Reklama

Zbigniew Cybulski: Dwa zdania na temat dzieciństwa

To prawda, że gdy wybuchła druga wojna, dwunastoletni Zbyszek Cybulski został bez ojca i matki. Nie był jednak sam. Opiekował się cztery lata młodszym bratem - pisze Dorota Karaś w książce "Cybulski. Podwójne salto". Autorka opisuje dzieciństwo jednego z najznamienitszych polskich aktorów sprawdzając, co w nim było prawdziwe, a co jego kolejną kreacją.

Przeczytaj fragment książki Doroty Karaś "Cybulski. Podwójne salto":

Tylko dwa zdania na temat dzieciństwa. W dodatku nie całkiem prawdziwe. "Miałem dwanaście lat, gdy zostałem sam. Moich rodziców aresztowano i osadzono w obozie koncentracyjnym" - mówi Zbigniew Cybulski w wywiadzie dla "Żołnierza Wolności" dwa lata przed śmiercią. Ani słowa na temat tego, co przed wojną. Jakby życie zaczęło się w roku 1945 na Dolnym Śląsku, w miasteczku Dzierżoniów, jeszcze do niedawna Reichenbach im Eulengebirge.

Wielu znajomych aktora, z którymi będę rozmawiać, dziwi się: - To on nie był z Dzierżoniowa?

Reklama

To prawda, że gdy wybuchła druga wojna, dwunastoletni Zbyszek Cybulski został bez ojca i matki. Nie był jednak sam. Opiekował się cztery lata młodszym bratem.

Nieprawda, że oboje rodziców wysłano do obozu koncentracyjnego. Ojciec, Aleksander Cybulski, uciekł przez Rumunię do Francji. Był więźniem politycznym. Matka - Ewa Cybulska - została zesłana do Kazachstanu. O tym w powojennej Polsce Zbigniew Cybulski nie opowie nikomu.

Maciek Cybulski - krępy, w ramonesce i z pofarbowanym na czarno irokezem - ciężkim ruchem stawia na stole podniszczony karton. Jest luty 2015 roku, Maciek ma kaca po swoich pięćdziesiątych czwartych urodzinach i chce jak najszybciej skończyć spotkanie. Zostawia mi pudło i znika.

W środku są setki zdjęć Zbigniewa Cybulskiego, jego ojca. Panowie w mundurach i panie w zasznurowanych gorsetach obok ujęć z planu filmowego. Pulchne niemowlęta między kadrami z Cannes. Narty w Zakopanem mieszają się z plażą w Sopocie, powojenny Kraków z przedwojennymi Kresami.

W osobnym pudełku plik fotosów filmowych, z których uśmiecha się Zbigniew Cybulski. Niepodpisane, nigdy nie trafiły do rąk wielbicieli. Między fotografiami zaplątał się wytarty skórzany portfelik z numerem telefonu aktorki Ewy Lassek, w której kochał się student szkoły teatralnej w Krakowie Zbyszek Cybulski. Jest też podłużny notes z telefonami, w zielonej okładce. Wypustki z literami alfabetu pozaginane i brudne od dotykania. Numery do nieistniejącego świata: Stanisława Dygata, Zdzisława Zielony notes z numerami telefonów do "nieistniejącego świata": Maklakiewicza, Jeremiego Przybory, Lucyny Winnickiej, redakcji "Na Przełaj". Wróblewski Janusz, stolarz, obok Andrzeja Wajdy.

Dzielę zdjęcia na stosiki. Próbuję skojarzyć imiona babć i dziadków, ciotek i wujków z twarzami na przedwojennych zdjęciach. Rzadko znajduję podpis albo notatkę. Odtwarzanie dzieciństwa Zbigniewa Cybulskiego przypomina układanie puzzli składających się z tysiąca elementów. W niektórych częściach obrazek jest kompletny. W innych brakuje całych fragmentów albo pojedynczych elementów. Co jakiś czas kolejny kawałeczek wskakuje na swoje miejsce. Niektórych nie uda mi się znaleźć.

Marcin był skrupulatnym kronikarzem

Całe szczęście, że Marcin Jaruzelski był nie tylko dobrym gospodarzem majątku Kniaże nad Czeremoszem, lecz także skrupulatnym kronikarzem. Dzięki jego zapiskom wiemy dziś dokładnie, jak wyglądał dwór, w którym przyszedł na świat siostrzeniec Marcina - Zbigniew Cybulski. Z Jadwigą Jaruzelską, córką Marcina, zastanawiamy się, jak jej ojcu udało się ocalić w czasie wojny rodzinne albumy. Na długim kuchennym stole rozkładamy dzienniki, wspomnienia i przedwojenne czasopisma z opisami wzorcowego majątku w Kniażu. Przez lupę przyglądamy się szczegółom fotografii i składamy z kawalątków świat, który rozsypał się we wrześniu 1939 roku.

Do dworu z portykiem wspartym na czterech ogromnych kolumnach Józef Jaruzelski i jego żona Izabela - dziadkowie Zbyszka - wprowadzają się rok przed wybuchem pierwszej wojny światowej. Małżeństwo z trójką dzieci (w Kniażu przyjdzie na świat kolejnych troje) nie może narzekać na brak wygód. Dom ma centralne ogrzewanie, łazienkę, kabiny w.c. W większości pokoi są umywalki. Swoją toaletę i wannę ma nawet służba. Woda źródlana dopływa z pobliskiego wzniesienia - na piętro doprowadza się ją ręczną pompą. W planach jest elektryfikacja (ich realizację uniemożliwi druga wojna światowa). "Jeżeli można kochać mur i cegły - to pokochałem ten dom" - napisze Zbigniew w albumie, gdy dwór już nie będzie istnieć.

Majątek w Kniażu, liczący trzysta pięćdziesiąt hektarów, dostała w wianie Izabela, babcia Zbyszka. Majętna panna była jedyną córką i oczkiem w głowie Mikołaja Krzysztofowicza, spolonizowanego Ormianina i działacza społecznego. Dom wymagał jednak gruntownego remontu. Rozbudowa kosztowała około sześćdziesięciu tysięcy austriackich koron. Małżeństwo Jaruzelskich wprowadziło się do niego dopiero kilkanaście lat po ślubie. Na południe od majątku płynie Czeremosz. W sieci wpadają pstrągi, szczupaki, okonie, brzany, miętusy, czasem dorodna głowacica, nazywana łososiem Dunaju.(...)

Powozy wjeżdżają do Kniaża przez bramę zamykaną na noc przed intruzami. Za nią zaczyna się park - między świerkami jesienią rośnie masa rydzów. Ciągnąca się na lewo aleja bylin kwitnie do późnej jesieni. Podwórze po prawej przed oczami mieszkańców i gości zasłonięte jest szpalerem drzew. Z tyłu latem i jesienią owocują brzoskwinie, włoskie węgierki, czarne wiśnie o słodkim, lepkim soku i morele. Na stokach dojrzewają winogrona. Wysokiej klasy owoce deserowe, zapakowane w ażurowe skrzynie, Jaruzelscy wysyłają aż do Katowic. Wino w Kniażu produkuje się tylko na użytek domowników.

Przez ogród i park przepływa szeroka na kilka metrów rzeczka Młynówka, której wody zasilają cztery okoliczne młyny. Dzieci, które przyjeżdżają do Kniaża na wakacje do dziadków - są wśród nich bracia Zbyszek i Antek Cybulscy - szczególnie upodobały sobie drzewa dereniowe rosnące w pobliskim Załuczu, również należącym do rodziny. W cieniu rozrośniętych gałęzi Zbyszek, Antek i ich kuzyni - Andrzej i Wojtek Jaruzelscy - objadają się podłużnymi owocami o słodko-kwaśnym smaku. Wojciech Jaruzelski, kuzyn Zbyszka, nauczyciel, wspominał: "My - dzieciaki - dzielimy się na dwie grupy: Kniaże i Załucze (...). Bawimy się w Indian, policjantów i złodziei, podchody, zdobywanie granicy. Poza tym siatkówka, zapasy, strzelanie, konne wycieczki po polnych drogach nad Prut lub Czeremosz. Wodzem kniaskich Indian bywa Zbyszek, załuckich Jędrek, mój starszy brat. Pamiętam, wpadłem kiedyś do niewoli Indian kniaskich. Wódz Zbyszek nakazał mnie związać i posadzić pod drzewem. Do dziś boję się mrówek. Innym razem podczas konnej kawalkady zagrzaliśmy konie ponad miarę. W oczach Zbyszka: »Piana spływała z koni płatami«. Lubił wyraziste i mocne określenia. Przy złej pogodzie Zbyszek - warszawiak (do wybuchu wojny mieszkał na Żoliborzu) - snuł opowieści z »wielkiego świata«... rozmowy o filmach i książkach, nie zawsze tu dostępnych. A od czasu do czasu zaganiano nas do prac gospodarczych".

Dziadek Jaruzelski przypomina pana Wołodyjowskiego

Józef Wincenty Jaruzelski, dziadek Zbigniewa, nie lubi, gdy domownicy siedzą bezczynnie w cieniu kolumn na tarasie, w czasie kiedy robotnicy pracują w majątku. W tygodniu dzieci i wnuki nie mogą grać w tenisa, siatkówkę, jeździć konno ani wylegiwać się na leżakach. Jego syn Marcin (ten od zapisków), który ma zostać spadkobiercą Kniaża, codziennie rano musi obejść majątek. Pieszo, bo jak mawia Józef Jaruzelski: "Z konia nic nie widać". Razem z siostrą Ewą - matką Zbyszka - liczą schnące na polu snopy zboża i kopce siana, dozorują oddzielanie nasion od słomy, uczestniczą w pracach magazynowych i uczą się, jak prowadzić księgi buchalteryjne.

Na fotografii dziadek Jaruzelski - w futrzanym kołnierzu pod szyją, z krótko przyciętą czupryną i wąsem - przypomina Michała Wołodyjowskiego. Syn powstańca styczniowego, absolwent wiedeńskiej Akademii Wojskowej (ukończył ją w stopniu podporucznika) karierę wojskową po pierwszej wojnie światowej zakończył w stopniu podpułkownika. (Z właścicielami Kniaża spokrewniony był generał Wojciech Jaruzelski. Pradziadek Zbigniewa Cybulskiego Józef Benedykt oraz dziadek generała Wojciech byli braćmi. Obaj wzięli udział w powstaniu styczniowym, obu spotkały represje. Pierwszy został skazany na śmierć, ale udało mu się zbiec do Galicji. Drugi po ośmiu latach zesłania osiedlił się na Podlasiu. Zbigniew Cybulski i generał Wojciech Jaruzelski - starszy od krewniaka o cztery lata - spotkali się kilka razy w życiu na oficjalnych przyjęciach).

Do Józefa Jaruzelskiego ludzie zwracają się "pułkowniku". Dzieci boją się, gdy podnosi głos i wpada w gniew (wybuchy zdarzają mu się często). Za młodych lat uczuciowy i łagodny, po latach służby wojskowej nie znosi sprzeciwu. Ostatecznym argumentem, który kończy każdą dyskusję, jest: "Bo ja ci tak mówię".

W krakowskim "Ilustrowanym Kuryerze Codziennym" śledzi bieżącą politykę. Złe informacje z kraju potrafią popsuć mu humor na cały dzień. Urządza polowania, na które zaprasza nie tylko miejscowe władze, lecz także ukraińskich chłopów. Z Hucułami wyprawia się do Warszawy na negocjacje z rządem w sprawie granic Pokucia.

Z wnukiem Zbyszkiem Cybulskim, który spędza w Kniażu każde wakacje, święta i ferie, bawi się ołowianymi żołnierzykami. Jego zdjęcie w albumie dorosły Zbigniew podpisze: "Za tym człowiekiem mógłbym pójść w ogień". Gdy Józef Jaruzelski uzna, że chłop, sąsiad, członek rodziny, ksiądz czy starosta popełnił błąd, krytykuje go przy wszystkich, nie przebierając w słowach.

Sytuacje takie łagodzi jego żona Izabela. Przed dziećmi usprawiedliwia wybuchy gniewu ojca. W domu gromadzi książki: klasykę literatury polskiej i światowej. Na półkach stoi jedna z pierwszych edycji Trylogii Sienkiewicza, wydana przez Gebethnera i Wolffa. W czasie pierwszej wojny światowej, gdy jej mąż bierze udział w walkach, zostaje sama z dziećmi w majątku, żeby ochronić go przed zniszczeniem i grabieżami. Pola w Kniażu i Załuczu pokrywają się siecią rowów strzeleckich, ale wojska rosyjskie ani austriackie nie niszczą dworu. W czasie konfliktu polsko-ukraińskiego Izabelę uprowadza oddział Ukraińców. Uwalniają ją żołnierze rumuńscy i polscy, którzy wkraczają na Pokucie w maju 1919 roku. Rumuni karzą Ukraińców chłostą. Publiczne batożenie odbywa się przy młynie w Załuczu. Właścicielka Kniaża pisze karteczki ze wstawiennictwem za chłopami. Pozwalają uniknąć kary za udział w walkach. O masło produkowane w mleczarni prowadzonej przez Izabelę, w firmowych opakowaniach z obrazkiem przedstawiającym krowy, dopominają się klienci we Lwowie, w Warszawie i Katowicach.

Izabeli Cyganka przepowiedziała sześcioro dzieci

Na zdjęciu z lwowskiego atelier (zostało wykonane przed drugą wojną) Izabela jest już stateczną panią. Patrzy z powagą przez binokle. Włosy ściągnięte do tyłu. Loczki, które wymykają się na czoło, ujmują jej twarzy surowości. Przed zamążpójściem Cyganka przepowiedziała Izabeli, że będzie miała sześcioro dzieci. I wróżba się sprawdza. Pierwszy, w roku 1900, na świat przychodzi Zbigniew, który w czasie pierwszej wojny światowej zaciągnie się na ochotnika do wojska, dostanie order Virtuti Militari, będzie towarzyszył siostrzeńcom Zbyszkowi i Antkowi Cybulskim w ucieczce z Kresów do Warszawy, wróci na Pokucie, by odszukać swego ojca, i zginie w wieku czterdziestu jeden lat w rosyjskim łagrze. Rok później rodzi się Jadwiga, której ślub z Bogusławem Horodyńskim odbędzie się w lwowskiej katedrze, a wesele w pierwszorzędnej restauracji hotelu George. Uroda jej córki ściągnie nieszczęście na rodzinę Cybulskich.

Trzecia będzie ciemnowłosa Ewa, po mężu Cybulska, urodzona w 1903 roku, kształcona w gimnazjach sióstr niepokalanek w Nowym Sączu, Jazłowcu i Jarosławcu oraz elitarnym Sacré Coeur we Lwowie. Pierworodnemu synowi da na imię Zbigniew - po ukochanym starszym bracie. Dwa lata później pojawi się Maria, która jeszcze przed wojną zamieszka z mężem w Krakowie. Piąty jest Marcin, przyszły dziedzic Kniaża, absolwent warszawskiej Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, kronikarz rodziny, opiekun Zbyszka i Antka Cybulskich w pierwszych latach po wojnie. Ożeni się późno, będzie miał cztery córki. W domu jednej z nich, Jadwigi, przeczytam jego wspomnienia i zapiski. Ostatnia pojawi się na świecie Teresa, zwana Zitą. Jako jedyna z córek państwa Jaruzelskich skończy wyższe studia. Razem z matką trafi do Auschwitz, po jej śmierci - do Ravensbrück. Będzie ofiarą eksperymentów medycznych. Na zdjęciu sprzed wojny ma uśmiech filmowej gwiazdy. Tak samo śmiać się będzie Zbyszek Cybulski, tylko trzynaście lat młodszy od swej prześlicznej ciotki.

Trudno znaleźć jakąkolwiek rysę w historii rodziny Jaruzelskich. W czasie pokoju pracują, dbają o poddanych, uczą się i modlą. Kiedy wybucha wojna, idą walczyć lub konspirują. Ich jedyną namiętnością są konie i partie brydża. Rodzina jak z kart patriotycznej broszury. Nie ma wśród nich żadnej czarnej owcy, hazardzisty, panny, która popełniła mezalians, rozwodnika ani choćby utracjusza.(...)

Latem 1926 roku w Kniażu gości Aleksander Cybulski, prawnik z Warszawy. Nie jest trudno rozpoznać kilkunastoletnią Ewę Jaruzelską wśród gości weselnych jej siostry Jadwigi, którzy ustawili się do zdjęcia w holu lwowskiego hotelu George. Domieszka krwi ormiańskiej zaznaczyła się w jej urodzie pełnymi ustami, ciemnymi, szeroko rozstawionymi oczami i wyraźnymi kośćmi policzkowymi. Na zdjęciu sprzed wojny wydaje się smutniejsza. Siedzi pośrodku pokoju, na prostym krześle. Za plecami ma drzwi i kaflowy piec. Ubrana w sukienkę w kratę i we wzorzysty sweter, mocno przyciska do siebie chłopczyka w marynarskim ubranku. Jakby chciała go przed czymś uchronić. Dziecko, które tak uważnie wpatruje się w fotografa, że przygryzło dolną wargę, ma na imię Zbyszek.

Ewa wyszła za Aleksandra

Ewa Jaruzelska ma dwadzieścia trzy lata, gdy na Pokucie przyjeżdża warszawska delegacja nadzorująca korektę granicy między Polską a Rumunią. Niedawno brała udział w ślubie swojej młodszej siostry Marii. Czy martwi się, że do tej pory nikt nie starał się o jej rękę? Wypłakuje się matce lub siostrom czy powierza swoje troski Bogu? A może, po latach spędzonych w szkołach prowadzonych przez siostry zakonne, zastanawia się, czy nie odczuwa powołania? Do końca życia będzie osobą bardzo religijną. Aleksander Cybulski dobiega już trzydziestki i nie jest typem filmowego amanta. Niewielki wąsik i zaczesane do góry włosy, odsłaniające wysokie czoło i zakola, nadają mu wygląd urzędnika. Na jego twarzy często maluje się nieśmiały uśmiech. Jest sekretarzem rządowej komisji, która ustala przebieg granicy. W 1931 roku zacznie pracę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Nie zdąży zrobić wielkiej kariery: przed wybuchem drugiej wojny dojdzie do stanowiska kierownika referatu w Departamencie Administracyjnym.

Ewa i Aleksander poznają się na balu, który odbywa się w dworze w Kniażu. Na tym samym przyjęciu Zbigniew Jaruzelski, najstarszy z rodzeństwa, wielokrotnie prosi do tańca piękną Helenę Konecką, koleżankę Aleksandra Cybulskiego. Tego samego lata, po krótkiej znajomości, obie pary staną na ślubnym kobiercu. Nawet wymagający Józef Jaruzelski, ojciec Ewy, jest pod urokiem Aleksandra. Razem będą wyprawiać się na górskie połoniny.(...)

Komisja rządowa kończy prace w grudniu 1926 roku. Państwo Cybulscy wyjeżdżają do Warszawy, gdzie Aleksander ma posadę. Miesiąc miodowy spędzają w Bukareszcie.

Kilkanaście miesięcy później Ewa Jaruzelska jest już z powrotem w Kniażu. Spodziewając się potomka, robi kilkukilometrowe spacery po okolicy. Niedługo przed śmiercią Zbigniew Cybulski powie dziennikarzowi: "Mnie to zostało, ja nie mogę nigdzie zagrzać miejsca. Jestem ciągle w podróży, większość czasu spędzam w pociągu. I od tej strony jest ten zawód mi bardzo bliski, ta wieczna podróż, wieczne dążenie do czegoś nowego, przemieszczanie się z miejsca na miejsce, wieczna przygoda, niewiadoma".

Zbigniew rodzi się w białym dworze

Kronikarz rodziny, Marcin Jaruzelski, nie odnotowuje, że narodzinom pierwszego dziecka państwa Cybulskich towarzyszyły jakieś nadzwyczajne wydarzenia albo komplikacje. Nad matką i noworodkiem czuwa doktor Mikołaj Zaliwski, lekarz powiatowy ze Śniatynia i dyrektor tamtejszego szpitala. W czwartek 3 listopada 1927 roku w Kniażu przy granicy z Rumunią, w białym dworze, w pokoju na parterze, w biedermeierowskim łożu przychodzi na świat niemowlę płci męskiej - Zbigniew Hubert Cybulski.

Może to dlatego, że trzewiki piją, a może z powodu słońca świecącego w oczy Zbyszek na zdjęciu ma naburmuszoną minę. Matka ubrała go w białe spodenki i koszulkę ściągniętą paskiem. Przeczesała palcami płową grzywkę, na pulchne stopy wcisnęła polakierowane buciki. Chłopiec na fotografii ma dwa latka. Jest lato 1929 roku.(...)

Ma cztery lata, gdy w Kniażu przychodzi na świat młodszy brat, Antek. Antoni Cybulski: "My, bracia, różniliśmy się nieomal pod każdym względem. Zbyszek powiedział kiedyś do mnie: »Zazdroszczę ci twojej systematyczności, umiejętności zorganizowania sobie zajęć, życia tego poukładania...«. W tym kontekście Zbyszek był bałaganiarzem, na tym tle nie mogliśmy dojść do porozumienia".

Kilkuletni Antek patrzy z zazdrością na starszego brata, który rozstawia na podłodze armie składające się z dziesiątków ołowianych żołnierzyków różnych formacji. Zbyszek rzadko pozwala mu się nimi pobawić. Sam przegrupowuje oddziały i komentuje przebieg bitwy. "Reżyserował teatry wojny" - wspominał Antoni.

Wnukami Jaruzelskich opiekuje się dawna służąca Izabeli, panna Aniela Komorowicz, na którą we dworze wołają Paniela. Uczy dzieci śpiewu i stawia im bańki, kiedy chorują. Uwielbia koty i kawę z mlekiem.(...)

Gdy wakacje się kończą, państwo Cybulscy pakują kufry i powozem lub samochodem (przed drugą wojną Jaruzelscy posiadają dwa auta - steyra 100 i citroëna) jadą z Kniaża na stację Śniatyń-Załucze. Tam wsiadają w pociąg do Warszawy.(...)

Do niedawna podmiejska pustynia z kępkami rzadkich traw, teraz - nowoczesne osiedle mieszkaniowe. Prasa chwali, że warszawska dzielnica Żoliborz powstaje w amerykańskim tempie. Będzie tu najnowocześniejszy zakątek Warszawy. Szerokie ulice zbiegają się promieniście ku placom. W mieszkaniach budowanych z myślą o robotnikach są - kto by pomyślał! - kuchenki gazowe i krany, z których leci ciepła woda. Dla wielu proletariuszy ceny lokali okażą się wprawdzie zbyt wysokie, ale domy i tak pną się w górę. W jednym z takich spółdzielczych mieszkań żyje Wanda Jakubowska, przyszła reżyserka (niedługo po wojnie Zbigniew Cybulski o mało nie zadebiutuje w jej filmie). W żoliborskiej kolonii mieszka też Bolesław Bierut. Pustynia zmienia się w błotne grzęzawisko, na którym stają kolejne domy. Wprowadzają się do nich urzędnicy, dziennikarze i wojskowi. Przy ulicy Mickiewicza powstaje luksusowy budynek mieszkalny dla pracowników Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych, zaprojektowany według zasad słynnego Le Corbusiera. Warszawiacy nazywają go szklanym domem. W planach jest budowa metra i Parku Sportów Wodnych.

W Marsie Zbyszek Cybulski ogląda pierwszy film z Shirley Temple. Zapamiętuje scenę, w której młoda aktorka bije kogoś obcasem w głowę. Na estradzie kina Świat często odbywają się przedstawienia dziecięcego Teatru Kukiełek Baj, na które matki dowożą dzieci nawet z odległych dzielnic Warszawy. Teksty do przedstawień przygotowują specjalnie dla Baja pisarki Lucyna Krzemieniecka i Maria Kownacka. Gdy kukiełki zaczynają opowiadać historię Jasia Brudasia, Baja, który chodzi po ścianie, lub Kasi, co nie chciała kaszy, na widowni zamierają szepty i cichnie szelest rozwijanych cukierków. Jednym z prowadzących teatrzyk jest Jan Wesołowski. W czasie okupacji będzie jeździł wózkiem z marionetkami po podwórkach Żoliborza razem z grupką dzieci. Swój zespół nazwie Trzynastka. Zapisze się do niego Zbyszek Cybulski.(...)

Zbyszek czyta o kowboju Danie

Państwo Cybulscy w Warszawie początkowo mieszkają najprawdopodobniej przy ulicy Mickiewicza 8. Później przenoszą się na Krechowiecką 5. Resort spraw zagranicznych wystawił tam dwa czteropiętrowe bloki dla swoich pracowników. Ale mieszkają w nich również sędziowie, prawnicy, wojskowi i fotograf. Bryła jest prosta i funkcjonalna, jak cały Żoliborz. Na kamienicę stojącą wzdłuż ulicy Słowackiego mieszkańcy mówią "biały dom", prostopadły do niego budynek to "czerwoniak". Do niego wprowadzają się państwo Ewa i Aleksander Cybulscy.(...)

W latach trzydziestych naprzeciwko baraków, przy ulicy Felińskiego 15, powstaje budynek szkoły powszechnej i gimnazjum imienia Księcia Józefa Poniatowskiego. Od 1 września 1934 roku uczęszcza do niej uczeń Zbigniew Cybulski. Szczególne osiągnięcia: rola drugiego Diabła w szkolnych jasełkach i Pazia w przedstawieniu Był sobie król. Zbyszek ma jedenaście lat, gdy wstępuje do Związku Harcerstwa Polskiego. Wielu żoliborskich harcerzy weźmie udział w powstaniu warszawskim. Zbigniew Cybulski zobaczy płonące miasto, stojąc przed domem krewnych w podwarszawskiej wsi.(...)

Wieczorami w swoim pokoju Zbyszek Cybulski z wypiekami na twarzy pochłania powieści Maxa Branda o Gwiżdżącym Danie. Kowboj Dan wychodzi cało z każdych tarapatów. Ma pięć stóp i dziesięć cali wzrostu, jest czarnowłosy, smukły i drobnej budowy. Jego delikatne, niemal kobiece ręce mylą przeciwników - Dan jest szybszy od najbardziej zaprawionego rewolwerowca. Zbigniew Cybulski opowiadał dziennikarzowi: "Był to cowboy, ale zupełnie inny od tych, którzy królują przeważnie w książkach o Dzikim Zachodzie czy w westernach. Niepozorny, utykający na jedną nogę, mówił mało i cicho; miał swoją dziwną własną osobowość. Był tak niecodzienny, że ci, którzy do niego strzelali - strzelali zawsze o ułamek sekundy za późno... Był oczywiście szlachetny, pomagał słabszym, stawał w obronie pokrzywdzonych. Miał tylko jedną wadę. Gdy na niebie pojawiał się klucz gęsi lecących na zachód - niezależnie od tego, czym byłby zajęty i jak byłby przez piękną dziewczynę kochany - siadał na konia i odjeżdżał w kierunku, w którym leciały dzikie gęsi".

Chłopcy z lwowskiego Korpusu Kadetów przypominają zabawkowe żołnierzyki. Rogatywki trochę za bardzo opadają na czoło, spodnie w kant i płaszcze - choć dopasowane do wzrostu - wyglądają jak zdjęte ze starszego brata. Pierwsze przykazanie kadeta brzmi: "Nie będziesz miłował siebie samego i spraw swoich osobistych bardziej niż Ojczyzny Twojej - Polski". Kadra nauczycielska lwowskiego korpusu ma najwyższe kwalifikacje. Kadeci kształcą się z historii, geografii wojskowości, ze służby polowej, z rodzajów walki, musztry, szermierki i ze służby łączności. Przechodzą ponadto wyszkolenie grenadierskie, artyleryjskie i z zakresu higieny. Oczywiste jest też, że każdego dnia, na lekcjach i w czasie wolnym od zajęć, hartują ducha, kształtują silną wolę, wytrwałość, stanowczość i poczucie odpowiedzialności, by w dniu, w którym ojczyzna będzie ich potrzebować, zareagować na wezwanie. Harcerzowi Cybulskiemu nauka w lwowskiej szkole na pewno by się spodobała. Zbyszkowi zaczytującemu się w przygodach samotnego kowboja Gwiżdżącego Dana - trochę mniej.

Latem 1939 roku Zbigniew Cybulski razem z kuzynem Andrzejem Jaruzelskim zdają egzaminy do lwowskiej szkoły kadetów. Zostają przyjęci. Antoni Cybulski: "Nasz dziadek, emerytowany pułkownik-ułan, był z tego bardzo dumny. Zbyszek nie zdążył się nacieszyć kadeckim mundurem. Wojna nie pozwoliła mu na rozpoczęcie nauki". Wśród kandydatów do korpusu jest również trzynastoletni Andrzej Wajda.(...)

Wakacje przed nowym rokiem szkolnym Zbyszek z rodzicami spędza jak zwykle w Kniażu. Zdjęcia w albumie Marcina Jaruzelskiego z tego lata: dojrzewające kłosy zbóż, grupka chłopców na koniach jedzie wśród pól, krzak pnącej róży. Antek i Zbyszek Cybulscy, bez koszulek, patykowaci i ogorzali od słońca, wbijają łopaty w ziemię.

Ostatnia data: 29 sierpnia 1939 roku. Choć to dzień roboczy, wtorek, domownicy na fotografii odpoczywają na leżakach przed dworem. Dom właśnie został odmalowany. Letnią sielankę zakłócają komunikaty podawane przez radio. Sytuacja międzynarodowa się pogarsza. Mężczyźni w wieku poborowym powinni wrócić do swoich miejsc zamieszkania.(...)

Prezydent Mościcki zatrzymuje się w Kniażu

Z wyjazdem Zbyszka do szkoły we Lwowie na razie trzeba się wstrzymać - uzgadnia z żoną. Podobnie myślą inni. Dwory, wille, hotele i pensjonaty na Pokuciu są przepełnione. Do kresowych rodzin ściągają krewni, pociotkowie i znajomi z centralnej Polski. Na podwórkach stają kuchnie polowe. Ciągnące drogami samochody korpusu dyplomatycznego pozostawiają za sobą tumany kurzu. 14 września przed okazałym dworem w Załuczu Dolnym (należy do rodziny Krzysztofowiczów, skoligaconej z Jaruzelskimi) zatrzymuje się kawalkada eleganckich aut. Z samochodów wysiadają prezydent Mościcki wraz z żoną, córką i kilkunastoosobową asystą. - Gdzie jesteśmy i kogo mamy prosić o gościnę? - pyta zdenerwowany prezydent.(...)

We dworze Jaruzelskich w Kniażu z polecenia Aleksandra Cybulskiego zatrzymuje się kilku ministrów i wysokich urzędników państwowych. Gości podejmują blisko siedemdziesięcioletni Józef Jaruzelski z żoną Izabelą i córkami, Ewą i Teresą-Zitą. W pobliskim Załuczu Dolnym Ignacy Mościcki od rana do wieczora gra w brydża z panią domu. Krzysztofowiczowie odstąpili prezydentowi i jego rodzinie cały dom, sami przenieśli się do służbówki. (...)

W niedzielę 17 września 1939 roku świta prezydenta przygotowuje mszę świętą, która ma się odbyć w salonie. Mościcki z żoną zasiadają na fotelach przed zaimprowizowanym ołtarzem. Wiktoryna Krzysztofowicz z Załucza tak zapamiętała ten dzień: "W czasie odprawiania Mszy św., około 10, przybiegła do domu nauczycielka z miejscowej szkoły i dała znać lokajowi (...), że posłyszała z radia zagranicznego (nasze, warszawskie, było już nieczynne), że dziś, tj. 17 IX, o godz. 4.30 rano wojska Sowietów przekroczyły na całej linii granicę polsko-sowiecką i posuwają się w głąb terytorium Polski. Lokaj zaraz wbiegł do salonu i przekazał tę wieść adiutantowi Prezydenta, a on, półgłosem, Prezydentowi. Prezydent zbladł jak chusta, a że Msza św. miała się ku końcowi, wyszedł z salonu, a za nim wszyscy obecni. Momentalnie zapanowała konsternacja i gorączkowy ruch. Zaczęto pakować rzeczy, uruchamiać samochody i w ciągu godziny cały orszak prezydencki, samochody osobowe i ciężarowe opuściły w pośpiechu Załucze. Skierowali się ku miasteczku Kuty (...) nad Czeremoszem Białym, nad samą granicą polsko-rumuńską".

Do Kut ciągną cywilni uciekinierzy obładowani dobytkiem, furmanki, motocykle, rowery i kolumny żołnierzy o zmęczonych twarzach. W miasteczku przed gmachem sądu grodzkiego na rynku stoi gigantyczna kolejka po paszporty. Słychać płacz dzieci i lament kobiet. Rozpaczają ci, którzy wyjeżdżają, i ci, którzy żegnają bliskich. Temat rozmów jeden: co dalej z nami będzie?

Od Rumunii uchodźców dzieli czterystumetrowy, wygięty drewniany most. Ludzie wchodzą na niego w ciszy. Idą zbitą masą. Wiele osób chowa w kieszeniach zebrane po drodze kwiaty, liście, źdźbła trawy. Niektórzy wkładają do portfeli zawinięte w kawałek papieru grudki polskiej ziemi i zeskrobaną biało-czerwoną farbę z granicznego szlabanu. W nocy na most wjadą samochody wiozące polski rząd, marszałków Sejmu i Senatu, prezydenta Polski, naczelnego wodza wojsk i podległych mu dowódców.

Do końca września 1939 roku drewniany most w Kutach przekroczy kilkadziesiąt tysięcy osób. 17 września, w dniu, w którym wojska sowieckie zaatakowały Polskę, kończy się dzieciństwo Zbyszka Cybulskiego. Aleksander Cybulski przez drewniany most nie przejdzie, chociaż powinien. Józef Beck, minister spraw zagranicznych Polski, który opuścił kraj wraz z prezydentem, oczekuje, że pracownicy jego resortu również ewakuują się do Rumunii. Trójka z nich wykazuje jednak niesubordynację. Podreferendarz Cybulski i dwaj dyplomaci decydują się pozostać w Polsce. Aleksander ma nadzieję, że dołączy do żony, dzieci i teściów w Kniażu - to tylko trzydzieści kilometrów w górę Czeremoszu - i razem z nimi przekroczy granicę z Rumunią.

Po polskich majątkach krążą już jednak patrole NKWD. Ci z właścicieli, którzy nie uciekli, zostają aresztowani. Porcelanowe filiżanki i haftowaną pościel zabierają chłopi, przydadzą się w chałupach. Srebrne sztućce, koszyczki i cukiernice upychają w plecakach żołnierze. Kryształowe kandelabry, jako całkowicie niepraktyczne, kończą żywot roztrzaskane na podłodze. Książki na razie niech zostaną, jak zrobi się zimno, napali się nimi w piecu.

W Kniażu dzieje się coś dziwnego. Ukraińscy chłopi pamiętają, że właściciele majątku budowali domy dla swoich robotników, wzywali lekarza, gdy któryś z nich zachorował, a dniówkę wypłacali zawsze regularnie. Dzięki ich wstawiennictwu Józefowi Jaruzelskiemu udaje się uniknąć aresztowania. Rodzina może zamieszkać w czworakach dla służby. Do dworu wprowadzają się sowiecki kapitan z adiutantem.(...)

Aleksander Cybulski już wie, że nie spotka się z żoną i synami. Ludzie uciekający w kierunku Rumunii opowiadają o dantejskich scenach, które rozgrywają się w majątkach i na drogach.(...)

Ewa wkłada Zbyszkowi i Antkowi huculskie kapoty

W Kołomyi Ewa Cybulska wkłada Zbyszkowi i Antkowi huculskie kapoty i pakuje chłopców na furmankę. Sama zasłania włosy kwiecistą chustą, okutawszy się wełnianą spódnicą. Skontaktował się z nią wysłany przez Aleksandra kurier, który ma pomóc rodzinie w ucieczce do Rumunii. Razem z nimi wyjeżdża starsza siostra Ewy, Jadwiga, ze swoją śliczną córką Renią. Wóz zdoła przejechać około trzydziestu kilometrów, gdy zatrzymują go do kontroli posterunkowi. Odchylają chustkę z twarzy Reni i głośno komentują jej urodę. Nie wierzą, że jest Hucułką. Zatrzymują ją do wyjaśnienia. Antoni Cybulski tak zapamiętał dalsze wydarzenia: "Zostaliśmy tylko my, Zbyszek, ja, mama i ten przewodnik. On powiedział, że niestety drugiego dnia po nas się zgłosi, a my musimy tu gdzieś przeczekać. W (...) Szeszorach w nocy znaleźliśmy jakieś pomieszczenie u Hucuła i tenże Hucuł w nocy niby nas miał przenocować, ale poszedł na milicję i doniósł, że jacyś tacy podejrzani się u niego zatrzymali. I przyszła w nocy, nad ranem, milicja i nas wszystkich zabrała do więzienia. Naprzód na przesłuchanie w tych Szeszorach, na posterunku. To było bardzo brutalne przesłuchanie, bo Zbyszka w czasie tego przesłuchania strasznie bili".

Sowiecki milicjant chce wiedzieć, dokąd idą. Ewa Cybulska nie odpowiada. Posterunkowy szturcha wyższego z chłopców. Zbyszek powtarza, że wędrują w góry dla zdrowia, pooddychać świeżym powietrzem. Rosjanin nie widzi, że gdy przesłuchuje Ewę, chudy dwunastolatek ściąga ze stołu sztuka po sztuce biżuterię zarekwirowaną matce i upycha po kieszeniach. Ewa zostaje zatrzymana.

Dzieci aresztowanych Polaków trafiają zwykle do ochronek. Po Zbyszka i Antka przychodzi jednak rosyjski oficer. Pakuje ich do wojskowego samochodu i każe wieźć do Kołomyi. Nie wiadomo, czym zasłużyli na takie dobre traktowanie. Chłopcy wracają do babci. Antoni Cybulski: "Matka moja o tym nie wiedziała, co się z nami stało. Była przekonana, że nas wzięli do ochronki. Któregoś dnia, wracając ze szkoły w Kołomyi, widzę, że na rynku stoi kibitka. (...) Siedzi w niej moja matka, moja siostra cioteczna i ciotka. Rzuciłem się, żeby matkę wycałować, matka tylko wyciągnęła rękę. To był pierwszy moment, kiedy zobaczyła, że jesteśmy bezpieczni, w Kołomyi, a nie w ochronce".

Ewa Cybulska w areszcie w Stanisławowie usłyszy zarzut szpiegostwa. Zostanie skazana na dziesięć lat łagru i wywieziona do Kazachstanu.

Fragment książki Doroty Karaś "Cybulski. Podwójne salto". Wydawnictwo Znak. Premiera: listopad 2016 r.

Śródtytuły pochodzą od redakcji.


Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy