Reklama

Costa del Rusia: Hiszpańskie wybrzeże, które stało się "małą Rosją"

Costa del Sol kojarzy się przede wszystkim z turystyką, malowniczym nabrzeżem, słońcem, plażami i wypoczynkiem. Stereotyp ten jest całkiem bliski rzeczywistości, poza jednym elementem. Andaluzyjskie wybrzeże od lat nazywane jest “Małą Rosją", albowiem od dawna jest jedną z ulubionych destynacji przybyszów ze Wschodu.

Sklepy z rosyjskimi towarami, stacja radiowa nadająca w języku rosyjskim, prasa drukowana w grażdance, całe osiedla należące do mieszkańców Moskwy i Sankt Petersburga. Nadmorskie tereny na południu Półwyspu Iberyjskiego, ciągnące się od Gibraltaru aż do Cabo de Gata, zostały praktycznie opanowane przez Rosjan.

Ekspansja zaczęła się ponad 15 lat temu, wraz z kryzysem gospodarczym, który dotknął Hiszpanię. Costa del Sol straszyła pustymi nieruchomościami, wybudowanymi pod szybką sprzedaż, której nie udało się sfinalizować. Andaluzja potrzebowała zagranicznych inwestycji, mogących dźwignąć region z kolan.

Reklama

Pieniądze przyszły z Rosji. Wraz z nimi pojawili się także Rosjanie. Niektórzy ograniczali się tylko do krótkich odwiedzin w roli sezonowego turysty, inni poszli dalej, kupując domy za oszałamiające kwoty albo zakładając własne biznesy, w tym, a jakże, te dedykowane rodakom odwiedzającym Słoneczne Wybrzeże. 

Rokrocznie zyski z obecności Rosjan liczono w milionach euro. Szacuje się także, że w regionie mogło osiedlić się na dłużej kilkadziesiąt tysięcy wschodnich przybyszów. Jednym z "inwestorów" został nawet Władimir Putin. Kremlowski wódz ponoć regularnie odwiedzał Costa del Sol i postanowił zakupić pałacyk La Zagaleta za 20 mln euro.

Z czasem Rosjanie zaczęli stanowić mniejszość tak liczną, że w okolicy zaczęło pojawiać się coraz więcej rosyjskich restauracji,  organizowany jest festiwal z pokazami rosyjskich filmów, na wydarzeniach muzycznych występują artyści nie tylko z Hiszpanii, ale także z Rosji. Diaspora ma na wybrzeżu także swoje media: jeden z lokalnych periodyków — Sur, rozpoczął druk rosyjskojęzycznej wersji swoich tytułów, a na falach FM zaczęło nadawać Rus Radio - w języku rosyjskim rzecz jasna. 

Aby dodatkowo zachęcić inwestorów, wprowadzono możliwość uzyskania tak zwanego złotego paszportu. Obywatelstwo mogli uzyskać ci, którzy w Hiszpanii zainwestowali co najmniej 500 tys. euro. 

Choć przez napaść Rosji na Ukrainę Unia Europejska chce jej zakazać, to praktyka ta uprawiana jest także na Malcie, na Cyprze, na Łotwie czy w Bułgarii. Hiszpania tylko w styczniu wydała 14 takich dokumentów.

Ale Rosjanie przywieźli ze sobą pieniądze o, mówiąc oględnie, różnym stopniu czystości. Mówiąc bardziej wprost, Costa del Sol stała się rajem dla rosyjskiej mafii. Już pod koniec lat 90. magazyn "The Irish Times" pisał o "Costa del Mafia", chociaż to właśnie fala migracji po 2007 przyniosła wzrost działalności przestępczej z Rosji. 

Region potrzebował zastrzyku gotówki tak bardzo, że lokalne władze przymykały oko na szemrane interesy biznesmenów z Moskwy i okolic. Wielu przywódców rosyjskich gangów rezydowało własnie na Costa del Sol i stamtąd kierowało działaniami swoich organizacji.

Co zmieniło się po agresji na Ukrainę? Jak pisze wspomniany Sur (w wersji anglojęzycznej) na razie trwa nerwowe wyczekiwanie. Niektórzy przedstawiciele władz, w tym Juan Martin z regionalnego rządu Andaluzji, próbują studzić emocje. 

Jednak wśród rosyjskiej społeczności widać oznaki paniki. Większość ekspatów trzymała bowiem to, co zarobiła w Hiszpanii na kontach w rosyjskich bankach. Te są w tym momencie objęte sankcjami, więc transfer pieniędzy jest praktycznie niemożliwy.

Francisco Salado ze Wspólnoty Turystycznej Costa del Sol ograniczył się tylko do oświadczenia, iż najbliższa przyszłość nie wygląda dobrze. Najpierw ruch turystyczny ze Wschodu zablokowały restrykcje związane z wybuchem pandemii. 

Teraz bezpośrednie połączenia samolotowe, w tym najpopularniejsza linia Moskwa - Malaga latająca cztery razy dziennie, zostały zawieszone. Na celowniku znalazły się majątki rosyjskich oligarchów, w tym posiadłości i luksusowe jachty, choć nie dochodzi jeszcze do ich przejmowania jak w Wielkiej Brytanii czy Włoszech.

Słowa Salado mogą więc wydawać się banałem, ale prawdopodobnie oddają dobrze sytuację panującą w Marbelli, Maladze i innych ośrodkach wybrzeża, bo jak to zwykle bywa w takich przypadkach, przez wojnę przegrywają wszyscy. 

Przeczytaj także:

Costa del Sol - bajkowe plaże i 300 słonecznych dni w roku

Samochodem przez Andaluzję, czyli trasa widokowa, której nie zapomnisz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Costa del Sol | turystyka | Hiszpania | malaga | turyści z Rosji
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy