Reklama

Egzamin na prawo jazdy dziś i 20 lat temu

Które pokolenie zostało lepiej przygotowane do poruszania się po drogach? Jakie zmiany w egzaminowaniu zaszły w ciągu ostatnich 20 lat? Co czeka młodych kierowców w najbliższej przyszłości?

Według badań przeprowadzonych przez Honda Motor Company (HONDA Motor Europe Limited sp. z o.o. Oddział w Polsce) prawie 90 proc. kierowców, którzy zdawali egzamin na prawo jazdy ok. 20 lat temu, twierdzi, że świetnie lub całkiem nieźle radzi sobie za kierownicą. Równie wysokie mniemanie o swoich umiejętnościach mają młodzi kierowcy - 81,6 proc. z nich uważa, że dobrze prowadzi samochód. Tymczasem, porównując statystyki policji, wciąż najwięcej wypadków powodują osoby między 25 a 39 rokiem życia. Wojna pokoleń o miano lepszego kierowcy wciąż więc trwa.

Reklama

Krótka historia "prawka"

Pierwowzorem współczesnego prawa jazdy było zezwolenie na używanie pojazdu na drogach publicznych, wydane pionierowi motoryzacji Karlowi Benzowi przez Wielkiego Księcia Badenii.  Ten dokument był reakcją na trudności, na jakie w codziennym życiu napotykał genialny konstruktor. Otóż krajanie Benza nie mieli zrozumienia pojazdów stworzonych przez wybitnego inżyniera i wnosili skargi, że jego  Motorwagen śmierdzi i hałasuje.

W Polsce pierwsze prawa jazdy pojawiły się wraz z odzyskaniem niepodległości w roku 1918 roku, a w 1921 roku opracowano pierwszy polski Kodeks Drogowy. Pierwsze egzaminy nie były łatwe - przed komisją złożoną z wojskowych i cywilnych członków automobiloklubów należało udowodnić nie tylko fakt, że umie się prowadzić samochód, ale i bardzo dobrze znać jego budowę, umieć je podreperować oraz wykazać się wiedzą na temat niuansów w przepisach obowiązujących w  poszczególnych województwach! Podejście do egzaminu było kosztowne, sam test piekielnie trudny, a i samochodów było jak na lekarstwo, więc bardzo niewiele osób w przedwojennej Polsce mogło pochwalić się "prawkiem". Po drugiej wojnie światowej wszyscy zajmowali się odbudową kraju, więc dopiero w 1962 roku władza znalazła czas, by dostosować przedwojenne regulacje prawne do wymogów współczesności i opracować reguły przyznawania prawa jazdy. Od tamtej pory często zmieniano kryteria, które trzeba było spełnić, by dostać urzędowy dokument potwierdzający umiejętność prowadzenia samochodu i zezwalający na bycie kierowcą.

Rewolucja lat 90.

Przed 1998 r. kursanci przechodzili egzaminy w ośrodkach szkolenia kierowców, w których odbywali lekcje jazdy. Egzaminator sam musiał przyjechać do szkoły i w obecności instruktora sprawdzić umiejętności przyszłego kierowcy.

- Egzamin na prawo jazdy zdawałam, zanim powstały WORD-y. Atmosfera zarówno na kursie, jak i na egzaminie była bardzo swobodna. Wszyscy się znaliśmy i zdawaliśmy "u siebie", a po wszystkim poszliśmy na piwo. W zeszłym roku byłam z siostrzeńcem na jego egzaminie. Powiem jedno - płacz w ośrodkach chyba nie ustaje - śmieje się pani Barbara. Kiedy w 1998 r., na mocy ustawy Prawo o ruchu drogowym z 1997 r., powstały Wojewódzkie Ośrodki Ruchu Drogowego, zdanie egzaminu stało się prawdziwym wyzwaniem dla młodych kierowców.

Egzamin tylko w teorii

Egzamin ze znajomości przepisów ruchu drogowego obowiązuje do dziś, ale nie każdy pamięta, że dawniej był jedynie formalnością. Początkowo przeprowadzany był w formie papierowej, a zestawy pytań przyszli kierowcy znali na pamięć. Gdy pojawiły się w WORD-ach komputery, test zaczął być tworzony losowo z puli 524 pytań, jednak szybko okazało się, że i taką ilość odpowiedzi można opanować bez zaglądania do Kodeksu Drogowego. Dochodziło nawet do sytuacji, że szkoły przestawały przeprowadzać w ramach kursu obowiązkowe szkolenie teoretyczne, ponieważ pytania można było bez problemu opanować samemu w domu. Po zmianach w 2013 r. postanowiono nie ujawniać puli pytań i zdawalność egzaminu teoretycznego drastycznie spadła - w warszawskim WORD pozytywny wynik miało jedynie 40 proc., podczas gdy zdawalność w poprzednim roku wynosiła 75 proc. Choć kandydaci na młodych kierowców przywykli już do tego, że muszą się przygotować również do testu teoretycznego, to wciąż mają problem z jego zaliczeniem - w całym zeszłym roku w Warszawie zdało tylko 52 proc. podchodzących do egzaminu.

Koszmar przyszłych kierowców

Choć egzamin teoretyczny przynajmniej dawniej zdawano bez większych problemów, to część praktyczna zawsze spędzała sen z powiek. Kiedy egzaminy przeniosły się do ośrodków wojewódzkich, zdawanie po kilka razy stało się normą. Cofanie po łuku, ruszanie na górce czy parkowanie równoległe stanowią taki sam problem zarówno teraz, jak i 20 lat temu. Dawniej jednak więcej osób otrzymywało wymarzoną pozytywną opinię egzaminatora za pierwszym razem. Dlaczego więc obecnie zdawalność balansuje w granicach zaledwie 35-38 proc.? Według danych NIK 90 proc. dochodów WORD-ów pochodzi z powtarzanych egzaminów. Wniosek jest prosty - egzaminatorom nie opłaca się pobłażać przyszłym kierowcom, gdyż ich pieniądze stanowią środki na utrzymanie ośrodka. Z tego powodu rząd szykuje zmiany w zasadach finansowania ośrodków.

Czy w końcu uda się wychować pokolenie dobrych kierowców, którzy zdają egzamin za pierwszym razem? To się dopiero okaże.

 

 

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy