Reklama

Ślub na miarę czasu

Czy to małżeństwo będzie przełomem w dziejach brytyjskiej monarchii? Jak ułożą się stosunki między królową i Kate Middleton? Kogo zaproszono na ślub i dlaczego? Od kilku miesięcy telefon Hugona Vickersa, autora kilku książek o dynastii Windsorów, dzwoni niemal bez przerwy. Dziennikarze z całego świata próbują uzyskać od niego odpowiedzi na te pytania. Nam się udało. Ze znanym biografem rodziny królewskiej w jego londyńskim mieszkaniu rozmawia Katarzyna Krzyzagórska-Pisarek.

Twój STYL: Pamiętasz, co robiłeś w chwili, gdy w Wielkiej Brytanii ogłoszono zaręczyny Kate Middleton i księcia Williama?

Hugo Vickers: - Tego dnia wybrałem się właśnie na obiad z okazji dorocznego zebrania Historic Houses Association (stowarzyszenie właścicieli zabytkowych rezydencji – red.). Miało to dla mnie spore znaczenie, bo rzadko chodzę na takie spotkania. Czekałem na lunch, gdy prezes stowarzyszenia podszedł do mównicy i powiedział, że ogłoszono właśnie wiadomość o zaręczynach. Moją pierwszą reakcją był jęk: „o, nie!”. Z uroczystym obiadem mogłem się już pożegnać. Mój telefon rozdzwonił się niemal natychmiast. W ciągu kilku minut miałem 16 nowych wiadomości. Od razu zaproszono mnie do telewizji ITN, a zaraz potem wystąpiłem w Sky News. I tak jest do dziś.

Reklama

Nic w tym dziwnego. Cały świat interesuje się tym ślubem.

- Ale skala tego zainteresowania jednak mnie zaskakuje. Dowiedziałem się niedawno, że jedna tylko telewizja NBC oddelegowała ponad 250 osób do obsługi całej imprezy, a inny amerykański kanał ABC w tym samym celu przysłał już do Londynu ponad 150 pracowników.

- Dziennikarzy będzie tylu, że naprzeciw Opactwa Westminsterskiego zbudowano dla nich ogromne przeszklone studia transmisyjne.

Znajomość Williama i Kate trwała dziesięć lat. Kilka razy mówiono już o jej końcu. Wierzyłeś, że jednak się pobiorą?

- Od dnia, w którym rodzice Kate wzięli udział w polowaniu na terenie Balmoralu, szkockiej posiadłości królowej Elżbiety II, czułem, że na coś się zanosi. W dniu ogłoszenia zaręczyn byłem, jak wszyscy, zaskoczony. To po prostu niewyobrażalne, ale do ostatnich godzin wszystko naprawdę przebiegało w pełnej dyskrecji.

- Pamiętam, że zaręczyny księżnej Diany Spencer odbyły się w zupełnie innej atmosferze. Już kilka dni wcześniej mówiło się, że „coś ma się wydarzyć”. Krążyły pogłoski, że może chodzić właśnie o oświadczyny. Pełno było plotek, domysłów...

Czy to małżeństwo będzie przełomem w dziejach brytyjskiej monarchii? Jak ułożą się stosunki miedzy królowa i Kate Middleton? Kogo zaproszono na ślub i dlaczego?

- Niektórzy komentatorzy sugerowali coś podobnego. Moim zdaniem rodzina królewska przestała już myśleć takimi kategoriami. A ponieważ nie chodzi o dynastyczny związek, czyli taki, w którym wybranka następcy należałaby do innej rodziny królewskiej i gdzie jakąś rolę grałyby polityczne interesy Korony, William miał raczej wolny wybór.

Brytyjska monarchia musiała się bardzo zmienić. Czy taki ślub byłby w ogóle możliwy 20 lat temu?

- Czasy się zmieniły, Windsorowie również. Panna młoda nie jest arystokratką, ale rodzina królewska nie powinna narzekać. Przecież Catherine będzie pierwszą królową w tym kraju z dyplomem wyższej uczelni! Myślę, że jej małżeństwo z Williamem dobrze rokuje również na gruncie prywatnym. Kate zawiera je jako kobieta o dziewięć lat starsza od Diany, która w dniu ślubu miała 20 lat.

- Pannę Middleton przez dziesięć lat łączyły bliskie relacje z Williamem, mieli wiele okazji, by się poznać. A Diana zwracała się do Karola „sir” jeszcze w dniu ich zaręczyn.

Czy Kate została dobrze przyjęta przez królową?

- Spotykała Elżbietę II, gdy była zapraszana na śluby arystokratów. Znając panujące na dworze stosunki, nie sądzę jednak, by kiedykolwiek spędziła z nią więcej czasu. Ich relacje były zapewne bardzo formalne. To z pewnością się zmieni, gdy Catherine zostanie już żoną księcia.

Czym ślub Kate i Williama może różnić się od ślubu Diany i księcia Karola?

- Choć tworzą dość nowoczesny związek, ceremonia pod pewnymi względami może okazać się bardziej tradycyjna od tej, w której wzięli udział rodzice Williama. Wiadomo, że odbędzie się w Opactwie Westminsterskim, jak większość królewskich ślubów. Przypomnijmy, że książę Karol i Diana pobrali się w katedrze św. Pawła, co było pewną ekstrawagancją.

- Część osób uznało za zaskakujące to, że William zdecydował się na złożenie przysięgi małżeńskiej w kościele, w którym odbył się pogrzeb jego matki. Ale Opactwo Westminsterskie jest w pewnym sensie kościołem parafialnym Windsorów. A w parafii celebruje się zarówno szczęśliwe, jak i smutne wydarzenia.

Wiadomo już, jak przebiegnie sama ceremonia?

- Wszystko wskazuje na to, że będzie przypominała ślub królowej Elżbiety II, czy nawet królowej matki. Spodziewamy się prostego obrządku w tradycji Kościoła anglikańskiego. Mszę będzie celebrował arcybiskup Canterbury, mowę ślubną zaś wygłosi biskup Londynu, który jest bliskim przyjacielem rodziny (przewodniczył m.in. mszy żałobnej w dziesiątą rocznicę śmierci księżnej Diany).

- Potem młodzi podpiszą tzw. rejestr, czyli akt ślubu, za ołtarzem głównym i drugi rejestr, czyli specjalny dokument związany z wstąpieniem Kate do rodziny królewskiej. Chwilę potem młoda para wyjdzie zza ołtarza. Królowa, jak zawsze, będzie siedziała po jego prawej stronie, a panna młoda stanie przed nią i ukłoni się, a właściwie dygnie.

- To będzie piękna scena. Następnie państwo młodzi w przeszklonej karecie udadzą się w uroczystej procesji do pałacu Buckingham. Wszystko zapowiada się bardzo tradycyjnie. Jedyną zmianą, jaką wprowadzili przyszli nowożeńcy, jest samo przyjęcie. Do tej pory było to tzw. śniadanie weselne. Bardzo oficjalny poczęstunek serwowany przy okrągłych stołach, gdzie królowie i arystokraci sadzani byli według skomplikowanej hierarchii pierwszeństwa.

- Tym razem będzie to po prostu wielkie przyjęcie w pałacu Buckingham dla kilkuset osób, z szampanem i przystawkami. Obok arystokratów bawić się na nim będzie m.in. instruktor lotnictwa, który szkolił Williama w lataniu helikopterem, i trener, który uczył go pływania w szkole. Wieczorem odbędzie się już zupełnie prywatna impreza z tańcami. Tylko dla rodziny i przyjaciół.

Datę ślubu wyznaczono na koniec kwietnia, gdy pogoda w Anglii bywa jeszcze nieprzewidywalna. Dlaczego?

- Windsorowie lubią ten miesiąc – królowa matka wyszła za mąż w kwietniu, podobnie jak księżna Alexandra. Poza tym skoro zapadła decyzja, nie było już na co czekać. Uroczystość musiała się odbyć szybko. Za rok cały kraj będzie obchodził Queen’s Diamond Jubilee (Diamentowy Jubileusz królowej), czyli 60. rocznicę wstąpienia Elżbiety II na tron. W 2012 roku odbędą się też igrzyska olimpijskie. Te wydarzenia mogłyby odwrócić uwagę od ślubu królewskiego wnuka, a tego Windsorowie na pewno by nie chcieli. Datę dostosowano też prawdopodobnie do ważnych wydarzeń państwowych.

- Młodzi będą mieli czas, by pojechać na miesiąc miodowy i wrócić przed oficjalną wizytą prezydenta Obamy na Wyspach Brytyjskich, w czasie której będą pewnie chcieli się pokazać. Potem pewnie wezmą udział w Trooping of the Colour (uroczysta parada wojskowa) i w obchodach 90. urodzin księcia Filipa. Jak nakazuje tradycja, spędzą też jeden dzień na wyścigach konnych w Ascot.

Podobno były jakieś kontrowersje wokół pojazdu, jakim Kate Middleton ma przyjechać na ślub. Królowa sugerowała karetę.

- Dziś już wiadomo, że wraz z ojcem, podobnie jak wszyscy goście, przyjedzie do kościoła samochodem. Wygrały względy praktyczne. Mało kto wie, jak niewygodnie podróżuje się królewską karetą, w której po prostu strasznie trzęsie. Nawet krótka przejażdżka może wywołać nudności, zwłaszcza u zestresowanej osoby. A przecież ślub to duże przeżycie. Chyba nikt nie chciał ryzykować...

Kogo zaproszono na uroczystości?

- W Opactwie Westminsterskim pojawi się zapewne jakieś 1900 osób. Bo tylko tyle może wejść do środka. Będą wśród nich członkowie obecnego rządu, około czterdziestu przedstawicieli rodzin królewskich z całego świata, wpływowe osoby z krajów Brytyjskiej Wspólnoty Narodów (większość krajów należących w przeszłości do Imperium Brytyjskiego, m.in. Kanada, RPA, Australia i Indie – red.).

- Oczywiście zaproszono też członków rodziny panny młodej. Ale do najważniejszych gości na tym ślubie będą bez wątpienia należały kamery telewizyjne. Ślub Karola i Diany obejrzało ponad miliard osób. Tym razem może być podobnie.

Dlaczego nie zaproszono prezydenta Baracka Obamy z małżonką? Wywołało to wiele komentarzy.

- Powód jest prawdopodobnie banalny. Ponieważ już w maju przylatuje on do Wielkiej Brytanii z oficjalną wizytą, która była ustalona dużo wcześniej. Zapewne nie wypadało, by amerykański prezydent z taką częstotliwością pojawiał się na Wyspach.

Czy na listę gości można było się w jakiś sposób dostać, jeśli komuś bardzo by na tym zależało?

- Jak udało mi się dowiedzieć, różni ludzie dzwonili do pałacu Buckingham, sugerując, że powinni zostać na niej umieszczeni. Najczęściej mówili coś w stylu: „byłem w szkole z księciem Williamem, bardzo mnie lubił, na pewno chciałby mnie spotkać na swoim ślubie. Oto mój adres”.

- Zgodnie z procedurami Lord Chamberlain, czyli specjalna osoba oddelegowana do tego typu spraw, ma obowiązek odpowiedzieć w takiej sytuacji: „To świetna wiadomość. Ponieważ jest pan przyjacielem młodej pary, proszę do nich zadzwonić. Zostaniemy wtedy poinstruowani, by wysłać panu zaproszenie. Do zobaczenia na ślubie”. Innymi słowy – żegnam!

William jest drugim w kolejności po swoim ojcu pretendentem do brytyjskiej korony. Książę Karol nie jest zbyt lubiany. Wiele osób chętniej widziałoby na tronie jego syna. Czy William może zostać królem przed ojcem?

- Nie, to wykluczone. Chyba że książę Karol umrze przed swoją matką. Innej możliwości w obecnej sytuacji nie ma.

Prawdopodobnie Kate będzie pierwszą brytyjską królową, której rodzina ze strony matki wywodzi się z klasy robotniczej. W czasie pracy nad moją książką "Życie wyższych sfer w Anglii" natrafiłam jednak na intrygującą informację, że jej rodzina ze strony ojca może być skoligacona nawet z jednym z angielskich królów. Czy to możliwe?

- Tak, choć niewiele się o tym mówi. Sam prześledziłem historię rodziny pana Middletona aż do XV wieku. Ród Martineau, z którego pochodzi, ma długą historię. Ktoś udowodnił już nawet, że Kate i William są bardzo dalekimi kuzynami – mówiono o piętnastym stopniu powinowactwa. To może być prawdą, co nie zmienia faktu, że jej matka była w przeszłości stewardesą.

- Niezależnie od historii rodzinnych Middletonowie mają opinię bardzo sympatycznej i bezpretensjonalnej rodziny. Od ich znajomego słyszałem, że całą sytuację traktują z dystansem.

Na ile Kate jest gotowa do nowej roli?

- Da sobie radę. Nie jest specjalnie nieśmiała, a to ważne, bo czeka ją sporo publicznych wystąpień. Słyszałem też od znających ją osób, że jest bardzo opanowana. I potrafi zachować spokój w trudnych sytuacjach. Dała temu wyraz wielokrotnie jako dziewczyna Williama - dobrze radziła sobie z dziennikarzami i fotoreporterami, którzy przez lata śledzili niemal każdy jej krok.

- Jest też wystarczająco dojrzała, by wypełniać swoje obowiązki, niedługo skończy 30 lat. A jeśli będzie potrzebowała rady w jakiejś sprawie, to na dworze jest mnóstwo osób wyspecjalizowanych w tajnikach protokołu czy polityki zagranicznej. Konsultacje z nimi to zupełnie normalna i przyjęta procedura.

A czego na pewno nie będzie wolno jej robić?

- Kate raczej nie będzie pracować. Pewnie będzie musiała też zapomnieć o wyprawach do klubów w Chelsea, które bardzo lubiła. Jej swoboda zostanie ograniczona głównie ze względów bezpieczeństwa, ale i prestiżu.

- Jako księżniczka zacznie za to częściej bywać na prywatnych imprezach Windsorów. A będzie ich sporo. Jest nawet takie powiedzenie: "Kto wszedł do rodziny królewskiej, już nigdy nie spędzi świąt w domu z rodzicami".

A jakie będą obowiązki Jej Wysokości Królewskiej Księżniczki Catherine, bo taki tytuł będzie nosić już wkrótce?

- Podstawowym zadaniem księżniczki będzie uszczęśliwianie męża - następcy tronu. W tym względzie nic się nie zmieniło od wieków. Wszyscy liczą też oczywiście, że Catherine w miarę szybko urodzi kolejne pokolenie dynastii Windsorów. Znając tutejsze obyczaje, już po powrocie z miesiąca miodowego ludzie będą wypatrywać u niej oznak ciąży.

- Kate będzie też towarzyszyć Williamowi w jego licznych obowiązkach oficjalnych. I selekcjonować zaproszenia na niezliczone imprezy charytatywne. Będzie musiała się szybko nauczyć decydować, które zaproszenia wypada jej przyjąć, a jakie powinna odrzucić.

O księżnej Dianie mówiono, że była charyzmatyczna. Czy Kate ma szansę na podobną opinię?

- Nie sądzę. Jest mniej spontaniczna, chłodniejsza, bardziej zdystansowana od swojej nieżyjącej teściowej. Ma silnie rozwiniętą świadomość, że jest obserwowana. Najlepiej, gdyby znalazła swój własny styl w nowej sytuacji.

A czy może przyćmić swojego męża, tak jak zrobiła to Diana Spencer?

Możliwe, ale mam wrażenie, że będzie raczej uważać, by tak się nie stało. Jej związek z Williamem jest nowoczesny - mieszkali ze sobą przed ślubem, wielokrotnie spędzali razem wakacje, rozstawali się na jakiś czas, by od siebie odpocząć. Ale wcale nie mam pewności, że jest to relacja w stu procentach partnerska. Ktoś zaufany powiedział mi niedawno, że to raczej William podejmuje w tym związku istotne decyzje.

Słyszałam, że Kate będzie miała własną damę dworu: lady-in-waiting. Wiadomo, kto nią zostanie?

- Na dworze już chyba przestano używać tego terminu, jest zbyt staroświecki. Teraz osoby pełniące podobne funkcje nazywa się osobistymi asystentkami. Damy dworu najczęściej są przyjaciółkami księżnej. To powinien być ktoś, do kogo ma ona stuprocentowe zaufanie, np. jej siostra Pippa Middleton. Ale żadne decyzje jeszcze nie zapadły.

Czy Kate będzie wyznaczać trendy w modzie?

- Bez wątpienia. Jest bardzo elegancka. Ma wspaniałą figurę i interesuje się modą. Potrafi stylowo nosić wykwintne kapelusze, co wcale nie jest takie łatwe. A jej niebieska zaręczynowa sukienka już jest kopiowana przez wielu krawców. Podobno inspiracją do tego projektu była jedna z sukien Wallis Simpson, słynnej księżnej Windsoru.

- Co do sukni ślubnej Kate, to zapewne pozostanie ona tajemnicą do ostatniej chwili. Ale dobry obyczaj nakazuje, by była wykonana przez angielskiego projektanta. I to jest prawdopodobne. Możemy więc raczej wykluczyć Diora czy Chanel.

Co pana najbardziej zaskoczyło w związku z tym ślubem?

- To, że choć wszystkie linie lotnicze podniosły ceny biletów na Wyspy Brytyjskie w terminach zbliżonych do daty ceremonii, chętnych na przyjazd było więcej niż miejsc w samolotach. Podobno też wszystkie hotele w Londynie będą zapełnione w tym terminie. Choć żyjemy w XXI wieku, królewski ślub najwyraźniej rozpala wyobraźnię bardzo wielu ludzi. W końcu wszyscy czytaliśmy bajki. I tęsknimy za czymś romantycznym...

Rozmawiała Katarzyna Krzyżagórksa-Pisarek/Londyn, autorka książek "Życie po angielsku" i "Życie wyższych sfer w Anglii"

Twój Styl 5/2011

Twój Styl
Dowiedz się więcej na temat: księżna Kate | książę William
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy