Reklama

Thalasso w Berberii

Chodzę po starożytnych kamieniach i mozaikach i przypominam sobie lekcje z groźnym łacinnikiem na pierwszym roku studiów wydziału prawa. W duchu deklamuję wkuwane nocami zdanie Katona Starszego: "Ceterum censeo Carthaginem esse delendam" (Kartagina musi zostać zburzona). Ale Kartagina trwa i ma się dobrze.

Chciałam zmienić klimat - dosłownie i w przenośni. Szukałam miejsca, gdzie można zregenerować siły, a przy okazji coś zobaczyć. Koleżanka z redakcji rzuciła hasło: "Tylko Tunezja!". "Przecież to arabska cepelia. I najazd europejskich barbarzyńców!", odparował kolega. Redakcja podzieliła się na dwa obozy. Dla jednych Tunezja to synonim globalnej, masowej turystyki plażowej, dla drugich - kraj, w którym z pewnością jest energetyczne COŚ. I to coś mnie przekonało…

Genius loci

Najpierw uderza zieloność eukaliptusów i mimoz. W górę pną się gigantyczne araukarie i agawy. Pachną tymianek, rozmaryn, a liście palm uginają się pod daktylami. Na wzgórzach porośniętych soczystą zielenią białe kamienie. Ich kolor kontrastuje z lazurem nieba i morzem na horyzoncie. Pocztówka ze starożytności? Nie, raczej powtórka z historii: to Kartagina, na której miejscu wzniesiono Tunis - stolicę Tunezji. Takiego konglomeratu pozostałości kultury fenickiej, punickiej czy rzymskiej nie ma nigdzie indziej na świecie.

Reklama

Kartagina - osada fenicka sprzed 3000 lat - była potęgą zagrażającą Rzymowi. Cesarze i wodzowie próbowali ją podbić podczas wojen punickich. Pod koniec drugiej udało się Rzymowi zniszczyć potęgę Hannibala, a w trzeciej zwycięski wódz Scypio zajął port i przypuścił szturm na wzgórza. Wojska rzymskie niemal doszczętnie wybiły mieszkańców i zrównały miasto z ziemią. Na koniec zasypano je solą i przeklęto. Wiek później jednak Kartagina odrodziła się, tym razem zasiedlona przez samych Rzymian, a żyzne, śródziemnomorskie tereny obecnej północnej Tunezji stały się spichrzem imperium.

Dziś w Kartaginie można nie tylko spacerować po doskonale zachowanych Termach Antoniusza Piusa, oglądać liczne wille, rzeźby z odrąbanymi przez Wandalów nosami (zrujnowali te ziemie w V w. n.e.), świetnie zachowane mozaiki, teatr, ale i zobaczyć zabytki sprzed 3000 lat, np. tofet - miejsce składania ofiar z dzieci.

Przed muzeum zaczepia mnie jasnowłosy chłopak o niebieskich oczach. To Berber, który pokazuje pięknie wytłaczane metalowe bransoletki robione tradycyjną metodą. Mówi do mnie nienaganną polszczyzną: "Jak masz na imię: Agnieszka, Ewa? Kup! U mnie taniej niż w Biedronce", żartuje (targowanie się to nieodzowny zwyczaj w arabskich medynach, a Tunezję odwiedza co roku około pół miliona turystów z Polski). Potem rozmawiamy już po francusku, bo ten kraj to niezwykła mieszanka kultur - współtworzyły ją przez tysiąclecia liczne cywilizacje: fenicka, rzymska, bizantyjska, hiszpańska, otomańska, arabska, andaluzyjska i francuska. O barwnej przeszłości regionu świadczą wykopaliska i liczne zabytki, jak choćby jeden z największych zachowanych amfiteatrów rzymskich w El Jem.

W zaułkach Sidi Bou Said

Choć Tunezja kojarzy się z tanią ofertą wakacyjną, coraz częściej odkrywają ją bardziej wymagający turyści. Przyjeżdżają nie tylko po słońce i na plaże, które są rzeczywiście przepiękne - szerokie i piaszczyste niemal jak w Dębkach - ale i po inne wrażenia. W sezonie to kraina festiwali. Na północy w Tabarce rozbrzmiewają rytmy jazzu i world music, w amfiteatrach rzymskich odbywają się wielkie widowiska: festiwal symfoniczny ze słynnymi tenorami i koncerty, np. Stinga. Wielbiciele przygód oraz miłośnicy filmów nie zawiodą się, podróżując przez Saharę w okolicy Nefty, gdzie zachowane są fragmenty scenografi i do "Gwiezdnych wojen" i "Angielskiego pacjenta".

Inna tunezyjska specjalność to pola golfowe - kwitnące ogrody z dębami korkowymi, gajami oliwnymi, idealnie wkomponowanymi w krajobraz. Jednak dla mnie miejscowym hitem była thalassoterapia - masaże i pływanie w basenach z wodą morską podgrzaną do 39 st. C. Uzyskuje ona wtedy takie parametry jak osocze krwi i doskonale działa na organizm i skórę: odstresowuje, odpręża, nawilża, dotlenia, odżywia. Dziś tunezyjskie hotele z centrami odnowy biologicznej są jednymi z najlepszych na świecie. Przepych i luksus ściąga możnych z całego świata i gwiazdy show-biznesu. Na przykład z thalassoterapii często korzysta tu znana francuska aktorka, z pochodzenia pół-Berberyjka - Isabelle Adjani.

Kiedy przyglądam się pejzażom Tunezji, nie dziwię się, że były one inspiracją dla malarzy. Tworzyli tu William Turner, Paul Klee, August Macke. Najbardziej malownicze jest Sidi Bou Said nieopodal Tunisu. To mistyczne miasteczko, centrum sufizmu, gdzie domy na zboczu wzgórza są jakby wczepione w czerwoną ziemię, a kute drzwi z niebieskimi muszarabijami (kratami o spiralnych kształtach) skrywają wyrafinowane wnętrza. Wspaniale przysiąść na herbatę z miętą w słynnej Café des Nattes, gdzie niegdyś stałymi gośćmi byli pisarze Antoine de Saint-Exupéry czy André Gide. Kelner przynosi sziszę, arabską fajkę z jabłkowym tytoniem. W Sidi Bou Said nie zmienia się nic od lat…

Monika Głuska-Bagan

PANI 8/2010

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Dowiedz się więcej na temat: Tunezja | podróże | turystyka | ruiny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy