Reklama

"Komuna" - najnowszy film Thomasa Vinterberga

Anna (Trine Dyrholm) ma dość mieszczańskiego życia. Namawia męża na eksperyment: zerwanie z nudnym, ustatkowanym życiem i konserwatyzmem epoki. Wspólnie postanawiają stworzyć hipisowską komunę w wielkiej willi, która nieoczekiwanie przypadła im w spadku.

Wraz z Anną i jej rodziną zostajemy zaproszeni do życia we wspólnocie, której członkowie razem się budzą i zasypiają, wspólnie gotują, jedzą i powierzają sobie sekrety. Jednak przyjaźń, miłość i tolerancja żyjącej pod jednym dachem grupy zostaje wystawiona na próbę, kiedy mąż Anny zwierza się jej ze swoich planów. Chciałby, aby do komuny dołączyła znacznie młodsza dziewczyna, w której się zakochał.

"Komuna" to najnowszy film Thomasa Vinterberga, najważniejszego - obok Larsa von Triera - duńskiego reżysera, twórcy "Festen", "Z dala od zgiełku" i nominowanego do Oscara "Polowania". W roli głównej wystąpiła Trine Dryholm, największa gwiazda duńskiego kina, nagrodzona za najlepszą rolę kobiecą na ostatnim festiwalu w Berlinie, znana z pamiętnych ról w filmach Susanne Bier ("Wesele w Sorrento", "W lepszym świecie").

Reklama

Vinterberg sam spędził dzieciństwo z rodzicami w hipisowskiej wspólnocie, dzięki czemu w "Komunie" z autobiograficzną przenikliwością obserwuje swoich bohaterów i sytuacje, w jakich się znajdują.

W Kinach od 19 sierpnia 2016

Głosy prasy

Film Vinterberga jest nostalgiczny, ale nie ma w nim sztuczności. Nie jest też pochwałą iluzji i żaden z niego rewolucyjny manifest. To prosta historia o miłości, w której drugi plan (tytułowa komuna) jest skonstruowany równie pieczołowicie, co rozterki głównych bohaterów. To film zwykły, ale ta zwyczajność daje mnóstwo powodów do wzruszeń.
Filmweb.pl

Sercem tego filmu jest niezwykła rola Triny Dyrholm.
Jerusalem Post

"Komuna" nie stanowi przygnębiającego rozliczenia z przeszłością - zachowuje lekkość nawet wtedy, gdy staje się oczywiste, że ambitny eksperyment przeprowadzany na przedmieściach Kopenhagi nie ma prawa się powieść. Łatwy, choć nie do końca przyjemny.
Stopklatka.pl

Choć wiele zebranych w "Komunie" postaci może się rzeczywiście wydawać karykaturalnych, choć jest w filmie wiele komicznych scen, na pewno jest on wszystkim, tylko nie karykaturą. Ze znanych mi filmowych rozliczeń z kontrkulturą lat 60. ten wydaje się najbardziej empatyczny i właśnie lojalny. Zaprasza nawet najbardziej sceptycznego widza, by spróbował bez uprzedzeń przyjrzeć się wyborom pokolenia, które być może najciekawsze jest dziś dla nas w tym, w czym poniosło klęskę.
Krytyka Polityczna

Styl.pl/materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy