Reklama

Podróż na Litwę, śladem artystów i arystokratów

Litewskie wybrzeże jest skromne, ma tylko 90 km długości. Perłami w koronie tej krainy są dwie miejscowości. Tętniący życiem nadbałtycki kurort – Połąga oraz leżąca tuż obok spokojna małomiasteczkowa Kretynga. Obydwie łączy wspólna historia związana z rodem Tyszkiewiczów, po których pozostały piękne rezydencje. Zresztą tych śladów polskości i wspólnych dziejów polsko-litewskich jest tu naprawdę sporo.

Sąsiadujące ze sobą Kretynga i Połąga sięgają swą historią zamierzchłych czasów. Pierwszą z nich, według podań ludowych, miał założyć legendarny król Gotów – Armon, wznosząc tu już w IV wieku warowny zamek nazywany Grutinga.

Po zamku nie ma śladu, a historyczne źródła pisane jako pierwszego dziedzica Kretyngi wymieniają hetmana Jana Karola Chodkiewicza. Tak, oczywiście! Chodzi o tego sławnego pogromcę Szwedów spod Kircholmu.

To on na początku XVII wieku ufundował tu kościół parafialny Zwiastowania Najświętszej Marii Panny jako wotum za zwycięstwo. Później dobra te zmieniały właścicieli, aż w 1860 r. nabył je wraz z okolicznymi folwarkami Józef hr. Tyszkiewicz.

Reklama

Był już dziedzicem sąsiedniej Połągi, ale to właśnie w Kretyndze urządził swą główną rezydencję.

Nowy magnacki pałac nie robił takiego wrażenia, jak wkomponowany w budowlę ogród zimowy. Kilkukondygnacyjna konstrukcja była jednym z największych krytych prywatnych ogrodów w Europie.

Palmy, agawy, kaktusy, drzewa pomarańczowe, cytrynowe i bananowe, a także 2,5-metrowa araukaria, trzy zbiorniki wodne połączone ze sobą kanałami, do tego wodotryski i kaskady.

Ogród można było oglądać z perspektywy kilku pięter, co musiało wzbudzać zachwyt. Dół ogrodu otoczony był sztucznymi skałami z wydrążonymi grotami. W największej nakrywano ponoć do stołu dla stu osób, a w niedziele w ogrodzie koncertowała orkiestra.

W dawnym pałacu obecnie funkcjonuje muzeum etnograficzno-krajoznawcze, można też podziwiać oranżerię z egzotycznymi roślinami, będącą tylko wspomnieniem po słynnym ogrodzie.

Druga z miejscowości, Połąga, zanim stała się kąpieliskiem, przez blisko trzy stulecia była jedynym portem morskim Wielkiego Księstwa Litewskiego, a wcześniej pogańskiej Żmudzi. Tutaj miała się urodzić słynna Biruta.

Legenda mówi, że ta córka żmudzkiego bajora została jako dziewica poświęcona bogini Praurymie, na cześć której na górze pod Połągą palił się wieczny ogień.

Pewnego razu na Żmudzi gościł powracający z wyprawy przeciw Krzyżakom książę Kiejstut. Zakochał się w pięknej wajdelotce, a następnie porwał ją do swego zamku w Trokach. Z tego związku miał urodzić się dobrze znany Polakom bohater spod Grunwaldu, książę Witold.

Po śmierci męża wierna swym pogańskim ślubom kapłanka wróciła na górę, gdzie mieszkała do końca swych dni. Po śmierci usypano jej mogiłę, a miejsce otoczono kultem. Biruta została opiekunką matek i płodności, a na pagórek pielgrzymowały kolejne pokolenia Żmudzinek z nadzieją na szczęśliwe macierzyństwo.

Dziś w tym miejscu stoi kaplica św. Jerzego. Największy rozwój Połągi nastąpił, gdy pobliskie dobra nabyli Tyszkiewiczowie. Początkowo posiadłość była traktowana jako typowe wakacyjne letnisko.

Wybudowano długie molo i uruchomiono parostatek, który dwa razy w tygodniu kursował do Libawy.

Przełom w rozwoju kurortu nastąpił pod koniec XIX w., gdy Feliks Tyszkiewicz zbudował w Połądze rezydencję. Równolegle rozwijała się działalność uzdrowiskowa. Wzniesiono kurhaus, pierwsze wille dla gości i kościół. Wówczas Połągę nazywano „nadbałtyckim Zakopanem”.

Spotykała się tu polska elita intelektualna i artystyczna z trzech zaborów. Stanisław Witkiewicz malował marynistyczne pejzaże i zaprojektował dom zdrojowy w tzw. stylu narodowym.

Leon Wyczółkowski uwieczniał na obrazach i grafikach tamtejsze sosny. Władysław Reymont kończył tu ludową epopeję, „Chłopów”. Dziś jest to największy litewski kurort nad Bałtykiem, odwiedzany przez gości z całej Europy. Miejscowość zmieniła wizerunek: dominują centra zabawy, bary, restauracje, butiki. Jednak nadal można odnaleźć ślady dawnej Połągi.

Przypominają o nich: herb na pałacu Tyszkiewiczów, witraże w kościele parafialnym, swojsko brzmiące nazwy niektórych pensjonatów i ten sam szum fal jak w mickiewiczowskim „Konradzie Wallenrodzie”.

M&M Osip-Pokrywka


Świat & Ludzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy