Reklama

Mój facet się depiluje

Jaką maseczkę wybrać, gdzie iść na nitkowanie brwi, w którym salonie zrobić manikiur? Kobiece pogaduchy? Nie. Męskie dylematy.

Panowie coraz częściej interesują się zabiegami kosmetycznymi. Czy nam się to podoba? Narzekamy, że mężczyźni dbają o siebie za mało, ale tych zadbanych i wystylizowanych oceniamy krytycznie: gej, narcyz, pedancik, laluś... To czego właściwie pragną kobiety? I czy w pielęgnacji są rzeczy, których mężczyznom robić nie wypada? Rozmawiam o tym z trzema czytelniczkami "Twojego STYLU".

Beata (33 lata) jest właścicielką salonu fryzjerskiego, a prywatnie żoną dziennikarza. Narzeczony Magdy (37 lat), Brytyjczyk, rok temu przeprowadził się dla niej z Londynu do Warszawy, oboje pracują w reklamie. A Karolina (39 lat), projektantka wnętrz, jest z informatykiem. Różni partnerzy i doświadczenia. Ale okazuje się, że w kwestii męskiej pielęgnacji kobiety mają podobny punkt widzenia.

Reklama

Twój STYL: Firma Philips zapytała bywalczynie portalu wizaz.pl i czytelników magazynu „Men’s Health”, co jest bardziej atrakcyjne: kozia bródka, wąsy, broda czy tzw. trzydniowy zarost. W obu grupach wygrała ostatnia opcja. Najbardziej męska?

Karolina: Wszystko zależy od rysów twarzy. Nigdy nie byłam fanką wąsów, brody czy baczków. Swojego faceta poznałam bez zarostu, ale później zapuścił brodę. Teraz nie wyobrażam sobie, żeby ją zgolił. Wygląda o niebo lepiej. Natomiast mój tata długo nosił wąs a la Wałęsa. Po 25 latach pozbył się go w chwili słabości. I była to najszybsza kuracja odmładzająca, jaką widziałam. Teraz pilnuję, by nie wrócił do poprzedniego image’u.

Beata: Faceci zapominają, że broda czy wąsy są bardziej wymagające niż ich brak. Trzeba je podcinać, modelować i wyrównywać.

Magda: Porównując Polaków i Brytyjczyków, zauważyłam, że u nas panowie często dbają o zarost tylko do linii podbródka. Poniżej tej granicy zaczyna się czysty naturalizm. To okropne!

Chcemy, by mężczyźni bardziej o siebie dbali. Ale nie za bardzo. Znajoma, która niedawno zakończyła romans z boskim Włochem, nie kryła przede mną oburzenia: wyobrażasz sobie, że jego kremy zajmowały na półce więcej miejsca niz moje? A w dodatku codziennie „upiększał się” w łazience przez minimum dwie godziny!

Karolina: To doprowadziłoby mnie do szału bez względu na to, czy łazienkę okupowałby facet, czy współlokatorka. W tym przypadku płeć nie ma dla mnie znaczenia.

Magda: Mój narzeczony dba o siebie rzetelnie, ale takiej zamiany ról sobie nie wyobrażam. Na półce ma krem na dzień i pod oczy, żel do golenia i po nim. Wszystkiego używa regularnie. Poza tym w męskich magazynach na bieżąco śledzi nowości kosmetyczne i chętnie je testuje. To mi się podoba. Ale gdyby zaczął paradować po domu z maseczką błotną na twarzy, uznałabym, że przesadza. Sama maseczki robię rzadko. Ten etap pielęgnacji kojarzy mi się z wizytą u kosmetyczki.

Karolina: Jeśli jednak ma trądzik, niech sobie chodzi w maseczce! Bo to walka z defektem. Pod jednym warunkiem: że będzie to jego maseczka, nie moja! Podkradania kosmetyków nie znoszę. Kupiłam sobie kiedyś superluksusowe mydło do mycia twarzy. Używałam go systematycznie, acz oszczędnie. I dziwiłam się, że kostka za takie pieniądze po prostu znika w oczach. Okazało się, że on zabierał mydło pod prysznic i mył nim całe ciało!

Beata: Podbierania nie lubię. Ale jeśli on chce używać damskich preparatów, nie mam nic przeciwko temu. Męskie serie są dosyć ubogie. Brak kosmetyków organicznych, olejków do ciała czy choćby żeli pod prysznic o neutralnym zapachu.

„Widzicie coś złego w tym, że coraz więcej mężczyzn chodzi do kosmetyczki na manikiur? Chyba dobrze, że facet chce o siebie dbać!” (forum tlen.pl.) Dyskusji na ten temat w internecie można znaleźć mnóstwo.

Magda: Wypielęgnowane męskie dłonie są niesamowicie seksowne!

Beata: Pod warunkiem, że nie jest to np. french manicure.

Karolina: To dziwne, że panowie pytają o dobre salony kosmetyczne i gabinety manikiuru, ale o pedikiurze myślą rzadko... Swojego faceta na pielęgnację stóp zaprowadziłam podstępem. Poprosiłam go, żeby odebrał mnie od kosmetyczki, a wcześniej umówiłam go na zabieg. Dał się złapać w pułapkę i przeżył szok. Nie sądził, że jego stopy mogą być tak delikatne. Co prawda na pedikiur sam się nie zapisze, ale jak ja to zrobię, nie muszę go namawiać, by poszedł.

Beata: A mój mąż poszedł na pedikiur przed ślubem. Od tej pory po prostu uwielbia ten zabieg. Sam się umawia i gdyby mógł, chodziłby do kosmetyczki co tydzień.

Magda: Niestety, dla większości facetów zadbane stopy to najwyraźniej objaw zniewieścienia i temat tabu.

Mój kolega, były kolarz, choć od lat nie trenuje, nadal depiluje nogi. Dla jego żony to oczywiste. Gdy byli na urlopie, nieco się „zaniedbał” i ona na widok jego niewydepilowanych łydek była szczerze zniesmaczona...

Magda: Nie przeżyłabym szoku, gdyby któregoś dnia mój narzeczony wpadł na pomysł wydepilowania nóg. Nie miałabym nic przeciwko temu, jeśli chciałby spróbować, jak to jest. Nie brakuje mu odwagi.

Karolina: Nie wiem, czy by mi się to spodobało... Chyba nie jestem fanką gładkich, męskich łydek. Panowie powinni się raczej skupić na likwidowaniu bardziej oczywistych mankamentów. Na przykład jeśli na dużym palcu u nogi rośnie mu kępka włosów, niech ją usunie. To mało estetyczne.

Magda: Podobnie jak włosy wystające spod kołnierzyka koszuli. Gdy widzę coś takiego u elegancko ubranego mężczyzny, nie mogę wprost uwierzyć. A w najnowszych kolekcjach mody męskiej dominują mocno wycięte dekolty w serek. Jeśli facet ma odwagę je nosić, nie powinien mieć także oporów przed ogoleniem się czy depilacją.

Karolina: Wiele kobiet uważa jednak zarośniętą męską klatkę za coś atrakcyjnego i dlatego niektórzy panowie ją eksponują. Nie mam z tym problemu. Ale włosy na plecach? Nikt mi nie wmówi, że to samcze.

Beata: To fryzjerzy powinni sugerować panom, by podcinali nie tylko włosy na głowie, ale też te rosnące na ramionach, karku, a nawet w uszach czy nosie. W dobrych salonach strzyże się i brody, i brwi.

Magda: Gdy mój narzeczony mieszkał w Londynie, chodził na tzw. nitkowanie brwi (technika usuwania włosów za pomocą bawełnianej nitki). Tam wśród mężczyzn to bardzo popularne, bo podobno mniej bolesne od wosku. Ale u nas jest niewiele salonów kosmetycznych, w których można wykonać ten zabieg.

Jeszcze mniej jest gabinetów, w których panowie mogliby się zapisać na depilację intymną. A jak widać na forach internetowych, chętnych nie brakuje. Tymczasem ten temat wzbudza coraz większe kontrowersje... Bo może to już przesada?! „W końcu facet to facet! A nie wydepilowany pedancik”, pisze jedna z uczestniczek forum polki.pl.

Karolina: Nie bardzo wyobrażam sobie kosmetyczkę, która podjęłaby się tego zadania. Za to widzę sporo problemów technicznych. Wosk może poparzyć, maszynka pokaleczyć. Zamiast depilacji zalecałabym raczej kąpielówki o kroju bokserek, np. w stylu Jamesa Bonda.

Magda: Nie widzę w tym nic dziwnego. Myślę, że jeśli robi się to regularnie pod prysznicem maszynką, nie stwarza to większego problemu. Trzeba się tylko przełamać.

Dla mężczyzny nawet ogolenie pach bywa wielkim, intymnym przeżyciem. Gdy mój mąż wreszcie zdecydował się na ten przełomowy krok, zamknął się w łazience, żebym przypadkiem nie weszła. Potem żałował, że nie golił się wcześniej. Bo w koszulach z krótkimi rękawami czuje się bardziej komfortowo.

Karolina: Gdy ostatnio barman w podkoszulku na ramiączkach podawał mi drinka, omal nie padłam z wrażenia. To, co zobaczyłam, było okropne! Miałam ochotę natychmiast stamtąd wyjść. Ale niestety sama nie jestem w stanie przekonać do depilacji swojego faceta. Pod moim naciskiem zdecydował się ogolić pachę raz. I tylko jedną, na próbę. Już po trzech minutach narzekał, że kłują go odrastające włoski.

Beata: Ale przecież to kwestia higieny, nie widzimisię. Nie rozumiem męskich oporów w tej sprawie. Szczególnie faceci, którzy intensywnie się pocą, powinni skorzystać z dobrodziejstw tego zabiegu. Warto to zrobić dla siebie i dla otoczenia.

Magda: Nieogolona męska pacha to coś strasznego w każdym miejscu i o każdej porze. Choć mam koleżanki, dla których to atrybut męskości. Z całym szacunkiem, nie jestem tego w stanie zrozumieć.

Panowie boją się przekroczyć granicę kobiecości. Tylko gdzie ona przebiega? Czy w kwestii dbania o siebie są w ogóle takie rzeczy, których prawdziwemu mężczyźnie pod żadnym pozorem robić nie wypada?

Beata: Makijaż! Wszystkie kosmetyki kolorowe, nawet te specjalnie „for men” są totalnie niemęskie. Choć podobno na świecie faceci coraz częściej robią sobie makeup no makeup, taki niewidoczny.

Karolina: Ale przecież my w męskiej twarzy natychmiast zauważamy to, co niemęskie. Uświadomił mi to kanadyjski serial Detektyw Murdoch. Główny bohater ma bardzo ciemną oprawę oczu. Wygląda przez to jak gej, a gra przecież niezaprzeczalnie męską rolę. Ten szczegół drażni bez względu na to, czy to dzieło wizażystek, czy natury. Dla mnie facet, którego choćby podejrzewam o makijaż, supermenem nigdy nie będzie.

Rozmawiała Izabela Nowakowska

Co z tego wynika?

1. Akceptujemy więcej, niż mężczyźni są w stanie zrobić.

2. Manikiur, pedikiur, depilacja pach czy pleców to zabiegi wręcz pożądane.

3. Popieramy każdą walkę z niedoskonałościami: usuwanie włosów z uszu czy nosa. Nawet maseczki, jeśli cera takiej kuracji wymaga.

4. Depilacja intymna czy golenie nóg to ekstrawagancje, nie konieczność. Ale jeśli facet chce eksperymentować ze swoim wyglądem, czemu nie? Pod warunkiem, że zachowa umiar.

Przesada razi w każdym przypadku.

5. Makijaż zarezerwowany jest wyłącznie dla kobiet. Na ten teren, jak ustaliłyśmy, mężczyznom wstęp surowo wzbroniony. Ostatecznie to my należymy do płci pięknej.

Twój STYL 9/2010

Twój Styl
Dowiedz się więcej na temat: depilacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy