Reklama

Zrób coś, bo męża nie znajdziesz

Do ładnej, zadbanej brunetki czekającej na stołeczne metro podchodzi grupka składająca się z trzech korpulentnych dziewczyn i chłopaka. Upewniają się, czy to ona była w telewizji poprzedniego dnia, po czym chłopak ją obraża i pluje w twarz.

To nie pierwszy raz, kiedy Agnieszka Czerwińska usłyszała pod swoim adresem obelgi i wulgaryzmy, ale pierwszy, kiedy za słowami poszły czyny. Czym zawiniła? Jak sprowokowała? Agnieszka jest modelką size plus - mimo, że nie ma figury jak Kate Moss czy Cindy Crawford, jej portfolio wypełniają profesjonalne zdjęcia. I to wystarczy, by wzbudzać niechęć.

Małgorzata Turnau, Styl.pl: Łatwo było zostać modelką size plus? Szybko znalazłaś fotografów chętnych na sesję?

Agnieszka Czerwińska: Pięć lat temu zgłosiłam się do jednej z agencji modelek, ale kiedy po trzech latach nic się nie działo, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Napisałam do 10 fotografów i dostałam takie odpowiedzi, że włos się na głowie jeży. "Po co się pchasz do modelingu", "pasztecie", "nie rób wstydu" itp. To było tak zniechęcające, że zdarzało mi się płakać nad tymi listami.

Reklama

- Ale ponieważ to było moje marzenie, a ja jestem bardzo uparta i cierpliwa, nie poddałam się. I jedenasty fotograf mi napisał: "Nie ma sprawy, przyjeżdżaj". I tak się poukładało, że się zaprzyjaźniliśmy i od tej pory miałam już wiele sesji z nim. I właściwie Nikodem (Szymański - przyp. red.) trochę się wyspecjalizował w zdjęciach większych babek.

To z nim robiłaś pierwsze akty?

- Nie, z Wackiem Wantuchem. Jego zdjęcia znalazłam w internecie, ale już wcześniej dużo o nim słyszałam i napisałam do niego z pytaniem, ile kosztowałaby u niego sesja i ile lat musiałabym na nią oszczędzać. A on odpisał, że właśnie tworzy swój trzeci album i zaprasza mnie do siebie na sesję. Niesamowity człowiek, niesamowity artysta. Teraz jego miarą, mierzę wszystkich fotografów.

Co jest najtrudniejsze w pozowaniu?

- Akty, pierwsze przełamanie się. Pokazanie swojego ciała i swoich niedoskonałości. To jest ciężka praca, często kilkunastogodzinne, wyczerpujące sesje, gorące lampy, powtarzanie ujęć, makijaż trwający w nieskończoność, jeden, drugi, trzeci... i często bez zarobku. Na zasadzie zdjęcia za zdjęcia.

Zagranicą modelki size plus często zarabiają więcej niż zwykłe, ponieważ jest ich mniej na rynku. Jak wygląda sytuacja w Polsce?

- Nie da się na tym zarobić. Na świecie owszem, u nas nie. Kibicuję naszym dziewczynom, żeby się wybiły, bo sama jestem już za stara (śmiech) i jakoś nie chce mi się wyjeżdżać. W Polsce czasem jeszcze trzeba dopłacić fotografowi za dojazd.

Podwójny przedszkolak

Agnieszka nigdy nie była szczupła. Pamięta zdjęcia z przedszkola - stoi grupa dzieci, podobnych rozmiarów, a potem ona, która jest wielkości dwóch przedszkolaków... Problemy z nadwagą są dziedziczone w linii kobiet w jej rodzinie. Ona walczy z "nadbagażem" i to skutecznie.

Crystal Renn, jedna z najbardziej znanych modelek size plus schudła do rozmiaru 0. Tłumaczy to tak: "Chciałabym być w końcu piękna". Ty również schudłaś ponad 40 kg. Dlaczego?

- Dla zdrowia. Już czułam, że coś jest nie tak. Wyglądałam monstrualnie, miałam zadyszkę wchodząc na drugie piętro. Przełom nastąpił pod salą, w której operowana była moja mama. Dotarło do mnie, że przejmowanie się wyglądem nie ma sensu, ale że zdrowie jest najważniejsze. I pod okiem instruktora udało mi się schudnąć i nie wrócić do tamtej wagi.

Jak teraz utrzymujesz wagę?

- Trzy razy w tygodniu siłownia. Po godz. 18 nic nie jem. Nie odmawiam sobie słodyczy, jem jak mam na nie ochotę, bo wiem, że gdybym sobie odmawiała, rzuciłabym się na nie później. Jem pięć razy dziennie, w małych ilościach, ale często. Nie mam restrykcyjnej diety i dobrze się czuję. Co nie oznacza, że nie chciałabym schudnąć jeszcze więcej.

Jeszcze?

- Tak, chyba jednak każda kobieta czuje się lepiej, jak jest jej mniej. Nigdy w życiu nie byłam szczupła. Nawet nie wiem, co to znaczy. Chciałabym zrzucić jeszcze 10 kg, myślę że to będzie odpowiednia waga dla mnie.

Jaki wtedy będziesz miała rozmiar?

- Teraz mam 46, więc pewnie 44 albo 42.

Wtedy byłabyś już w tej grupie, która bez problemu może znaleźć ciuchy w popularnych sklepach.

- Nie ukrywam, że to też jeden z powodów, dla których chciałabym schudnąć.

Bo my lubimy worki

Tylko parę z popularnych sieci sklepów z odzieżą ma swojej ofercie ubrania dla kobiet powyżej 42-44 rozmiaru. Znalezienie modnych ciuchów powyżej rozmiaru 46 w Polsce wciąż graniczy z cudem. Producenci odzieży i projektanci mody zachowują się tak, jakby nie zauważali tej niszy. Bardzo rzadko zdarzają się wyjątki.

Jesteśmy w galerii handlowej, gdzie jest ponad 30 sklepów z ciuchami. W ilu z nich znalazłabyś coś dla siebie?

- Tutaj w czterech. I to jest bardzo dużo.

W niektórych sieciówkach są specjalne linie ubrań dla puszystych, ale mają nieciekawe kroje i kolory, nie ma tam supermodnych ciuchów.

- Zgadza się. Myślę, że w głowach projektantów pokutuje myśl, że my lubimy takie "worki", żeby wszystko pozasłaniać.

Nie wspominając o tym, że zagranicą twój rozmiar jest gdzieś pośrodku rozmiarówki, a nie na jej końcu i nie dotyczy to tylko wybranych sklepów.

- Dokładnie tak jest. To jest po prostu raj na ziemi (śmiech). Ostatnio zostałam zaproszona na sesję ślubną, podczas której miałam na sobie suknie amerykańskiej firmy i wyglądałam w nich, powiem szczerze, olśniewająco. Do tego stopnia, że zażartowałam, że mogłabym odnowić swoją przysięgę małżeńską sprzed siedmiu lat. Wtedy takie suknie w dużych rozmiarach nie były u nas dostępne.

- Myślę, że to jest początek zmian. Teraz taka większa babka może wejść do salonu sukien ślubnych i znaleźć coś dla siebie. I nawet projektanci zaczynają nas dostrzegać. Niedawno brałam udział w pokazie mody Małgorzaty Dudek. I to, co mi się podobało najbardziej to fakt, że nie byłam tam sensacją.

- Obawiałam się, że będzie tak: wychodzi takie kuriozum pośród tych wszystkich pięknych, wysokich dziewczyn, typu Ania Piszczałka, i wszyscy się gapią. Ale było zupełnie normalnie, ludzie mi gratulowali po pokazie i nikt mnie nie skrytykował w sieci. Mamy kontynuować współpracę z Gosią - wiem, że będzie szyła dla większych babek i mam nadzieję, że to otworzy oczy innym projektantom. Zwłaszcza w takich małych firmach, które szyją ubrania dla zwyczajnych ludzi, nie dla gwiazd.

To jest chyba luka na rynku, na której można dobrze zarobić.

- Owszem, bo my jako społeczeństwo wcale nie chudniemy z roku na rok. Wprost przeciwnie.

Rządy stereotypów i nietolerancji

Agnieszka jest bardzo subtelna, ma delikatny głos, waży każde słowo. Trudno uwierzyć, że ta dziewczyna prowokuje tysiące nieprzychylnych komentarzy w sieci, że dostaje bardzo nieprzyjemne telefony i listy. Ma momenty załamania, ale dobra energia otaczających ją ludzi pomaga jej wierzyć, że kiedyś będzie inaczej. Normalniej.

Zauważyłaś, że kobiety w większych rozmiarach są bardziej akceptowane, kiedy są starsze?

- To jest efekt stereotypów. W Polsce generalnie bazujemy na stereotypach. Taka dojrzała kobieta już ma męża, więc nie musi o siebie dbać. A młoda? Jak miałam 20 lat, usłyszałam takie zdanie: "Dziewczyno, zrób coś z sobą, bo nigdy męża nie znajdziesz".

Tak komentują kobiety?

- W 99 proc. to słowa kobiet. Dostaję bardzo dużo maili - od kobiet i od mężczyzn. Kobiety krytykują, a mężczyźni... Mężczyźni są szczęśliwi, że w końcu mogą chociaż popatrzeć na taką pełniejszą kobietę, że im się już znudziło to, co widzą w gazetach.

Mówisz, że jesteś nadwrażliwa. To powiedz mi, jak sobie radzisz z tym, że za każdym razem, kiedy w internecie pojawia się jakaś wzmianka o tobie czy zdjęcia z nowej sesji, oprócz miłych i życzliwych komentarzy, pojawiają się wpisy pełne niczym nieuzasadnionej pogardy i niechęci?

- Nie radzę sobie. Nie można się uodpornić na taką nienawiść. Już nie czytam komentarzy na forach internetowych, choć bardzo ciężko było przestać. Często znajomi mnie informowali, co powinnam zobaczyć. Ale staram się nie czytać. Niestety są też inne metody nękania - dostaję telefony do domu, moje zdjęcia są wieszane pod kościołem...

Pod kościołem? Dlaczego?

- Żeby mnie ośmieszyć. Miałam kiedyś takie zdjęcie z hamburgerami, bardzo kontrowersyjne, ale z dystansem. I właśnie to zdjęcie wylądowało na drzewie pod kościołem. Nie wiadomo kto, co i po co.

Wiesz kim są twoi przeciwnicy, którzy cię tak krytykują?

- Zrobiłam ostatnio eksperyment - spędziłam 5 godzin wypisując nicki, którymi podpisują się moi najzagorzalsi przeciwnicy, a potem wrzucałam je do przeglądarki. Kierowało mnie to na strony różnych serwisów społecznościowych. W większości prowadziło mnie to zdjęć dość otyłych dziewczyn... To całkowicie zburzyło mój tok myślenia.

Czyli sławna "solidarność jajników" nie istnieje?

- Absolutnie nie. Próbuję z tym walczyć, pomagając początkującym modelkom, szukam dla nich fotografów itd., ale to ciągle za mało.

Top size plus model

Na okładce czerwcowego Vogue pojawiły się trzy modelki size plus - Tara Lynn, Candice Huffine i Robyn Lawley w obiektywie znanego fotografa mody, Stevena Meisela. Słychać jedynie zachwyty. Nawet na polskich serwisach plotkarskich pod informacją o tej okładce można przeczytać, że "wreszcie prawdziwe kobiety", "I dobrze, dość już wieszaków". Czyżby coś się zmieniało?

Amerykański "Top Model" w 2008 roku wygrała modelka size plus, Whitney Thompson. Kiedy taka sytuacja będzie możliwa w Polsce?

- Na pewno nie w ciągu najbliższych pięciu lat. Przede wszystkim trzeba najpierw wyedukować ludzi w Polsce, że taka otyłość nie bierze się tylko z obżarstwa. Na to potrzeba czasu. W tym momencie większe dziewczyny są traktowane jak odchylenie od normy. Gdyby jakaś dziewczyna chciała wystartować teraz w takim programie, to doskonale wiem, jak zareagują na to media i społeczeństwo.

- Najpierw musimy unormować sytuację, czyli w sklepach muszą być dla nas ciuchy, na okładkach pism luksusowych powinnyśmy być nie jako kuriozum, ale po prostu jako zwyczajne kobiety. Jeżeli przejdziemy ten etap, to wtedy możemy myśleć o czymś więcej.

Większość agencji twierdzi, że niełatwo znaleźć proporcjonalnie zbudowane dziewczyny, które mają ładne, zadbane ciało, zgrabne nogi i wcięcie w talii, w rozmiarze 40 i większym. Wierzysz w to?

- Wierzę. Wbrew pozorom jest bardzo ciężko. Znajomy właściciel agencji mówił mi to samo. Dziewczyna, która wychodzi na wybieg musi mieć odpowiednie proporcje między biodrami, talią i biustem. Poza tym dziewczyny często nie dbają o siebie tak, jak powinny. Dodatkowo jeszcze dobrze by było, żeby miały plastyczną twarz, z której odpowiedni makijaż może za każdym razem coś innego wydobyć.

Publikacje, wywiady, prasa, telewizja - coraz głośniej o tobie w mediach. Odczuwasz skutki popularności?

- Czasami ktoś mnie rozpozna, np. w kiosku pani mówi: "Jaka pani jest podobna do takiej modelki, z którą właśnie czytałam wywiad. Zaraz pani pokażę" (śmiech). Na ulicy też mnie czasem ktoś zaczepi. Nie powiem, miłe to.

A pracy masz więcej?

- Tak, zaczynają się pokazy mody, suknie ślubne, różne "misyjne" akcje, których celem jest zmiana sytuacji większych babek. Piszą do mnie producenci ubrań, bielizny erotycznej, że wprowadzają nowe rozmiarówki i potrzebują modelek nawet do rozmiaru 60. Coś się rusza, coś się dzieje. Może w końcu coś się zmieni...

Małgorzata Turnau

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy