Reklama

Mariola Bojarska-Ferenc: Robię to całe życie

Dziennikarka i trenerka fitness Mariola Bojarska-Ferenc za swoją misję uważa promowanie zdrowego stylu życia, którego od trzydziestu lat uczy kolejne pokolenia Polek. Właśnie nagrała płytę z treningiem barre opartym na balecie klasycznym.

Trening barre to w Polsce nowość, ale na świecie ćwiczą już tak Madonna, Jennifer Aniston. Na czym polega barre?

Mariola Bojarska-Ferenc: - Barre to w Polsce nowość, choć niektóre kluby już wprowadzają tę formę ruchu. Ta technika oparta jest o balet klasyczny, jogę, pilates i ćwiczenia, które znamy z fitnessu. Używamy podczas treningu piłeczek z obciążeniem, hantli, materacy itp. Podstawy ćwiczy się przy drążku, ale można w domu  przy ścianie czy krześle, parapecie. Stopień trudności jest różny, są ćwiczenia proste i takie, które wymagają większego wysiłku i przygotowania.

Reklama

- Ćwiczenia baletowe są fantastyczne dla każdego, bo nie tylko wzmacniają całe ciało, rozciągają, ale działają na mięśnie wzdłuż przez co nie doprowadzają do ich przerostu. Ćwiczenia, które znamy z  siłowni zwiększają często objętość mięśni doprowadzając do kulturystycznej sylwetki. Podczas treningu barre proporcjonalnie  kształtujemy ciało, które z dnia na dzień staje się bardziej seksowne, piękne w kształtach, kobiece. Efekt to smukła, pięknie wyprostowana sylwetka, dobre proporcje, energia i pewność siebie. Ćwiczenia wykonuje się z muzyką, uczymy się więc także wyczucia rytmu, koordynacji ruchowej, poruszania  się z gracją.

- Często kobiety boją się, że ćwiczenia oparte na klasyce są dla nich za trudne, ale w głębi serca marzyły jako małe dziewczynki, żeby być baletnicami. Teraz jest czas na spełnienie marzeń. Ta technika, kiedy się ją dobrze opanuje, może doprowadzić do imponujących rezultatów. Dużo jest tu ćwiczeń wzmacniających mięśnie brzucha, pośladków, ud. Ćwicząc barre można zyskać proporcje modelki.

To ćwiczenia dla każdego?

- Można ćwiczyć barre od 7 roku życia do późnej starości. Mężczyźni także nie muszą się bać tego rodzaju ćwiczeń, mogą być one traktowane jako trening uzupełniający inne dyscypliny sportu. Polecam również ten trening osobom z nadwagą. To, że mamy nadwagę nie znaczy, że nie możemy być zwinni i piękni w ruchach.

Do jakiej muzyki ćwiczymy?

- Do każdej: klasycznej, dyskotekowej, jazzowej. Jest mnóstwo odmian barre, tak jak jogi czy pilatesu. Na swojej płycie pokazałam wstęp, żeby Polki zobaczyły, na czym polega ten trening. Ja ćwiczę przy drążku baletowym, ale można wykonywać ćwiczenia przy krześle, parapecie, itp. dobierając sobie odpowiednią muzykę. W rytm muzyki można tworzyć choreografie z poznanych ćwiczeń.    

Fitness jest w ostatnich latach bardzo popularny,  wciąż pojawiają się nowe trendy, ma to też swoje złe strony - łatwo zostać trenerem. Jak wybrać dobrego trenera? Na co zwrócić uwagę?

- Jest mnóstwo wspaniałych trenerów. U dobrego trenera uczymy się wszystkiego step by step, bo on zna metodykę nauczania, a ta jest najważniejsza, by nie zrobić nikomu krzywdy. Każdy trener powinien mieć przede wszystkim odpowiednie wykształcenie, by można było mu zaufać. To, że ktoś ma na koszulce napis "trener personalny", nie znaczy, że naprawdę jest trenerem, który odebrał gruntowne wykształcenie w tym kierunku. Dziś bardzo łatwo zrobić kurs, może pani nawet teraz, rozmawiając ze mną, przez internet, zrobić sobie certyfikat, wpłacając odpowiednią kwotę.

- Wybierając trenera, musimy po prostu sprawdzić jego CV. Ja sama kilka razy  nabrałam się, idąc na jakieś zajęcia, okazywało się, że trener nie miał nawet matury. Nie należy mylić muskulatury z wykształceniem. Promować zdrowy styl życia może każdy, ale nie każdy powinien nazywać się trenerem i edukować innych. Ludzie myślą, że jak ktoś jest popularny i ma dużo lików na Facebooku to już jest dobrym trenerem. Nie należy mylić blogera i trenera - to dwie różne rzeczy. 

Na co zwrócić szczególną uwagę?

- Zły trener to jest katastrofa, bo może doprowadzić nawet do naszego kalectwa. Każde ćwiczenie źle wykonane, może zrobić krzywdę, pogłębia wadę postawy. Jeśli  nawet bezpośrednio po treningu nic nam się nie dzieje, to może się okazać, że po roku mamy problem z kolanami, odcinkiem szyjnym, lędźwiowym kręgosłupa właśnie w efekcie źle wykonywanych ćwiczeń. Ból, kontuzje mogą być skutkiem niewłaściwego treningu.

- Mam taki apel do młodych, żeby nie szli ślepo za modą, odkrywaniem kaloryfera na brzuchu. Za tym idzie odwodnienie, odtłuszczenie organizmu, co może doprowadzić do zaburzeń hormonalnych u kobiet, zaniku miesiączki, problemów z zajściem w ciążę. Młode kobiety nie zdają sobie z tego sprawy. Myślą tylko w kategoriach ładnej figury. Wygląd nie za wszelką cenę, kochane. Piękna sylwetka u kobiety, to nie jest kaloryfer na brzuchu - to jest przecież męski atrybut. Nie popadajmy w skrajności. Trenujmy z prawdziwymi, doświadczonymi trenerami i czerpmy z tego zdrowie i przyjemność.

Kto jest pani mistrzem zawodowym?

- W Polsce byłam prekursorką w tej dziedzinie już ponad 30 lat temu, ale wzorowałam się na trenerach ze świata, których często też zapraszałam do naszego kraju do swoich programów. To byli:  Robert Steinbacher, który opracował system body art, Marcus Irwin specjalizujący się w ćwiczeniach aerobowych opartych na tańcu, Lawrence Biscontini, od którego uczyłam się jogi dla dwojga, Clay Grant specjalista od technik opartych o taniec i wielu innych. To moi mistrzowie. Uczyłam się od nich nowych metod na amerykańskich kongresach i przywoziłam nowości do Polski. Trzy razy w roku jeździłam na szkolenia, kiedy prowadziłam w telewizji programy fitnessowe i dalej jeżdżę - nie mogłam pozwolić sobie na to, żeby ktoś, kto robił ćwiczenia przed ekranem popełnił błąd i zrobił sobie krzywdę.

- Kiedy dziś obserwuję trenerów, którzy czasami dość niefrasobliwie prowadzą ćwiczenia zaczynając od wysokiego C, aż włos mi się jeży. Widzę, że po prostu nie znają metodyki nauczania. Pamiętajcie, że zdrowie, życie ma się jedno.

Dużo pani ćwiczy na co dzień?

- Staram się trzy razy w tygodniu, ale kiedy mam czas to codziennie. Teraz to głównie taniec, zmieniam formy ruchu, bo ciało się przyzwyczaja i mięśnie też. Trzeba urozmaicać treningi do końca życia, żeby różne mięśnie aktywować. Teraz ćwiczę barre i rumbę. Rumba, mimo że jest tańcem wolnym, uruchamia wiele partii mięśni, trzeba mieć cały czas spięte mięśnie brzucha. To rewelacyjny trening.

Promuje pani nie tylko aktywność fizyczną, ale w ogóle  zdrowy styl życia.

- Od ponad 30 lat robię to samo - pokazuję, jak zdrowo żyć. Jeśli się chce pięknie wyglądać, trzeba nie tylko regularnie ćwiczyć, ale też mądrze jeść. Celebryci w mediach chudną 20 kilogramów, a potem tyją jak najęci, ale to nie jest sukces, sukcesem jest utrzymanie tej wagi do końca życia. Samą dietą nie można zbudować pięknie sylwetki, jeśli się miało dużą nadwagę, trzeba to połączyć z aktywnością fizyczną.

- Dieta to nie jest coś, co powinniśmy stosować przez miesiąc czy dwa, ale sposób odżywiania, który powinien nam towarzyszyć całe życie, jeśli chcemy dobrze wyglądać. Mam 56 lat, od 7 roku życia, od kiedy stałam się gimnastyczką, żyję w ten sposób. Jeśli całe życie trzyma się pewnych zasad, to potem, mając tyle lat co ja, ma się energię, niezłą figurę i można robić szpagat.

Jak więc wygląda pani dieta?

- Dużo warzyw. Żeby dobrze wyglądać, trzeba skupiać się na produktach o niskiej gęstości energetycznej, a wysokiej odżywczej, czyli jak najmniej tłuszczu, cukru w produktach a jak najwięcej witamin, błonnika, wody w produkcie na 100gram. Jem wszystko, tylko z umiarem. Ja mam niedoczynność tarczycy, ale nie mam nadwagi, bo pilnuję zasad. Jeśli mamy jakieś problemy zdrowotne, to warto skorzystać z porady dietetyka, który ustali nam indywidualny sposób żywienia. Najczęściej tyjemy od złego jedzenia lub od tego, że za dużo jemy.

Od niedawna zaczęła pani pisać dla kobiet 50+

- Piszę o tym, co sama przeżyłam przecież jestem kobietą dojrzałą. Zawsze się bałam pięćdziesiątki, jak każda kobieta pewnie. Okazuje się, że ona może być fajna, ale to zależy od nas. Ja namawiam kobiety do zdrowego egoizmu, żeby dbały o siebie, bo żyje się tylko raz. Szkoda mi czasu na bylejakość w różnych dziedzinach, nie chcę mieć kontaktu z ludźmi, którzy nic nie wnoszą w moje życie, lubię otaczać się ludźmi, od których mogę się uczyć. Zawsze miałam taką zasadę, żeby podglądać, czerpać. Piszę o diecie dla kobiet 50 +, o modzie, makijażu, medycynie estetycznej. Jesteśmy kobietami XXI wieku, nie należy się niczego wstydzić.

Pisze pani też o relacjach, o bliskości, seksie.

- Tak, także o tym, jak utrzymać związek tak długo. Ja jestem z moim mężem od 30 lat. Poznałam go trzy dni po rozwodzie, byłam smutna, bałam się o przyszłość. Myślałam, że będę już sama i nikogo nie spotkam. Miałam 27 lat, dziecko, więc pracowałam od rana do nocy, a nie chciałam się spotykać z nikim z telewizji, nigdy moi koledzy z pracy nie byli dla mnie obiektem westchnień. Przypadkiem poznałam mojego męża i bardzo istotne było wówczas dla mnie, żeby on zaakceptował, pokochał moje dziecko. Zakochałam się w nim, bo nie mogłam się napatrzeć na to, jak on pięknie opiekował się moim dzieckiem.

- Niedługo po tym, jak się poznaliśmy musiałam wyjechać na trzy miesiące na kontrakt do Maroka, a on z Poznania co tydzień przyjeżdżał doglądać mojego syna, który został z opiekunką. Wiedziałam po tym, że to będzie mój mąż. Dziś jest tak, że ja wiem, że cokolwiek by mi się stało, on zawsze będzie ze mną. Daje mi ogromne wsparcie, dlatego mogę być taka optymistyczna. On mi zawsze mówi: "Mary, czym się przejmujesz, dasz radę, kto jak nie ty".

Ten sam mąż, żadnych skandali, nie ma pani w portalach plotkarskich. Można tak utrzymywać popularność we współczesnym świecie?

- To jest mój sukces, nie zamierzam się reklamować bzdetami. Stawiam na pracę - nie ukrywam, że jestem pracoholiczką, zwłaszcza teraz, kiedy nie ma już dzieci w domu. Cały swój czas i energię poświęcam na swoje pomysły. Nie interesuje mnie lans w portalach plotkarskich. Dla mnie jest satysfakcjonujące, że byłam na kongresie, wprowadzam coś nowego w Polsce pierwsza, a nie to, że obcięłam włosy czy kupiłam torbę lub okulary za 5 tysięcy. Satysfakcjonujące jest dla mnie to, że napisałam 7 książek, że nagrałam ponad 2 tysiące programów telewizyjnych, że płyta DVD "Barre" jest bestsellerem. To jest fajne.

Podobno nigdy nie lubiła pani pisać...

- To prawda, moja pierwsza naczelna Krystyna Kaszuba zaprosiła mnie do współpracy, kiedy tworzyła "Twój Styl" i ona mnie mobilizowała do tego, żeby pisać, choć ja uważałam, że się do tego nie nadaję. Pierwszy wywiad zrobiłam z ówczesną żoną Wojtka Fibaka - Ewą w Paryżu. Krystyna była moją mentorką, jej opinia w sferze dziennikarstwa była bardzo ważna. Myślę, że teraz jest ze mnie dumna.

Była pani pierwszą w Polsce propagatorką fitnessu. Jak to się zaczęło?

- Byłam na trzecim roku studiów, koleżance ktoś przysłał płytę z aerobikiem z Jane Fondą i pomyślałyśmy, że trzeba coś takiego zrobić w Polsce. Otworzyłyśmy więc klub na AWF-ie, ludzie walili drzwiami i oknami, była społeczna lista zapisów. To był mój pierwszy biznes, tyle na tym wtedy zarabiałam, że kupiłam sobie za ten aerobic futro po kilku miesiącach pracy. Jak wariatka. Wpadłyśmy wówczas również na pomysł pokazania w Polsce tego trendu i poszłyśmy do telewizji, do Darka Szpakowskiego i Włodka Szaranowicza, aby zaprezentować się w programie. Oni wtedy nie wierzyli, że kiedyś coś z tego będzie, a już na pewno, że to będzie wielki biznes, moda.

- Po studiach zaczęłam pracę w redakcji sportowej - byłam komentatorem gimnastyki artystycznej - nie chciałam się  już przebrać w  kostium  do gimnastyki, wydawało mi się to takie niepoważne. Jednak na jakimś firmowym pikniku dałam się  namówić, by zaprezentować aerobik i tak się potoczyło, wszyscy chcieli, żeby im  pokazywać ćwiczenia, dzwonili z różnych programów. Potem przez 10 lat miałam swój program fitnessowy w 2 Programie TVP.  Z tą dziedziną pozostałam do dnia dzisiejszego. Jeździłam na kongresy, zapraszałam gwiazdy światowego fitnessu do Polski, występowały w moich programach. Pierwszą płytę z calanetiksem wydałam 30 lat temu. Wielki  sukces, 3 miliony sprzedanych egzemplarzy, 20 lat temu książka bestseller. I tak mam na koncie 7 książek, 6 płyt i ponad 2 tysiące programów telewizyjnych. Uprzedzam, że to nie koniec, walczę dalej.

Niedawno mogliśmy oglądać panią w "Tańcu z Gwiazdami". Co pani dał ten program?

- Ogromną przyjemność, czułam się jak mała dziewczynka, rozruszałam swoje ciało inaczej niż poprzez ćwiczenia fitnessu, odmłodziłam się tym. Ćwiczyłam 7 godzin dziennie przez dwa miesiące. Dzięki temu rozkochałam się w tańcu.

- Uwielbiam uczyć się czegoś nowego, a to było dla mnie właśnie coś nowego, wspaniałe wyzwanie. Tak mi się spodobało, że teraz chodzę na rumbę. Ekscytowała mnie też rywalizacja, ja jestem sportowcem, lubię wyzwania. Przeniosłam się trochę w lata młodzieńcze. No i te piękne stroje. Namawiam gwiazdy do wzięcia udziału w takim show, bo to jest świetna zabawa.

Anna Piątkowska



Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy