Reklama

Gorąca atmosfera

Proszę państwa, na mapie urody mamy anomalie. U progu lata pojawiła się... lawina problemów z cerą. To efekt kuli śnieżnej, czyli konsekwencje długiej, ciężkiej zimy. Prosimy zachować spokój i zrelaksować się na plaży. Jesteśmy pod ochroną ekspertów, którzy leczą, chronią i bronią.

W tym roku letnia pielęgnacja przypomina powieść detektywistyczną: pojawiły się tajemnicze problemy z cerą. Aby znaleźć klucz do rozwiązania tej zagadki, trzeba cofnąć się w czasie do początku roku. Jest środek zimy, od dwóch miesięcy używasz tłustych kremów i balsamów chroniących skórę przed wiatrem i mrozem. Pogoda paskudna, więc większość czasu spędzasz w ciepłych, ogrzewanych pomieszczeniach. Tymczasem skóra dusi się pod ciężkim kremem. Marzysz o lecie, ale gdy ono wreszcie przychodzi, skórze wcale nie jest lżej.

Wakacje z kremami

Gdzie w lipcu jest naprawdę gorąco? Na Hawajach, w RPA, Tunezji, Egipcie... I w gabinetach dermatologów. - Trafia do mnie rekordowa liczba pacjentów. Dwóch z trzech ma trądzik na plecach i dekolcie albo na twarzy - mówi dermatolog dr Ewa Chlebus z warszawskiej kliniki Nova Derm. - To dziwne, bo zmiany trądzikowe pojawiają się zazwyczaj dopiero na przełomie sierpnia i września. Tymczasem w moim gabinecie telefony rozdzwoniły się już w maju. Pacjenci mają też kłopoty z naczynkami, np. trądzik różowaty. Skąd ta dziwna epidemia? - Podejrzewam, że to efekt nagłych zmian temperatur. Ciepło. Zimno. Mróz. Ciepło. Śnieg. Lato. Tak mniej więcej wyglądała pogoda od listopada do kwietnia. Efekt? Po anomaliach klimatycznych mamy teraz anomalie dermatologiczne - mówi dr Ewa Chlebus. Dlatego specjalistyczna kuracja jest niezbędna. Lekarz przepisze odpowiednie leki przeciwzapalne i kremy do cery alergicznej.

Reklama

A co z ochroną przeciwsłoneczną? Jest ważniejsza niż kiedykolwiek. Bo jeśli opalisz stany zapalne powstałe z powodu ciężkiej zimy, na skórze w miejscu krostek zostaną ślady, przebarwienia. Ale kremy przeciwsłoneczne podobno zatykają pory. Tak było. A jak jest? Fluidy Anthelios marki La Roche-Posay stały się tego lata jeszcze lżejsze i zawierają mniej filtrów chemicznych. Dzięki temu są bezpieczniejsze dla alergicznej, wrażliwej z natury lub podrażnionej skóry. Mniejsze ryzyko - ta sama ochrona. To sukces. Ultralekką formułę ma także najnowszy krem Solecrin Acne SPF 25 marki Iwostin. Stworzył ją zespół kosmetologów i dermatologów. Pierwsi zadbali o konsystencję, drudzy przyprawili ją składnikami odpowiednimi dla pielęgnacji skóry trądzikowej. Dodali m.in. cztery sole: sodowa i manganowa utrzymują prawidłowe nawilżenie naskórka, magnezowa działa przeciwstresowo, a cynkowa hamuje rozwój stanów zapalnych. Wynik? Mamy kosmetyk, który chroni przed słońcem i jednocześnie pielęgnuje skórę z problemami.

Podobny znajdziesz też w ofercie Biodermy. Krem Photoderm Akn Mat SPF 30 zawiera kompleks Fluidactiv. Pod tajemniczą nazwą kryje się mieszanka wyciągów roślinnych, która jednocześnie zwalcza wolne rodniki i zapobiega gęstnieniu sebum, czyli powstawaniu zaskórników. A jeśli problemem jest trądzik różowaty? Naukowcy z laboratoriów Vichy wpadli na trop substancji o nazwie DHC. To flawonoid pozyskiwany ze skórki gorzkiej pomarańczy. W farmacji wykorzystywany jest od lat w preparatach uszczelniających naczynia krwionośne. A tego lata DHC po raz pierwszy został zamknięty w kosmetyku przeciwsłonecznym. I ujawnił swoje nowe, niezwykle silne zdolności antyoksydacyjne. Potrafi zapewnić komórkom pełną ochronę - od błony przez cytoplazmę aż do jądra komórki. Jak DHC sprawdza się w akcji, możesz się przekonać już podczas tych wakacji. To składnik czterech nowych produktów ochronnych Capital Soleil marki Vichy.

Wspólnicy

Bohaterowie sensacyjnych powieści najskuteczniej działają w duecie. Nawet wybitny Sherlock Holmes zawsze mógł liczyć na pomoc doktora Watsona. Samemu trudno sobie poradzić, jeśli przeciwnik jest silniejszy lub wyjątkowo przebiegły. Jak promieniowanie słoneczne. Dlatego kosmetolodzy już od kilku lat dodają do preparatów z filtrami ochronnymi przeciwutleniacze. Najpopularniejsi pogromcy wolnych rodników w kremach z filtrami to nadal witamina C, E i flawonoidy. Taki zestaw, jak wynika z badań, najskuteczniej zabezpiecza skórę przed szkodliwym działaniem promieni UV i fotostarzeniem. - Jest tylko jeden problem. W praktyce trudno jest uzyskać stabilne połączenie filtrów i antyoksydantów. Dlatego kosmetyk wystawiony na słońce może stracić swoje właściwości ochronne - mówi dermatolog dr Michéle Verschoore, dyrektorka ds. międzynarodowych kontaktów naukowych L'Oréal. To czarny scenariusz.

Nowym wątkiem kosmetologicznego śledztwa są więc inne, trwałe składniki, które wspierałyby działanie filtrów i system obronny skóry. Naukowcy obserwują m.in. organizmy i rośliny żyjące w ekstremalnych warunkach. Badają ich mechanizmy obronne i próbują je odtworzyć. Tak odkryli ektoinę - substancję wytwarzaną przez bakterie żyjące na pustyni. Na skórę działa jak tarcza. Chroni przed tym, co na zewnątrz, i wspiera regenerację komórek od wewnątrz. Ektoina jest w najnowszym kremie Urban Environment SPF 50 Shiseido i fluidzie Uveblock marki Isis. DNA komórek skóry zabezpieczają też wyciągi z roślin, które świetnie radzą sobie w pełnym słońcu. Ekstrakt z szarotki alpejskiej dodano do ochronnych kosmetyków marki Eisenberg. A w przeciwstarzeniowym kremie ochronnym Bénéfi ce Soleil marki Payot oprócz filtrów ochronnych SPF 30 jest wyciąg z nasion i płatków słonecznika. Mamy więc coraz lepsze filtry i coraz więcej składników, które je wspierają.

Barwna historia

Węszę spisek... W niektórych kosmetykach ochronnych znalazłam substancje, które podstępnie współpracują ze słońcem. Po co? Aby przyspieszać opalanie. Używasz kremu z wysokim filtrem, a mimo to wracasz z plaży bosko opalona. Brzmi kusząco. Czy to bezpieczne dla skóry? Okazuje się, że kosmetolodzy postanowili wykorzystać fakt, że żaden z filtrów nie chroni skóry w pełni. Krem z SPF 50 blokuje 98 procent promieni UVB i maksymalnie 90 procent UVA. Te promienie UV, które docierają do powierzchni skóry, aktywują proces powstania opalenizny. A skoro tak, to dla naszego lepszego samopoczucia dodawane są do preparatów ochronnych składniki, które mają im w tym pomóc. Na przykład mleczka Protect&Bronze Nivea Sun oprócz filtrów ochronnych (SPF 20 i SPF 30) zawierają ekstrakt z korzenia lukrecji, pobudzający naturalną produkcję melaniny w skórze. To kosmetyki nowej generacji, nie ma w nich samoopalacza ani innej substancji barwiącej skórę. Opalenizna powstaje w głębi, nie zniknie więc po kilku prysznicach. Po co taki wynalazek? - Ludzie, którzy chcą być opaleni, często w ogóle nie używają kosmetyków ochronnych. Firmy kosmetyczne, by ich do tego zachęcić, szukają sposobów na uzyskanie złocistego odcienia skóry przy minimalnej dawce słońca. - Jak widać z sukcesem - mówi dr Ewa Chlebus.

- Pytanie, gdzie jest granica pomiędzy bezpiecznym a niebezpiecznym pobudzaniem produkcji melaniny? Przecież nadal nie wiemy, dlaczego nawet u zdrowych osób powstają przebarwienia. Twórcy tabletek Intensywna opalenizna Antiox marki Inneov pochylili się nad problemem. Zamiast składnika pobudzającego produkcję melaniny, dodali do nich łatwo przyswajalny przez organizm beta-karoten, który barwi skórę. Kiedyś przed nadejściem lata piłam sok z marchewki i po kilku miesiącach moja cera była… pomarańczowa. W tym przypadku taki efekt mi nie grozi. Eksperci z laboratoriów Inneov specjalnie wyselekcjonowali wyłącznie karoten w ciemnych barwach (czerwono-brązowy), nie ma w nim pomarańczowych ani żółtych tonacji. Za to opalenizna jest jak złoto.

A co z przebarwieniami? O to, by melanina rozkładała się w skórze równomiernie, dba wyciąg z agrestu indyjskiego. To składnik wszechstronny, bo działa również antyoksydacyjnie. Hindusi wierzą, że ten owoc jest kluczem do długowieczności. Ale kosmetolodzy poszukują sekretu wiecznej młodości.

Sprzeczne dowody

Nawet kremy przeciwsłoneczne działają teraz przeciwzmarszczkowo. Marka Lancôme stworzyła słoneczną wersję gamy Genifique. Kosmetyki Genifique Soleil chronią i aktywują odkryte przez Lancôme cenne "geny młodości" . Eksperci marki Lancaster poszli o krok dalej. Kremy Sun Age Control nie tylko zabezpieczają komórki skóry, ale też naprawiają powstałe już w skórze uszkodzenia. Jak przystało na profesjonalną pielęgnację, preparaty dostosowane są do cery w różnym wieku. Seria 35+ nawilża i rozświetla. A 50+ nawilża i zapobiega powstawaniu przebarwień. Każdemu według potrzeb. To nie wszystko. W serii są zarówno kremy na dzień, jak i preparat na noc.

Pierwsze zawierają filtry słoneczne i opracowany przez naukowców Lancastera kompleks Biotech-DNA, który uaktywnia się pod wpływem promieni UV i pobudza system naprawy skóry w ciągu dnia. A gdy słońce zachodzi, do akcji wkracza "agent do zadań specjalnych". W kremie na noc działa enzym - endonukleaza - który namierza, rozpoznaje i wycina uszkodzone przez słońce fragmenty łańcucha DNA! Skoro tak, to może przypadkowe drobne oparzenia nie muszą być już powodem tragedii. A gdy znów zasnę na plaży w pełnym słońcu, moja skóra w pełni się zregeneruje. - Nie byłabym taką optymistką - mówi dr Michéle Verschoore. - Przeprowadzaliśmy badania, podczas których naświetliliśmy komórki skóry tylko jedną dawką promieniowania UV, piętnaście dni później nadal widzieliśmy spowodowane przez nią uszkodzenia.

Do tej pory nauka nie znalazła sposobu na to, by w pełni zregenerować skórę. Lepiej zapobiegać, niż leczyć. Ta stara zasada jest ciągle aktualna. Tylko jak to właściwie zrobić? W moich rytuałach pielęgnacyjnych zapanował zamęt. Rano nakładam swój zwykły krem przeciwzmarszczkowy. Następnie krem ochronny, który również działa odmładzająco. Napięcie rośnie... Czy taki miks różnych składników nie zaszkodzi skórze? Wieczorem znowu mam dylemat, co wybrać: regularny krem na noc czy preparat po opalaniu? - Dlatego stworzyliśmy kosmetyki, które działają przeciwsłonecznie i przeciwzmarszczkowo. Nakładasz jeden krem, a skóra dostaje wszystko, czego potrzebuje: ochronę i składniki odżywcze. Tak jest szybciej i prościej - odpowiada dr Olivier Doucet, ekspert marki Lancaster. Dla mnie super! A co na to dermatolog?

- Najlepszym kremem przeciwzmarszczkowym jest po prostu krem z filtrem przeciwsłonecznym, nie kosmetyk wielofunkcyjny. Model idealny: rano najpierw aplikujesz krem przeciwzmarszczkowy z antyoksydantami, potem krem z filtrem, a wieczorem łagodny preparat nawilżający. Dużo? Niestety, dla wielu osób za dużo. Pacjentka niezbyt systematyczna z pewnością nie wykona takiego programu na szóstkę. Dlatego czasami trzeba iść na kompromis. Jeśli dostanie jeden wszechstronny krem zamiast trzech, są większe szanse, że będzie go używać - mówi dr Ewa Chlebus. Prognoza na wakacje: odstawiamy kremy codzienne, na co dzień używamy kosmetyków przeciwsłonecznych.

Izabela Nowakowska

Twój STYL 7/2010

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy