Reklama

Ich stylowa krucjata

Trinny i Susannah to stylistki bez skrupułów - klepną w tyłek, chwycą za piersi, ścisną w pasie. - Zobacz, jaką masz talię, jaki dekolt - uwierz w siebie! - powiedzą.

Ich brytyjski program "Trinny i Susannah undress" odniósł taki sukces, że stylistki wyruszyły w świat, aby przebierać kobiety także poza Wielką Brytanią. W marcu przyjechały do Polski. W czterech miastach - Warszawie, Łodzi, Poznaniu i Krakowie - przeprowadziły metamorfozy kobiet, które straciły wiarę we własną atrakcyjność.

Efekt ich pracy w Polsce będzie można zobaczyć od kwietnia w telewizji. Tymczasem - specjalnie dla portalu Styl.pl - Trinny i Susannah udzieliły wywiadu. Opowiedziały nam o tym, za co kochają Polki, co je denerwuje w tutejszych mężczyznach i jak, podczas modowych zakupów, doradzają sobie nawzajem.

Reklama

Trinny i Susannah o Polsce i Polakach

Susannah Constantine: - Kiedy przyjechałyśmy do Polski w zeszłym roku, po raz pierwszy miałyśmy wrażenie, że mamy do czynienia z narodem, który ubiera się całkiem nieźle. Polskie kobiety mają poczucie dumy, wrodzone poczucie dumy, i piękną cerę. Ja zwróciłam uwagę przede wszystkim na niesamowite oczy. Kolor oczu Polek jest niezwykły.

Trinny Woodall: - Kobiety się starają, chcą dobrze wyglądać. Tak jest do pewnego wieku, bo to się nagle kończy. Ale mężczyznom się wydaje, że wszystko uchodzi im na sucho. I są leniwi. Może to kwestia dynamiki stosunków damsko-męskich w Polsce, ale mężczyźni są leniwi, jeśli chodzi o ubieranie się. Dlatego naszym zadaniem jest kopnięcie ich w tyłek. To coś innego niż z kobietami.

S.: - Są kraje, do których bardziej lubimy jeździć niż do innych, Polska jest wśród nich razem z Izraelem. To są nasze dwa ulubione kraje do pracy. Zabawne, że jesteście trochę podobnymi narodami - silni i namiętni. Ale wydaje mi się, że mężczyźni w Izraelu trochę lepiej się ubierają. Jesteście ciepli, otwarci i nie boicie się pokazywać, co czujecie, co jest bardzo miłe i sprawia, że nasze życie jest bardziej satysfakcjonujące, interesujące i inspirujące.

Trinny i Susannah o swojej przyjaźni

T.: - Pracujemy razem siedemnaście lat.

S.: - To dłużej niż niejedno małżeństwo. Nasze najmłodsze córki dzielą jedynie trzy tygodnie i są jak siostry, jak pokrewne dusze, uwielbiają się, więc staramy się razem wyjeżdżać. Moja średnia córka, która jest tu ze mną, uwielbia Trinny i woli spędzać czas z nią niż ze mną. Trinny ma cudownego partnera, którego uwielbiam, a ona świetnie dogaduje się z moim mężem.

T.: - Jedno jest ciekawe, co odzwierciedla różnice w naszych charakterach - jeśli ubiorę coś dlatego, że jest modne, a nie dlatego, że dobrze w tym wyglądam (to mój problem, podoba mi się wszystko, co modne), Susannah mówi: "to do ciebie nie pasuje". A ja się będę bronić i uzasadniać mój wybór, po czym odejdę i pewnie to zdejmę. Ale nie pokażę jej, że miała rację. Natomiast, jeśli ja powiem Susannie, że niezbyt dobrze w czymś wygląda, wtedy ona wykaże się większą pokorą. Ale mówimy sobie, co myślimy.

Rozmawiała: Karolina Siudeja

Czy faktycznie potrzebujemy, by ktoś doradzał nam, jak się ubierać?

Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: Trinny i Susannah
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama