Reklama

Marnowanie żywności. Chleb powszedni Polaków

Polacy uważani są za spontanicznych konsumentów. Co trzeci badany robi zakupy bez listy i nie sprawdza, co kryją kuchenne szafki. Anna Kurnatowska ostrzega, że są to zgubne przyzwyczajenia. Zjawisko marnowania żywności to proces szkodliwy zarówno społecznie, ekonomicznie oraz ekologicznie.

Lidia Ostólska, Styl.pl: - Pięknie ułożone i podświetlone produkty w sklepach kuszą. Wciąż dajemy się zwabić. Zakupy z listą to ujma? 

Anna Kurnatowska, ekspert ds. przeciwdziałania marnowana żywności: - Jedna trzecia jedzenia na świecie się marnuje i ta statystyka nie bierze się z przypadku. Niestety najwięcej produktów marnujemy we własnych domach - wg statystyk UE z 2018 ponad połowę! Przyczyny są rozmaite. Z pewnością wpływ mają niezaplanowane zakupy. Jesteśmy liderem w Unii Europejskiej pod względem częstotliwości "odwiedzania sklepów", jak również korzystania z promocji. Mając w domach tak wiele produktów, nie zawsze tych, których faktycznie potrzebujemy, trudno nam nimi dobrze zarządzać. Chodzenie z listą powinno być dumą dla każdego, kto chce być gospodarnym. Kto chciałby głośno powiedzieć, że marnuje jedzenie? Chyba nikt. 

Reklama

Pomyśl, zanim kupisz

Nieprzemyślane zakupy kończą się podobnie w wielu domach. W Polsce wędliny są trzecim najczęściej wyrzucanym produktem. Co jeszcze ląduje w koszu?

- Ofiarą marnowania padają najczęściej te produkty, które mają najkrótszy żywot: pieczywo, owoce oraz wspomniane wędliny, na czwartym miejscu warzywa oraz ziemniaki. Okazuje się, że 40 proc. jedzenia ląduje w koszu przez to, że przegapiliśmy datę ważności. Innym przykładem mogą być jogurty. Niewiarygodne, ale ponad połowa z nich jest wyrzucana przez uszkodzenia w transporcie do domu.

Eksperci zarzucają nieprawidłowe przechowywanie produktów, ale lista konsumenckich grzechów jest dłuższa...

- To prawda. Najsmutniejsze jest to, że powodem marnowania jest przede wszystkim brak wiedzy na temat tego, jak przechowywać żywność. Przykład? Kładziemy inne owoce przy jabłkach, które wydzielają przyspieszający dojrzewanie etylen. Inny błąd? Przechowujemy ziemniaki z cebulą, ten duet wzajemnie się niszczy. Mało kto wie, że pomidor z oderwaną szypułką powinien być przechowywany do góry nogami, bo właśnie przez tę małą dziurkę dostaje się powietrze, które powoduje szybsze gnicie. 

- Częstym powodem marnowania są również złe nawyki konsumenckie - nie wybieramy produktów z krótszą datą ważności, chociaż część z nich chcemy zjeść od razu. Mało kto sięgnie po "banan singla"! Pojedyncze banany prawie zawsze lądują w koszu, choć smakują dokładnie tak samo, jak te w kiści. 

Poszukiwacze produktów lokalnych

Ulegamy modzie kulinarnej. Uprawa jednego kilograma awokado pochłania 600 litrów wody. To nie jedyny przykład. Co ze wspomnianymi bananami?

- Wiemy już o uprawie awokado, która jest jedną z bardziej szkodliwych dla środowiska... Prawda jest taka, że na każdą uprawę zużywa się ogromne ilości wody. W Polsce 70 proc. słodkiej wody wykorzystuje się w "biznesie spożywczym" - to więcej niż w przemyśle tekstylnym, a nawet górniczym! 

- Można to zaobserwować na przykładzie banana. Wyrzucając go do kosza, "wylewamy" tyle wody, ile potrzebne jest do wzięcia 10-minutowego prysznica. Trzeba wziąć pod uwagę litry, które były potrzebne do uprawy i obróbki bananów. I choć u nas nie ma plantacji tych owoców warto pamiętać, że od kilku lat mierzymy się z suszą. Odnawialne zasoby wody w Polsce są podobne np. do tych w Egipcie.

Podążając za celebrytami i "kulinarnymi guru" z mediów społecznościowych stawiamy na wyszukane produkty. Tymczasem zgodnie z zasadą zero waste powinniśmy skupić się na rodzimym rynku. 

- Można ująć temat jeszcze inaczej - to, co jest zdrowsze dla planety, jest też zdrowsze dla nas. Jedząc lokalnie i sezonowo dbamy o to, by ślad węglowy takiej żywności nie był wysoki - oszczędzając emisje szkodliwych gazów podczas transportu, przechowywania i dystrybucji. Dodatkowo też na tym korzystamy. Owoce i warzywa z lokalnych upraw nie muszą być tak wcześnie zbierane i dojrzewać w transporcie, ale na drzewach i krzakach - mają wtedy więcej składników odżywczych i są po prostu smaczniejsze. 

Oddychasz tym, co jesz

Produkcja żywności to nie tylko woda. Inne zasoby naturalne też narażone są na szwank...

- Marnując jedzenie, marnujemy także surowce. Nie tylko wyrzucamy to, co widzimy na talerzu, ale również ⅓ surowców, wykorzystywanych w produkcji i dystrybucji. To cały wachlarz. Ziema, zużyta podczas hodowli i uprawy. Ludzka praca - podczas zbiorów czy przetwórstwa. Nawozy, przedostające się do gleby i wód podczas upraw. Woda, której rolnictwo zużywa najwięcej wśród wszystkich przemysłów. 

- Paliwa wykorzystywane podczas podczas transportu i dystrybucji. Prąd potrzebny do podczas chłodzenia i przechowywania. Dodajmy do tego wszystkie gazy cieplarniane, emitowane podczas tych procesów i energię zużytą np. podczas chłodzenia. ⅓ z nich jest emitowana niepotrzebnie, a jedzenie finalnie ląduje w koszu. Efekt? Już teraz 15 proc. ziemi jest przeznaczona na produkcję zmarnowanego jedzenia. 

- W 2050 będzie nas prawie 10 miliardów ludzi na świecie. Produkcja żywności wzrośnie więc o 60 proc.. Gdyby udało się ograniczyć marnowanie żywności o połowę w ciągu kilku kolejnych lat, to zaoszczędzamy przed wyjałowieniem powierzchnię ziemi wielkości Argentyny. 

Hodowla, uprawa, karczowanie lasów pod plantacje, produkcja nawozów, łańcuchy dostaw. Cały ten proces wiąże się z wytwarzaniem  szkodliwych gazów cieplarnianych. Prawda czy fałsz?

- Zjawisko ocieplenia klimatu jest omawiane od kilku dekad. Jest również coraz większa świadomość na temat szkodliwości emisji CO2 i wpływu na zwiększenie temperatury na świecie. Na razie CO2 kojarzy się z samochodami i górnictwem, niewiele osób łączy CO2 z marnowaniem jedzenia, a odpowiada ono aż za 8 proc. globalnej emisji! Gdyby wyrzucone jedzenie było krajem, byłoby trzecim co do wielkości emitentem CO2 na świecie, zaraz po Chinach i Stanach Zjednoczonych.

Freeganizm. Brzydkie nie znaczy niejadalne

Nie wiem, jak często pokonuje pani trasę Warszawa - Madryt, ale przyznała pani, że na tym odcinku, w myślach, ustawia pani wagony z jedzeniem. Dlaczego?

- Niestety, Polska jest niechlubnym liderem w UE pod względem liczby marnowanego jedzenia - jesteśmy na piątym miejscu. Gdyby wyrzucaną przez nas żywność pokazać na przykładzie wagonów towarowych, zajęłyby trasę z Warszawy do Madrytu. Odpowiadamy za dziewięć milionów ton wyrzucanej żywności rocznie. 

Globalnego problemu nie da się rozwiązać z dnia na dzień. Z pomocą przychodzą aplikacje, dzięki którym jedzenie nie trafia do kosza.

- Nadwyżki jedzenia są nieuniknione w biznesach spożywczym i gastronomicznym. Wchodząc do piekarni na pięć minut przed zamknięciem, liczymy na to, że będziemy mieli pełną półkę pieczywa, nie chcemy brać ostatniego bochenka. Tak samo w sklepie z warzywami nikt nie chce kupić "banana singla", więc dokłada się produktów, wiedząc, że i tak nie znajdą swoich nabywców w danym dniu. Kluczem jest właśnie zmiana postawy, jak również połączenie biznesów z klientami, którzy chcą taką żywność uratować. I właśnie dlatego aplikacja  "Too Good To Go" świetnie wpisała się w ten system. 


Właściciele sklepów spożywczych, restauratorzy, hotelarze czekali na takie narzędzie? Spotkałam się z informacją, że w renomowanej restauracji szef kuchni był zmuszony do wyrzucenia drogich produktów pod koniec dnia, które wykorzystał do przygotowania zaledwie jednej potrawy dla gościa. Branże doceniają aplikację "Too good to go"?

- Nikt nie lubi wyrzucać, a szczególnie ci, którzy na co dzień pracują z jedzeniem. Śmiało mogę powiedzieć, że tak, restauratorzy, właściciele sklepów, piekarni i cukierni czekali na to rozwiązanie, które daje produktom drugie życie i zamiast w koszu ląduje w brzuchach zadowolonych klientów. 

Mam rozumieć, że za 10 złotych otrzymuję paczkę niespodziankę? Jak reagują na to użytkownicy aplikacji?

- Efekt niespodzianki jest czymś, co nasi użytkownicy świetnie rozumieją - wiadomo tylko z jakiego lokalu czy sklepu odbiera się paczkę, a to, co w niej się znajdzie to niespodzianka - nie chcemy organizować promocji, a faktycznie ratować to, co zostanie niesprzedane. Użytkownicy kupują paczki w ⅓ oryginalnej ceny, ratują jedzenie przed wyrzuceniem, a partnerzy odzyskują straty. Najbardziej korzysta planeta!

Konsumpcjonizm nas pożera

Papież Franciszek kilka lat temu wytknął Europejczykom konsumpcjonizm. "Wyrzucanie jedzenie jest jakby kradzieżą ze stołu ubogich, głodnych! Zachęcam wszystkich do zastanowienia się nad problemem utraty i marnowania żywności, aby znaleźć drogi i sposoby, które podejmując poważnie tę problematykę, byłyby nośnikami solidarności i dzielenia się z najbardziej potrzebującymi". Czy tych "nośników solidarności" przybywa?

Edukacja i promowanie inicjatyw takich jak  np. jadłodzielnie czy Banki Żywności plus rozwiązania mobilne, takie jak "Too Good To Go" zdecydowanie łączy ludzi z miejscami, gdzie są nadwyżki żywności. Zostały też wprowadzone rozwiązania na poziomie systemowym. Dużą rolę w Polsce odegrała  m.in. "Ustawie przeciwko marnowaniu żywności". To wszystko to właśnie owe nośniki. W listopadzie 2010 nasz przedstawiciel wypowiadał się właśnie podczas konferencji zwołanej przez papieża Franciszka, podkreślając wpływ marnowania jedzenia również na środowisko naturalne.

Producenci i rolnicy włączają się w działania przeciwdziałające marnowaniu żywności?

- Jednym z rozwiązań jest właśnie zorganizowanie rynku zbytu dla nadwyżek żywności, której przecież nikt tak naprawdę nie chce wyrzucać. Producenci i rolnicy zazwyczaj nie mają infrastruktury potrzebnej do sprzedaży produktów bezpośrednio konsumentom, więc jest to wyzwanie systemowe. Podczas pandemii zaobserwowaliśmy, że na wiele towarów nagle zniknął popyt, a góry niesprzedanego jedzenia zalegały u rolników i dystrybutorów. W kilku krajach uratowaliśmy już za pomocą aplikacji "Too Good To Go" m.in. ser czy ziemniaki.

- Z kolei dla producentów wyzwaniem są często wyśrubowane przepisy. Dotyczą  nienagannego wyglądu owoców i warzyw oraz opakowań (np. drobne błędy na etykietach, zły termin ważności lub jego brak eliminują partię). Zdecydowanie potrzebne są dodatkowe rozwiązania systemowe i przepisy prawne, które pozwolą na dysponowanie takimi "nieprzyjętymi" do sprzedaży produktami. 

Problem marnowania żywności zauważa Unia Europejska. Nad czym obecnie pracują urzędnicy i aktywiści?

- Osoby związane z ruchem "Too Good To Go" na co dzień zajmuje się rzecznictwem dotyczącym zmian w systemie, które pozwolą ograniczyć marnowanie jedzenia na świecie. W tej chwili ściśle współpracujemy np. z ONZ w przygotowaniach do Dnia Walki z Marnowaniem Jedzenia. Kampanie, jakie przeprowadzimy we wszystkich miastach, będą ściśle związane z celami zrównoważonego rozwoju ONZ, a dokładnie z celem 12.3 - by ograniczyć o połowę marnowanie jedzenia do 2030 roku. W Brukseli z kolei rozmawiamy na co dzień z przedstawicielami krajów na temat zmian lokalnych rozporządzeń. 

Pełne śmietniki. Puste talerze

Pierwsze wnioski z pandemii... Udało się pohamować nadmierny konsumpcjonizm? 

- To, co zauważyliśmy podczas pandemii, to zwiększona świadomość. Jedzenie znów zajęło centralne miejsce w naszym życiu. Puste półki w supermarketach, zapasy niezbędnych artykułów, a następnie przepełnione pojemniki na śmieci były dowodem na to, że nie jesteśmy przyzwyczajeni do braku żywności i chociaż mamy szczęście, że możemy zaopatrzyć się w zapasy, wciąż nie umiemy ich racjonalnie wykorzystać. Pandemia była dzwonkiem alarmowym, którego potrzebowaliśmy, by zobaczyć tę ogromną skalę. Musimy zrobić wszystko, aby zapamiętać tę lekcję, bo aktywiści nie odrobią za nas zadania domowego. Chociaż jest coraz większa moda na zero waste, to wciąż za mało. Żywność jest jeszcze stosunkowo tania, nie zjada naszych finansów i jest dostępna, dlatego łatwiej przychodzi nam jej marnowanie.

Myślimy, że głód nas nie dotyczy. Faktycznie tak jest?

- Tak, bo jedzenie jest relatywnie tanie. Marnuje się go ⅓, a jednocześnie na świecie wyrzucamy średnio dwie tony na jedną głodującą osobę! Ta dysproporcja jest szczególnie bolesna, dlatego bardzo ważne jest, by angażować się we wspieranie Banków Żywności, które na co dzień walczą z problemami głodu i niedożywienia.

Jest jeszcze coś. Wspomniała pani, że aktywiści klimatyczni nie planują zakładania rodzin, bo scenariusz na przyszłość ich przeraża.

- Ta dekada będzie decydująca, jeśli chodzi o naszą przyszłość. Bez motywacji do zmiany i chęci podjęcia konkretnych działań przez społeczeństwo całego świata będzie trudno. Dobra wiadomość jest taka, że to właśnie dzięki małym krokom, podejmowanym zarówno przez jednostki, jak i decydentów, możemy wiele zmienić. 

- Podam przykład walki z marnowaniem jedzenia - wg licznych badań, m.in. projektu "Drawdown", ograniczenie marnowania jedzenia, to najbardziej efektywny sposób przeciwdziałania globalnemu ociepleniu. Każda uratowana paczka "Too Good To Go" to uratowanie przed zmarnowaniem 2,5 kg CO2e. Każdy więc może zrobić coś, co pomoże planecie, w łatwy i dający ogromną satysfakcję sposób. 

Zobacz także:

*** Potrzebna pomoc***

Hania ma 17 miesięcy i SMA1 - rdzeniowy zanik mięśni. Innowacyjna terapia genowa kosztuje ponad 9 milionów złotych. Środki potrzebne są jak najszybciej, bo warunkiem przystąpienia do leczenia jest rozpoczęcie go przed ukończeniem drugiego roku życia. Niestety, w prowadzonej od sześciu miesięcy zbiórce, nadal brakuje ponad czterech milionów złotych.

JEŚLI MOŻESZ, WESPRZYJ ZBIÓRKĘ: www.siepomaga.pl/haneczka

Przeczytaj historię Hani: Bez terapii genowej Hania nie ma szans. Pomóż dokończyć zbiórkę



Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama