Reklama

Orina Krajewska i Vienio: Po prostu bądź

Aktorka Orina Krajewska i raper Vienio tworzą od pięciu lat jeden z najbardziej zaskakujących związków w show-biznesie. Początek ich znajomości nie był łatwy, ale pozwolił im zbudować wyjątkową bliskość.

Orina Krajewska

Aktorka, absolwentka London International School of Performing Arts; występowała m.in. w serialach "Bodo", "Cisza nad rozlewiskiem", obecnie ( gra w "Barwach szczęścia". Prezeska Fundacji Małgosi Braunek "Bądź". Autorka książki "Holistyczne ścieżki zdrowia. Bądź" (pracuje nad drugą częścią). Ma 31 lat. 

Piotrek jest człowiekiem czynu. Jako raper-poeta twardo stąpa po ziemi i wie, czego chce. Wciąż obserwuje rzeczywistość: filtruje ją przez siebie, przetwarza i komentuje. Potrafi żonglować słowami, bawić się nimi, uprawia słowotwórstwo. Jego piosenki mają więc często styl "publicystyczny". 

Reklama

Oczywiście jako dzieciaki słuchaliśmy Molesty. Lubiłam ich i szanowałam, ale byłam taką fanką z dystansu. Ponad pięć lat temu poszłam z przyjacielem na koncert - "Osiemnastkę" Molesty. Obserwując Piotrka na scenie, powiedziałam nagle: "On byłby fajnym chłopakiem". Wiedziałam, że mój brat Xawery (Żuławski, reżyser - red.) zna się z nim, bo zagrał między innymi w jego filmie "Wojna polsko-ruska".  

Osobiście poznaliśmy się dopiero na planie niezależnego filmu "Niedoczas" (reż. Konrad Drzewiecki - red.). Pojawiła się wzajemna ciekawość. Piotrek zabierał mnie na obiady albo przejażdżki rowerowe. Wtedy tego bardzo potrzebowałam. Nie wiedziałam, czy to randki, czy przyjacielskie spotkania. (śmiech) 

Cieszę się, że zaczęliśmy od przyjaźni.  Zbliżyliśmy się do siebie, kiedy moja mama już poważnie chorowała. On wszedł w tę naszą trudną sytuację z sercem na dłoni. Stał się wobec mnie opiekuńczy, bez żadnych oczekiwań. Empatyczny, wyrozumiały, ciepły, pomocny w stosunku do całej naszej rodziny. Myślę, że wiele osób nie udźwignęłoby takich okoliczności. Dzięki temu nie musieliśmy sobie później opowiadać, jaki system wartości wyznajemy. Piotrek wszystko pokazał czynami. 

Sądzę, że jako para możemy budzić pewną ciekawość, bo jesteśmy bardzo różni. Sama uważam, że tworzymy związek zaskakujący. Zresztą Piotrek nieustająco mnie zadziwia i to w nim lubię. Daje mi bodźce do rozwoju, do pracy nad sobą, inspiruje mnie. To jest ogromnie stymulujące. Myślę, że te różnice nas budują. 

Przy nim odkryłam, że potrafię być bardziej osadzona w rzeczywistości, pewna siebie, silna i produktywna. Piotrek jest jak akumulator z niespożytą energią. Oboje mamy wielką potrzebę wolności. Dzień zaczynamy od kawy i pytań: Jakie masz plany? Spotkamy się przy obiedzie czy dopiero wieczorem, a może w kinie? Szanujemy swoje przestrzenie. Przy tak odmiennych stylach bycia każde musi iść własną ścieżką, inaczej byśmy się podusili. 

Nad relacją należy pracować cały czas. Mnie najbardziej inspiruje zmiana, nauka, rozwój. Choć nie zawsze się zgadzamy, potrafimy wypracować kompromis. Kiedyś zegarek Piotrka funkcjonował trochę inaczej niż mój. Zdarzało się, że byłam o krok od zamknięcia mu drzwi przed nosem. Umawialiśmy się na konkretną godzinę, a on przychodził z kilkugodzinnym opóźnieniem. Ale w końcu się zsynchronizowaliśmy. 

Mamy też różną intensywność emocji. Piotrek jest żywiołowy i z natury ekstrawertyczny, a ja przypominam barometr. Wystarczy, że on powie coś mocniej, a mnie podnosi się ciśnienie. Jestem obowiązkowa i do każdej aktywności staram się być zawsze przygotowana. Piotrek jest też świetnym "przegadywaczem" moich tekstów do roli. Ostatnio wyjechał z kolegami na snowboard do Szczyrku, a ponieważ następnego dnia miałam zdjęcia, wysłałam mu mejlem scenariusz. Przegadywał ze mną cały tekst przez telefon.  

Naszą wspólną pasją jest dobre, zdrowe jedzenie. Mam komfortową sytuację, bo występuję w roli zamawiającego, konsumenta i recenzenta. (śmiech) Gotuje Piotrek. Wychodzi mu to wspaniale. Raj na talerzu. Eksperymentuje i odkrywa smaki świata. Piotrek nie je mięsa od kilku lat, a ja jestem aspirującą weganką. Zainteresował się zdrowym odżywianiem oraz buddyzmem, zanim mnie poznał. 

Wiemy, że odpowiednie odżywianie to filar zdrowego stylu życia. O tym opowiadamy w ramach działalności Fundacji Małgosi Braunek "Bądź", którą prowadzę. Skupiamy się na promowaniu medycyny integralnej oraz holistycznego podejścia do zdrowia w profilaktyce i leczeniu, szczególnie onkologicznym. 

Piotrek nauczył mnie, jak być skuteczną. Kiedyś myślałam, że mam wpływ na wszystko, a to wiązało się z ogromną frustracją. Dzięki niemu już wiem, że są sprawy, które ode mnie nie zależą. To jego zasługa, że stałam się pewniejsza siebie. 

W marcu Piotrek wydał płytę "Twarzova". Lubię obserwować jego proces tworzenia. Zmienia się wtedy w takiego cichego copywritera. Siada skupiony z kawą i pisze teksty. Przy całym swoim temperamencie jest wsobny, jeśli chodzi o twórczość. Nieśmiało podejrzewam, że miałam malutki inspiracyjny wkład w jego nowy album: w niektórych kawałkach pojawiają się wyraźne wątki ekologiczne. Dzięki niemu zyskałam więcej luzu, aktorsko również. Spokojnie czekam na to, co przyniesie los. Dobrze, że z takim fajnym mężczyzną u boku.

>>> Jak Vienio wspomina ich pierwsze spotkanie? Zobacz na kolejnej stronie <<<

Piotr "Vienio" Więcławski

Raper, wokalista, autor tekstów, producent, dziennikarz, pomysłodawca i gospodarz programu "COOL turyści" na Travel Channel. Współtworzył Molestę Ewenement, wydał kilkanaście płyt, w tym cztery solowe. Jego najnowszy album to "Twarzova" (z udziałem producenta Magiery). Ma 42 lata.

Zawsze mi się podobała. Widywałem ją, bo jest siostrą mojego kumpla. Ale byłem w związku, a w takiej sytuacji blokuję się na inne kobiety. Nie wysyłałem jej żadnych sygnałów.  

Mam nieco inną wersję naszego poznania niż Orina. Parę lat temu zgłosiła się do mnie koleżanka z informacją, że w Bangladeszu spłonęła fabryka odzieży, a wraz z nią 1300 uwięzionych tam osób. Zaprosiliśmy artystów do stworzenia spotu nagłaśniającego tę tragedię. Na plan przyszła też Orina, ale tylko się sobie przyjrzeliśmy. Niedługo potem znowu spotkałem ją na planie, tym razem filmu "Niedoczas". Grała główną rolę, ja wcielałem się w DJ-a. I wtedy przegadaliśmy cały wolny czas między zdjęciami. A gdy się okazało, że z nikim nie jesteśmy, postanowiłem się z nią umówić.  

Szybko wprowadziła mnie w swój świat: dowiedziałem się, że jej mama jest ciężko chora. Poczułem, że trzeba pomóc. Starałem się wozić Orinę w różne miejsca, bo nie miała własnego auta, poza tym gotowałem, wspierałem. Nasze randki odbywały się głównie w samochodzie, taka była potrzeba. Gdy udało się wyrwać chwile tylko dla siebie, proponowałem jej rower, kolację i oglądanie filmów. Chciałem ją choć trochę rozweselić.  

Na początku urzekła mnie jej uroda. Ale przekonałem się też, że mamy podobne poglądy na życie. I podobną otwartość na drugiego człowieka. Doceniam w niej serdeczność, którą obdarza także obcych. Bardzo lubię, gdy się uśmiecha. 

A czym ja ją ująłem? Nie mam pojęcia. Być może tym, że mam pozytywne nastawienie do świata i staram się być pomocny? Czasem powiem coś szybciej, niż pomyślę. Ale przy Orinie uczę się cierpliwości. Dzięki niej polubiłem domowe życie. Kiedyś mogłem znikać na wiele dni, a teraz się ustatkowałem - choć nie tak całkowicie. Zamiast przesiadywać w hotelach, wolę wrócić do niej i naszego kota Dzibisia.  

Ostatnio zapytała, dlaczego nie zwierzam się jej z problemów. "Być może dlatego, kochanie, że ty przynosisz do domu dwadzieścia swoich kłopotów, więc nie chcę cię martwić moimi", odpowiedziałem. Teraz zastanawiamy się, co powinniśmy sobie mówić. Czy wspominać o najmniejszym problemie? Biorę pod uwagę to, że Orina jest niezwykle emocjonalna. Walczy o zdrowy balans: chodzi na jogę, na akupunkturę, na basen. Mimo to nadal zbyt mocno przejmuje się drobnostkami. Uczę się przy niej rozmawiać o naszym związku i o emocjach. Jak widać, jestem w stanie robić to nawet z dziennikarką. (śmiech) 

Orina jednak chciałaby, abyśmy rozmawiali jeszcze więcej, częściej. Te braki uzupełnia z przyjaciółkami. Ja z kolei potrzebuję czasami pogadać w męskim gronie, pośmiać się rubasznie, pohałasować. I cieszę się, że mamy własne przestrzenie. Gdy Orina informuje mnie, że wychodzi z koleżankami, proponuję jej podwózkę, zamiast wypominać: "A dlaczego nie posiedzisz ze mną?". Znam nierozłączne pary, ale ja bym tego nie wytrzymał. Choć rozumiem, że relacja "papużki nierozłączki" daje poczucie bezpieczeństwa.  

Co dla mnie jest najważniejsze w związku? To proste. Miłość, zaufanie i brak ściemy. Czasem wychodzimy na imprezy do klubu. Nie jesteśmy w siebie wklejeni, rozmawiamy z wieloma osobami. Ja ufam, że ona w tym momencie nie flirtuje z facetami. A ona wie, że nie podrywam innych kobiet. Zaufanie przydaje się także wtedy, gdy ja jeżdżę na koncerty, spotykam fanki, a Orina całuje się z aktorami na planie.
 Niedawno pokazała mi scenę erotyczną, w której zagrała. Jakoś udało mi się pokonać zazdrość i ocenić rzeczowo: "Dobra robota". Czasem Orina udziela mi wskazówek, kiedy zdarza mi się zagrać w filmie czy serialu. Gdy dostaję propozycje zawodowe, to jej zdanie jest dla mnie kluczowe.  

W związku ważna jest także przyjaźń. I jeszcze to, żeby było więcej miodu niż jadu! Jak najmniej złośliwości, sprzeczek. Nie wyobrażam sobie być z kimś, kto chciałby mnie zmieniać. Przecież nie ma miłości bez akceptacji. Co nie znaczy, że lubimy wszystkie swoje cechy. Irytujące bywa, kiedy Orina szuka kluczyków do auta - w jednym palcie, w drugim, w torebce. W końcu znajduje je w plecaku. Kolejny raz proszę więc o to, żeby kładła kluczyki w umówionym miejscu. Zwłaszcza że ja jestem karcony przez nią za bałagan w domu. Przydałoby się więcej zrozumienia. (śmiech)  

Nie kłócimy się, tylko miewamy różne opinie. Ale żadne z nas nigdy nie trzasnęło drzwiami. U nas nie ma cichych dni, nawet godzin. Choć ona potrzebuje więcej czasu niż ja na dojście do siebie po sprzeczce. Ja już proponuję herbatę, a ona musi ochłonąć. Śmieję się więc, że godzimy się w tempie Oriny.  

Taka drobnostka, ale fajna - przy niej polubiłem chodzenie z kobietą na zakupy. Ona ufa mojemu gustowi. Wybieram odlotowe rzeczy, a ona uśmiecha się na ich widok.  

WYSŁUCHAŁA MAGDALENA KUSZEWSKA 

PANI 4/2019

Zobacz także:

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy