Reklama

Wielka improwizacja

Zbigniew Zamachowski i jego agentka Agata Domagała - idealna para. Ale nie taka, jak myślicie. Spędzają ze sobą mnóstwo czasu, znają swoje tajemnice, słabości i po prostu nie mogą bez siebie żyć.

Rodzinny mecz piłki nożnej, ogród za domem Zamachowskich. Na tarasie Agata Domagała, agentka Zbyszka. Przy uchu telefon, w ręku dokumenty. Właśnie próbuje przekrzyczeć towarzystwo: "Tu będzie tak i tak, a na to się nie możemy zgodzić! - Gagatka, błagam, załatwmy to później", woła aktor, wykopując piłkę. - W takich warunkach ustalaliśmy szczegóły ważnego kontraktu - opowiada ze śmiechem Agata.

- Zbyszek zawsze odsuwa oficjalne sprawy na potem. Wie, że się wkurzam, więc by mnie zmiękczyć, zdrabnia moje imię. Jako jedyny mówi do mnie Gagatka. - Nie rozmawiamy tylko o pracy - kwituje aktor. - Trzeba mieć radość z życia. Sześć lat temu, Lato Filmów w Kazimierzu Dolnym. Agata i Zbyszek przyjeżdżają tu z promocją filmu Zmruż oczy. Od rana konferencje, wywiady, dyskusje. Po wszystkim idą na rynek zjeść obiad. Potem kawa i spacer nad Wisłą. O filmie ani słowa, bo ile można? - Spędziliśmy w Kazimierzu dwa urocze dni, trochę zawodowe, trochę prywatne - mówi Domagała. - Traktuję agentkę jak przyjaciela - wtrąca Zamachowski. - To chyba możliwe przy różnicy płci? Zresztą są dowody, że o tych różnicach nie zapomina.

Reklama

- "Wyglądasz super", mówi Zbyszek. Ona w czarnej sukience z dekoltem, szpilkach. On w garniturze, pod muchą, za chwilę poprowadzi galę Złotych Orłów. - "I wzajemnie", śmieje się Agata. Po musi zawyrokować, jak mu poszło. - "Przecież mówiłam: dobrze", odpowiada po raz dziesiąty na to samo pytanie. Zbyszek wie, że gdyby było coś nie tak, powiedziałaby mu o tym. Dyplomatycznie, ale szczerze. Zamachowski przyznaje, że bardzo jej ufa: - Zresztą agentkę znam dłużej niż żonę!

Pierwsze spotkanie Agaty i Zbyszka? W 1992 roku, w Krakowie. On gra tytułową postać w Płatonowie, sztuce Teatru Telewizji. Ona debiutuje jako asystent reżysera. Zamachowski, który wystąpił w Trzech kolorach Kieślowskiego, jest gwiazdą. Po zdjęciach bankiet. Długo rozmawiają. Podobne poczucie humoru, wrażliwość. Drugie spotkanie, kilka lat później. Też w pracy, na planie Ogniem i mieczem. Potem widują się w agencji aktorskiej, w której ona pracuje, a on jest jej klientem. Dziesięć lat temu postanawiają: odłączamy się, idziemy jedną drogą. Zawodową.

Kiedy niedawno Agata dostała atrakcyjną propozycję - szefa zespołu castingowego w TVN - nie zastanawiała się, czy zrezygnować z reprezentowania interesów Zamachowskiego. Myślała: "Czy mogę wziąć dodatkową pracę, bo jak pogodzę oba zajęcia?". Zresztą bez Zbyszka nie wyobraża sobie życia. - Z nim jest zawsze wesoło, nieprzewidywalnie - opowiada. - Czasem czuję się jak bramkarz, który nie wie, z której strony przyleci piłka. Czy zapomni zabrać garnitur, choć prowadzi galowy wieczór? A może zaśpi? Wielka improwizacja, to najlepiej oddaje ich relację. Choć Agata potrafi też okiełznać naturę aktora. Pilnuje, by chaos nie wkradł się do jego życia.

Wiem, że kosisz trawę

Kilka dni do Bożego Narodzenia. Kawiarnia Antrakt. Oni zagadani, żartują, piją espresso. Właśnie wręczyli sobie prezenty. W końcu Agata wyjmuje notes i czyta na głos ostatnie maile z propozycjami. Zibi, jak go nazywa poza protokołem, myśli, że czas jest z gumy. Przyjmuje za dużo zobowiązań: gra w Narodowym, wykłada w warszawskiej Akademii Teatralnej, często jest na planie. "Po co zgadzasz się na ten koncert? - beszta go dobrotliwie. - Znowu będę wysłuchiwać, że jesteś zmęczony!". O to zabieganie mieli parę miesięcy temu "jatkę". On nie mógł z niczym zdążyć, mimo że prosiła: "Odpuść". - Zaczęły się problemy z terminami - mówi Agata. - Powiedziałam: "Nie będę cię wiecznie tłumaczyć. Szukaj innej agentki". Zwykle spokojna, wybuchła.

- "Ty krzyczysz?", dziwił się Zamachowski. - Czasem dla równowagi rozmawiamy o moim życiu uczuciowym - śmieje się superagentka. - Nie krępuję się powiedzieć, że jestem zakochana. Czy to znaczy, że sprawy zawodowe i prywatne zlewają się w jedno? Nie, rozgraniczają je, a przynajmniej próbują. Wprowadzili święte godziny. Temat pracy teoretycznie wtedy nie istnieje. Czwartek, dwudziesta pierwsza, dzwoni Zbyszek. Właśnie wraca z teatru. - Gagatka, o której mam być na planie? - pyta. - Jestem w kinie - mówi Agata ściszonym głosem. Ona też musi być dobrą aktorką, skoro Zamachowski daje się nabrać. Tak naprawdę mierzy w sklepie sukienkę. - Wybacz. Wrócimy do tego jutro. - Aha... - Zbigniew rozczarowany. Niedziela, to ona dzwoni z ważnym pytaniem od producenta. - "Ojej, Gagatka, nie teraz! Koszę trawę", woła Zamachowski. To jedna z jego ulubionych wymówek, więc nieraz Agata dzwoni i zaczyna: - "Cześć, Zbyszku, wiem, że kosisz trawę, ale musimy przegadać jutrzejszy dzień". Wytrąca mu z ręki broń. - Wynegocjowała trudny kontrakt reklamowy, ale na kolację z szampanem umawiamy się od roku - zwierza się aktor. - Niestety, wciąż brakuje czasu. Publicznie obiecujemy, że go wypijemy i nie będziemy załatwiać interesów. W końcu jesteśmy dla siebie kimś więcej niż agentką i aktorem.

Magdalena Kuszewska

Fragment artykułu "Różne połówki jabłka".

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy