Reklama

Motywakcja!

Decyzja zapadła: od jutra ćwiczysz, biegasz, kupujesz karnet do klubu fitness. Tylko co zrobić, by nie powtórzyła się historia sprzed roku, kiedy zapału starczyło ci ledwie na miesiąc? Jak wzbudzić w sobie motywację do ćwiczeń i jak ją utrzymać, radzi Witold Szmańda, trener osobisty hollywoodzkich gwiazd, m.in. Heidi Klum, Keanu Reevesa, Alicji Bachledy-Curuś i Izy Miko.

Twój STYL: Zacznijmy od gwiazd. Czy słynne modelki i aktorki motywuje się do ćwiczeń inaczej?

- Tak samo. Każdą kobietę trzeba chwalić i podkreślać jej wyjątkowość. Mówić o błyskawicznych postępach i fantastycznych efektach: tych, które już widać, i tych, które pojawią się wkrótce. Czasem przywoływać do porządku, kiedy niestarannie wykonuje ćwiczenia. Istotna różnica pojawia się w chwili, kiedy aktorka czy modelka dostaje zlecenie: za kilka tygodni zdjęcia do filmu, pokaz mody, sesja zdjęciowa w prestiżowym magazynie. Wtedy z osoby ćwiczącej od czasu do czasu zamienia się w tytana treningu. A moim zadaniem jest utrzymać taki stan do momentu rozpoczęcia zdjęć. Gwiazdy stać na największy wysiłek, jeśli ciało jest ich "narzędziem pracy".

Reklama

Jak na przykład Heidi Klum, z którą pracujesz?

- Heidi jest bardzo zdyscyplinowana. Nie przepada za wysiłkiem, ale trenuje regularnie. Ma piękne ciało i w zasadzie nie potrzebuje intensywnych ćwiczeń. Ale brakuje jej elastyczności, gibkości. Największą przyjemnością jest trening z polskimi aktorkami, które mieszkają w Hollywood - Alicją Bachledą-Curuś czy Izą Miko. Są pracowite, ćwiczą ostro, systematycznie. I mają efekty. Alicja już kilka tygodni po porodzie mogła śmiało pokazać się na plaży w bikini.

Zajmujesz się nie tylko gwiazdami. Kto w Los Angeles szuka trenera osobistego? Przecież na każdej ulicy jest siłownia, a w niej instruktor.

- Trzymanie hantli wydaje się łatwe, prawda? A jednak używając ich niewłaściwie, można obciążyć i osłabić stawy. Jeśli po treningu boli kręgosłup, to znaczy, że ćwiczyliśmy źle. Z fitnessem jest jak z nauką czytania. Najpierw ktoś pokazuje nam litery i pomaga składać je w wyrazy, ale potem książki czytamy już sami. Nawet jeśli zamierzasz ćwiczyć solo, na początku kilka razy potrenuj pod okiem specjalisty. Instruktor w klubie ma dla każdego kilka minut. Pokaże, prosi o powtórzenie i biegnie do kogoś innego. To nie wystarczy.

Czym się kierować, wybierając osobistego trenera?

- Odpowiedz sobie na pytanie: jak chcesz wyglądać po treningu. Jeśli ideałem jest sylwetka atletyczna i mocna, wybierz instruktora o takim właśnie wyglądzie.

Niektórzy bardzo chcą ćwiczyć, ale... tylko teoretycznie. Jak przekuć potrzebę w głęboką motywację?

- Miałem takiego trudnego klienta. Krytyk mody, 52 lata. Chciał być smukły. - Zacznij biegać - poradziłem. - O nie! Nie biegałem, nie biegam i nie będę biegał. - OK, więc tylko ćwiczenia w domu. Ale zanim zaczniemy, wybierzmy się do sklepu po sportowe buty. W butiku zapytał naturalnie o najmodniejsze i najdroższe. Kupił. Poszliśmy na spacer wypróbować zakup. Podczas drugiej przechadzki już przebiegliśmy dwie minuty, podczas trzeciej - pięć. A potem zaproponował wyjazd do ekskluzywnego hotelu na weekend biegowy. Zgodziłem się, ale pod warunkiem, że przygotujemy się do niego. I tak zaczęliśmy. W tej chwili biega dwa, trzy razy w tygodniu. Sam!

- By wzbudzić motywację, trzeba znać pasje, słabości, tęsknoty. Mężczyzna interesował się modą, lubił chodzić po sklepach, dlatego wspólną pracę zaczęliśmy od zakupów. Ludzie, zwłaszcza ci, którzy wcześniej nie trenowali, są przekonani, że ćwiczenia to tortura, i dlatego nawet nie chcą spróbować. A tymczasem już pierwszy trening ze mną wystarczy, by zobaczyli, że to przyjemny wysiłek, po którym czują się lepiej i lepiej wyglądają.

Co działa mocniej: motywacja wewnętrzna - ćwiczę dla siebie, czy zewnętrzna - ćwiczę dla kogoś?

- Amerykanów mobilizuje sukces innych. Jeśli widzą koleżankę czy celebrytkę, która ma supersylwetkę, natychmiast szukają osobistego trenera. Ćwiczą dla siebie, bo chcą wyglądać tak samo albo lepiej. W Polsce łatwiej komuś zmobilizować się dla partnera, dla dziewczyny. Bo za kilka tygodni bierzemy ślub, mamy ważny wyjazd z pracy. Taka motywacja potem może okazać się za słaba. Dlatego najlepiej ćwiczyć z trenerem, który zadba o stałą temperaturę entuzjazmu.

Jakie argumenty najlepiej trafiają do kobiet?

- Trening w siłowni zaczynam od... spaceru po klubie. Mówię: wyobraź sobie, że jesteś modelką na wybiegu, i idź przed siebie. Ona rusza, a ja mówię: wyglądasz super, zobacz, jakie masz proste plecy, piękne piersi, ramiona, uda. I to bez operacji! Taką przechadzkę robimy co dwa, trzy spotkania. Podczas zajęć z kobietami często podkreślam, że wyglądają coraz młodziej. Ten argument działa najsilniej! Kiedy go słyszą, zaczynają ćwiczyć intensywniej. Proszą nawet, byśmy trenowali więcej i dłużej.

Zgadzasz się?

- Nie, trening ze mną zawsze trwa godzinę, bez względu na umiejętności ćwiczących. Zawiera wszystkie konieczne elementy, stretching, pilates, jogę. Podczas spotkania klientka może spalić nawet kilkaset kalorii.

A jak przychodzi taki dzień, że kobieta już od progu woła: mam doła, dzisiaj nie ćwiczę!

- To nie ćwiczymy. Idziemy na kawę. Pogadać, skąd ten dół i jak z niego wyjść. Bywa, że po godzinie wracamy do klubu i chwytamy za ciężarki. Ale jeśli sytuacja się powtarza, stawiam ultimatum: albo ćwiczymy z pełnym zaangażowaniem, albo się rozstajemy. Niektórym to wystarcza, by się zmobilizowali.

Nie każdy ma możliwość pracy z trenerem. Jak sobie w takiej sytuacji pomóc, by nie przerwać treningu albo do niego wrócić?

- Znajdź partnera do wspólnej aktywności. Wtedy istnieje szansa, że twój gorszy dzień będzie jego dobrym. Mobilizująco działa wyznaczenie konkretnego celu, np. udział w zawodach biegowych, rowerowych, turnieju tańca. Zazwyczaj takie imprezy mają rozpisane treningi i one zastępują instruktora.

Miewasz dni, gdy nie chce ci się trenować? Jak się wtedy mobilizujesz?

- Motywuje mnie świadomość, że kiedy mniej ćwiczę, czuję się gorzej. Na własnej skórze codziennie przekonuję się, że ruch to najlepsze źródło endorfin.

Mieszkasz w kraju, gdzie jest najwięcej możliwości uprawiania sportów, a jednocześnie najwięcej ludzi otyłych. Czym się tłumaczy ten paradoks?

- Amerykanie wszędzie poruszają się samochodami. Z garażu w domu wprost do garażu firmy. Z firmy pod sklep, ze sklepu z koszykiem pełnym jedzenia od razu do domu. W Kalifornii autobusem jeżdżą najbiedniejsi. Nie istnieją określone godziny posiłków, je się przez cały czas. Jedzenie jest stale dostępne. Kawa, fast food, muffin, sandwich. Setki kalorii przyswajanych nieświadomie. -

- Amerykanin wypija jedną kawę i sięga po kolejną: z bitą śmietaną, z pełnym mlekiem, z cukrem. Bo pije się nie tylko w knajpie, ale i w samochodzie. Tak jak się pije wodę, tyle że w przeciwieństwie do wody kawa zawiera kalorie. W dodatku Amerykanie nie mają parków, nie chodzą na spacery. Jeśli spotkasz kogoś spacerującego, możesz być pewna, że pochodzi z Europy.

Ćwiczyłeś z takimi otyłymi osobami?

- Kiedyś zgłosiła się do mnie bogata kobieta, która z powodu wagi nie wychodziła z domu przez ostatnie trzy lata. 38 lat, 130 kg. Brała tabletki antydepresyjne, paliła masę papierosów. Była zaniedbana. Zaczęliśmy od zabiegów pielęgnacyjnych: farbowania włosów, pomalowania paznokci. Dopiero potem zaczęliśmy ćwiczyć. Stretching sprawił, że stała się bardziej giętka. Mogła już sama zawiązać sobie buty. Potem wprowadziłem ćwiczenia z gumami, podnoszenie niewielkich ciężarków, jazdę na rowerze stacjonarnym. Razem z nią gotowałem. Co miesiąc traciła pięć kilogramów, czyli zdrowo i bez efektu jo-jo. W sumie schudła 75 kg.

Jesteś instruktorem od 15 lat, obserwujesz, jak zmienia się trening. Co będzie modne w tym roku?

- W Stanach odchodzi się od ćwiczeń z użyciem maszyn, a inwestuje w indywidualny trening z instruktorem. W Polsce właściciele klubów nadal najwięcej pieniędzy wydają na zakup urządzeń do ćwiczeń, ale nie ma szkoły dla trenerów osobistych. Mam nadzieję wkrótce to zmienić. W czerwcu planuję otworzyć taką szkołę w Polsce. Informacje znajdą się na stronie internetowej www.witoldpt.com.

Ewa Awdziejczyk

Twój STYL 4/2010

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy