Reklama

Grabowski kontra Chopin

Polskiemu Szopenowi dorabiamy różne gęby i modelujemy go sobie w zależności od sytuacji - mówi Mikołaj Grabowski, dyrektor Narodowego Starego Teatru w Krakowie, reżyser spektaklu "Chopin kontra Szopen".

Z okazji Roku Chopinowskiego, 23 października w Starym Teatrze odbędzie się premiera spektaklu Agnieszki Fryz-Więcek i Mikołaja Grabowskiego "Chopin kontra Szopen", w którym wystąpią m.in. Marcin Kalisz, Leszek Piskorz, Dorota Segda, Krzysztof Zawadzki i Katarzyna Gniewkowska.

Maria Borzobohata, Styl.pl: Skończył się właśnie Międzynarodowy Konkurs Chopinowski, jubileuszowy Rok Chopinowski także dobiega końca… Z drugiej strony, pojawiają się hotele Chopin, czekoladki Chopin, nie mówiąc już o wódce… Skąd wziął się pomysł, żeby jeszcze raz przyjrzeć się sylwetce kompozytora? Czy nie jest tak, że Polacy mają go już trochę dość?

Reklama

Mikołaj Grabowski: Teraz może już mają dość, bo kończy się Rok Chopinowski, ale przygotowania scenariusza trwały dość długo. Pierwsza wersja pomysłu na spektakl o Chopinie powstała 10 lat temu na Festiwalu Gwiazd w Międzyzdrojach. Mieliśmy wtedy tylko połowę scenariusza, ale Staszek Radwan (autor muzyki) zaproponował, żebym ze względu na Rok Chopinowski wrócił do tego pomysłu i wystawił go na scenie Starego Teatru. Agnieszka Fryz-Więcek zdecydowała się pomóc mi w napisaniu scenariusza. Napisała prawie drugą połowę i zaczęliśmy próby.

- Ta opowieść o Chopinie jest oczywiście inna, niż opowieści, które się dzieją w Polsce: mamy tu Konkurs Chopinowski, Chopina na jazzowo, Chopina na wesoło, wódkę Chopin i tak dalej, i tak dalej. Nasz spektakl jest wejrzeniem w Chopina, ale nie tylko w jeden wizerunek.

- Powodem robienia tego spektaklu jest fakt, że - jak do każdej wybitnej jednostki - do Chopina dokleiło się sporo ludzi, poglądów, mitów, zmyśleń, przeinaczeń, trochę prawdy i tak dalej. My już tak naprawdę nie wiemy, jaki on był. Trochę oczywiście wiadomo z przekazów autentycznych, ale na przykład wizerunek Chopina, który został stworzony na użytek "nieszczęśliwego narodu polskiego w niewoli" spowodował, że tych Chopinów jest wielu.

- Każdy, kto wyjdzie na scenę, mówi prawdę o Chopinie. A mówi i jego przyjaciel Julian Fontana, i lekarze, którzy dobrali się do choroby kompozytora. Mówi niejaki Józef Jankowski z lat 20., mówi Maria Konopnicka, mówi Tetmajer, mówi George Sand, mówi Chopin i tak dalej, i tak dalej. Mówią listy, mówi Paulina Czernicka - ta, która napisała apokryfy… A więc wielość podejmowanych prób sprecyzowania Chopina jest ogromna. Kim on był? Był tym, dla kogo był. I dlatego też w spektaklu mamy trochę zabawne zestawienie wiadomości o Chopinie i tych wszystkich rzeczy, które się wokół niego dzieją.

Spektakl składa się z kompilacji różnych tekstów o Chopinie - nie tylko listów, ale również materiałów ze stron internetowych...

- Tak, oczywiście. Jest strasznie dużo tych materiałów. Bibliografia jest ogromna. Ważne jest nie tylko to, kto o Chopinie mówi, ale także język, jakim mówi. To również daje poczucie oddalenia, albo przybliżenia. Albo wchodzimy w sferę sentymentalizmu, który towarzyszył kompozytorowi, albo przechodzimy do zupełnie innych spraw, takich jak interesy, które mu załatwiał Julian Fontana. To są ciągi spojrzeń na Chopina, czasem zupełnie się wykluczające...

Czy są jakieś aspekty jego osobowości, o których w Polsce się nie mówi, bo postawiony został na cokole jako "Chopin - największy polski romantyk"?

- Myślę, że nie mówi się o tym, jaki był jego stosunek do Fontany. Listy Fontany do Chopina się nie zachowały, widocznie Chopin je zniszczył, natomiast listy Chopina do Fontany owszem. Fontana napisał, że był on praktycznie wykorzystywany, traktowany jak taki totumfacki - ktoś do załatwiania kamizelki, mieszkania, przepisywania nut, sprzedawania tych nut i wysyłania Chopinowi pieniędzy.

- Chopin miał z jednej strony duszę romantyczną, co wynikało też z ducha epoki - taka była moda - a z drugiej strony był to człowiek, który umiał zarabiać pieniądze i te pieniądze zarabiał. Świetnie się ubierał i wspaniale prezentował na paryskich salonach. Był po prostu celebrytą na owe czasy.

W spektaklu mamy przynajmniej dwóch Chopinów. Chopin kontra Szopen. Czy któraś z jego wielu osobowości wygrywa?

- Myślę, że nie ma znaczenia, która z nich wygrywa. W spektaklu pojawia się motyw polskiego rozumienia Chopina. Bój o niego toczy się jednak w Polsce, mimo że jest ten Chopin międzynarodowy i ten drugi - nasz polski Szopen, któremu dorabiamy różne gęby i modelujemy go sobie w zależności od sytuacji. Nie chodzi o to, żeby któraś z tych wersji była prawdziwa. Niech prawdę o Chopinie każdy wymyśli sobie na swój własny użytek...

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy