PODRÓŻE | Wtorek, 26 stycznia 2021 (13:33)
Zanim szwajcarskie Davos stało się legendą, podupadająca na zdrowiu arystokracja zjeżdżała do Sokołowska. W tym dolnośląskim miasteczku mieściło się bowiem jedno z pierwszych na świecie sanatoriów przeciwgruźliczych. Zrujnowane przez powojenne zaniedbania, dziś odzyskuje dawny blask.
1 / 10
Miejscowi mówili o nim: „zamek”. I nic dziwnego: monumentalna, wydłużona bryła, spadzisty dach, wieże, krużganki, ostre łuki, wykusze. Wszystko wykonane z cegły, w stylu mauretańskim, otoczone imponującym parkiem. Zaiste, do Sokołowska (do 1945 roku noszącego nazwę Görbersdorf) mogliby zjeżdżać dzielni książęta i zacne damy. I zjeżdżali. Jednak nie po to, by oddawać się arystokratycznym obowiązkom i przyjemnościom (a przynajmniej nie tylko po to). Do Sokołowska jeździło się, by ratować zdrowie, nadwątlone przez prątki gruźlicy.
Źródło: Agencja FORUM