotyczących różnych grup wewnątrz społeczności LGBT+. Jeśli chodzi o aseksualność, to teraz mamy dzień widoczności, a w październiku będzie tydzień widoczności. Skąd wynika potrzeba ich istnienia i jak takie dni mogą pomagać zwiększać świadomość, w tym przypadku na temat aseksualności? 

 - Dni i tygodnie widoczności to międzynarodowe święta, więc dzięki temu, że są dwa terminy to w różnych krajach na świecie mogą być odpowiednio wykorzystane, bo np. jeden z nich pokrywa się z jakimś lokalnym świętem, ale drugi już nie. Kolejna rzecz jest dość prozaiczna, ale te dni są tak rozstawione czasowo, że można przypominać o seksualności dwa razy w roku w takich równych odstępach czasowych. Dni widoczności są ważne dla wszystkich grup ze społeczności LGBT+, z tego względu, że tworzą okazję do robienia różnych rzeczy, jest to odpowiedni czas, żeby zrobić kampanię edukacyjną i przypomnieć o naszym istnieniu. Jest to też czas naszej celebracji. Tak samo jak każdy obchodzi np. urodziny, tak my obchodzimy swoje święta. Jest to prostu taki dzień, w którym my możemy sami poczuć się dobrze ze sobą, to jest nasz dzień do świętowania i dlatego jest to takie ważne dla nas. 

Zobacz również: Polska największym homofobem Unii Europejskiej. I to już po raz trzeci z rzędu

Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: aseksualność | LGBT
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy