Reklama

Ta fryzura była symbolem obciachu. Teraz powraca

W latach 80. ta fryzura była niemal wszechobecna. Jednak kiedy wyszła z mody, towarzyszyła jej tak zła sława, że wydawało się, że nigdy nie powróci.

W latach 80. ta fryzura była niemal wszechobecna. Jednak kiedy wyszła z mody, towarzyszyła jej tak zła sława, że wydawało się, że nigdy nie powróci.

 

W Polsce była określana fryzurą "na czeskiego piłkarza", albo lakonicznym, ale oddającym jej najważniejsze cechy "krótko z przodu, długo z tyłu". I właśnie o to chodziło. Ta fryzura to było prawdziwe dwa w jednym. Sposób, by mieć krótkie i długie włosy jednocześnie.

Krótkie, zazwyczaj mocno cieniowane, włosy na czubku i po bokach głowy gwarantowały wygodę i pozwalały na modne w latach 80.  agresywne stylizacje: pazurki, nastroszone pióra. Przedłużony tył dawał namiastkę długich włosów.

Reklama

Takie cięcie chętnie wybierali mężczyźni. Tu mniej chodziło o możliwości stylizacyjne. Przód był krótko, wygodnie i "po męsku" wystrzyżony, tył pokazywał, że jednak mamy do czynienia z buntownikiem, niespokojnym duchem, który łapie wiatr we włosy i śmiało bierze się z życiem za bary. Wszystko wskazuje na to, że to właśnie przerysowane męskie wersje tej fryzury (zwłaszcza w zestawie z wąsami) doprowadziły do tego, że stała się ona synonimem kiczu i obciachu.

A przecież początki wcale nie były takie złe. Cięcie zaczęło pojawiać się jeszcze w latach 70. Pierwsze wersje noszone przez Patti Smith i Davida Bowie naprawdę miały posmak rebelii.

Gdy szalone lata 80. się skończyły, drzwi do świata akceptowalnych trendów zatrzasnęły się przed "czeskim piłkarzem" na długo. Ale ostatnio znowu się uchyliły.

 

Influencerka Josephine Pearl Lee zachwyciła się fryzurą jeszcze w 2018 roku. Wkrótce trend pojawił się na wybiegach. Nową, nieco wysubtelnioną wersję fryzury można było zobaczyć na pokazach takich marek jak Gucci, Saint Laurent, Anna Sui. Cięcie zaczęło powoli przenikać do świata gwiazd.

Okres kwarantanny ożywił zainteresowanie trendem. Większą chęć eksperymentowania odczuły zarówno osoby, które wykorzystały czas izolacji na wypróbowanie nowych trendów, jak i te, które z utęsknieniem czekały na ponowne otwarcie salonów.

"Czeski piłkarz" ponownie okazał się wygodny, ale ujawniły się też inne jego zalety. Świetnie podkreśla efekty nowoczesnej koloryzacji. Dzięki współczesnym kosmetykom do stylizacji włosów nie jest już banalną fryzurą, a raczej bazą, dzięki której można uzyskać ciekawe efekty. Dzisiejsza wersja jest daleka od ekstremów, przód jest nieco dłuższy, tył powinien harmonijnie z nim współgrać. Fryzura powraca do tego, czym miała być, zanim stała się swoją własną karykaturą.

To wciąż odważna propozycja, choć sięgają po nią już nie tylko trendseterzy, ale to dobry moment, by ją wypróbować. Nawet jeśli nie przypadnie nam do gustu, włosy odrosną, zanim pandemia się skończy, a świat wróci do normalności.

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy