Reklama

307 sztuk pięknych

Czy wystawa sukienek może być wydarzeniem narodowym? Tak, pod warunkiem, że jesteśmy we Francji, a sukienki mają logo YSL.

W paryskim Muzeum Sztuk Pięknych startuje największa jak do tej pory retrospektywa Yves'a Saint Laurenta. Ponad 300 kreacji ze słynną suknią Mondriana na czele.

Dokładnie trzysta siedem kreacji haute couture i pret-a-porter. Od trapezowych sukien z roku 1958 projektowanych jeszcze u Diora po wieczorowe kreacje YSL z ostatniej kolekcji w roku 2002. Dziesiątki szkiców, zdjęć, filmów, wszystko w kontekście z epoki. Trzeba przyznać, że Francuzi mają smykałkę do wystaw. Zwiedzający czuje, że dopieścił nie tylko wzrok, słuch czy dotyk, ale także rozwinął zmysł kreacji.

Reklama

Retrospektywie trwającej od marca do sierpnia towarzyszy z tuzin rozmaitych warsztatów prowadzonych pod okiem krawców i projektantów. Będzie komponowanie "Zeszytów trendów" inspirowanych dziełem YSL czy - jakże typowe dla projektanta - żonglowanie ubraniowymi kodami płci na zajęciach "Męskie-damskie". Tylko dla dzieci przewidziano aż cztery rodzaje aktywności. Starsze będą doszukiwać się - tak ważnych w modzie Saint Laurenta - odniesień do płócien wielkich mistrzów od Moneta po Picassa. Młodsze pobawią się w rysowanie bajkowych "Sukien marzeń". W zapowiedziach są nawet specjalne programy dla niewidzących i dla niesłyszących.

Pod patronatem Carli

Bo też i wystawa nie jest taką zwykłą sobie prezentacją ładnie zszytych kawałków materiału. Yves Saint Laurent ma nad Sekwaną status wielkiego artysty. Potwierdza to samo miejsce wydarzenia. Paryż ma co najmniej kilka muzeów, gdzie można pokazywać modę: Musée de la Mode et du Textile niedaleko Luwru czy Musée Galliera w snobistycznej XVI dzielnicy. Ale YSL w opinii organizatorów zasługuje na Petit Palais, pałac zbudowany na wystawę światową ponad sto lat temu, dziś mieszczący setki dzieł największych malarzy i rzeźbiarzy. Świat mody pojawia się w tych murach po raz pierwszy!

Patronat nad przedsięwzięciem objęła pani prezydentowa Carla Bruni-Sarkozy, której model(k)owa przeszłość jest tu jak najbardziej a propos. Organizatorzy zadbali, by z Petit Palais można było wynieść miłą pamiątkę. Katalog zwykły - 312 stron za 40 euro lub/i katalog gigant za... 2100 euro. To najdokładniejsze z możliwych opracowanie twórczości projektanta. Cztery tomiska, 81 kolekcji haute couture na 1283 planszach. Do każdego stroju szkic i próbki tkanin. Drogie, ale dla obserwatorów mody i tych, co śnią o przyszłej sławie - bezcenne.

Do kompletu fanom przyda się jeszcze wydana kilka tygodni temu płyta "Une vie Saint Laurent" piosenkarza Alaina Chamforta, 16 piosenek o życiu projektanta. Dużo jeszcze wody w Wiśle upłynie, zanim u nas takim mirem będzie cieszył się jakikolwiek kreator mody. A i na świecie niewielu jest tak cenionych jak Yves Saint Laurent.

Sexy smoking

Na czym polegał fenomen YSL? Jest takie ładne, trochę wprawdzie już zużyte, ale wielce trafne zdanie: Coco Chanel uwolniła kobiety, ale to Saint Laurent dał im władzę. Jak? Ubierając je w atrybuty owej władzy, do tej pory zarezerwowane dla mężczyzn. Słynny smoking, ale także garnitur, trencz, sweter, bluzę, szorty, kurtkę normandzkiego rybaka. To na pewno pierwsza rzecz, którą o projektancie warto wiedzieć.

Pierre Bergé, współzałożyciel marki YSL i spiritus movens wystawy, mówi, że Yves w ten sposób zrobił wiele dla równouprawnienia płci. Ale uwaga, ubierał kobiety po męsku, nie pozbawiając ich przy tym seksapilu. I to jest druga ważna rzecz, którą wypada zapamiętać. "Nigdy nie podobało mi się, gdy poprzez modę projektant zaspokajał swoje ego. Ja przeciwnie, chciałem służyć kobietom", mówił YSL.

Na paryskiej wystawie jest parada męskich zapożyczeń. Ale zwiedzanie zaczyna się chronologicznie. Od Diora. Kiedy pytano YSL o najszczęśliwszy moment w życiu, odpowiadał: "Dzień, kiedy spotkałem Christiana Diora. Człowieka, którego nie śmiałbym nazywać Christian, tylko Monsieur Dior". Yves trafił do niego w roku 1955. Szef namaścił go na następcę, dwa lata później niespodziewanie zmarł. W kolejnym roku zaledwie 22-letni Yves pokazał słynną trapezową kolekcję. "New York Times" nazwał go francuskim bohaterem narodowym.

Sztuk Mistrz

Kolejna odsłona wystawy to pracownia. Dekoracja nawiązuje do atelier YSL przy alei Marceau. W półmroku wyświetla się mapa skojarzeń i inspiracji. Obrazy, malarze, podróże. Każdy, kto choć trochę interesuje się historią mody, zna sukienki YSL jakby skopiowane z graficznych kompozycji holenderskiego malarza Pieta Mondriana. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że gdyby nie Saint Laurent, to wiele osób w ogóle o Mondrianie by nie usłyszało.

"Mondrian to czystość, już dalej w malarstwie pójść nie można. To arcydzieło XX wieku", mawiał Yves. Ale cytował też Picassa, Matisse'a, van Gogha. A także Velázqueza, Delacroix, Moneta. Nie chodziło o to, "by mierzyć się z mistrzami, ale raczej by się do nich zbliżyć i wyciągać nauki z ich geniuszu", mówił.

Sam też był wielkim kolekcjonerem sztuki. Wspólne zbiory YSL i Pierre'a Bergégo uchodziły za jedną z najbogatszych prywatnych kolekcji. W ubiegłym roku zostały zlicytowane za prawie 380 milionów euro.

Saint Laurent wiele inspiracji czerpał z podróży: do Rosji, Chin, Indii, Hiszpanii, Japonii, Afryki. Czasem podróżował tylko w wyobraźni, oglądając albumy czy zdjęcia. To też owocowało.

Żartobliwie żałował, że to nie on wynalazł dżinsy. "Ubranie najbardziej efektowne, praktyczne i nonszalanckie. Wyraziste, skromne, seksowne, proste. Wszystko, co - mam nadzieję - mają moje stroje".

Piękność dnia

Następna sala to spotkanie z Catherine Deneuve. Poznali się, kiedy ona miała 22 lata. Pojawiła się w salonie, ściskając w ręku zdjęcie sukienki YSL wycięte z kolorowego magazynu. "Ubawiło ich, że taka młoda, prawie nieznana osoba kupuje sobie suknię haute couture", wspomina Deneuve. Sam Yves mawiał, że dla niego zawsze była "extraordinaire", nadzwyczajna. Retrospektywa pokazuje dziesięć najwspanialszych kreacji dla niej: od pensjonarskiej czarnej sukienki z filmu "Piękność dnia" po satynową wieczorową kreację w kolorze "czerwień tango" z roku 1997.

Idziemy dalej. Na najbardziej znanym z portretów Saint Laurent pozuje nago. Zdjęcie zrobił w roku 1971 Jeanloup Sieff, słynny wówczas fotograf polskiego pochodzenia. Dzięki refleksowi jego żony Barbary Sieff, która zachowała więcej odbitek, w muzeum - pierwszy raz publicznie - pokazywana jest cała sesja.

W tym samym roku 1971 Yves stworzył kolekcję zainspirowaną latami 40. Przedstawił kobietę trochę elegancką z avenue Montaigne, a trochę lekkich obyczajów z Lasku Bulońskiego. Prasa zareagowała nieprzychylnie, ale ulica podchwyciła styl retro. Kolekcja klinem wbiła się pomiędzy nastroje hipisowskie i feministyczne. Wspomnieniem tych czasów jest prezentowane w Petit Palais jaskrawozielone futro z lisa.

Modowym skandalem okrzyknięto też niegdyś przezroczystości noszone na gołe ciało. YSL potrafił jak mało kto podkreślić wyjątkowy nastrój wieczornych spotkań towarzyskich. Oddać fasonem sukni atmosferę podniecenia, czasu oderwanego od codzienności. Detale były mniej ważne, bardziej liczyła się linia kroju i doskonała znajomość tkaniny. W Sali Balowej można podziwiać aż 68 sukien haute couture, od tej z gigantyczną kokardą na plecach poprzez efektowne modele ze strusimi piórami po ostatnie kreacje z białej satyny.

Przed wyjściem zwiedzający zanurzają się raz jeszcze w świat kolorów YSL. "Kocham złoto, kolor słońca. Kocham czerwień, agresywną i dziką. I płowe kolory pustyni", deklarował Saint Laurent. Na pożegnanie ogląda się jego ulubioną broszkę-amulet w kształcie serca. "Uczestniczyłem w przemianach mojej epoki. Poprzez ubrania, co jest pewnie mniej istotne niż muzyka, architektura, malarstwo i wiele innych sztuk. Ale uczestniczyłem", powiedział kiedyś projektant. Wystawa to potwierdza.

Joanna Nojszewska

Twój STYL 4/2010

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy