Reklama
Mam dość łatki uwodziciela

Wywiad z Rafałem Maserakiem

Źle znosi plotki o swoich podbojach. „Zmieniłem się, dojrzałem” - zapewnia. A jednak kobiety niezmiennie przy nim pięknieją. Zapytaliśmy, jak on to robi.

Codziennie czytam, że masz romans z Joanną Moro. Wytłumaczysz się z tego?

Rafał Maserak: - Ja też każdego dnia dostaję takie informacje od rodziny, znajomych i przyjaciół. Nie ukrywam, że to jest już dość uciążliwe. Przykro mi, że piszą: "Maserak znowu chce popsuć czyjś związek". Dementuję - romansu nie ma.

Lubicie się z Joanną?

- Jest między nami fajna, zawodowa chemia. Wiem też, że mąż Asi bardzo nas wspiera.

Poznaliście się?

- Tak, Mirosław przychodzi na lajfy (występy na żywo - przyp. red.). Nie ma między nami żadnej toksycznej sytuacji. Myślę, że jemu też nie jest wesoło, tak jak mojej kobiecie, która czyta, że jestem "lowelasem".

Reklama

Łatka uwodziciela!

- Nie chce się ode mnie odkleić! A ja mam już 30 lat i chcę ułożyć sobie życie. Chcę pokazać, że Maserak nie jest ciągle krejzolem, który został kiedyś tam uznany za podrywacza. Minęło wiele lat, przez ten czas zmieniłem się i dojrzałem.

Rzeczywiście, po raz pierwszy pojawiłeś się w "Tańcu z Gwiazdami" osiem lat temu.

- I ten program towarzyszył mi przez jedną czwartą życia!

To prawda, że Joasia poprosiła producentów, żebyś to ty był jej partnerem?

- Chodziły takie plotki... Ale gwiazda nie może sobie zażyczyć tancerza. Wyboru dokonują ludzie z produkcji, oni dopasowują nas osobowościowo i wizualnie. Choć przyznaję, że Joanna miała gdzieś tam w podświadomości, że chciałaby ze mną tańczyć. Fajnie, że się udało.

Joanna sprawia wrażenie raczej sztywnej osoby. Byłam pewna, że będzie kiepsko tańczyć.

- Miałem to samo wrażenie. Asia na pierwszy rzut oka jest dystyngowana, poważna. To się sprawdza, ale tylko w tańcach standardowych. Troszkę się obawiałem, że w tańcach latynoamerykańskich coś będzie kulało. Pomyliłem się! Zastanawiałem się też, czy tak wysoka kobieta będzie na tyle skoordynowana, by poradzić sobie z szybkimi tańcami. Joanna zaskoczyła mnie swoją sprawnością. Ona sama nie wierzyła, że może sobie tak dobrze radzić.

Zauważyłam coś jeszcze: dziewczyny uchodzące za demony seksu na parkiecie są "drewniane". To częste?

- Jest coś takiego. Bo w tańcu wszystko musi wynikać z emocji i mowy ciała. To praca mięśni i duszy, która się odsłania. Nie wystarczy być piękną kobietą. To nie załatwi wszystkiego. W tańcu nie da się oszukać - jeśli twoje ciało nie jest gotowe, nie zatańczysz dobrze.

Jakimi metodami "otwierasz" kobiety?

- O, nie mogę zdradzić! A tak poważnie, to najważniejsza jest komunikacja. W związku zresztą też. Każdy wie, że najważniejsza jest rozmowa. Mój sposób jest taki, że trzeba daną kobietę odpowiednio nastawić na charakter tańca. Przy rumbie mówię: "Masz być zmysłowa, seksowna, delikatna, wulgarna". Bywa, że na jednych zajęciach skupiamy się tylko na wulgarności. A następnego dnia na zmysłowości. Na koniec kleimy te elementy i powstaje z tego coś fajnego.

Stefano Terrazzino opowiadał mi o psychologii tańca. Ty też, obserwując, jak ktoś się porusza, od razu widzisz, jaką jest osobą?

- Oczywiście. My, tancerze, jesteśmy na tym punkcie zboczeni (śmiech)... Często przyglądam się ludziom na ulicy. I patrząc, jak kobieta się porusza, od razu mogę stwierdzić, czy jest w danym momencie smutna, czy szczęśliwa. Widać to od razu! Po tym, jak trzyma głowę, dłonie, jakie ma plecy. To fascynujące.

Możesz więc rozpracować każdego na pstryknięcie palcem?

- Tak mi się wydaje. W tańcu bazuje się na pracy ciał i umysłów. Ja poznaję kobietę, a ona mnie.

Podrywasz czy jesteś podrywany?

- Teraz jestem w związku. Ale jako singiel lubię flirtować. To przyjemne.

Wolisz, kiedy kobieta przejmuje inicjatywę?

- Nie, jestem samcem alfa i lubię zdobywać. Wolę, żeby kobieta nie wyciągała ręki, tylko czekała na mój ruch.

Jakie kobiety lubisz?

- Wiadomo, każdy facet jest wzrokowcem. I pierwsze, co robi, to patrzy, jak kobieta wygląda, jak się prezentuje. Jeśli jakiś mężczyzna mówi inaczej, to kłamie. Ale później najważniejsze jest dla mnie to, co w środku. To jest najistotniejsze - co partnerka ma w głowie i w sercu. Lubię kobiety, które w jakiś sposób potrafią mnie okiełznać (śmiech).

To trudne?

- Podobno łatwe, trzeba tylko zorientować się, jak to zrobić. Moja kobieta to wie.

Przyjaźnisz się z wieloma kobietami, niejedna się w tobie kocha. Co one wszystkie w tobie widzą?

- Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno u dziewczyny spoza środowiska tancerzy facet, który umie tańczyć, wzbudza zachwyt. Chyba o to chodzi. A poza tym? Nie wiem, ciężko samego siebie chwalić.

Spróbuj. Jakie są twoje mocne strony?

- Komunikatywność. Ona jest dla mnie bardzo ważna. Lubię poznawać ludzi, nie lubię samotności. Gdy słyszę, że jestem równym gościem, z którym można o wszystkim pogadać, jest mi miło.

Komu się zwierzasz?

- Mam dobry kontakt z mamą. Wiem, że mogę z nią o wielu rzeczach pogadać. Mam też przyjaciół, z którymi się dzielę swoimi sukcesami i problemami. Ale tak naprawdę najczęściej zwierzam się sam sobie.

Kiedy ostatnio byłeś z siebie dumny?

- O rany, test psychologiczny mi robisz! Najbardziej jestem dumny, kiedy ktoś do mnie przychodzi i dziękuje za to, co mu przekazałem - czyli za wiedzę i pasję do tańca.

O czym marzysz?

- O wakacjach. Nie byłem na nich od dwóch lat. Nie miałem czasu, ciągle były jakieś projekty do zrealizowania, warsztaty, które prowadziłem latem. Strasznie jestem zapracowany.

Pracoholik?

- Zawsze od tego uciekałem. Ale z drugiej strony myślę sobie, że jeśli ktoś chce, żebym przekazywał swoją wiedzę, to czemu mam tego nie robić? Jeśli ktoś proponuje mi pracę, to ją biorę. Ale w tym roku na pewno jadę na wakacje - już nawet zarezerwowałem bilety!

Jakie masz pasje poza tańcem?

- Ostatnio skoki ze spadochronem. Strasznie mnie to kręci. Całe życie towarzyszyła mi adrenalina, ale to, co przeżyłem podczas skoku, rozłożyło mnie na łopatki. Druga pasja to ta niespełniona z dziecięcych lat, czyli piłka nożna. Staram się ją realizować - jestem w reprezentacji artystów polskich, regularnie trenuję z chłopakami. Ale moją pasją czasami jest też relaks. On jest bardzo potrzebny (śmiech).

Jaki jest twój stosunek do show-biznesu? Inny niż wtedy, gdy zaczynałeś karierę?

- Bywa ciężko. Gdy zaczynałem osiem lat temu, nie wiedziałem, czego się spodziewać. Media zaczęły mocno interesować się moim życiem prywatnym, co mnie zaskoczyło. Popełniłem parę błędów. Teraz już wiem, jak sobie z tym radzić. Ale zdecydowanie więcej jest przyjemnych stron sławy i bycia częścią show-biznesu - pozdrawiam panie z urzędów i panie z ekipy sprzątającej, to moje najukochańsze fanki! To cudowne, kiedy ludzie przychodzą do ciebie i cieszą się z twoich sukcesów.

Jest coś, co byś zrobił inaczej?

- Kiedyś się nad tym zastanawiałem. Ale nie, jest dobrze tak, jak jest.

Justyna Kasprzak

SHOW 7/2014

Show
Dowiedz się więcej na temat: Rafał Maserak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy