Reklama

Londyn. Miasto, które nigdy nie zasypia

To miasto zawsze zwrócone było w stronę rzeki. Tamiza, wijąca się jak wąż między dzielnicami miasta, zawsze łączyła przeciwności - ciche dzielnice arystokracji z rozkrzyczanymi dzielnicami portowych doków i pubów. Dzisiaj łączy to co stare z tym co w Londynie najnowocześniejsze.

Anglicy mają inne poczucie odczuwania ciepła. Kiedy ludzie z kontynentu wsiadają na pokład tramwaju wodnego, który kursuje pomiędzy londyńskimi przedmieściami a centrum, wszyscy szczelnie opatulają szyje i zakładają kaptury. Anglicy, przeciwnie, rozpięci, w niedbale zarzuconych na ramiona płaszczach.

W londyńskich rodzinach każdy miał marynarza, kapitana, kupca albo sam pracował w stoczniach lub dokach. Londyńska stolica rozkwitła głównie dzięki temu, że leży niedaleko ujścia Tamizy do Morza Północnego i pełnomorskie statki mogły wpływać do centrum miasta. Wiele statków handlowych, które regularnie pływały do Indii i innych brytyjskich zamorskich kolonii, zatrzymywało się w Greenwich.

Reklama

Dzisiaj miejsce znane jest z obserwatorium astronomicznego, przez którego dziedziniec poprowadzono południk zero. Znane jest też z fantastycznego Muzeum Morskiego oraz okrętu muzeum - Cutty Sark - żaglowca, który dziś zaprasza do zwiedzania.

Jednak od XVII w. w Greenwich był szpital dla marynarzy (dziś w jego salach jest m.in. konserwatorium). Pobyt w nim umilał wilkom morskim przyszpitalny browar - lekarze zalecali, by dla podreperowania zdrowia marynarze pili do pięciu (!) litrów piwa dziennie! Fakt, ówczesne piwo nie było tak mocne jak dzisiejsze...

Płynący od Greenwich w górę rzeki tramwaj przyspiesza. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu po prawej stronie mijałby doki. Ale dziś nie buduje się tam już statków. Wśród kanałów i zatoczek urosły więc szklane wieżowce.

Te nowe doki są jedną z najbardziej nowoczesnych dzielnic Londynu. Tu mieszkają ci, którym powiodło się w inwestycjach. Wystarczy jednak popłynąć kolejny przystanek lub dwa, by zobaczyć taki Londyn, jaki oglądali wypływający w morze bohaterowie "Piratów z Karaibów".

Dziś magazyny przebudowano na biura, apartamenty. W pobliżu obowiązkowo puby! Tam spotykają się po pracy robotnicy portowi, tam wpadają okoliczni mieszkańcy, jedzą obowiązkową rybę z frytkami albo "pie", czyli rodzaj dużego, zapiekanego pasztecika.

Grają w bilard albo w lotki, czytają gazety, dyskutują o polityce i futbolu oraz piją angielskie piwo. W Londynie można odwiedzić najstarszy pub w Anglii (z czasów Szekspira!), pub, w którym werbowano marynarzy na wojny z Francją i Hiszpanią, a nawet taki, przed którym wieszano złapanych piratów!

Zobacz również:


Świat & Ludzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy