Reklama

Jak pięknie być sobą

Była aktorką. I to z pierwszej ligi, bo zatrudniali ją Martin Scorsese, Woody Allen czy Oliver Stone.

Gdy talent komediowy i dramatyczny przestał jej wystarczać, Juliette Lewis zaczęła eksperymentować z muzyką: nagrała dwie punkowe płyty, występowała w małych klubach i na znanych festiwalach (Lollapalooza, Leeds, Reading).

Tyle że długo przypominało to raczej ekstrawaganckie hobby niż prawdziwą pasję. - Dziś myślę, że byłam niezbyt pewna siebie, ukrywałam się pod agresywnym punkowym wizerunkiem. Potrzebowałam pięciu lat, by dojrzeć jako twórca - twierdzi artystka, która właśnie wydała album Terra Incognita.

Gdy dojrzała, znalazła nowy styl (alternatywny rock) i... nowy zespół. - Terra incognita oznacza nieznane terytorium. I tam właśnie pod względem muzycznym chciałam się udać - mówi Juliette. Dzikie partie gitary, mroczne, głębokie brzmienia i szczere teksty piosenkarka śpiewa tak, jakby chciała powiedzieć o sobie wszystko naraz. - Lubię przeciwieństwa i w muzyce, i w emocjach. Siła i desperacja, niewinność i manieryzm, marzenia i rozczarowanie. To wszystko słychać w moich piosenkach - twierdzi. Słychać, to fakt.

Reklama

Juliette Lewis "Terra Incognita", Roadrunner Records

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy