Reklama

Kobiety pokochały "gua sha". Skusisz się?

Spłyca zmarszczki, poprawia owal twarzy, relaksuje - tak można opisać masaż twarzy. Jednak ten wykonywany techniką "gua sha" to zupełnie nowe doznania. Sprawdźmy, czy jesteś na nie gotowa.

"Gua sha" czyli wyskrobywanie choroby

Okazuje się, że medycyna chińska wciąż potrafi nas zaskoczyć. Dopiero teraz Europejki odkrywają technikę "gua sha", która w Azji znana jest od pokoleń. Na czym polega?
To masaż, którego celem jest pobudzenie sił witalnych, pozbycie się toksyn, złej energii, rozluźnienie organizmu i pobudzenie ciała do regeneracji. Dlatego ze szczególną uwagą masowano plecy, kark, ręce nad łokciami oraz okolice kolan i twarzy. 

Nie robiono tego dłońmi, ale specjalnym kamieniem, wierząc, że odpowiedni ucisk przyniesie oczekiwane rezultaty. Do tego celu wykorzystywano kwarc lub jadeit. Ten drugi szczególnie upodobały sobie kobiety. Dlatego nazwany został żeńskim minerałem, który, wg medycyny niekonwencjonalnej, potrafi kojąco wpływać na stres, depresję, lęk czy niepokój. 

Reklama

Nowe zabiegi w gabinecie kosmetycznym

Okazuje się, że zabieg "gua sha" coraz chętniej jest polecany w salonach kosmetycznych. Specjaliści przekonują, że masaż wykonany jadeitem poprawia elastyczność skóry twarzy. 

Nic dziwnego, skoro odpowiedni ucisk pobudza krążenie, a tym samym dotlenia nasze komórki. Kobiety w mediach społecznościowych chętnie dzielą się opiniami.

Wiele z nich zauważyło, że zmniejsza się obrzęk twarzy, a przy cerze naczyniowej wzmacnia się warstwa ochronna skóry. 

W Internecie nie brakuje tutoriali, dzięki którym krok po kroku możemy opanować technikę azjatyckiego masażu, a potrzebny kamień bez problemu kupimy w sieci. 

Jednak pierwsze zabiegi warto wykonać pod okiem profesjonalisty. Ucisk czasem bywa nieprzyjemny, technika niekiedy skomplikowana, dlatego warto umówić się na pierwsze wizyty w salonie kosmetycznym.

Zobacz także:

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy