Reklama
SHOW - magazyn o gwiazdach

Walczy o życie

Kora jest w ostatnim, zaawansowanym stadium raka. Jedynym ratunkiem jest lek nowej generacji, na który artystka zbiera pieniądze.

"To jest walka o życie, o każdy miesiąc", mówi SHOW Kamil Sipowicz (62), mąż Kory (64). Obydwoje poruszają niebo i ziemię, żeby zdobyć pieniądze na lek nowej generacji o nazwie olaparib. "Kobiety biorące ten lek żyją nawet siedem lat bez nawrotu. Żona musi go brać do końca życia, a koszt miesięczny to 24 tysiące złotych", mówi Sipowicz.

"Jestem teraz w takiej sytuacji, która absolutnie tego wymaga, bo jestem po raz pierwszy od dwóch lat w okresie remisji (brak objawów chorobowych - przyp.red). A nikt nie wie, jak długo będzie ona trwać", wyznała Kora w wywiadzie dla Wirtualnej Polski. "Ten lek przynosi ogromną ulgę, bo ta choroba to ból, przy którym chce się wyć", dodaje.

Reklama

Po raz pierwszy zdecydowała się powiedzieć głośno o przeżywanym dramacie. Bo do tej pory Kora i jej mąż zapewniali, że wszystko jest w porządku. Wspominano nawet, że artystka wróci na scenę.

Lek ostatniej szansy

"Od trzech lat choruję na nowotwór jajnika. Przeszłam trzy poważne operacje oraz dwa kursy chemii. Od kilku dni biorę lek o nazwie olaparib. Jest to skuteczny przeciwnik w walce z nowotworem jajnika w jego czwartej fazie, obarczonego mutacją w genie BRCA. Niestety, nie jest w Polsce jeszcze refundowany. Mam nadzieję, że to się zmieni", tak brzmi apel Kory zamieszczony na stronie fundacji Alivia. To właśnie z jej pomocą artystka zamierza zbierać fundusze na leczenie. Ta innowacyjna terapia to dla niej jedyny ratunek.

"Gdy operacje i chemioterapia już nie pomogą, pozostaje ten lek. Znacznie wydłuża okres do kolejnego nawrotu choroby, a co za tym idzie, przedłuża życie", mówi SHOW profesor Jan Lubiński, specjalista w dziedzinie patomorfologii oraz genetyki klinicznej. "To jest lek ostatniej szansy. Kora jest w czwartej fazie raka, więcej skal nie ma...", zawiesza głos Sipowicz. "Przerzuty zostały opanowane dzięki operacjom i chemioterapii, ale licho nie śpi. Po to właśnie bierze olaparib, który blokuje nowotwór. Mamy nadzieję, że nam tego leku wystarczy. Martwimy się, czy będziemy mieć na następną kurację. Teraz żona czuje się dobrze, chociaż jest osłabiona, bo kilka dni temu zaczęła brać ten lek i na początku tak to wygląda. Łyka 16 tabletek dziennie", dodaje.

Niestety, na razie w Polsce lek nie jest refundowany, mimo że dzieje się tak m.in. w Niemczech czy Rumunii. Kora i jej mąż wierzą, że to się zmieni. Tym bardziej, że olaparib dedykowany jest tylko kobietom będącym nosicielkami mutacji genu BRCA1 i BRCA2, które powodują raka piersi i jajnika. W Polsce takich kobiet jest około 300, a wśród nich właśnie Kora.

Trudny przeciwnik

Piosenkarka nie miała pojęcia, że ma mutację tego genu. Gdyby dysponowała taką wiedzą, mogłaby zapobiec chorobie, poddając się zabiegowi usunięcia jajników i jajowodów - tak zrobiła Angelina Jolie. Natomiast niczego nieświadoma Kora przez lata walczyła z bólem i źle się czuła. Lekarze ignorowali objawy, a w jej organizmie rozwijał się nowotwór. W końcu jednak badania potwierdziły najgorszą diagnozę: rozsiany rak jajnika z przerzutami do otrzewnej. To niewiarygodnie trudny przeciwnik. Statystki są bezlitosne. Przeżywalność pięcioletnia w tym stadium to zaledwie 5 proc... Artystka błyskawicznie znalazła się na stole operacyjnym. Niestety, w czwartej fazie raka całkowite usunięcie guza jest niemożliwe. Potem były kolejne operacje i chemioterapie. Kora poddała się nawet bardzo ryzykownej terapii - dootrzewnowej chemioterapii perfuzyjnej w hipertermii.

"Zwą ją terapią ostatniej szansy, bo pacjent może się temu zabiegowi poddać tylko raz. Jest to połączenie operacji cytoredukcyjnej mającej na celu możliwie radykalne usunięcie wszelkich zmian nowotworowych obecnych w jamie otrzewnej z chemioterapią (...) Już po opowiedzieli jej, jak to wyglądało. Cięcie bardzo duże, tak żeby maksymalnie odsłonić i ułatwić dostęp, żebra podwiesza się na hakach i po prostu człowieka patroszy. A potem płucze", czytamy w tygodniku "Polityka". Przez ostatnie miesiące piosenkarka robiła, co mogła, żeby nie tylko utrzymać się przy życiu, ale również nie odczuwać skutków ubocznych chemioterapii. Jednym z nich jest utrata włosów. Kora skorzystała z nowoczesnego urządzenia. "Najpierw zakładają mokry czepek, bardzo ciasny, potem specjalny hełm jak dla kosmonautów, do niego są podłączone rury, które dmuchają lodowatym powietrzem. Do żyły leci chemia, a głowa się mrozi. (...) po ostatnich chemiach Kora nie musiała już zakładać turbanów do telewizyjnych występów", czytamy w "Polityce".

"Obniżenie temperatury głowy o kilka stopni powoduje ograniczenie ilości krwi docierającej do mieszków włosowych, co z kolei chroni je przed negatywnymi skutkami chemioterapii przenoszonymi przez system krwiobiegu", wyjaśnia onkolog Beata Freier. Jak widać, Kora robi wszystko, żeby tylko zyskać czas. Nawet jeśli spotka się to z falą krytyki.

Pod obstrzałem

Przy wsparciu Kamila za wszelką cenę stara się zdobyć pieniądze na nowy lek. Dlatego zdecydowała się otwarcie powiedzieć o tym, przez co przeszła i co dziś przeżywa. Oprócz założenia konta, na które można wpłacać pieniądze, Kora i Kamil wystawiają na aukcję madonny i obrazy piosenkarki. To zdecydowanie za mało, by pokryć koszty długoterminowego leczenia. Właśnie podjęli kolejną ważną decyzję. "Sprzedajemy mieszkanie w Warszawie i na stałe przenosimy się na Roztocze", mówi SHOW Sipowicz. Chodzi o mieszkanie na Powiślu, w którym mieszka syn wokalistki. Do jego dyspozycji będzie dom pary na Bielanach.

"Mówiąc o naszej sytuacji, głośno chcemy dać prztyczka w nos państwu i pokazać, że nie jest ono w stanie zapewnić leczenia kobiet i nawet osoby znanej nie jest stać na taki lek. Nawet Kora musi zbierać pieniądze. Nie jesteśmy milionerami", dodaje Kamil.

Niestety, nagłośnienie tej sprawy spotkało się z wieloma krytycznymi komentarzami. "A czym ona różni się od zwykłego człowieka? Dlaczego nie pisze się o zwykłym Kowalskim czy Nowaku?", "Nie jest VIP-em, który zasługuje na bycie w pierwszej kolejności do dostępu do leków!!!" - tego rodzaju komentarzy jest w sieci mnóstwo. Jednak Kora i jej mąż nie zamierzają się nimi przejmować. "Nie czytamy tych komentarzy, spodziewaliśmy się zresztą, że takie się pojawią. Ale osoby, które to mówią, szkodzą same sobie i ta zła energia zatruwa ich dusze", mówi nam Sipowicz.

Ma ogromne wsparcie

W swojej walce gwiazda nie jest sama. Pomimo że państwo nie może na razie pomóc w pewnych kwestiach, piosenkarka może liczyć na wsparcie fanów i przyjaciół. Wśród nich jest profesor Magdalena Środa, która od lat przyjaźni się z Korą i jej rodziną. "Zrobię wszystko, żeby głosić ten apel o pomoc dla Kory i będę każdego do tego przekonywać, bo potrzebna jest wielka suma pieniędzy. To, co zrobiła, jest odważne i godne podziwu. Powiedziała otwarcie o swojej chorobie i nie mówi, że jest biedna, ale nawet jeśli wszystko sprzeda, to może wystarczy jej na pół roku leczenia", mówi SHOW Środa.

"Kora wspaniale walczy, a nie jest łatwo. Gdybym ja była w takiej sytuacji, pewnie bym się gdzieś schowała, a ona działa i się nie poddaje. Jest przykładem dla innych", dodaje. Sama stara się pomóc, jak tylko może. M.in. gotowała dla chorej Kory obiady. "Są między nami elementy kulinarnej więzi. Chciałabym na kilka dni pojechać do nich na Roztocze i pogotować, uwielbiam chwile, gdy siedzimy razem w kuchni. Kora ma różne zachcianki kulinarne", dodaje.

Miłość jest nieśmiertelna

Wiadomo, że Kora i Kamil będą walczyć do końca. Zdają sobie jednak sprawę, że choroba, która ją zaatakowała, jest śmiertelna. Rozmawiają o tym, chociaż są to rozmowy bardzo trudne. "Czy to szczęście kogoś tak bardzo kochać? Przy stracie bardziej boli. Chyba łatwiej coś takiego znieść bez miłości?", wyznał Kamil w jednym z wywiadów. "Żyjemy w takiej symbiozie. Porozumiewamy się spojrzeniem, jesteśmy właściwie jak jeden byt, jedna istota. Ciężko sobie wyobrazić, że może nam zabraknąć tej bliskiej osoby. Ale czym właściwie jest śmierć? Ona jest, zostaje. Trwa. Miłość jest nieśmiertelna", dodał.

Kamil przez ostatnie miesiące przeszedł prawdziwy test na trwałość uczuć. "Przecież mówi się: »Ślubuję ci miłość na dobre i na złe«. W sytuacjach trudnych miłość wzrasta, wysuwa się na pierwszy plan. Człowiek koncentruje się na tej drugiej osobie, robiąc wszystko, co może, żeby jej pomóc. Bardzo ważna jest czułość i troskliwość", dodał Kamil. Żona może liczyć na niego w każdej sprawie - choroba tylko umocniła ich więź. Gdyby nie rak, nawet nie wzięliby ślubu. Zawsze powtarzali, że nie potrzebują papierka potwierdzającego ich miłość. Jednak życie, w obliczu zagrożenia zmusiło ich do zmiany decyzji. "Nie dla miłości chcieliśmy się pobrać i uregulować nasze sprawy. Przecież ja nawet jako nie-mąż nie mogłem odebrać wyników badań Kory. No i mamy jakiś tam majątek. To wszystko musi być uporządkowane, zabezpieczone sprawy finansowe, bankowe, o których tak często się nie pamięta", wyznał Kamil.

Na razie Sipowicz zagrzewa do walki swoją żonę i zrobi wszystko, żeby zdobyć pieniądze na lek, który może im zapewnić kolejne lata wspólnego życia. Dlatego prosi o pomoc i wpłacanie datków na następujące konto:

24 2490 0005 0000 4600 5154 7831
Tytułem: DAROWIZNA NA PROGRAM
SKARBONKA OLGA SIPOWICZ 110248.

Magdalena Makuch

SHOW 5/2016


Show
Dowiedz się więcej na temat: Kora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy