Reklama

Wyspy Wielkanocne kuszący kierunek

Największe skupisko stojących głów znajdziemy na północy Rapa Nui. Posągi w Ahu Tongariki postawiono ponownie po obaleniu ich przez fale tsunami. Jakie tajemnice kryje to miejsce? Czy warto tam pojechać? Jakie atrakcje czekają na turystów spragnionych przygód?

Jej oficjalna nazwa - Wyspa Wielkanocna. Holenderski admirał odkrył ją właśnie w to święto, 5 kwietnia 1722 r. I choć pod koniec XIX w. zaanektowało ją Chile, a język hiszpański jest tutaj jednym z obowiązujących, to nie jest Ameryka Południowa. Samotnej wyspie na Pacyfiku bliżej do Polinezji. Większość mieszkańców jest pochodzenia polinezyjskiego. 

Festiwal Tapati to dwa tygodnie szalonej zabawy. Widać to szczególnie w czasie największego festiwalu Tapati. Tak jak kiedyś przedstawiciele klanów rywalizowali w dorocznym wyścigu na górze Orongo, tak i teraz zabawa trwa 2 tygodnie. Wyścigi łodzi trzcinowych, konne, zjazdy z wulkanicznych wzgórz, rzuty oszczepem - to w ciągu dnia. Wieczorami scena rozbrzmiewa muzyką a na scenę wychodzą kolejne grupy tancerzy i tancerek. Takiej dawki energii nie ma nawet na scenach bałkańskich. To chyba pierwszy festiwal, na którym byłem, gdzie artystów było więcej niż widzów. A jednocześnie wszyscy, którzy byli w tym czasie na wyspie, zjawili się w pobliżu portu rybackiego w Hanga Roa. Może oprócz obsługi jedynej stacji benzynowej. Za to lokalne lotnisko było na pewno zamknięte. Na wyspie lądują najwyżej dwa samoloty dziennie, kolejny przylot był następnego dnia. 

Reklama

W ferworze zabawy niemal zapomniałem, co stanowi o wyjątkowości tej wyspy. Jeden z festiwalowych dni był luźniejszy, więc wybrałem się na  wycieczkę szlakiem Moai. Tak nazywają się wielkie głowy, których na wyspie jest ponad 800. Najbardziej efektowne są Ahu Tongariki. To rząd 15 posągów stojących na brzegu morza. Na mnie największe wrażenie zrobiły pobliskie kamieniołomy, gdzie na wulkanicznych, porosłych trawą zboczach jest ich całe mnóstwo. "Rosną" niczym gigantyczne grzyby. Dlaczego zostały w tym miejscu? W jaki sposób je transportowano? Ważą po kilka ton! Nawet teraz podróż tutaj to wyzwanie. 

Najbliższy kontynent jest odległy o prawie 4 tys. kilometrów. Miejscowe lotnisko mogłoby przyjąć nawet wahadłowiec. Jednak nawet statek kosmiczny nie zrobiłby takiego wrażenia jak tłumy występujące w finałowej paradzie. Pod warstwą organicznej farby nie rozpoznałem nawet swoich sąsiadów z kempingu. Wtedy też zrozumiałem zakaz korzystania po paradzie z pryszniców na kempingu. Aktywni uczestnicy zabawy musieli najpierw zmyć to z siebie w Pacyfiku.

Zobacz także: 


Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Podróże
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy