Reklama

Sankt Moritz. Szwajcarskie Alpy skąpane w zimowym słońcu

To prawdziwy raj dla miłośników nart, rodzinnego wypoczynku i imprez do białego rana.

Zimowa turystyka w Sankt Moritz zaczęła się z nudów. Jeden z pierwszych hotelarzy Caspar Badrutt nie mógł znieść pustki w swoim hotelu w miesiącach jesienno-zimowych. Zaproponował więc stałym klientom, którzy przybywali tu zwykle latem, pobyt zimowy. Ponieważ nie za bardzo się chcieli zgodzić, zaproponował układ – jeśli im się nie spodoba, wtedy za pobyt nie zapłacą ani grosza.

Badrutt nie był tak hojny, ani tak mało roztropny, po prostu doskonale wiedział, że słoneczne Alpy zimą wyglądają jeszcze piękniej niż latem. Miał poza tym szczęście, bo trafił na dżentelmenów, a nie cwaniaków. Goście nie dość, że uiścili zapłatę za pobyt, to jeszcze opowiedzieli o urokach zimy swoim znajomym.

Reklama

Sankt Moritz stało się jednym z najpopularniejszych kurortów zimowych. Sławy dodała mu organizacja dwóch zimowych igrzysk olimpijskich. Niestety nie możemy tu już liczyć na darmowe ferie zimowe, a ceny w pięciogwiazdkowych hotelach są mało zachęcające.

Na szczęście w okolicznych wioskach, takich jak Celerina, jest sporo o wiele bardziej atrakcyjnych finansowo apartamentów. A że dojazd czy to skibusem, czy komunikacją publiczną jest tu bardzo dobry, nie ma potrzeby wydawać fortuny na luksusowy nocleg.

Mamy tu dwa główne obszary narciarskie. Szczególną popularnością cieszą się stoki Corviglii. Są one głównie południowe, więc czasem bardziej niż jazdą na nartach turyści zajmują się opalaniem. Czternaście tarasów restauracyjnych wypełnionych jest po brzegi amatorami wylegiwania się na leżaku – z daleka wyglądają jak „śnieżne plaże”. Pamiętać tylko trzeba, że zimą słońce operuje bardziej niż latem. Drugi rejon to Corvatsch.

W nim gustują bardziej zapaleni narciarze niż urlopowicze, którzy na stoku raczej bywają. Jest tu bowiem możliwość jeżdżenia do późnego wieczora na najdłuższym w Szwajcarii oświetlonym stoku. I nieliczni z tego luksusu korzystają. Jednak zazwyczaj pod wieczór brakuje już sił. Wtedy większość narciarzy przeznacza ten czas na regenerację ciała i ducha, czyli spotkania z przyjaciółmi w klubach, barach i restauracjach. Wszak na zimowym urlopie aprés-ski jest równie istotne, jak sama jazda na nartach.

MP


Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy