Reklama

Najważniejszy jest cel

- Taniec jest jak życie. Czasem krok się uda, a czasem się potkniemy – mówi tancerz, który partneruje Tatianie Okupnik. W najbliższym odcinku pojawi się z inną, wybraną przez widzów, gwiazdą.

Jaka jest twoja definicja gwiazdy?

- To osoba pracowita, która robi to, co kocha i jest temu oddana w stu procentach. Dla mnie gwiazda to też dobry, szczery człowiek. Świetny w tym, co robi, a przy okazji skromny.

Tatiana właśnie taka jest?

- Ona jest gwiazdą w każdym calu i w najlepszym tego słowa znaczeniu.

Jesteś utytułowanym tancerzem, trenerem, choreografem. W "Dancing with the stars" wy, profesjonalni tancerze, czujecie, że tańczycie w cieniu sław?

- Jesteśmy w programie po to, by gwiazdy błyszczały jeszcze jaśniej. Jesteśmy ich opiekunami oraz nauczycielami. Wszystko robimy tak, by "nasza" gwiazda wypadła jak najlepiej. Na parkiecie wyciągamy z nich to, co mają najcenniejszego, a o czym same nawet nie wiedzą.

Reklama

Zastanawiam się, czy wolisz tańczyć z kimś, kto niemal dorównuje umiejętnościami profesjonalnym tancerzom, czy uczyć kogoś od podstaw?

- Jedno i drugie jest wyzwaniem, bo cel jest ten sam, czyli wypaść jak najlepiej! Pewnie, że dla trenera obserwowanie, jak z odcinka na odcinek partnerka radzi sobie coraz lepiej, jest budujące... Jeśli jednak efektów brak, może pojawić się frustracja. Z Tatianą mogę sobie pozwolić w tańcu na wiele i wiem, że da sobie z tym świetnie radę! Co więcej, czasem na treningach to ona przejmuje inicjatywę!

Jesteście elektryzującą publiczność parą.

Tomasz Barański: - Tatiana jest bardzo świadoma swojego seksapilu i nie ma problemu z pokazywaniem go na parkiecie. Powiem jednak nieskromnie, że chyba nigdy nie miałem kłopotów z przełamywanie bariery wstydu u moich tanecznych partnerek.

Wzbudzacie zainteresowanie także dlatego, że co jakiś czas pojawiają się niepokojące doniesienia na temat waszej kondycji zdrowotnej.

- Zgadza się. Nawet ktoś mi ostatnio powiedział, że jesteśmy "chorą parą" (śmiech)! Bo rzeczywiście, co chwilę któreś z nas niedomaga. Raz stłuczona kość ogonowa, innym razem grypa... A szczerze mówiąc, to jestem pełen podziwu dla Tatiany, że tak znakomicie sobie radzi, mimo kontuzji. Ona nawet twierdzi, że to jest dla niej w pewnym sensie terapia. I rzeczywiście, jeśli się bardzo czegoś chce, to nawet choroba nie jest w stanie człowieka zatrzymać.

W twoim przypadku też tak było? Kiedy dowiedziałeś się, że jesteś chory, myślałeś, że być może nigdy już nie zatańczysz?

- Nie zastanawiałem się, czy będę mógł tańczyć, czy nie. Chciałem po prostu być zdrowy, a to było równoznaczne z tym, że wrócę na parkiet. Podszedłem do sprawy zadaniowo - jest cel i trzeba go osiągnąć. Takie nastawienie bardzo mi pomogło. Taniec też, bo w tym temacie mam jeszcze sporo do zrobienia!

To wróćmy do tańca. Zastanawiam się, czy między wami, tancerzami, jest rywalizacja?

- Skłamałbym, gdybym powiedział, że tancerze nie chcą zdobyć Kryształowej Kuli. Nie ma jednak między nami takiej zażartej rywalizacji. Gramy fair. Wzajemnie sobie pomagamy, a nawet dajemy rady. Czasem, kiedy brakuje już dystansu, dobrze, by pojawił się ktoś, kto z boku zerknie i oceni. Ostatnio miałem taką sytuację przy paso doble i wtedy poprosiłem Rafała Maseraka o pomoc.

16/2015 Tele Tydzień

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy