Reklama

Piękni (prawie) stuletni

Następny rok będzie należał do naszych babek, zapowiada brytyjski „Vogue”. Nie tylko dlatego, że na pokazach mody będą dominować moherowe sweterki. Retroglam to nowe, choć niemłode ikony stylu. Osiemdziesięciodwuletnia Carmen Dell’Orefice jest jedną z najbardziej rozchwytywanych współczesnych modelek, a dziewięćdziesięciodwuletnia Iris Apfel reklamuje... młodzieżowe kosmetyki.

Świat zaczął cenić dojrzałość. Po małoletnich blogerkach, hipsterkach i perfekcyjnych paniach domu nastała moda na emerytowane fashionistki. O nich się pisze, bloguje i kręci filmy. Starość przestała być tematem tabu. Szefowie wydawnictwa Thames & Hudson, znanego ze świetnych albumów fotograficznych, przewidują, że największym hitem tej zimy będzie "The Granny Alphabet" (Babciny alfabet), przezabawna książka poświęcona w całości stylowi seniorów. Od kilku miesięcy przyjmowane są na nią zapisy.

"Wdzięk, z jakim noszą się starsze kobiety, nieustannie mnie fascynuje", wyznaje we wstępie do albumu autor Tim Walker, guru współczesnej fotografii mody. Spodziewamy się powagi, nobliwości i patosu? Nic z tego. Autor odnosi się do tematu starości z angielskim poczuciem humoru: stuletnia lokalna arystokratka pozuje w diamentowej tiarze, choć jej wyciągnięta z pawlacza sukienka z młodości nie leży tak jak dawniej, buty zaś są ciut rozdeptane.

Reklama

Dystyngowana dama, właścicielka cukierni czy ogrodniczka z sąsiedztwa są nie tylko dowcipnie fotografowane, ale i w komiksowy sposób rysowane (album jest mieszanką różnych form). A codzienne kłopoty starszych pań z pamięcią czy sztuczną szczęką opisane są zabawnymi czterowierszami w stylu: "Sybilla na laski skazana jest łaski, bez niej manewry, trwoga i nerwy".

Moda dla zaawansowanych

To jednak nie Tim Walker odkrył fotograficzny i trendotwórczy potencjał trzeciego wieku. Prekursorem całego zjawiska był nowojorski bloger Ari Seth Cohen. Jego blog Advanced Style poświęcony elegantkom po sześćdziesiątce w ciągu kilku lat stał się jednym z najbardziej poczytnych blogów o modzie. "Kiedy przeprowadziłem się do Nowego Jorku z San Francisco - mówi Ari w autobiograficznym filmiku na YouTubie - co rusz spotykałem szykowne seniorki. Śmiało wystylizowane, z wdziękiem nosiły ekstrawaganckie kapelusze, koronkowe rękawiczki czy wielkie bransolety. I to na co dzień! Były nie tylko zadowolone z siebie, ale i świadome swojego stylu".

Cohen, fotograf debiutant, zaczął robić im zdjęcia. Na początku był tak onieśmielony, że o pomoc w nawiązaniu rozmowy ze "starszymi paniami" prosił mamę. Jego pierwszymi modelkami były Mimi Weddell, 93-letnia właścicielka 120 kapeluszy (zagrała potem dystyngowaną babcię w Seksie w wielkim mieście), Lynn Dell, 80-letnia właścicielka butiku Off Broadway, która ani myśli przechodzić na emeryturę i rezygnować z krzykliwych kolorów, oraz stuletnia Ruth, która codziennie ćwiczy przysiady i nie wychodzi z domu bez makijażu ani kostiumu, bo jak mówi, "nigdy nie wiadomo, kogo spotkasz w drodze do szpitala".

"Zdałem sobie sprawę - mówi Ari Cohen - że te eleganckie starsze kobiety są zupełnie nieobecne w mediach i w reklamie. I postanowiłem dać im głos". Zrobił to skutecznie. Jego blog odwiedziło już dziesięć milionów internautów. Bloger wydał też album Advanced Style, książeczkę do kolorowania (tak, kolorujemy seniorki!), a teraz kończy film dokumentalny o swoich bohaterkach. Premiera tej zimy. Trzydziestoletni bloger przełamał obyczajowe tabu, dowodząc, że wiek to nie tylko zmarszczki, artretyzm i picie ziółek. A 90-latki mogą nie tylko same cieszyć się modą, ale inspirować młodych. Jak nowojorska fashionistka Iris Apfel. Lat 92.

Plejada barwnych ptaków

Iris Apfel nigdy nie była projektantką mody (dekorowała wnętrza i projektowała tkaniny). W ciągu całego życia zgromadziła jednak tak imponującą kolekcję własnych strojów, że w 2005 roku prestiżowe nowojorskie Metropolitan Museum of Art zaproponowało Iris wystawę poświęconą zawartości jej szafy. Mogłoby się wydawać, że ekspozycja garderoby osoby urodzonej w 1921 roku będzie zwieńczeniem jej przygody z modą. Okazało się jednak, że szczyt popularności był dopiero przed nią. Jakiś czas po zakończeniu wystawy Iris Apfel wystąpiła w roli gwiazdy wybiegu na pokazach domu mody Comme des Garçons. Niedługo potem producent kosmetyków MAC poprosił ją o zaprojektowanie autorskiej linii produktów do makijażu. Została też twarzą tej marki. A rok temu trafiła na okładkę kultowego magazynu "Dazed and Confused".

Co na to sama zainteresowana? Mówi o sobie "geriatryczna gwiazdeczka" i zapewnia, że nie żyje wyłącznie modą. "Uwielbiam się stroić, to prawda, ale jest jeszcze tyle rzeczy poza szafą", podkreśla w wywiadach, przypominając, że stroje to tylko odprysk jej bogatego artystycznego życia zawodowego. Iris Apfel do dziś wykłada projektowanie wnętrz. Wcześniej przez kilkadziesiąt lat prowadziła z mężem świetnie prosperującą firmę tekstylną. Wymyślała tkaniny, a jako wzięta dekoratorka aranżowała wnętrza m.in. dla Grety Garbo, Jacqueline Kennedy-Onassis, Estée Lauder i... dziewięciu rezydentów Białego Domu.

Błyskotliwa i żywotna Iris jest uwielbiana za dowcip, cięte riposty i bezkompromisowy stosunek do starości. "Kobietom zaszczepia się strach przed zmarszczkami. Amerykanki mają na tym punkcie psychozę. A ja wierzę, że można wyglądać pięknie w każdym wieku. Pod warunkiem, że 90-latka nie próbuje udawać 25-latki", przekonuje. Iris lansuje też antybotoksowy snobizm. Często powtarza, że "akceptacja zmarszczek powinna stać się cenioną umiejętnością towarzyską". A nadużywanie wynalazków chirurgii plastycznej uznaje za "brak gustu i stylu".

Autorytet Apfel i fashionistek "trzeciego wieku" sprawia, że coraz więcej kobiet w Ameryce (choć już nie tylko, bo trend rozprzestrzenia się po świecie) przestaje uważać swój wiek za problem i temat tabu. "Dawniej, gdy studenci pytali mnie o wiek, mówiłam, że jestem między pięćdziesiątką a śmiercią - mówi z uśmiechem Ilona Royce Smithkin, 93-letnia bohaterka filmu dokumentalnego Advanced Style (Styl dla zaawansowanych), śpiewaczka i artystka kabaretowa. - Teraz jestem ze swojego wieku dumna, bo włożyłam sporo wysiłku, by go dożyć". Swoją wypowiedź puentuje stwierdzeniem: "Tak, osiemdziesiątka bez wątpienia była najlepszą dekadą mojego życia".

Podobnie uważają bohaterki filmu dokumentalnego "Fabulous Fashionistas" (Bajeczne fashionistki), który zrobił furorę w brytyjskiej telewizji. Dzięki niemu sześć leciwych (średnia wieku 80 lat) "szafiarek" z dnia na dzień stało się nieomal narodowymi bohaterkami. "Jestem nietypowa jak na swoje lata", mówi w filmie 75-letnia Jean Woods. Po czym prezentuje swoje martensy, nabijane ćwiekami ramoneski i grzywkę à la Mary Quant. Jej nonkonformizm to jednak nie tylko młodzieżowy wizerunek. W wieku 70 lat, by nie wpaść w depresję po śmierci męża, Jean zatrudniła się w sklepie GAP w miejscowości Bath, zostając wkrótce nie tylko najstarszym, ale i najbardziej rozpoznawalnym pracownikiem tej sieci na Wyspach Brytyjskich. 

"Emerytura byłaby dla mnie zabójcza - wtóruje jej inna bohaterka filmu, 87-letnia Gillian Lynne, tancerka i choreografka musicali Koty i Upiór w Operze. - Bez codziennych prób i adrenaliny po prostu bym zwiędła". Lynne tańczy codziennie. Choć dobiega dziewięćdziesiątki, wygląda na 50 lat. Ma też o 30 lat młodszego męża. Najmłodsza z filmowych bohaterek, 71-letnia Sue Kreitzman, która po latach pisania książek kucharskich zajęła się modą, namawia teraz kobiety do "ekscentrycznych eksperymentów". Jej specjalizacja to przywracanie do łask kreacji z second-handów właśnie za pomocą ekscentrycznych dodatków. Sama nosi duże, krzykliwe okulary, tęczowe swetry i szkarłatne crocsy. I przestrzega swoje rówieśniczki: "Przestańcie nosić te potworne beże! Nie ma nic bardziej zabójczego dla kobiety!".

Rozchwytywane

Nowy trend został już podchwycony przez rynek. Pierwsi dostrzegli go szefowie kosmetyczno-odzieżowej firmy Juicy Couture, którzy do jednej z kampanii reklamujących ich letnią kolekcję zaprosili 70- i 80-latki, w tym nowojorską aktorkę Mimi Weddell (rocznik 1915). "The New York Times" uznał ją kilka lat temu za najelegantszą mieszkankę Nowego Jorku. Choć żadna z bohaterek blogu Advanced Style nie planowała "kariery w reklamie", wiele z nich zostało mimochodem wziętymi modelkami. 73-letnia Beatrix Ost i 82-letnia Carmen de Lavallade wystąpiły w sesji mody w australijskim "Vogue’u". 93-letnia Ilona Royce Smithkin, 80-letnia Lynn Dell i 65-letnia Linda Rodin reklamują trendsetterskie okulary przeciwsłoneczne marki Karen Walker. Emerytowane fashionistki zapraszane są też na pokazy mody w charakterze gości honorowych.

Od jakiegoś czasu na brak zajęcia nie mogą też narzekać zawodowe modelki seniorki. Kariery 86-letniej Daphne Selfe (najstarsza modelka świata) i 82-letniej Carmen Dell’Orefice nabrały rozpędu, gdy obie były już w wieku uznawanym przez większość za "emerytalny". Selfe swój pierwszy kontrakt z agencją modelek podpisała w wieku 70 lat! Od tego czasu wystąpiła między innymi w kampaniach reklamowych firm Dolce&Gabbana, Olay i niezliczonych sesjach fotograficznych. Daphne szczyci się tym, że nigdy nie poddała się żadnej operacji plastycznej i nawet nie farbuje włosów. Z kolei Carmen Dell’Orefice, choć pracę modelki zaczęła w 1945 roku, twierdzi, że w ostatnich 15 latach na okładkach pism pojawiała się częściej niż przez resztę swojego zawodowego życia.

W jednym z tegorocznych numerów "Vogue’a" wystąpiła nawet w sesji fitness. Carmen regularnie gości też na wybiegach podczas pokazów mody. "Nie wiem, czy to nie jest już groteskowe - powiedziała w jednym z wywiadów. - Ale po prostu lubię to robić. A poza tym... trzeba zarabiać na życie". To ostatnie stwierdzenie nie do końca jest kokieterią. Choć Carmen ma dziś status "supermodelki", wiadomo, że znaczną część oszczędności straciła w finansowej piramidzie Bernarda Madoffa. Pytana o tę sprawę nie traci jednak poczucia humoru, twierdząc, że "praca mnie odmładza".

Niemłodzi gniewni

Czy nowa tendencja obali obowiązujący dotąd kult młodości? "Old is the New Young" (starość to nowa młodość), komentują zjawisko redaktorzy magazynu "The Times". W ubiegłym roku zamiast rutynowego rankingu najlepiej ubranych celebrytów opublikowali listę najlepiej ubranych siwowłosych. Wśród wyróżnionych były m.in. Grace Coddington (dyrektor artystyczna amerykańskiego "Vogue’a", 71 lat) i Helen Mirren (gwiazda brytyjskiego kina, 67 lat). Pierwsze miejsce nie przypadło jednak statecznym elegantkom, tylko skandalistce, 71-letniej Vivienne Westwood. "Matka chrzestna" punka nadal ubiera i inspiruje młodych. Ostatnio zganiła swoją 16-letnią wnuczkę za "zbyt konserwatywny" styl. Sama, choć została uhonorowana tytułem szlacheckim, nosi krótkie spodenki, postawione na sztorc włosy i maluje oczy czerwonym eyelinerem.

Trzy lata temu zaszokowała świat, pozując nago do zdjęć Juergenowi Tellerowi. Coraz więcej wskazuje więc na to, że granica "starości" (i tego co wypada starszym) została w ostatnim czasie radykalnie przesunięta.

Głosem pokolenia "niemłodych gniewnych" stał się ostatnio wywiad, jakiego udzieliła niemieckiemu "Vogue’owi" Tina Turner (wkrótce skończy 74 lata). Próżno w nim szukać podsumowań i wspomnień. Jest za to dużo planów na przyszłość, takich choćby jak nauczenie się niemieckiego. Piosenkarka wyznała też, że zamierza ubiegać się o szwajcarskie obywatelstwo (od lat mieszka w tym kraju, od kwietnia tego roku ma szwajcarski paszport - red.). "Jestem zdrowa, silna i mam dużo energii - deklarowała gwiazda. - I wcale nie wykluczam powrotu na scenę". Simply the best (tytuł jednego z hitów Tiny Turner) na okładce "Vogue’a" brzmi w tym kontekście jak pokoleniowy manifest.

Grażyna Saniuk

Twój Styl 12/2013

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy