Reklama

​Ludzie to najwspanialsza inspiracja

- Głęboko wierzę, że miłość nadaje wszystkiemu sens. Nie zawsze jest łatwa, bywa nawet bardzo trudna, ale ważne by była odpowiedzialna. Zresztą jaka by nie była, powinniśmy o nią dbać i mieć do niej szacunek - mówi Anna Ficner-Ogonowska, autorka m.in. książki "Okruch". - Ludzie, których mam wokół siebie, albo ci, których znałam kiedyś, są dla mnie najwspanialszą inspiracją.

Jak narodził się pomysł na "Okruch"?

- To życie podpowiada mi pomysły na książki. Ludzie, których mam wokół siebie, albo ci, których znałam kiedyś, są dla mnie najwspanialszą inspiracją. Wnikliwie i najczęściej w uważnym milczeniu obserwuję świat. Jestem go bardzo ciekawa i wciąż staram się go uczyć. Poza tym jestem chyba bardzo podobna do czytelniczek moich książek. Jestem córką, żoną, mamą, przyjaciółką, koleżanką, znajomą, klientką w warzywniaku i na stacji benzynowej... Łatwo nawiązuję kontakty, dużo rozmawiam z ludźmi. Z kobietami i z mężczyznami. Staram się ludzi rozumieć i ich nie oceniać.

Reklama

- Nie ukrywam, że piszę w swoich powieściach o tym, co przeżyłam sama, albo o tym, co mnie wzruszyło i na długo pozostało w mojej pamięci. Niektórzy bohaterowie mojej najnowszej powieści istnieją naprawdę, a inni są przeze mnie wymyśleni od A do Z. Więcej nie mogę zdradzić. Lekarzy obowiązuje tajemnica lekarska, a pisarzy chyba... pisarska.

Proszę uchylić choć rąbka.

- Nie chcę mówić zbyt wiele... ale mogę powiedzieć, że "Okruch" jest opowieścią nie tylko o miłości. To książka o odpowiedzialności uczuć. Głęboko wierzę, że miłość nadaje wszystkiemu sens. Nie zawsze jest łatwa, bywa nawet bardzo trudna, ale ważne by była odpowiedzialna. Zresztą jaka by nie była, powinniśmy o nią dbać i mieć do niej szacunek. I właśnie o tym jest książka - o kochaniu, o szacunku, o nadziei, o wierze w ludzi. "Okruch" to również powieść o przeznaczeniu, o wadze prawdy w ludzkim życiu i też o tolerancji.

Od wydania poprzedniej pani książki minęły trzy lata. Ile czasu zajęło napisanie tej?

- W głowie tworzyłam ten świat przez około dwa lata. Przelanie go na papier zajęło mi rok. Pewnie niektórzy powiedzą, że to długo. Inni zaś, że krótko. Ja natomiast kiedy piszę wiem, że pośpiech jest złym doradcą. I w pracy, i w życiu. Zresztą nigdy nie mogę pisaniu oddać się bez reszty, ponieważ fikcja zwykle musi poczekać kiedy realne życie wymaga ode mnie zaangażowania i odpowiedzialności. Piszę wtedy gdy wiem, że mojej rodzinie niczego nie brakuje.

Czym "Okruch" różni się od pani poprzednich powieści?

- Odpowiem przekornie. Są dni kiedy myślę, że wszystkim. A w inne myślę, że niczym. Jedno się jednak nie zmienia. Jeśli piszę, robię to z potrzeby serca i jakby powiedziała jedna z bohaterek mojej najnowszej powieści: "I amen.".

Okruch to pani szósta powieść. Czy pisanie kolejnej książki jest dużo łatwiejsze, niż tworzenie pierwszej lub drugiej?

- Tworzenie literackiego świata, pisanie książek to dla mnie ekstaza i udręka. Kiedy zaczynam pisać jestem podekscytowana, ale też pełna obaw. Za każdym razem oddaję się temu światu bez reszty. Jest w nim mnóstwo moich prywatnych emocji. Uśmiechów i płaczu. Nie wstydzę się tego, że płaczę razem z moimi bohaterami.

- Myślę, że tworzenie kolejnych książek w moim przypadku nie jest łatwiejsze, bo gdyby tak było oznaczałoby to, że wpadłam w rutynę. A o rutynie nie ma mowy, gdy robi się coś jak powiedział ks. Jan Kaczkowski "na pełnej petardzie".

Dla jakich czytelniczek jest "Okruch"?

- Kiedy piszę książkę, może to egoistycznie zabrzmi, nie myślę o czytelniczkach. Są tylko moi bohaterowie ich świat i ja. Żeby była prawda w tym co robię, nie może mnie nic rozpraszać. Mam nadzieję, że czytelnicy wybaczą mi taką postawę.

- Teraz kiedy książka już jest i przeczytałam ją kilka razy wydaje mi się, że "Okruch" to opowieść, którą mogą przeczytać zarówno córka, matka, jak i seniorka rodu. Mam oczywiście nadzieję, że sięgną po nią również mężczyźni. Wierzę, że jestem podobna do moich czytelniczek i skoro mnie się fabuła podoba to jest szansa, że im również przypadnie do gustu. Może to trochę nieskromnie zabrzmiało, ale taka jest prawda, a prawda jest najważniejsza.

Czy ma pani swój ulubiony wątek, albo postać w książce?

- Pisząc książkę nigdy nie faworyzuję ani wątków, ani postaci. Staram się, jak w życiu, być taka sama dla wszystkich. Lubię moich bohaterów. Nawet kiedy skończę pisać, oni jeszcze długo we mnie żyją. Najwartościowsze w mojej pracy wydaje mi się to, że jak tworzę postaci, jest we mnie głęboka wiara, że one istnieją naprawdę. Gdyby tak nie było, chyba nie umiałabym o nich napisać ani jednego słowa, a tym bardziej stworzyć wątków składających się na ich tożsamość. A wracając do pytania: lubię wszystkich bohaterów "Okrucha", bo ja w ogóle lubię ludzi.

Styl.pl/materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy