Reklama

Fotografia nocna

Fotografia nocna była jeszcze do niedawna dziedziną zarezerwowaną wyłącznie dla zaawansowanych miłośników fotografowania, którzy mieli pod ręką dobry sprzęt i wiedzieli w dodatku, jak najlepiej go wykorzystać. Dziś jednak sytuacja wygląda zgoła inaczej: przyjemne dla oka zdjęcia nocne zrobimy już za pomocą smartfonu wyposażonego w dobry moduł fotograficzny.

Noc rozbudza inwencję

Owszem, w kontekście fotografii nocnej dobra technika, doświadczenie i znajomość zasad kompozycji są niezbędne. Z drugiej jednak strony, fotografowanie to raczej sztuka niż nauka ścisła - trzeba tu przede wszystkim kreatywności, przemyślanego konceptu i cierpliwości, która pomoże go wcielić w życie. W nocy wiele przecież zależy od połączenia pomysłowości fotografa, sprzyjających mu okoliczności czy panujących akurat warunków pogodowych (jest więcej niż oczywiste, że deszcz i mgła mogą być, w zależności od sytuacji, zarówno wrogiem, jak i sprzymierzeńcem osoby robiącej zdjęcia).

Reklama

Fotografia nocna pozwala uchwycić obrazy i momenty, których w ciągu dnia - zwykle przez pośpiech, codzienną krzątaninę i towarzyszącą jej rutynę - zwykle nie mielibyśmy okazji dostrzec. To z kolei uwalnia inwencję, pobudza kreatywność i zachęca do nieszablonowego podejścia do obserwowanych obiektów. Zdjęcia nocne pozwalają nam spojrzeć świeżym okiem na dobrze znane przedmioty i miejsca, dostrzegając w nich coś nowego, interesującego, inspirującego do twórczej pracy.

Wszechobecna gra świateł, mocnych kontrastów, rozbłysków i refleksów świetlnych tworzy ponadto nastrój tajemniczości. Miasto fotografowane nocą zmienia swoje oblicze, przekształca się w coś nieoczywistego, odrobinę dziwnego, pociągającego swoją niezwykłością (zwłaszcza gdy zdołamy je uchwycić na tle skłębionych, granatowych chmur czy rozgwieżdżonego nieba).

Fotografia nocna - rzecz tylko dla profesjonalistów?

Na eksperymenty z fotografią nocną mogą dziś sobie pozwolić - jako się rzekło - nie tylko posiadacze nowoczesnych kompaktów czy zaawansowanych lustrzanek, ale także właściciele smartfonów. Najlepszym tego dowodem jest tegoroczny flagowiec firmy Huawei - model P30 Pro. Opracowując jego obiektywy, producent wywrócił właściwie do góry nogami to wszystko, co wiedzieliśmy dotąd o mobilnej fotografii nocnej. Klasyczną matrycę światłoczułą opartą na sensorze RGB (red, green, blue) zastąpiono w nim bowiem optycznie stabilizowaną matrycą wykorzystującą poczwórny filtr barwny RYYB (red, yellow, yellow, blue), która dysponuje aż 40-megapikselową rozdzielczością i jasnością na poziomie f/1.6.

Czym zaowocowała wymiana standardowego filtru zielonego na podwójny filtr żółty? Zdaniem inżynierów Huawei takie posunięcie wpłynęło na radykalne podniesienie czułości matrycy (ISO głównego aparatu może być teraz utrzymane maksymalnie na poziomie 409 600 punktów) oraz na znaczną i widoczną gołym okiem poprawę ogólnej jakości zdjęć wykonywanych w nocy czy w kiepskich warunkach oświetleniowych. Fotografując nowym P30 Pro możemy więc zdjęć lepiej doświetlonych, bardziej szczegółowych i lepiej odwzorowujących rejestrowane barwy.

Innowacyjna matryca Huawei P30 Pro - wsparta przez sztuczną inteligencję, specjalnie zaprojektowane algorytmy i procesor Kirin 980, który przetwarza obrazy ze sprawnością niedostępną dla innych jednostek centralnych obecnych w tej chwili na rynku - jest w  stanie "złapać" aż o 40 proc. więcej światła niż sensory światłoczułe konkurencyjnych smartfonów.

Tyle teorii. Pora na praktykę. Najwyższy czas, aby działanie Huawei P30 Pro sprawdzić w praktyce, testując jego obiektywy w warunkach nocnych.

Noc w obiektywie

Pierwsze ze zdjęć robimy krótko po godz. 20.30. Obiektyw testowanego Huawei P30 Pro kierujemy na Most Grunwaldzki, chyba jeden z najbardziej pocztówkowych i najczęściej fotografowanych obiektów we Wrocławiu. Choć słońce zdążyło już zajść za horyzont, to chmur, które widać na poniższej fotografii, gołym okiem nie byliśmy w stanie dostrzec. Uchwycił je dopiero testowany smartfon. P30 Pro samodzielnie rozpoznał scenerię i warunki oświetleniowe, a następnie dostosował do nich wszystkie ustawienia aparatu (czas naświetlania wyniósł tu ok. 6 sekund; zdjęcie zrobiliśmy "z ręki").

Kolejne dwa zdjęcia wykonaliśmy ok. piętnastu minut później, raptem kilka kroków od Mostu Grunwaldzkiego. Pierwsze z nich zrobiliśmy korzystając z trybu nocnego; drugie powstało w trybie automatycznym, bez ingerencji sztucznej inteligencji (zauważcie, że mimo krótkiego czasu naświetlania na niebie widać już gwiazdy!). Jak wabik zadziałały na nas miejskie iluminacje, oświetlające wrocławski Urząd Wojewódzki, leżące tuż obok niego Muzeum Narodowe i nabrzeże Odry. Warto zaznaczyć, że przez niesprzyjające warunki pogodowe - tego dnia w stolicy Dolnego Śląska było bardzo wietrznie - woleliśmy nie korzystać ze statywu. Znów byliśmy więc zmuszeni fotografować "z ręki", zdając się na optyczną stabilizację głównego, 40-megapikselowego aparatu.

Na poniższym zdjęciu widnieje kolejny z wrocławskich mostów - Most Pokoju - oraz wspomniany już "sąsiad" Urzędu Wojewódzkiego - Muzeum Narodowe.

By zrobić następne zdjęcia, udajemy się na Ostrów Tumski. Jest już dobrze po godz. 22 - niebo jest ciemne, a noc bezksiężycowa. Najpierw fotografujemy Archikatedrę św. Jana Chrzciciela wraz ze stojącą przed jej głównym portalem rzeźbą Madonny z Dzieciątkiem, a potem - kolegiatę Świętego Krzyża i św. Bartłomieja oraz postawiony przed nią pomnik św. Jana Nepomucena. Decydujemy się przy tym przyjąć nieco żabią perspektywę - dzięki temu wieże obu budynków zaczynają ogromnieć tuż nad naszymi głowami.

W obu wypadkach korzystamy z trybu automatycznego Huawei P30 Pro, wyłączając na chwilę jego sztuczną inteligencję. Czynimy tak przede wszystkim po to, aby zachować rzeźbiarskie światłocienie grające na fotografowanych statuach (przy długim czasie naświetlania telefon rejestrował zbyt wiele szczegółów, a w tym akurat przypadku zależało nam na zachowaniu wysokiego kontrastu między elementami oświetlonymi i niedoświetlonymi). To właśnie one nadały im, w naszym mniemaniu, sporo tajemniczości.

W pierwszej fotografii podoba nam się zwłaszcza to, jak wieże wrocławskiej Archikatedry wyłaniają się z mroku. Fotografia druga przyciąga tymczasem nasze spojrzenie światłocieniami grającymi na bujnie rozrzeźbionej podstawie pomnika św. Jana Nepomucena.

Następne kadry ustrzeliliśmy właściwie na rogatkach miasta, bo w pobliżu Mostu Milenijnego. W obu wypadkach korzystaliśmy z trybu nocnego (czas naświetlania wynosił ok. 5 sekund; zdjęcia robiliśmy - podobnie jak wcześniej - "z ręki") i sztucznej inteligencji wspomagającej aparaty nowego P30 Pro.

Instalacja widniejąca na drugim ze zdjęć - rozstawiona przez organizatorów koncertu odbywającego się na pobliskiej plaży miejskiej - przyciągnęła nas wielobarwną iluminacją i interesującą formą (pegaz to, czy koń trojański - oceńcie sami). Co ciekawe, dzięki trybowi nocnemu i ok. 5-sekundowej ekspozycji zdjęcie wyszło ostre na obu planach. Główny obiektyw testowanego Huawei nie uronił przy tym niczego z żywej gry świateł i bogatej kolorystyki fotografowanej rzeźby.

Kolejne zdjęcie robimy już u celu naszej przejażdżki po Wrocławiu, a więc u stóp Mostu Rędzińskiego, otwartego w 2011 r. Przeprawa jest częścią Autostradowej Obwodnicy Wrocławia. To najwyższy oraz najdłuższy żelbetowy, wantowy most w Polsce, podwieszony w dodatku tylko na jednym pylonie (jest do tego czwartym pod względem wielkości mostem betonowym na świecie).

Gdy docieramy na miejsce (a tego trzeba było szukać długo i wytrwale, gdyż teren wokół Mostu jest ogrodzony i obrośnięty przez gęste zarośla, które trudno było sforsować), jest już dobrze po północy. Z pomocą trybu nocnego Huawei P30 Pro udaje nam się na szczęście prawie od razu zrobić udane zdjęcie (czas naświetlania wyniósł 6 sekund; fotografowaliśmy "z ręki" - użycie statywu cały czas uniemożliwiał porywisty wiatr).

Z tej samej strony i perspektywy zrobiliśmy jeszcze jedną (przyznajemy: bliźniaczo podobną do pierwszej) fotografię Mostu Rędzińskiego. Publikujemy obie, bo trudno nam było doprawdy zdecydować, która z nich jest lepsza.

Ostatnie zdjęcia robimy w drodze do hotelu. Dochodzi druga w nocy, więc - spiesząc się na zasłużony spoczynek - zdajemy się już w pełni na sztuczną inteligencję smartfonu, nie kombinując już więcej z jego ustawieniami. Mimo pośpiechu udaje nam się zrobić dwa całkiem udane zdjęcia. Na pierwszym widnieje gmach Uniwersytetu Wrocławskiego wraz z Wieżą Matematyczną, a na drugim - spatynowany pomnik Albrechta Dürera stojący tuż przy wejściu do Muzeum Narodowego. Efekty oceńcie sami:

Wszystkie zdjęcia opublikowane w niniejszym artykule wykonaliśmy za pomocą telefonu Huawei P30 Pro. Co ważne - przez silny wiatr i burze piaskowe przetaczające się w końcówce kwietnia nad Wrocławiem nie korzystaliśmy ze statywu czy innych form stabilizacji telefonu. Fotografowaliśmy więc wyłącznie "z ręki", korzystając jedynie z funkcji głosowej aktywacji spustu migawki.

 

Artykuł powstał we współpracy z firmą Huawei

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy