Reklama

Zygmunt, Joanna, Eliza i Delfina, czyli dzieje kochliwego wieszcza

Zygmunt Krasiński i jego miłości: Joanna Bobrowa, Delfina Potocka i Eliza z Branickich Krasińska /East News

Podobno poeta powinien cierpieć niedostatek, gdyż stan ten wzmacnia jego wrażliwość. Gdyby potraktować tę opinię poważnie, to Zygmunt hrabia Krasiński nigdy nie mógłby napisać żadnego sensownego utworu. Był bowiem jedynym spadkobiercą niezwykle zamożnego ordynata i nie musiał się troszczyć o przyziemne sprawy bytowe. W zamian jednak miał wyjątkowe umiejętności do komplikowania sobie życia osobistego, czego najlepszym przykładem są losy jego małżeństwa - pisze Sławomir Koper w książce "Nieznane losy autorów lektur szkolnych". W życiu wieszcza pojawiły się trzy kobiety, które wpłynęły na jego życie i twórczość: Joanna, Eliza i Delfina.

Wprawdzie Zygmunt Krasiński posłusznie wypełniał wolę ojca (Wincentego Krasińskiego, matka zmarła, gdy Zygmunt miał 10 lat - przyp. red. ) w sprawach edukacji czy polityki, ale w kwestii swojego życia osobistego nie zamierzał się podporządkować jego decyzjom. Tym bardziej że w wieku 22 lat spotkał kobietę, w której się zakochał, a nie mógł jej poślubić.

Joanna Bobrowa (właściwie Bóbr-Piotrowicka) miała wówczas 27 lat, była żoną ziemianina z Wołynia i matką dwóch córek. Krasiński poznał ją w 1834 roku w Rzymie, dokąd przyjechała w celu podreperowania zdrowia. Pobyt we Włoszech przyniósł zadowalające efekty, gdyż - jak się okazało - Joanna żyła jeszcze przez ponad pół wieku. Nie wiadomo jednak, co ostatecznie ocaliło jej zdrowie: klimat Wiecznego Miasta czy też uczucie poety...

Reklama

W kolejnych latach regularnie odwiedzała europejskie uzdrowiska, co było zgodne ze zwyczajami ówczesnych elit. Wyjazdy te stanowiły jednocześnie doskonały pretekst do dalszych spotkań z Krasińskim, gdyż ich romans nie skończył się podczas rzymskich wakacji. Nikogo też nie dziwiły częste wizyty poety w modnych kurortach - sam bowiem nie cieszył się dobrym zdrowiem, a do tego był jeszcze zadeklarowanym hipochondrykiem. Co, oczywiście, nie przeszkodziło w wybuchu wielkiego uczucia.(...)

Chociaż kochankowie zachowywali ostrożność, plotki o romansie poety z mężatką rozchodziły się po Europie. Mąż Bobrowej robił dobrą minę do złej gry, natomiast ojciec wieszcza był przerażony rozwojem wypadków. Planował dla swojego spadkobiercy bogaty mariaż, który wzmocniłby pozycję rodu, zaś skandal osłabiał jego szanse na rynku matrymonialnym. Tym bardziej że wieszcz nie zamierzał zerwać z kochanką i niewiele pomogła osobista interwencja hrabiego u Bobrowej.

Pod koniec 1838 roku Krasińscy przebywali wspólnie we Włoszech i generał namawiał syna, by rozpoczął starania o rękę bajecznie bogatej Elizy Branickiej. Poeta nie miał na to ochoty, ale zgodził się, by spędzić wraz z ojcem Wigilię u rodziny Komarów.

Królowa Paryża

Delfina była rówieśnicą Bobrowej i olśniewała urodą. Jej małżeństwo z Mieczysławem Potockim rozpadło się, gdyż partner był domowym sadystą i koszmarnym skąpcem. Trzeba jednak przyznać, że gdy w ramach separacji zobowiązał się do wypłacania żonie 100 tysięcy franków rocznie (około 300 tysięcy euro), skrupulatnie wywiązywał się z tego obowiązku. W tej sytuacji Delfina nie miała problemów finansowych i po przyjeździe do Paryża rzuciła się w wir zabaw i przygód.

Była młoda, urodziwa i zamożna, a na miejscowe salony wprowadził ją kochanek, nieślubny syn Talleyranda - hrabia August Flahaut de la Billarderie. Niebawem Delfinę nazywano już królową Paryża, do czego zresztą idealnie się nadawała. Oprócz bowiem walorów fizycznych i finansowych dysponowała dużą inteligencją, a do tego była też utalentowana artystycznie. Miała naturalny, piękny głos, wrodzoną muzykalność i zapewne, gdyby nie konwenanse epoki, stałaby się popularną śpiewaczką. Do tego komponowała utwory na fortepian, z których kilka poprawiał osobiście Fryderyk Chopin. Ponadto ładnie rysowała. Nic zatem dziwnego, że uważano ją za artystkę, która przez przypadek urodziła się w arystokratycznej rodzinie.

Delfina nie uchodziła przy tym za "niezdobytą twierdzę" i nie potrafiła być wierna jednemu kochankowi. Przejawiała duży temperament seksualny, a będąc w separacji z mężem, wcale nie zamierzała odmawiać sobie przyjemności życia. Poza Flahautem romansowała jeszcze z Ferdynandem, księciem Orleanu (następcą tronu francuskiego) oraz bratankiem Napoleona I, Hieronimem Bonaparte. Do dzisiaj też nie wiadomo, jakie właściwie stosunki łączyły ją z Fryderykiem Chopinem.

Dla Krasińskiego okazała się prawdziwym objawieniem - poeta zupełnie stracił dla niej głowę. Dwa miesiące później zostali kochankami, wieszcz porzucił Bobrową, a stary generał przeklinał pomysł wizyty na Wigilii u Komarów...

W czyich ramionach Joanna Bobrowa poszukiwała pocieszenia - czytaj na następnej stronie >>>

Kłótliwi partnerzy

Załamana Joanna Bobrowa przyznała się mężowi do zdrady i wyjechała do Paryża, gdzie usiłował ją pocieszyć Słowacki. Wieszcz nigdy jednak nie był zainteresowany romansami i zaoferował jej "braterską miłość", którą zresztą przyjęła. Natomiast jej dawny kochanek przeżywał już w tym czasie uniesienia i frustracje u boku nowej partnerki.

Spotykał się jednak z Delfiną stosunkowo rzadko, ale w zamian pisał do niej z niezwykłą regularnością. W ciągu kilku lat wysłał około 700 listów i ponad 5 tysięcy kartek, w których poruszał najrozmaitsze tematy. Były to rozważania filozoficzne, zwierzenia na temat swojej twórczości, ale także przyziemne, codzienne sprawy. Wtedy jeszcze nie wiedział, że stworzył w ten sposób niezwykłe dzieło literackie nazywane "największą powieścią polskiego romantyzmu". Obecnie jego korespondencja jest bezcennym źródłem do studiowania dziejów tamtej epoki, a wieszcz uzyskał także opinię największego plotkarza swoich czasów, bowiem zawsze interesował się prywatnym życiem innych i często nie pozostawiał na nich suchej nitki.

Delfina była też odbiorczynią jego wierszy, z poematem Przedświt na czele, w którym niemal wprost nawiązał do ich romansu. Znajomość nie przebiegała jednak bezkonfliktowo, szczególnie gdy wieszcz pod naciskiem ojca rozpoczął starania o rękę Elizy Branickiej. Nie potrafił zrozumieć irytacji Delfiny i w dobrej wierze tłumaczył jej, że przecież nie mogą się pobrać, a on musi zadowolić ojca.

Natomiast sam wyjątkowo źle przyjmował kolejne romanse kochanki, która najwyraźniej usiłowała wzbudzić w nim zazdrość. Jej partnerami byli także: bliski przyjaciel Krasińskiego, Jerzy Lubomirski, generał Michał Mycielski, hiszpański arystokrata Bedmar, dyplomata z Petersburga Bugaj, a nawet markiz Souza, przyrodni brat Flahauta. Poeta dostawał ataków furii - wyzywał swoich rywali od psów i groził, że ich "wysmaga nahajką". Jednak Delfina nic sobie z tego nie robiła i chcąc jeszcze bardziej zirytować Krasińskiego, trafiła również do łóżka rosyjskiego hrabiego Orłowa...

Mimo awantur ich związek miał trwać przez wiele lat i nie przerwało go nawet małżeństwo Krasińskiego. W lipcu 1843 roku wieszcz poślubił wreszcie kobietę, którą wybrał mu ojciec. Zygmunt nie mógł już dłużej grać na zwłokę, istniało bowiem zagrożenie, że generał użyje najważniejszego argumentu dyscyplinującego - odetnie syna od funduszy. A poeta był przecież przyzwyczajony do życia na odpowiednio wysokim poziomie...

Zaloty wieszcza

Zygmunt Krasiński poznał przyszłą żonę jeszcze przed Wigilią u Komarów. Eliza miała wówczas 18 lat, ale poetę bardziej interesowały kobiety starsze od niego. Nie zmienia to jednak faktu, że dwa lata później na wyraźne polecenie ojca z "rozdartym sercem" rozpoczął oficjalne zabiegi o rękę dziewczyny. Wszystko, oczywiście, odbywało się pod czujnym okiem apodyktycznego rodzica.(...)

Rok później wieszcz przyjechał do Karlsbadu (Karlowe Wary), gdzie przebywała Branicka z rodziną, by - jak określał - "kurę stroić", czyli kontynuować zaloty. Wciąż miał jednak nadzieję, że pojawi się inny konkurent, któremu panna Eliza odda rękę. Nie zamierzał bowiem rezygnować ze związku z Delfiną.

Na bieżąco informował kochankę o sytuacji, przedstawiając przy tym Branicką w bardzo niepochlebny sposób. Twierdził, że "roztyła się ogromnie" i niemal już do "swojej matki dochodzi", poza tym "wszelką świeżość straciła" i na "starą pannę wygląda". Zauważył jednak, że jest "szlachetna, dobra, gotowa na wszelkie poświęcenia", a do tego bardzo rozważna. Akurat takie wiadomości zapewne nie uspokoiły Potockiej.

Kolejne naciski zrobiły jednak swoje i Krasiński znów odwiedził Branickich, tym razem podczas ich pobytu w Rzymie. Doszło wówczas do decydującej rozmowy z ojcem dziewczyny, który zażądał od wieszcza określenia swoich zamiarów wobec córki. Przyciśnięty do muru poeta potwierdził, że stara się o rękę Elizy, zastrzegając jednak, że ewentualne małżeństwo będzie traktował wyłącznie jako związek z rozsądku, a jego wybranka nie może liczyć na uczucie.

Dodatkowo starał się zrazić do siebie dziewczynę, wyliczając własne wady. Przyznał, że "przeżywa szatańskie niepokoje ducha, żądze nieskończone, nieopisane smutki", a do tego bywa "nieznośny i straszny", zatem uważa, że z innym będzie szczęśliwsza. Celu jednak nie osiągnął, bowiem Eliza darzyła go coraz większym uczuciem.

Branickich bardziej zresztą interesowało, czy kandydat na zięcia nie jest przypadkiem członkiem dziwnej sekty Andrzeja Towiańskiego i czy jego romans z Delfiną Potocką należy już do przeszłości. Bowiem mimo tego, że kochankowie starali się zachowywać dyskrecję, plotki na ich temat od dawna krążyły wśród polskiej arystokracji. Krasiński udzielał jednak wymijających odpowiedzi, a ojciec generał twierdził, że jego syn już dawno zerwał z kochanką.

W kwietniu 1843 roku ostatecznie ustalono, że młodzi pobiorą się pod koniec lipca w Dreźnie, po czym wieszcz udał się w okolice Grenoble, gdzie przebywała Potocka i spędził z nią miesiąc. Posłusznie jednak pojawił się w Dreźnie, by ożenić się z Branicką. Tuż przed ślubem wysłał kochance 20 tysięcy franków (60 tysięcy euro) na zakup willi w Nicei, gdzie mieli się spotykać.

Jak wyglądało małżeństwo Krasińskich i jak znalazła się w tym Delfina - czytaj na następnej stronie >>>

Dziwne małżeństwo

Dwa tygodnie po ślubie nowożeńcy wyjechali do Opinogóry na miesiąc miodowy. Krasiński nie palił się do skonsumowania małżeństwa, jakby chciał dochować wierności kochance - nie wiadomo, jak tłumaczył to przed żoną. Natomiast Eliza coraz bardziej podziwiała męża i zachwycała się jego zaradnością. Wieszcz bowiem "sam zamawiał obiady, szukał i wybierał pokoje", "zaczęła go uważać za człowieka wszechstronnego". Natomiast gdy wreszcie dotarli do Opinogóry, młody mąż zszokował partnerkę - pierwszą noc spędził bowiem na miejscowym cmentarzu, bo akurat była pełnia księżyca...

Branicka nie wiedziała też, że jej "wszechstronny" małżonek wyżalał się w tym czasie przed przyjaciółmi, iż całe dnie musi spędzać z osobą, której nie tylko nie lubi, lecz wręcz nienawidzi. Ostatecznie jednak pod wpływem ich sugestii zdecydował się na dopełnienie związku, co odbyło się trzy miesiące po uroczystości w Dreźnie. Niebawem też Eliza zaszła w ciążę, co najbardziej ucieszyło jej teścia. Znacznie mniej zachwycona była Delfina Potocka...

Krasiński okazał się znakomitym aktorem. Namiętnie korespondował z kochanką, planując kolejne spotkanie, a pod okiem ojca czule opiekował się żoną, dając na pokaz dowody przywiązania. Co więcej, partnerka najwyraźniej wierzyła w szczerość jego zabiegów.

Młoda żona uważała, że "nie ma istoty szlachetniejszej, lepszej i tak godnej miłości" niż jej mąż, i chciałaby "zabrać z jego serca wszelki ból". Z ogromną radością oczekiwała też dziecka, mając nadzieję, że jeszcze bardziej wzmocni ich małżeństwo.

Otrzeźwienie przyszło nagle. Zbliżało się lato, a Krasiński - mimo stanu żony - nie zamierzał zrezygnować z wakacyjnego wyjazdu. Co więcej, wyznał, że wciąż utrzymuje kontakt z Potocką i planuje się z nią spotkać. Pani Krasińska przeżyła wstrząs, ale zachowała kamienny spokój. Nie protestowała, natomiast w listach do rodziny twierdziła, że głosy o wciąż trwającym romansie męża są tylko plotkami.

Chociaż Eliza pogodziła się z sytuacją, postanowiła nadal walczyć o męża. Zamierzała spokojnie dążyć do celu - pragnęła jednak, by wieszcz sam podjął decyzję i by wypływała ona z jego głębokiego przekonania. Chyba jednak nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo Krasiński kochał Delfinę.

Wyjazd na kurację rzeczywiście był poecie potrzebny i wypływał z zaleceń lekarzy. W tym czasie zdrowie wieszcza coraz bardziej szwankowało, do problemów z płucami doszły jeszcze poważne kłopoty ze wzrokiem - Krasiński musiał spędzić wiele dni w zamkniętym pokoju w całkowitych ciemnościach. Nie przeszkodziło mu to jednak w spotkaniu z Delfiną...

Odnowienia romansu nie dało się ukryć przed opinią publiczną i bomba wybuchła, gdy Krasiński z Delfiną pojechali do Paryża. Chociaż występował tam incognito, został jednak rozpoznany i rodzina żony oskarżyła go o nielojalność wobec Elizy. Oburzenie podsycał fakt, że Krasińska spodziewała się dziecka, a mąż w tym czasie przebywał z kochanką. Faktycznie, pojawił się w domu dopiero dwa dni po przyjściu na świat pierworodnego syna...(...)

Krasiński długo nie wytrzymał w domu i wiosną następnego roku wyjechał do Wiednia, a potem całkowicie oddał się kochance. Razem przebywali w Nicei, Sabaudii i Szwajcarii, dotarli również do Paryża. Powrócił do kraju ze znacznym opóźnieniem i szybko uznał, że nie jest to miejsce dla niego. Szczególnie irytowała go rodzina Elizy, która zjechała wesprzeć córkę - w listach do Delfiny wyrażał się o najbliższych żony jak najgorzej.

Uważał, że wyglądali jak mumie "gorsze niż egipskie", a do tego zachowywali się jak ludzie "zawieszeni między grobem a snem, między jękami a ziewaniem, między bólem a nudą". Irytowała go także żona śpiewająca synkowi, który podobno tylko z dziecięcej miłości nie protestował. Faktycznie, kochanka pod tym względem była o wiele bardziej utalentowana...

Nicejski trójkąt

Krasiński wpadł wreszcie na szalony pomysł, który miał rozwiązać jego problemy. Zaproponował żonie i kochance, by w trójkę spędzili zimę na Lazurowym Wybrzeżu, w Nicei. I obie panie przyjęły tę ofertę!

Eliza posunęła się nawet tak daleko, że przywiozła ze sobą prezenty dla rywalki (!), zresztą nie ukrywała, że była zainteresowana jej poznaniem. Podobna relacja zachodziła w drugą stronę i obie panie niebawem miały okazję zaspokoić swoją ciekawość.

"Przekonaną jestem, że ją szczerze kocha - oceniała Krasińska zachowanie męża - (...) to uczucie szanuję i szanować będę, zresztą bez wielkiego wynurzenia przyjaźnie [nastawione] jesteśmy. Chorą jest i rozchorowaną i na duszy, i na ciele - czemuż nie ma używać pociechy przez Boga danej - obmierzłe były jej losy, pogorszyć je byłoby okrucieństwem".

Faktycznie coś złego działo się z muzą Krasińskiego - patrząc na jej portret powstały niewiele później, z trudem można rozpoznać piękność z poprzednich obrazów. Potocka zdecydowanie przytyła, a jej twarz straciła dawny urok. Jednak Krasińskiemu to nie przeszkadzało, wciąż był w niej nieprzytomnie zakochany.

Poeta wybrał zresztą specyficzną metodę postępowania. Nie przyjechał z żadną z pań, tylko przezornie poczekał, aż rywalki same się poznają. Dopiero wówczas przybył do Nicei, wyrażając zadowolenie, że żona i kochanka zamieszkały osobno. Jakby tego było mało, na święta zjechał do nich generał Krasiński i udawał, że wszystko znajduje się pod kontrolą. Natomiast wieszcz szybko uznał, że sytuacja stała się nienormalna, ale jak zwykle najbardziej interesował się własną osobą.(...)

Dodatkowo Eliza ogłosiła, że ponownie zaszła w ciążę, co wzbudziło powszechną konsternację. W tej sytuacji generał pospiesznie wyjechał, narzekając, że nikt się nim nie zajmuje, chociaż bez wątpienia cieszył się z kolejnego wnuka. Natomiast poeta nagle zapadł na zdrowiu i pielęgnowała go Delfina. Zresztą kochanka jako jedyna zachowywała spokój i nawet opóźniła swój wyjazd do Paryża, by poczekać na przybycie akuszerki z Warszawy.

Faktycznie, opuściła Krasińskich cztery dni później, a cudownie ozdrowiały Zygmunt odwiózł ją powozem do Cannes. Następnie przeniósł się do willi kochanki, gdzie zamieszkał z przyjaciółmi, którzy w tym czasie przybyli do Nicei.

Tym razem wieszcz był przy żonie, gdy urodziła mu kolejnego syna, ale wyczerpany przeżyciami ponownie zapadł na zdrowiu. Gdy poczuł się lepiej, wyjechał do Heidelbergu, gdzie znów spotkał się z Potocką. Odbył z nią kilkudniową wycieczkę wzdłuż Renu, a następnie odwiózł do Paryża. W tym czasie żona przebywała z dziećmi w Nicei...

Głupi, zmarnowałem życia połowę - mówił wieszcz podsumowując swoje związki - z którego zrezygnował - czytaj na następnej stronie >>>

Anioł u boku poety

Chociaż romans wciąż trwał, Eliza powoli uzyskiwała przewagę nad Delfiną. Być może pewien wpływ miał na to pogarszający się stan zdrowia wieszcza, u którego wystąpiły symptomy gruźlicy.

Chociaż bowiem nadal spotykał się z kochanką, a nawet wspólnie wyjeżdżali na dłużej, ich romans zaczynał wygasać. W sprawę wdała się także wielka polityka, gdyż nadeszły czasy gwałtownych przemian w Europie znanych pod nazwą Wiosny Ludów. W tej sytuacji Krasińscy zdecydowali się na powrót do kraju, tym bardziej że pani Eliza ponownie była w ciąży.

Wieszcz niepokoił się o kochankę, ale raczej dlatego, że doszły go słuchy o jej romansie z francuskim malarzem Paulem Delaroche’em. Krasiński określił to mianem "lekkomyślności i pychy", ale przesłał Delfinie kosztowny prezent w postaci harfy. Spotkali się dopiero latem 1850 roku w Dreźnie i spędzili kilka tygodni na wędrówce po francuskich kurortach, lecz były to już ostatnie podrygi ich znajomości. Po powrocie Krasiński pozwolił żonie nawet śpiewać w swojej obecności, co do niedawna było jeszcze nie do pomyślenia. Wcześniej bowiem uznawał tylko głos Potockiej...

Gdy przebywał z żoną w Rzymie, po dziewięciu latach małżeństwa napisał pierwszy wiersz dedykowany Elizie. Delfina usiłowała jeszcze odzyskać kochanka i kilka miesięcy później pojawiła się nagle w Heidelbergu. Odegrała żałosną komedię z "przypadkowym" zapaleniem się na niej stroju, co skończyło się poparzeniami u Krasińskiego. Sprawczyni natomiast wyszła z tego bez szwanku.

Był to już definitywny koniec ich długoletniego romansu. Potocka ostatecznie związała się z Delaroche’em, a po jego śmierci w 1856 roku jej pasją stały się akcje charytatywne.

"Głupi, zmarnowałem życia połowę - zwierzał się Jerzemu Lubomirskiemu. - Najlepszą straciłem, zużyłem siły, duszę i zdrowie na to, by fałsz, próżność i pychę znaleźć tam, gdzie widziałem anioła, a miałem tego własnego przy sobie i pod bokiem moim i zapoznałem go, aż nareszcie odkryć go musiałem!!! Tak jest, Jerzy, i takim aniołem jest Eliza".

W rzeczywistości pan Zygmunt zmarnował znacznie więcej niż połowę życia i nie pozostało mu już zbyt wiele czasu. Gruźlica coraz bardziej się rozwijała i wieszcz zmarł w lutym 1859 roku w Paryżu w wieku 47 lat. Eliza trwała przy nim w ostatnich chwilach i nie dopuściła Delfiny do łoża konającego. Oświadczyła jej, że skoro mąż poświęcił życie kochance, to jego śmierć jest tylko dla żony...

Delfina prowadziła wówczas w Nicei zakład dla dziewcząt, coraz bardziej szwankowało jej jednak zdrowie. Odczuwała dolegliwości reumatyczne, powoli traciła wzrok, aż wreszcie zapadła na chorobę nowotworową, która zabrała ją z tego świata w kwietniu 1877 roku.

Niespełna 15 miesięcy po śmierci Zygmunta Eliza ponownie wyszła za mąż - tym razem za kuzyna zmarłego męża, Ludwika Krasińskiego. W ostatnich miesiącach życia poety nadzorował on jego sprawy majątkowe - uchodził bowiem za dobrego ekonomistę. Teraz miał się zająć ordynacją opinogórską, gdyż następca wieszcza był jeszcze niepełnoletni.

Drugie małżeństwo Elizy zostało fatalnie przyjęte przez otoczenie. Twierdzono bowiem, że Ludwik skusił się na wygodne życie u boku starszej od niego o 13 lat wdowy. Krasińskiej zarzucano także, że pohańbiła pamięć pierwszego męża.(...)

Nikt jednak nie zwracał uwagi na fakt, że po prostu było to typowe małżeństwo z rozsądku zawarte dla ratowania majątku wdowy i jej dzieci. Niewykluczone zresztą, że pani Eliza nie chciała dłużej czekać ze ślubem nie tylko z powodów ekonomicznych. Po śmierci Zygmunta do jej rąk trafiły bowiem listy, które mąż regularnie wysyłał Delfinie Potockiej, i nie była to specjalnie miła lektura. Eliza wreszcie dowiedziała się, jaką naprawdę rolę przez lata odgrywała w jego życiu, co o niej myślał i jak oceniał. Zrozumiała również, że wiele z jego postępków było tylko cyniczną grą, podczas gdy ona u jego boku czuła się naprawdę szczęśliwa...

Eliza Branicka zmarła w maju 1876 roku w Krakowie. Drugi mąż przeżył ją o 19 lat.

Fragment książki "Nieznane losy autorów lektur szkolnych. Wstydliwe tajemnice mistrzów pióra" Sławomira Kopra. Wydawnictwo Fronda. Premiera: 27 listopada 2020 r.

Skróty pochodzą od redakcji

***

Zobacz również:

Fragment książki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy