Reklama

Z czystym sumieniem

Wybór kremu też może być kwestią ideologii. Coraz częściej udając się do perfumerii chcemy zaangażować się społecznie i pokazać, że leży nam na sercu na przykład ochrona zwierząt. Tak powstał trend w pielęgnacji: vege. Ani kropli mleka, ani grama miodu, ani ziarenka kawioru.

Weganie wychodzą z założenia, że każde stworzenie, niezależnie czy jest to owad, ryba czy ssak, ma prawo przebywać w naturalnym środowisku i być traktowane z szacunkiem. Na świecie takich osób jest coraz więcej. Weganie celebryci to m.in. aktorki: Natalie Portman, Demi Moore i Alicia Silverstone, oraz muzycy: Erykah Badu, Paul McCartney, Alanis Morissette.

Zwolennicy tego trendu eliminują ze swojego życia produkty spożywcze, których wytwarzanie wiąże się z cierpieniem zwierząt. Nie piją mleka i nie używają kosmetyków z jego dodatkiem, bo nie akceptują warunków, w jakich żyją krowy na farmach hodowlanych. Podobne zastrzeżenia mają do hodowli kur czy ryb. Nie godzą się również na unicestwianie setek tysięcy mszyc, przerabianych na czerwony barwnik (karmin) do szminek czy żeli pod prysznic.

Reklama

O ile kwestia testów na zwierzętach została ostatecznie rozwiązana przez Unię Europejską (w 2013 r. wydała ona oficjalny zakaz importu i sprzedaży testowanych w ten sposób kosmetyków), o tyle wykorzystywanie substancji pochodzenia zwierzęcego dalej jest praktykowane. A na dodatek odróżnienie kosmetyków wegańskich od tradycyjnych, naturalnych czy nawet organicznych to nie taka prosta sprawa. Wszystko zależy od rodzaju komponentów.

Obecność w kremie wosku pszczelego czy mleka z reguły jest w widoczny sposób zaznaczona na opakowaniu. Gorzej, jeśli składnik pochodzenia zwierzęcego nie jest wymieniony z nazwy. I tak używane w odżywkach do włosów keratyna oraz lanolina mogą być wytwarzane z owczej wełny, kolagen pochodzi z łusek tołpygi, a w mydłach w kostkach stosuje się łój wołowy. Nie mówiąc już o kremach z jadem żmii czy śluzem ślimaka. Zdrowiu to nie szkodzi, ale naszemu sumieniu jak najbardziej.

By nabrać pewności, że nie natrafimy na tego rodzaju komponenty, należy zwracać uwagę na certyfikaty. Te najbardziej popularne to oznaczenia: "Vegan", "Leaping Bunny" (czyli Skaczący Królik) oraz symbol "V". Niestety, nie każdy wegański kosmetyk posiada taki znak.

Jeśli mamy wątpliwości, można je rozwiać, zaglądając na strony organizacji promujących weganizm, np. The Vegan Society, PETA Caring Consumer, National Anti-Vivisection Society, The Humane Cosmetics Standard, fundacji Viva! czy Klubu OK!, gdzie wymienione są takie produkty. Znajdziemy je również na stronie polskiej marki Zielone Laboratorium.

W ostateczności można też przejść na produkty syntetyczne (taka jest np. większość lakierów do paznokci - w całości wytworów chemii), ale nie zawsze są one przyjazne dla środowiska.

PANI 10/2014

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Dowiedz się więcej na temat: kosmetyki ekologiczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy